Reklama

Ruś Szlachtowska – zapomniana historia Rusinów z Pienin | Magazyn Na Szczycie


Kim byli Rusini Szlachtowscy, skąd przyszli i dlaczego zniknęli? Z Barbarą Węglarz rozmawiamy o losach Rusi Szlachtowskiej – najmniejszej i najbardziej na zachód wysuniętej enklawy ruskiego osadnictwa w Polsce.


 

Walcząc z historyczną pustką

 

Z Barbarą Węglarz, etnografką, dyrektorką Muzeum Pienińskiego w Szczawnicy rozmawia Kuba Polanowski.

 

Skąd wzięła się nazwa Ruś Szlachtowska? Jaki obejmowała obszar?

Nazwa jest sztuczna, nie była używana przez mieszkańców. Została wykuta przez największego badacza tego terenu, etnografa profesora Romana Reinfussa w latach 30 ubiegłego wieku. Weszła do użytku po opublikowaniu jego artykułu “Próba charakterystyki etnograficznej Rusi Szlachtowskiej (...)” tuż po II wojnie światowej. Potrzebowano wtedy nowej nazwy, która nie byłaby kontrowersyjna. Połączono więc słowo Ruś - bo tutejsi mieszkańcy mówili o sobie Rusini albo Rusnacy, oraz nazwę największej wsi - Szlachtowej. Pomysł ten został przyjęty i dzisiaj nie używamy innych nazw. Ruś Szlachtowska obejmowała teren czterech wsi położonych nad potokiem Grajcarek, dawnej zwanym Ruskim Potokiem: Szlachtową, Jaworki, Białą i Czarną Wodę.

Kiedy Rusini pojawili się w między południowymi stokami Pasma Radziejowej Beskidu Sądeckiego a północnymi Małych Pienin?

Teren ten został zasiedlony na skutek fali osadnictwa wołosko-ruskiego w XVI wieku. Przybysze osiedlali się kolejno w Szlachtowej, Jaworkach, a na końcu w Białej i Czarnej Wodzie. Był to pomieszany konglomerat wołosko-ruski, z dominacją Rusinów. Wołosi przynieśli ze sobą zwyczaje pasterstwa górskiego, a Rusini gospodarkę rolną.

Mówi się, że te cztery wsie w dolinie dawnego Ruskiego Potoku były najdalej na zachód wysuniętą wyspą osadnictwa ruskiego po polskiej stronie. Kiedy uwzględnimy jednak Rusinów Spiskich na Słowacji, to Ruś Szlachtowska przestaje być “wyspą”. Rusini zamieszkiwali zwarty ciąg biegnący wzdłuż łuku Karpat z południa na północny-zachód.  

Czym trudnili się Rusini Szlachtowscy, jak wyglądała gospodarka tego regionu oprócz pasterstwa i rolnictwa?

Rolnictwo i pasterstwo nie wystarczało, żeby się wyżywić i utrzymać, ze względu na ogromne przeludnienie. Dlatego gospodarka rolnicza nie ograniczała się tylko do pól we wsi. Wchodziła również na stoki gór, te których dawniej używano jako pastwiska. Zaczęto tam wysiewać zboże czy ziemniaki. Powstawały czasowo eksploatowane gospodarstwa filialne. Kiedy kończono pracę na polach w obrębie wsi, przenoszono się wyżej. 

Trzeba było szukać dodatkowych zajęć. Jednym z nich, charakterystycznym dla ludności tej ziemi było druciarstwo. Wynikało to po prostu z biedy. Trudnili się nim przede wszystkim Rusini z Białej Wody. Na wiosnę wyruszali na wędrówkę. Ich szlaki wiodły do Krakowa, na Śląsk, do Warszawy, ale również daleko na wschód do Rosji. 

Druciarz zabierał cały swój warsztat. Służył mu do tego specjalny drewniany plecak, tzw. paka, albo worek płócienny. Wędrował od miasta do miasta, od wsi do wsi. Ogłaszał swoje przybycie okrzykiem “garnki drutaty, łataty” (garnki drutować, łatać). Gospodynie wynosiły wtedy przed dom gliniane, a później blaszane garnki, a druciarz naprawiał je.
Rusini Szlachtowscy zajmowali się również pleceniem koszyków i pudełek z jałowca. Wędrowali z nimi po jarmarkach i sprzedawali je. Większość mieszkańców wsi Czarna Woda zatrudniona była natomiast w lasach u właściciela terenów hrabiego Adama Stadnickiego. Zajmowali się wycinką i zwózką drewna. Ich specjalnością była także umiejętność wypalania wapna na potrzeby budownictwa.

 

Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie


Po czym można było poznać, że wjechało się do jednej z tych Rusińskich wsi w dolinie Grajcarka, wcześniej Ruskiego Potoku?

Przede wszystkim po stroju, jaki nosili mieszkańcy tej ziemi. Główną rolę odgrywały wpływy spiskie i szczawnickie. Cały zresztą region pieniński w drugiej połowie XIX wieku stał się bardzo prężnie działającym ośrodkiem mody stroju ludowego. Pracowało tutaj wielu krawców i hafciarzy, którzy ozdabiali stroje przepięknymi haftami.

Stroje rusińskie bardzo upodobniły się wtedy do stroju górali szczawnickich. Wcześniej uwidaczniały się w nich wpływy spiskie. Były to między innymi charakterystyczne kapelusze z kryzą mocno wywiniętą do góry, długie hunie, sięgające do kolan, kobiece sukienne gorsety, spódnice szyte z kanafasu i farbowanego płótna w kolorze indygo.

Haft na początku był szalenie ubogi, jedynie zaznaczony czerwoną wypustką wzdłuż szwów. Potem pod koniec lat 30 stał się z kolei bardzo przeładowany. To wyróżniało Rusinów Szlachtowskich od górali szczawnickich. Hafty na lajbikach męskich były bardzo bogate, praktycznie cały lajbik pokryty był takimi różnokolorowymi haftami.

Rusinów szlachtowskich można było również poznać po mowie, tak zwanej gwarze jawirskiej, jak ją tutaj określano. Odróżniało ich również wyznanie. Wjeżdżając na teren Szlachtowej w XX w. od razu widziano cerkiew w stylu bizantyjskim, pokrytą trzema kopułami. Dla niewielkiej miejscowości budowa takiej cerkwi, która zastąpiła starą drewnianą, była ogromnym wyzwaniem. Trwała około 20 lat, do użytku oddana została w 1920 roku.

 

W jakich stosunkach Rusini Szlachtowscy żyli z okoliczną ludnością?

Z sąsiadami ze Spiszu łączyły ich nie tylko bliskie więzy kulturowe, ale również rodzinne. Zdarzały się też związki małżeńskie z góralami szczawnickimi. Z zapisków parafialnych wynika, że najczęściej to żona była pochodzenia łemkowskiego. Stosunki ze szczawniczanami były raczej poprawne, bo byli to ich odwieczni sąsiedzi. Panował obustronny, wzajemny szacunek do wyznania i obchodzonych świąt. 
Relacje zdecydowanie popsuły się dopiero w okresie II Wojny Światowej. Wtedy Ruś Szlachtowska, jak i cała Ukraina zostały objęte szczególną “atencją” ze strony niemieckich okupantów. Rusini w zdecydowanej większości przyjęli karty ukraińskie z literą U. W Szlachtowej została otwarta ukraińska szkoła z niemieckim i ukraińskim językiem nauczania.

Na terenie Szlachtowej i Białej Wody wybudowano dwie niemieckie strażnice, w jednej z nich znajduje się zresztą obecnie Muzeum Pienińskie. Pod naciskiem Niemców wymieniono władze rusińskich wsi. Poprzedni sołtysi zostali usunięci, a na ich miejsce wprowadzono takich, którzy deklarowali współpracę. Dochodziło, na przykład do takich incydentów, że sołtys Szlachtowej odgrażał się, że w jedną noc spali całą Szczawnicę.

Po I Wojnie Światowej Łemkowie proklamowali tzw. Republikę Floryncką, czyli Ruską Ludową Republikę Łemków. W dokumencie końcowym jednego z wieców z 1918 roku czytamy:  “Nie chcemy ani Węgrów, ani Polaków i nie znamy żadnej Ukrainy!” Dlaczego w przeciwieństwie od wschodnich sąsiadów z terenów obecnych Bieszczadów nie czuli się Ukraińcami?

To zasługa ruchu staroruskiego, który deklarował taki, a nie inny stosunek do swojej przeszłości. Z drugiej strony był OUN [Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów - red.], którego polityka zaważyła później na losach tej ziemi. Tutaj trzeba właśnie upatrywać tego, co stało się u zakończenia II WŚ. 

Propaganda, która była serwowana Rusinom przez Niemców i OUN była bardzo silna. W tamtym okresie ludność tych czterech wiosek była odcięta od świata. Jeśli pojawił się jakiś charyzmatyczny przywódca głoszący taką a nie inną politykę, to uznawano ją za pewnik. Skutkowało to przyjęciem przez Rusinów Szlachtowskich ukraińskich kenkart i współpracę z okupantem, świadomie lub nie. Nie wiedzieli, co jest dla nich szykowane. Po podpisaniu umowy o wymianie mniejszości narodowych między PKWN a Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką praktycznie cała ludność Rusi Szlachtowskiej zdecydowała się opuścić te ziemie. W ogromnej większości były to wyjazdy dobrowolne, chociaż napędzane propagandą i straszeniem tym, co może się stać po wojnie. Wyjeżdżali więc ku rzekomemu dobrobytowi czekającemu na wschodzie, często ze śpiewem na ustach.

 

Ilu mieszkańców opuściło Ruś Szlachtowską po II wojnie światowej, dobrowolnie a później w ramach przymusowych wysiedleń? 

Przed II wojną światową mieszkało tu około 2300 Rusinów. W pierwszej fali wysiedleń, zaraz po wojnie, dobrowolnie wyjechała zdecydowana większość, około 1800 osób. Kiedy przeprowadzano Akcję Wisła niewiele już zostało, około 400 osób.
Ci, którzy pozostali, zazwyczaj tworzyli mieszane rodziny albo nie mogli wyjechać z powodów zdrowotnych. W latach 1947-1950 przeprowadzano kilka prób wysiedlenia reszty Rusinów. Ostatnia wywózka miała miejsce w 1950 roku. 


Czy zdarzało się, że wracali później do swoich domów?

Tak, wiele osób próbowało wrócić z ZSRR do Rusi Szlachtowskiej. Był to jednak bardzo trudny czas. Te cztery opustoszałe wsie niezwykle szybko zostały zasiedlone przez okoliczną ludność. Rusini nie mieli więc do czego wracać. W ich domach mieszkał już ktoś inny. 

Wciąż trwały też walki między przedzierającymi się na zachód oddziałami OUNu, a ludowym Wojskiem Polskim. Jeśli tylko mieszkańcy okazywali wolę współpracy z nową władzą ludową, byli nękani przez oddziały UPA. Kiedy jednak buntowali się przeciwko tej władzy, to byli przez nią prześladowani.

Kto zajął ich miejsce? Skąd pochodzą “nowi” mieszkańcy Jaworek i Szlachtowej?

Na miejsce Rusinów osiedlano ubogą okoliczną ludność, często należącą do partii. I tak Szlachtowa została zasiedlona w większości przez mieszkańców Szczawnicy, a Jaworki przez mieszkańców Ochotnicy, Tylmanowej i Sromowiec. 

Dziś, jeśli zawitamy na te tereny i trafimy na dzień świąteczny, to nie rozpoznamy już Rusi Szlachtowskiej po strojach rusińskich. Obecni mieszkańcy Jaworek noszą strój górali podhalańskich, a Szlachtowej górali szczawnickich.

 

Czy obecnie w Szlachtowej i Jaworkach mieszkają Rusini, których przodkowie żyli tam przed II wojną światową?

Jest kilka rodzin, które mieszkają w Jaworkach do dnia dzisiejszego. Wrócili po odwilży lat 50 i 60. Jedną z takich rodzina była rodzina państwa Ikoniaków. Trudna sytuacja gospodarcza po II wojnie światowej zmusiła tutejsze władze, aby dać im pozwolenie na powrót. 
Nestor rodziny umiał wypalać wapno, a w tamtym czasie Szczawnica potrzebowała brakującego surowca budowlanego. Przed wojną na terenie Rusi Szlachtowskiej działało kilka pieców do wypalania wapna, które zaopatrywały okolicę, każdy Rusin wiedział jak to robić. Ikoniakowie zostali sprowadzeni jako specjaliści, którzy mieli umożliwić ponowny rozwój tej dziedziny gospodarki. 

 

Jakie obiekty kultury materialnej uchowały się i można je po dziś dzień oglądać na terenie Rusi Szlachtowskiej?

Są to przede wszystkim cerkwie w Szlachtowej i Jaworkach. Ich wystrój pozostał niezmieniony, zachowały się ikonostasy i całe wyposażenie sakralne. Można do tego dodać  kapliczki przydrożne, o które dbają “nowi” mieszkańcy.  

Wciąż możemy obserwować elementy architektury drewnianej dawnej wsi rusińskiej. W Czarnej Wodzie znajduje się urocza chyża, w której mieszka niezwykła osoba, potomkini Rusinów. Planuje we wnętrzu chaty zorganizować niewielkie muzeum.  

Obecnie cerkwie łemkowskie są atrakcją turystyczną regionu, często dzięki wsparciu samorządów. Czy zawsze tak było? Jak zmieniało się podejście Polaków do kultury łemkowskiej?

Cerkwie w Jaworkach i Szlachtowej zaczęły być użytkowane po II wojnie światowej, jako kościoły rzymskokatolickie. Ale nie od razu stosunek do kultury Rusinów Szlachtowskich był pozytywny, z czasem ulegał poprawie. Na początku dominowało uczucie ogromnej niepewności, podobnie zresztą, jak na terenach Polski zachodniej. Ludności tam osiadłej towarzyszyło poczucie tymczasowości. Po latach to się oczywiście zmieniło. Czas zrobił swoje i nie ma już w młodszych pokoleniach takiego poczucia krzywdy, jaka niewątpliwie towarzyszyła starszej generacji.

Dla turystów tereny Rusi Szlachtowskiej to bardzo atrakcyjny teren, piękny krajobrazowo, ciekawy historycznie i etnograficznie. Gdyby tylko było tak, jak przed wojną, gdyby te tereny pozostały zamieszkane przez tę samą ludność rusińską, to by była “bajka”. Dziś trudno o dojście do prawdy historycznej. Dla dzisiejszych mieszkańców historia tych ziem zaczyna się niestety od 1945 roku. Nie mamy zwyczajnie kogo pytać, choćby o to kto tam mieszkał, czyje to było pole, jaka jest z tym miejscem związana tradycja. Pozostaje uczucie historycznej pustki.

 

Co oferuje zwiedzającym Muzeum Pienińskie w Szlachtowej?

Wystawa muzealna została umieszczona w dwóch dużych salach podzielonych na kilkanaście stref, przez które przechodząc turysta poznaje historię regionu pienińskiego, uzdrowiska i kulturę materialną zamieszkujących tu górali. Zwiedzanie zaczynamy od wieku XIII – czasu wzniesienia zameczku w Pieninach i początków osadnictwa na tych ziemiach. Przechodzimy do świątyń różnych obrządków – łacińskiego i greckokatolickiego. Poznajemy dwie grupy etnograficzne, osiadłe u podnóża Małych Pienin: górali i Rusinów, których łączyła wspólna gospodarka pasterska, podobne budownictwo, strój ludowy, więzy rodzinne, a różniła odrębna gwara czy charakterystyczne zajęcia, np. flisactwo u górali i druciarstwo u Rusinów. Muzealna podróż prowadzi zwiedzających po XIX-wiecznym uzdrowisku, które wprowadziło w dotychczas hermetyczną społeczność miejscową nie tylko sferę leczniczą i inny styl budownictwa, ale też gości kąpielowych i turystów, wywodzących się m.in. z elit arystokratycznych, naukowych, literackich, artystycznych, co było niezwykle istotne dla rozwoju kultury w tym regionie. Dowiadujemy się o zamieszkaniu tu społeczności żydowskiej, modlącej się w synagogach i przyjeżdżających na kurację. Pozostałe przystanki na wystawie dotyczą m.in. strefy granicy w Pieninach, II wojny światowej i lat powojennych.

 

Barbara Węglarz - etnograf, kustosz w Muzeum Pienińskim im. J. Szalaya w Szczawnicy/Szlachtowej. Autorka albumów historycznych, opracowań historycznych, publikacji i artykułów o kulturze, historii i etnografii regionu pienińskiego. 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 02/2025

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 19/06/2025 20:18
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do