Reklama

Dlaczego nie ma elektriczki w polskich górach? Felieton Tomasza Cylki


Pamiętam ostatnie pociągi z Jeleniej Góry do Karpacza na przełomie XX i XXI w. Jeździły tak wolno, że bardziej opłacało się wybrać autobus. Nic dziwnego, że kolej kasowano na potęgę. Ale teraz wracają i to w chwale.


Górale na elektriczki nigdy nie pozwolą

Jestem wielkim fanem kolei. Nic nie cieszy mnie tak, jak nowe linie, dogodne połączenia i komfortowe pociągi jadące w znane miejsca. Niestety, jeśli chodzi o dojazd nimi w góry, to w Polsce wciąż mamy duże deficyty. Przykładów nie brakuje.

Ślimaczące się pociągi z Krakowa do Zakopanego to już legenda. Jeszcze niedawno jechały pod Tatry cztery godziny – wolniej niż przed II wojną światową(!). Tory były poprowadzone tak, że lokomotywy musiały zmieniać kierunek jazdy w Krakowie Płaszowie, Suchej Beskidzkiej i Chabówce. Każdy taki postój to strata około 15 minut.

Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie

Długo modernizowano tę trasę, ale dziś najszybsze Intercity dojeżdża pod Tatry w niewiele ponad dwie godziny. To nadal nie konkurencja dla autobusów jadących Zakopianką, ale w weekendy – gdy auta stoją w korkach – pociąg staje się niezawodny.

Cóż z tego, skoro nocna podróż z Poznania do Zakopanego trwa ponad 11 godzin. Samochód pokonuje tę trasę co najmniej o 3 godziny szybciej. Taka oferta nie przyciąga pasażerów.

Nie wspomnę już o Bieszczadach. Pojedyncze połączenia do Zagórza nie są żadną realną propozycją. Z Rzeszowa do Ustrzyk Dolnych pociąg jedzie 4,5 godziny – i to nie żart. Jeśli doliczyć dojazd z Krakowa, robi się prawie siedem godzin. Komunikacyjna masakra.

Podobnie w Krynicy-Zdroju. Tam już wszyscy wybierają autobus. I niestety – nie widać realnych planów poprawy. Politycy pokazywali wizualizacje i obiecywali cuda. Jak śpiewał Tomek Lipiński z zespołem Tilt: „Nie wierzę politykom”.

Są jednak i małe promyki nadziei. Kilka lat temu wyremontowano linię do Szklarskiej Poręby Górnej. Trasa jest malownicza, z widokiem na Karkonosze. Działa tu dużo połączeń – dalekobieżne z Warszawy czy Gdyni, regionalne z Wrocławia. Można też pojechać dalej do Czech przez Jakuszyce.

I wreszcie – długo wyczekiwany powrót pociągów pod Śnieżkę. W czerwcu tego roku, po 25 latach przerwy, znów jeżdżą z Jeleniej Góry do Karpacza. Kursy co godzinę z tolerancją do kwadransa – to już naprawdę konkretna oferta dla turystów.

Dobrze jest też w Beskidzie Śląskim i Żywieckim. Koleje Śląskie często kursują z Katowic do Bielska-Białej, Żywca, Zwardonia czy Wisły. Można też zabrać rower. Podróż koleją ma jedną wielką zaletę – można zacząć wędrówkę w jednym miejscu, a skończyć w zupełnie innym. Nie trzeba wracać po auto.

Gdy jadę w słowackie Tatry, zazdroszczę naszym sąsiadom słynnej elektriczki z Popradu przez Stary Smokowiec do Szczyrbskiego Jeziora czy Tatrzańskiej Łomnicy. Pociągi kursują jak w zegarku – co godzinę, nawet poza sezonem. I nikt tam nie uznał, że pusty wagon to powód, by go wyciąć z rozkładu. Pociągi służą mieszkańcom i turystom przez niemal 20 godzin na dobę.

Oj, mogę sobie tylko pomarzyć o takiej kolejce z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej albo do Kir przed Doliną Kościeliską. Górale na elektriczki nigdy nie pozwolą. Tego nie dożyję – ani ja, ani moje ewentualne wnuki i prawnuki.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/07/2025 21:42
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do