Reklama

Harz – dzikie góry. W krainie rysi i odradzających się lasów


W Harzu trwa właśnie wielki przyrodniczy eksperyment. Natura odzyskuje te niewysokie góry, które były niegdyś zapleczem dla kopalni srebra i miedzi. A w zielonej gęstwinie znów przemykają rysie.


 

Tu naprawdę jest dziko. Tajemniczy Harz

 

Tekst Bartek Kaftan

 

Sebastian Berbalk przystaje na rozdrożu pod skałą Luisenklippe: - To jedno z moich ulubionych miejsc. 

Wzniesienie jest niewielkie, wystaje ze 20–30 metrów ponad okolicę, ale pozwala objąć wzrokiem rozległy, delikatnie falujący płaskowyż. Po lewej ciemna gęstwa młodych smreków, po prawej kraśnieją jarzębiny obwieszone koralami. W dali nad horyzont dźwiga się łyse czoło królującego nad całą krainą Brockenu w koronie anten i radarów. Ale najbardziej w oczy rzucają się tysiące nagich, srebrzystych pni – kikuty obumarłych świerków. Katastrofa, martwy las” – można by powiedzieć. Ale Sebastian używa zupełnie innych słów: – To najlepsze, co mogło się zdarzyć.

 

Niech żyje las. Jak natura przejmuje góry?

 

Jesteśmy w sercu Harzu. To góry zerodowane i niewysokie – centralny płaskowyż, przez który wędrujemy, sięga 750–850 m n.p.m. Niewiele, ale Harz jest wysunięty najdalej na północ spośród gór Europy Środkowej – leży mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej, co Zielona Góra czy Łódź. Od zawsze słynął więc z obfitych opadów – to tu chmury znad Morza Północnego napotykają pierwszą przeszkodę i zrzucają nadmiar wilgoci – i surowego klimatu. 

 

Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie

 

– Na szczycie Brockenu występuje piętro subalpejskie, choć to tylko nieco ponad 1100 m n.p.m. – opowiada Sebastian. – Mamy też relikty epoki lodowcowej, jak brzozy karłowate czy ważki, miedziopiersie północne. W ich łacińskiej nazwie nie przypadkiem pojawia się człon arctica.

Sebastian jest przewodnikiem i edukatorem Parku Narodowego Harzu, powstałego w 2006 roku z połączenia dwóch starszych parków w Dolnej Saksonii i Saksonii-Anhalt (pomiędzy te dwa regiony podzielone są góry). Chroni ekosystemy Górnego Harzu, w tym torfowiska wysokie. 

– Są zasilane wyłącznie przez deszcze, a tych nam zwykle nie brakuje. Ich powstaniu sprzyjały też płaskie grzbiety i nieprzepuszczalne podłoże – wylicza Sebastian. Skrajem jednego z nich, Grosses Torfhausmoor, przeszliśmy przed chwilą po drewnianej kładce. Jeszcze niedawno roztaczający się z niej rozległy widok był w Harzu czymś wyjątkowym.

Poza torfowiskami znakiem firmowym gór były lasy. – Z mojego rodzinnego miasteczka na szczyt Brockenu maszerowało się kilka godzin przez świerkowy bór. Jako nastolatek nudziłem się jak mops! – śmieje się Sebastian. 

Teraz pejzaż stał się o wiele bardziej urozmaicony. Wszystko za sprawą… korników. Ich wielka gradacja, która rozpoczęła się w 2018 roku, w kilka lat ogołociła Harz z dorosłych świerków. Obecnie większość parku to odsłonięte zbocza i grzbiety.

– Wiele osób mówi, że lasy Harzu umarły. Ale to nieprawda! – Sebastian przystaje przed pleniącą się przy ścieżce gęstwiną. 

Wśród srebrzystych kikutów dzikimi splotami wiją się jeżyny, fioletem błyskają wrzosy, naparstnice i wierzbówka. Ku światłu jak szalone pną się jarzębiny, wierzby, buki, nie brak też młodych świerczków; niektóre mają już kilka metrów. Brzęczą leśne pszczoły i trzmiele, dzięcioł czarny odzywa się przenikliwym krzykiem, na pniu powalonego smreka widać ślady rysich pazurów. 

– Pojawiają się nowe gatunki, przetrzebione drzewa liściaste odzyskują teren. W miejsce przemysłowej monokultury odradza się naturalny, dziki las. Pierwszy taki w Harzu od kilkuset lat – zachwyca się Sebastian. 

 

Poeta wędruje przez piekło - Brocken, Goethe i industrialna historia Harzu

 

„Tu snują się wyziewy, para bucha, tam żar prześwieca przez mgieł kłębowiska, to niczym nitka pełznie krucha, to znowu niczym źródło tryska. (…) Tuż obok lecą snopy iskier, jakby ktoś sypnął złotym piaskiem. Lecz spójrz, jak ściana nad urwiskiem cała się rozogniła blaskiem!” – tak Faust, na wpół zafascynowany, na wpół przerażony, opisuje Brocken w Noc Walpurgii, czyli wielką biesiadę czarownic i diabłów. Kulminacyjną scenę słynnego dramatu Johann Wolfgang Goethe umieścił na najwyższym szczycie Harzu (1141 m n.p.m.). Faust i Mefistofeles wspinają się tam od południowego wschodu, ze wsi Schierke (ok. 600 m n.p.m.). My, nazajutrz po spotkaniu z Sebastianem, maszerujemy w kierunku łysej kopuły z przeciwnej strony – trasą z Torfhausu, którą 10 grudnia 1777 roku przemierzył sam poeta.

Dawniej sądziłem, że pisarz wybrał te góry na miejsce zlotu wiedźm i biesów, bo było to dzikie pustkowie. Nic podobnego! – Gdy Goethe wędrował po Harzu, było to jedno z największych zagłębi przemysłowych Europy – opowiadał nam Sebastian. 

W zboczach wydrążono setki kilometrów sztolni, na czele ze słynną kopalnią Rammelsberg (szczegóły w ramce), wydobywano srebro, miedź, rudy cynku i ołowiu. W dolinach dymiły huty i retorty do wypalania węgla drzewnego, który pożerały fabryczne piece. To tu wykuwała się potęga niemieckich cesarzy, okupiona hekatombą świerków. 

– Na jedną srebrną monetę potrzeba było 40–50 kg rudy, a do jej wytopu 200–250 kg węgla drzewnego. Czyli od 2 do 2,5 tony świerkowego drewna – obliczał skalę przedsięwzięcia nasz przewodnik. Przez setki lat harzeńskie bory były zapasem paliwa dla mennic. A Goethe podczas wędrówki naprawdę ujrzał piekło – tyle że industrialne.

 

Na granicę światów

 

Dziś na Goetheweg panuje cisza, przerywana tylko świstem wiatru, chrzęstem żwiru pod butami i „Hallo!” rzucanym przez innych wędrowców. Po mniej więcej pół godzinie przechodzimy nad bystrą rzeczkę Abbe i odbijamy w ścieżkę wspinającą się wśród głazów, poskręcanych korzeni i całkiem sporych już świerków po zboczach Hopfensäcke. To Kaiserweg – szlak o jeszcze dłuższej historii. Ponoć to właśnie Cesarską Drogą Henryk IV uciekał przed rozwścieczonymi poddanymi, wymknąwszy się tajnym przejściem z zamku Harzburg. Kręty dukt nie licuje z monarszym majestatem, ale do tego, by czmychnąć niezauważenie, nadaje się znakomicie. Nie spotykamy tu żywego ducha. Tuż przed grzbietem kładziemy się na granitowym głazie i słuchamy wołającego z oddali kruka.

Na kolejnym rozdrożu wybieramy szeroką drogę na południowy wschód. Po kwadransie doprowadza nas na kolejne rozstaje z kamiennym słupem. Miejsce to, nazywane Dreieckiger Pfahl (Trójgraniasty słup), od dawna jest pograniczem. Pod koniec XVII wieku zbiegały się tu lasy należące do trzech podgórskich miasteczek. W 1866 roku ustawiono kamień rozdzielający włości Królestwa Hanoweru i Księstwa Brunszwiku, a w 1945 roku wbito słup z godłem NRD. Na niemal 50 lat Harz rozcięła żelazna kurtyna. Dziś nadal przebiega tędy granica, ale do sąsiedniej Saksonii-Anhalt można wejść bez przeszkód.

My zostajemy w Dolnej Saksonii i ruszamy na Bodebruch, kolejne z górskich torfowisk. Drewniana kładka prowadzi pośród poskręcanych, karłowatych świerczków – kwaśne podłoże to dla nich trudny teren. Przysiadamy i patrzymy wokół: na ciche zmagania odradzającego się lasu i przyrastającego w tempie milimetra rocznie torfowiska. Nagle z oddali słyszymy przeciągły świst. Gwizd parowozu wspinającego się na Brocken brzmi w księżycowym krajobrazie trochę jak odgłos baśniowego stwora, a trochę jak echo minionej epoki pary, węgla i stali.

 

Słuchaj, co szepcze woda

 

Jakąś godzinę później natykamy się na trwalsze wspomnienie górniczych czasów. W pierwszej chwili można wziąć je za dzieło natury. Mijamy przysiółek Oderbrück i wiedzeni szumem wartkiej rzeczki Oder schodzimy ku dolinie. Szlak znów wiedzie tu kładką: wśród młodych świerków i brzóz, nad łanami traw, skrajem błyskającej w dole tafli. Klimat trochę jak z powieści Jamesa Curwooda, znanego trapera i przyrodnika. Ale za którymś z niezliczonych zakrętów wyłania się obiekt, który przypomina, że to nie dzikie ostępy Kanady. Dolinę przegradza zapora z kamiennych bloków. Ma nieco ponad 150 metrów długości, w najwyższym punkcie mierzy 22 metry. Jak na współczesne standardy jest maleńka – ale przez 170 lat, niemal do końca XIX wieku, była największą tamą w Niemczech!

Oderteich zbudowano w 1722 roku – jako jeden z tysięcy elementów rozległej sieci zapór, stawów, kanałów i rowów, które zaopatrywały kopalnie Harzu w niezbędny surowiec: wodę. 

– Sztolnie wymagały nieustannego odwadniania – tłumaczył nam Martin Wetzel, z którym zwiedzaliśmy kopalnię Rammelsberg. – A gdy wydrążono je naprawdę głęboko, konie w kieratach nie były już w stanie napędzać pomp. Potrzebne były mocniejsze silniki - koła wodne. Wiem, brzmi to absurdalnie: do kopalń doprowadzano wodę ze strumieni, by wypompowywać tę podziemną – wyjaśniał. 

Strumienie mają jednak to do siebie, że potrafią gwałtownie przybierać albo wysychać. Aby zapewnić pompom stabilne zasilanie, góry opleciono kanałami i kaskadami stawów. Od 2010 roku, jako System Wodny Górnego Harzu, są wraz z kopalnią Rammelsberg i górniczym miasteczkiem Goslar wpisane na listę UNESCO.

Woda towarzyszy nam cały czas: najpierw na 4,5-kilometrowym szlaku wokół zalewu, potem na Märchenweg, Baśniowej Drodze, którą wspinamy się z powrotem do Torfhausu. Ścieżka wije się przez podmokłe, przypominające tundrę łąki, wśród brzózek, wierzb, świerczków i buków; często przekracza spływające w dół strumyki. Każdy z nich zdaje się szemrać własną baśń. Po pół godzinie wchodzimy na kolejny mostek – tym razem nad korytem idealnie prostym, ocembrowanym kamieniami i drewnem. 

Niepozorny rów Flörichshaier Graben wykopali w 1827 roku górnicy z miasteczka Clausthal. Ma nieco ponad kilometr. Ziera wodę ze zboczy i prowadzi ją do Dammgraben, a ten – do oddalonej o prawie 20 km kopalni. Niewiarygodne, jak doskonale inżynierowie znali góry – i jak próbowali wycisnąć je do ostatniej kropli, by wydrzeć im srebro! Flörichshaier Graben działa do dziś, jako element zabytkowego systemu wodnego. Ale woda, w przeciwieństwie do szemrzących strumyków, płynie nim bezgłośnie – jakby na dowód, że górniczy rozdział dziejów Harzu to już przebrzmiała historia.

 

Rysie spod Kruczej Skały. Odnowa dzikiej przyrody

 

Nazajutrz ruszamy na wycieczkę tropem innej opowieści: o przyszłości gór, dzikiej i baśniowej. Na wizerunki jej głównego bohatera natykamy się co krok w Bad Harzburgu – eleganckim kurorcie u podnóży gór i naszej kolejnej bazie. Cętkowane futro, złociste oczy, uszy z pędzelkami zdobią tu witryny restauracji i sklepów z pamiątkami obok stacji niemal stuletniej kolei linowej. Jej wagonik wywozi nas na szczyt Burgbergu (483 m n.p.m.). 

Zaglądamy do kwadratowej baszty – tyle zostało z zamczyska Henryka IV – i ruszamy na wschód, maszerując przez dorodną buczynę i zarastające brzozami polany po świerkach, z których roztaczają się widoki na równiny Dolnej Saksonii. Po mniej więcej godzinie docieramy do Rabenklippe – Kruczej Skały. Szlak prowadzi tu przez… izbę gospody, a potem jej taras i na granitową wychodnię. Choć to środek tygodnia, przy drewnianych ławach pełno. Ale trudno się dziwić: panorama doliny Eckeru, którą dawniej biegła żelazna kurtyna, i górującego nad nią Brockenu – jego stoki mierzą tu aż 750 metrów! – należy do najpiękniejszych w Harzu. Mimo to jeszcze większy tłum gromadzi się powoli w lesie, o kilka minut od skał. 

– Latem bywa u nas nawet po 300 osób – twierdzi Ole Andres, sprawca tego zamieszania. 

Widownia zbiera się w środowe i sobotnie popołudnia, by zobaczyć publiczne karmienie Alice, Ellen i Paula – trzech rysi z pokazowej zagrody. Nie byłoby ich tutaj, gdyby nie Ole i jego zespół – tak samo jak około 90 dzikich rysi, kryjących się w ostępach Harzu. 

– One nie mają imion, tylko numery – wyjaśnia biolog. – Ale na własne potrzeby nadajemy im przydomki, na przykład Koń albo Chmura, nawiązujące do wzorów w układzie cętek. Nie ma dwóch identycznych, są jak linie papilarne.

Rysie powróciły do Harzu po niemal 200 latach nieobecności. Ostatniego osobnika upolowano w 1818 roku. Obecna populacja wywodzi się od 24 zwierząt wypuszczonych na wolność na początku XXI wieku. 

– Nikt nie wiedział, czy to się uda. Mieliśmy mnóstwo entuzjazmu, ale prawie żadnego doświadczenia w reintrodukcji rysi – wspomina Ole, który od początku kieruje programem. Udało się: dziś rysi w Harzu jest tyle, że niektóre samce wędrują nawet 100 km stąd w poszukiwaniu nowych terytoriów i partnerek. Na razie populacja z Harzu żyje w izolacji. Ole liczy, że powiodą się analogiczne programy reintrodukcji w Turyngii i Saksonii. Harzeńskie rysie zyskałyby dzięki nim pomost do krewniaków z Lasu Bawarskiego.

– Rysie odgrywają ważną rolę w ekosystemie – opowiada Paul Bridge, Brytyjczyk, który opiekuje się zwierzętami z zagrody. – Kontrolują liczebność saren i jeleni. Mają też w zwyczaju zostawiać ciało ofiary w lesie i powracać do niego przez kilka dni. A w tym czasie na truchle żerują też inne zwierzęta, a substancje odżywcze przenikają do gleby – wylicza. 

Rysie z zagrody dostają mięso saren z Harzu – dwa razy w tygodniu na widoku, by chętni mogli im się przyjrzeć i posłuchać pogadanki o zwierzętach. Gdy tylko opiekun zbliża się z porcją sarniny, Alice, Ellen i Paul natychmiast wychodzą z zarośli. Każde chwyta kawałek mięsa, odciąga go na bok i zaczyna jeść – nic sobie nie robiąc z obecności zachwyconej publiki, która uwiecznia telefonami każdy kęs. One nie mogłyby już zostać wypuszczone na wolność – zbyt przywykły do obecności człowieka. Ale tuż obok, w górach, znów żyje niemal setka ich dzikich krewniaków. Dobrze jest pomyśleć, że może w tej chwili przemykają gdzieś w odradzających się właśnie, pierwszych od kilkuset lat dzikich lasach.

 

Rammelsberg

  • Nie ma na świecie kopalni, która działałaby dłużej – nieprzerwanie przez ponad 1000 lat! Miedź, srebro, rudy cynku i ołowiu wydobywano tu od X w. do 1988 r. 
  • Acheolodzy znaleźli też ślady prehistorycznego górnictwa. W średniowieczu sztolnie Rammelsbergu napełniały cesarski skarbiec. 
  • Obecnie, wraz z zabytkowym miasteczkiem Goslar i Systemem Wodnym Górnego Harzu, są wpisane na listę UNESCO. 
  • Można tu zwiedzić budynki naziemne, a także chodniki i tunele z mierzącym 10 m kołem wodnym. Na chętnych czeka przejazd górniczą kolejką (muzeum: 10 euro/os.; muzeum + wycieczka pod ziemią: 21 euro/os.).

 

W koronach drzew

  • Ścieżka w koronach drzew (Baumwipfelpfad) na obrzeżach kurortu Bad Harzburg zaprasza na półtoragodzinny spacer wśród gałęzi buków, klonów i świerków (10 euro/os.). 
  • Z bliska poznacie tu regiel dolny Harzu i jego mieszkańców, pokonacie też kilka wiszących mostów (każdy ma stabilniejsze obejście). Można również spojrzeć na las z lotu ptaka. 
  • Tuż pod szczytem Burgbergu, kilka minut od stacji kolei linowej, zaczyna się kilometrowa tyrolka. Do doliny zjedziecie nią w 6 minut (15 euro/os. - www.baumwipfelpfad-harz.de). 

 

Informacje praktyczne 

 

Dojazd

 

Głównym punktem wypadowym w zachodnią część Harzu jest Bad Harzburg. Od granicy w Świecku to tylko ok. 340 km. Jedziemy autostradami (kolejnio nr 12, 10 i 2), skąd zjeżdżamy w okolicach Brunszwiku. 

Dojedziecie tu również pociągiem z Berlina w ok. 3 godz., z przesiadką w Brunszwiku lub Hanowerze (od 30 euro /os.). 

Autobus nr 820 kursuje co godzinę z Bad Harzburga do Sankt Andreasbergu, przez samo serce Harzu, z przystankami m.in. w Torfhausie, Oderbrücku i Braunlage. Osoby nocujące w regionie otrzymują bilety Hatix, uprawniające do bezpłatnych przejazdów przez cały pobyt - www.en.harzinfo.de.

 

Noclegi

 

Torfhaus Harzresort to znakomita baza do wycieczek po najwyższej części Harzu. Oferuje pokoje 2-os. (od 500 zł/noc ze śniadaniem) i drewniane domki dla maksymalnie 6-8 os. (od 800 zł/noc). Tuż obok mieści się restauracja Wienerwald z obłędnymi widokami na Brocken. Polecamy knedle z grzybami leśnymi i warzone na miejscu piwo - torfhaus-harzresort.de.

Sonnenresort Ettershaus w leżącym u podnóża Harzu kurorcie Bad Harzburg oferuje komfortowe pokoje (300 euro /2 os. ze śniadaniem) i tzw. domki na drzewach (od 370 EUR/noc) – wygodne chatki na kilkumetrowych tyczkach, rozsiane w bukowym lesie na zboczu - www.sonnenhotels.de/hotels-resorts/ettershaus/hotel.

 

Szlaki

 

Z Torfhausu warto wybrać się na wycieczkę po torfowiskach. Opisana pętla przez Grosses Torfhausmoor, Bodebruch i Oderteich ma ok. 15 km. Spokojnym tempem pokonacie ją w 4 godz. Atrakcyjnymi celami wycieczek są widokowe szczyty Wolfswarte (918 m n.p.m.) i Achtermannshöhe (926 m n.p.m.), a także Wurmberg (971 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Dolnej Saksonii z ośrodkiem narciarskim. Marsz Goetheweg na Brocken i z powrotem zajmuje ok. 5–6 godz.

Spacer z Burgbergu do zagrody rysi przy Rabenklippe, z powrotem przez Kaltes Tal (Zimną Dolinę), zajmie ok. 3 godz. (8 km). Możecie też wybrać dłuższą pętlę Luchstour, przez dolinę Eckeru i skałki na Ettersbergu. Publiczne karmienie rysi odbywa się w każdą środę i sobotę o godz. 14.30.

W Parku Narodowym Harzu wytyczono łącznie ponad 600 km szlaków. Wolno po nich wędrować z psami na smyczy. Natomiast biwakowanie na dziko jest zakazane.

 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 07/2025.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/11/2025 13:33
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do