Gdzie pojechać, żeby było jak w Tatrach, ale żeby to nie były Tatry? To pytanie zadaję sobie od lat i wiem, że wiele osób robi podobnie.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 4(38)/2024.
[middle1]
Tekst Jan Niedźwiecki
Dlaczego ma być jak w Tatrach? Bo są piękne! To jedyne w Polsce góry o typowo wysokogórskiej rzeźbie terenu, więc przyciągają jak magnes. I właśnie dlatego nie trzeba nawet pytać, skąd jednoczesne zniechęcenie do Tatr. Po prostu przyciągają za bardzo. Zbyt wielu. A w tłumie podziwia się znacznie gorzej. Z tego powodu wiele osób wpada na pomysł, żeby szukać podobnych gór gdzieś indziej. Nadłożyć drogi, poświęcić więcej czasu na dojazd, ale mieć przed sobą szlak nieco luźniejszy. Część z nas szuka tatrzańskiego krajobrazu po prostu na chybił trafił. Ja natomiast korzystam ze specjalnego, geograficznego przepisu.
Zacznijmy od tego, że dla geografa krajobraz znaczy nieco więcej niż w języku potocznym. To nie jest tylko widok - to typ terenu, który ma charakterystyczne cechy. Krajobrazy różnią się budową geologiczną, rzeźbą terenu, występowaniem wód powierzchniowych, glebami czy roślinnością (ich cechy zależą też od klimatu i działań ludzi). Z takich właśnie składników składa się krajobraz.
Komponenty są ze sobą powiązane i uzależnione od siebie nawzajem. Można więc mieć nadzieję, że jeśli wyekstrahujemy (wyodrębnimy) składniki krajobrazu Tatr i zmieszamy je ze sobą w innym miejscu, to dostaniemy podobny kawałek gór i tak samo się w nim zakochamy jak w Tatrach. Brzmi zbyt pięknie, by było prawdziwe? W swojej propozycji przepisu za wzór wziąłem Tatry Wysokie, bo to tam można podziwiać wszystkie charakterystyczne elementy krajobrazu naszych najwyższych gór.
Pierwszy składnik to rzeźba terenu. To, co w Tatrach najbardziej atrakcyjne, zawdzięczamy lodowcom, które istniały tu w plejstocenie. To lodowce (i towarzyszące im procesy) wyrzeźbiły w skałach wszystkie formy rzeźby wysokogórskiej. Ogromne masy lodu, które przesuwały się dolinami, pogłębiały je i poszerzały. Dzięki temu zbocza dolin stawały się coraz stromsze, a grzbiety między nimi – coraz węższe, aż przemieniły się w ostre granie skalne. W górnych częściach dolin powstały też głębokie, często otoczone stromymi ścianami skalnymi, kotły lodowcowe. To w nich śnieg się gromadził i przekształcał w lód lodowcowy. Po stopnieniu lodu te zagłębienia okazały się idealnymi misami dla malowniczych górskich jezior.
Jednak samo występowanie form glacjalnych byłoby nieco zbyt ogólnym zapisem w przepisie na Tatry. Ważne są też rozmiary zlodowacenia. Za uproszczony ich wyznacznik przyjąłem różnicę wysokości między najniższym położeniem plejstoceńskiej granicy wiecznego śniegu a najwyższymi szczytami gór. W Tatrach Wysokich (Gerlach, 2655 m n.p.m.) wynosi ona ponad 1000 m, bo w plejstocenie granica wiecznego śniegu przebiegała na wysokości 1500–1600 m n.p.m., gdzie znajdują się dna najniższych kotłów lodowcowych. Chodzi o to, że położenie dużego obszaru powyżej granicy wiecznego śniegu umożliwiało powstawanie znacznych rozmiarów lodowców. Ponadto zlodowacenie trwało stosunkowo długo. Podczas ociepleń klimatu lodowce nie znikały z Tatr tak szybko jak np. z Karkonoszy, lecz jeszcze długo dziarsko rzeźbiły wyższe partie gór.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 81% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie