Odnalezione po latach zapomnienia, odnowione z pasją i ponownie otwarte dla turystów – schronisko pod Oźną w Beskidzie Żywieckim staje się jednym z najciekawszych powrotów na górską mapę Polski. Poznaj historię upadku i spektakularnej reaktywacji.
Pod Oźną w Beskidzie Żywieckim to pierwsze od wielu lat nowe schronisko w polskich górach. Historia, upadek i odrodzenie tego miejsca fascynują. Jak je odnaleźć i co skrywa w swoich drewnianych wnętrzach? Postanowiłem to sprawdzić.
Tekst Kacper Szymański
Beskid Żywiecki to jedna z najpopularniejszych polskich grup górskich. Znajdziemy tam oczywiście Królową Beskidów – Babią Górę, a także Pilsko, Policę czy Wielką Raczę. Region ten jest doskonale skomunikowany siecią drogową i kolejową oraz dobrze pokryty rozbudowanym systemem znakowanych szlaków turystycznych, uzupełnionych licznymi obiektami noclegowymi.
Na zachodnim krańcu tego obszaru ukryło się jednak miejsce, o którym próżno szukać informacji w przewodnikach. Tym bardziej warto więc się zagłębić w beskidzką ciszę, choć nieopodal cywilizacji.
Oźna (952 m n.p.m.) jest niezbyt wysokim szczytem, należącym do grupy Wielkiej Raczy, ale rzadko kto o niej słyszał. Nic dziwnego, bo na szczyt nie prowadzi obecnie żaden znakowany szlak turystyczny. Można więc powiedzieć, że jest to okolica idealna dla prawdziwych koneserów górskich wędrówek. U jej podnóża położone jest tajemnicze schronisko.
Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie
Leży na stoku o przyjemnej, południowo-wschodniej wystawie, na wysokości 823 m n.p.m. Administracyjnie znajduje się w miejscowości Sól. Usytuowane jest urokliwie: na niedużej polanie, w towarzystwie wiekowego świerkowo-jodłowego lasu. Co więcej, niedaleko szumi mały potok. Czegóż więcej potrzeba, żeby się w tym miejscu zakochać.
Dzieje budynku sięgają lat 60. XX wieku. Powstał jako siedziba założonej tu niewielkiej szkoły podstawowej dla dzieci i młodzieży z okolicznych miejscowości. Lokalna ludność była zachwycona jej uruchomieniem, bo uczniowie wreszcie nie musieli codziennie pokonywać dalekiej drogi. Od samego początku nowe miejsce wzbudzało zainteresowanie: w sercu gór, z dala od cywilizacji. Jakby wyciągnięte z innego świata.

Placówka oświatowa szybko jednak została zlikwidowana. Dlatego w 1975 roku budynek przejęło Polskie Towarzystwo Schronisk Młodzieżowych i zorganizowało w nim schronisko. W pierwszych latach funkcjonowania cieszyło się ogromną popularnością wśród turystów. Miały na to wpływ przede wszystkim liczne kolonie i obozy wędrowne. Niestety, wraz z upływem lat stan techniczny budynku ulegał pogorszeniu. Nie prowadzono bowiem żadnych większych remontów. W efekcie zainteresowanie turystów osłabło.
Nieco ponad 25 lat temu pieczę nad obiektem objął powiat żywiecki, który powstał po reformie samorządowej. Ale zasadniczo sytuacji to nie poprawiło. Gości można było policzyć na palcach dwóch rąk przeciętnego drwala. Bywało, że nie miało jakiejkolwiek stałej obsługi. Turyści zainteresowani noclegiem musieli dzwonić pod wskazany numer, by w ogóle dostać się do środka. Niekiedy zabierało to sporo czasu. W konsekwencji obiekt popadał w zapomnienie.
Coś drgnęło w 2002 roku, gdy powiat planował przekazać je w dzierżawę zewnętrznemu inwestorowi. Jednak liczne protesty sprawiły, że z pomysłu się wycofano. Budynek stał się filią schroniska młodzieżowego z pobliskiej Rajczy. Nowym zarządcą zostało lokalne Towarzystwo Edukacji Ekologicznej i Turystycznej Nickulina. Mimo zapewnień samorządu zmiana gospodarza nie dźwignęła obiektu. Schronisko na krańcu Polski było coraz bardziej marginalizowane, jakby wszyscy o nim zapomnieli.
W 2007 roku historia nieco przyspieszyła. Jedna z lokalnych działaczek samorządowych publicznie stwierdziła, że schronisko jest źle zarządzane. Ponownie pojawił się pomysł jego dzierżawy. Koncepcja spaliła jednak na panewce, kiedy wyszło na jaw, że powodem całego zamieszania była chęć przekazania obiektu w ręce rodziny jednej z radnych. Do zmiany właściciela lub zarządcy ostatecznie nie doszło i znowu mieliśmy pat.

Kilka lat później obiekt zakończył działalność. Ale tak naprawdę nikt tego ani nie zauważył, ani specjalnie nie pamięta. To zaś doprowadziło do całkowitego wyłączenia okolicy z ruchu turystycznego. Dotychczas w rejon schroniska można było dotrzeć niebieskim szlakiem turystycznym PTTK. Jego trasa wiodła ze Zwardonia do Rycerki Górnej-Kolonii. W 2011 roku szlak ten jednak zlikwidowano. Oficjalny powód zamknięcia był kuriozalny: taka trasa rzekomo była “nierentowna”.
Od tej pory jego okolica nie jest w żaden sposób zagospodarowana turystycznie, a dostęp do zamkniętego obiektu został utrudniony. Żeby tu trafić trzeba było sporej wprawy, dobrej mapy i niezłej orientacji w terenie.
To jednak nie koniec kłopotów. W 2017 roku w tarapaty wpadło Towarzystwo Edukacji Ekologicznej i Turystycznej Nickulina, formalnie wciąż odpowiedzialne za schronisko. Kilku jego działaczy zatrzymano pod poważnymi zarzutami wyłudzenia środków z subwencji oświatowej na niektóre z prowadzonych przez nich ośrodków. Pisał o tym między innymi lokalny portal beskidzka24.pl, po kilku latach przypomniała te fakty "Gazeta Wyborcza". Co prawda, nieprawidłowości nie dotyczyły samej Oźnej, ale miały na nią istotne przełożenie. Nowe władze nie miały zamiaru angażować się w dalsze utrzymywanie tego miejsca.

I tak niszczejącym schroniskiem zainteresowało się po raz kolejny Starostwo Powiatowe w Żywcu. Zdecydowano, że wszystkie należące do samorządu schroniska, w tym to pod Oźną, zostaną w drodze konkursu wydzierżawione. Ogłoszono przetarg, jednak w związku z brakiem chętnych, nic się nie zmieniło. W 2019 roku postanowiono więc wystawić je na sprzedaż. Decyzję argumentowano zbyt wysokimi kosztami, które samorząd (lub dzierżawca) musiałby ponieść w związku z niezbędnym remontem. Krótko mówiąc: uznano je za kulę u nogi.
Istnienie schroniska stanęło pod znakiem zapytania. Na szczęście znaleźli się chętni na jego uratowanie. Agnieszka i Wojciech Polakowie po dopięciu wszystkich formalności rozpoczęli prace remontowe. We współpracy z PTTK oraz władzami gminy Rajcza przystąpili również do reaktywacji zlikwidowanego szlaku niebieskiego. Dzięki temu schronisko będzie mogło w pełni powrócić na turystyczną mapę Beskidów.

Śmiało możemy powiedzieć, że obiekt pod Oźną będzie pierwszym od wielu lat nowym schroniskiem górskim w Polsce. Za sprawą generalnego remontu przeprowadzonego w ostatnich latach budynek zyskał stylowe wnętrza oraz drewnianą elewację. Warunki noclegowe i sanitarne również znacząco się poprawiły.
Jednak na razie, zarówno na szczyt Oźnej, jak i do samego schroniska nie jest łatwo dotrzeć. Kłopotem jest przede wszystkim nawigacja po licznych bezimiennych i nieoznakowanych drogach. Tylko w niektórych miejscach można jeszcze trafić ślady oznaczeń dawnego, liczącego 12 km szlaku niebieskiego.
Swoją wędrówkę rozpoczynam w Rycerce Górnej, nieopodal przysiółka Majerze (ok. 650 m n.p.m.). Schodzę z głównej wiejskiej szosy i wybieram jedną z odchodzących asfaltowych dróżek. W miejscu, gdzie powinienem skręcić, jest wielka tablica z napisem “OŹNA”. Lepszej wskazówki być nie może.
Szybko wychodzę ponad zabudowania, wcześniej mijając jeszcze niewielki tartak. Wygodnym, choć asfaltowym duktem przemierzam urokliwą dolinę potoku Radecki. Całą trasę uatrakcyjnia przerzedzony, świetlisty las oraz pozostałości po dawnych zabudowaniach – można się poczuć trochę jak w Bieszczadach.

Droga kieruje się teraz ku dwóm wysoko położonym przysiółkom, tuż obok granicy ze Słowacją. Ale tuż przed pierwszym z nich – Magurą – odbijam na północ, w węższą i bitą dróżkę. W taki sposób, dość stromym podejściem, docieram pod samo schronisko. Tam na strudzonego wędrowca czeka zasłużony odpoczynek. Najlepiej wybrać się tutaj w weekend: schronisko jest wtedy otwarte i można przyjrzeć się odremontowanym wnętrzom oraz skosztować pysznego ciasta i napić się kawy. Radośnie przywita nas również schroniskowy kot Gacław.
Nie jest to zbyt forsowna wyprawa. W jedną stronę trasa liczy około 5 km i 230 m przewyższenia. Jej przejście zajmie maksymalnie do dwóch godzin. Może to być świetny wybór na krótki niedzielny wypad z rodziną czy dziećmi. Klimat okolicy jest nie do podrobienia - jednocześnie bliski, ale i odległy od cywilizacji oraz codziennych trosk, które pozostały gdzieś na dole.
Nieoznakowana trasa do schroniska pod Oźną rozpoczyna się w Rycerce Górnej, w przysiółku Majerze. Najlepiej dojechać tam własnym samochodem. W weekendy kursuje również komunikacja publiczna z Żywca - kierunek Rycerka-Kolonia.
Schronisko Oźna
Tekst ukazał się w wydaniu nr 07/2025.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie