Z Szymonem Tatarem, ratownikiem górskim i przewodnikiem, rozmawia Kuba Polanowski.

Zdziary Pisaniarskie i Żleb nad Pisaną, Dolina Kościeliska. Zdjęcie Kuba Polanowski
Obserwujesz to, co się dzieje w Tatrach przez ostatnie lata. Można odnieść wrażenie, że wypadek goni wypadek. Coś się konkretnie zmieniło?
Według mnie jest coraz więcej wypadków spowodowanych lekkomyślnością czy też brakiem rozwagi. Jak ktoś mnie pyta o Orlą Perć, to odpowiadam: najpierw wejdź na Giewont, Kościelec, potem na Zawrat i Świnicę następnie na Rysy a dopiero potem rozważ Orlą. Na taki szlak nie idziemy prosto z Beskidów, Gorców czy innych, niższych gór. Poziom trudności należy rozsądnie stopniować, biorąc pod uwagę wiele czynników, między innymi własne umiejętności. W ostatnich latach coraz częściej dochodzi też do ciężkich w skutkach wypadków narciarskich. Może to wynikać ze zmiany nart na carvingowe, jazdy z większą prędkością czy znów - lekkomyślności.
Jakie najczęściej błędy popełniają Polacy w górach?
Jak już dochodzi do wypadku, to jest on sumą drobnych błędów. Ktoś wyjdzie zbyt późno, nie będzie miał odpowiedniego obuwia, zacznie padać, spadnie temperatura. To powoduje, że jest niedokładny przy zejściu i dochodzi do tragedii. To niebezpieczeństwo trzeba minimalizować już na etapie przygotowania i planowania. Są sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć: skała się ukruszy czy spadnie na nas coś z góry zrzuconego przez innego turystę. Jednak na większość rzeczy mamy wpływ. Możemy wyjść wcześniej, w razie trudności zaplanować cele alternatywne, być przygotowanym sprzętowo, znać swoje umiejętności czy możliwości. Pamiętajmy: pobyt w górach ma być przyjemnością, a nie walką o życie.

Północne stoki Giewontu w chmurach. Zdjęcie Kuba Polanowski
Gdy słyszysz o wypadkach górskich w mediach, to masz wrażenie, że oddają faktyczny obraz sytuacji?
Media chwytają sensację, bo to się najlepiej sprzedaje. Dlatego słyszymy tylko o najbardziej spektakularnych wypadkach. Z jednej strony to pomaga, bo jest pewna forma przestrogi. Niestety, działa to bardzo krótko. Na przykład szeroko relacjonowana akcja pod Giewontem z pamiętną burzą w 2019 roku - spokój był przez umowny tydzień i zaraz potem wszystko działo się ,,po staremu”. Podobnie po wypadkach lawinowych, chociażby na Hali Kondratowej w Piekiełku. Ludzie są przez chwilę ostrożni, a kilka dni później idziesz w tamten rejon i wszyscy idą wariantem letnim. Trzeba szukać rozwiązań w profilaktyce, może w nauce w szkołach?
[paywall]
Jak zatem uczyć turystów o niebezpieczeństwach w górach?
Wiele akcji edukacyjnych odbywa się w ramach TPN, TOPR, GOPR czy w prywatnych szkołach górskich. Jest ich coraz więcej. Problem w tym, że biorą w nich udział ludzie świadomi, którzy chcą wiedzieć więcej. Tymczasem ofiarami wypadków są często ci, którzy idą, zanim się czegoś nauczą. Ludzie najzwyczajniej w świecie wychodzą bez planowania, oceny warunków pogodowych czy terenowych. Zbyt rzadko bierze się też pod uwagę tzw. czynnik ludzki, czyli w jakim zespole idziemy. Niektórzy też ruszają w góry, bo świeci słońce, więc jest super. Nie patrzą już na zagrożenie lawinowe. W ramach profilaktyki TPN i TOPR dostępne są za darmo webinary. To kilkadziesiąt godzin świetnego, merytorycznego materiału. Można też podejść na Kalatówki do Lawinowego Centrum Treningowego. W weekendy ma tam dyżur ratownik TOPR, który szkoli z profilaktyki lawinowej. Według mnie warto uczyć już dzieci, oczywiście w przystępny dla nich sposób.
Spróbujmy ogólnie oszacować: jaki odsetek osób, które spotykasz na szlakach, jest chociaż elementarnie przygotowany do wyjścia w góry?
Jeśli mówimy o zimie, to raczej mniej niż więcej. A o lawinowym ABC przeciętny turysta raczej nie słyszał. A bez względu na porę roku wystarczy zapytać kogoś, czy ma apteczkę, a latem czapkę i rękawiczki? Wielu turystów okaże wtedy zdziwienie. A przecież to normalne, że latem może spaść śnieg, a wysoko w górach temperatura okaże się bliska zeru.
Co robić, kiedy już dojdzie do wypadku?
Przede wszystkim zachować zimną krew i nie bać się reagować. Wiem, że to nie jest proste, ale im większe nasze doświadczenie, tym bardziej świadomie będziemy działać. Dlatego warto uczyć się o pierwszej pomocy, na przykład na kursach. Chodzi o podstawowe umiejętności i wiedzę medyczną. Dzięki temu będziemy mogli komuś pomóc. Najlepiej mieć “wgrane” pewne schematy działania czy oceny sytuacji. Postępowanie wg akronimów ABCDE, SAMPLE, AVPU itp. pozwoli nam na opanowanie emocji i profesjonalne działanie w ramach pierwszej pomocy przedmedycznej. Nie są to trudne rzeczy, a dzięki nim możemy lepiej ocenić, co się dzieje i jak pomóc. Bez diagnozy nie jesteśmy w stanie skutecznie udzielić pierwszej pomocy. Trzeba jednak pamiętać, że dobry ratownik to żywy ratownik, więc zawsze musimy również zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Kiedy powinniśmy pomóc osobiście, a kiedy dzwonić po pomoc?
Dzwonić trzeba zawsze. My jesteśmy w górach - możliwość działania jest ograniczona przez okoliczności i ekwipunek. Powiadomienie TOPR czy GOPR prowadzi do natychmiastowej reakcji i zaangażowania fachowców. Później wysyła się adekwatnie do zdarzenia profesjonalne środki. Wypadek nigdy nie jest błahy i nie bójmy się dzwonić. Jeśli w ocenie dyspozytora, zgłoszenie będzie mogło poczekać, to powie, że pomoc dotrze trochę później. Jednak to jemu powinniśmy zostawić ocenę sytuacji.
Co robić, gdy nie ma zasięgu?
Wtedy niestety nie damy rady wezwać pomocy. Nawet aplikacja RATUNEK, którą polecam zainstalować, potrzebuje zasięgu. To ona podaje lokalizację GPS, jaka wyświetla się na komputerze w centrali TOPR i GOPR. Pokazuje również, ile mamy baterii w telefonie oraz wyświetla nasz numer telefonu.
W takim przypadku zabezpieczamy osobę i schodzimy po pomoc?
Tak, ale pod warunkiem, że nasza nieobecność nie spowoduje u poszkodowanej osoby pogorszenia stanu zdrowia czy utraty życia. Może przyjdzie ktoś, kto będzie miał łączność albo będzie w stanie pomóc. Natomiast kiedy wykonujemy masaż serca, to powinniśmy kontynuować go aż do przybycia służb (zgodnie z wytycznymi ERC). Wszystko zależy od sytuacji, w której się znajdujemy.
Jakie sygnały daje nam ciało, kiedy zaczynamy być wycieńczeni albo wychłodzeni?
Trzeba rozważyć dwie sytuacje. Pierwsza, kiedy dostajemy informację od własnego ciała, że coś niedobrego się dzieje - odczuwamy głód, zmęczenie czy odwodnienie. Powinniśmy się odpowiednio nawadniać i jeść często drobne przekąski. W trakcie wysiłku cały czas wydatek kaloryczny jest duży. Nie powinno się jeść raz a do syta, bo robimy się ociężali. Druga sprawa - jak odczytać sygnały osoby, która uległa wypadkowi. Wtedy przychodzą z pomocą te wspomniane schematy. Dzięki nim będziemy wiedzieć, jakie zadać odpowiednie pytania i na co zwrócić uwagę. Inaczej reagujemy na odwodnienie, a inaczej na udar, wstrząs anafilaktyczny czy niedocukrzenie..
Jeśli chodzi o temperaturę ciała, pierwszym poważnym sygnałem są drżenia mięśni. Organizm broni się w ten sposób przed wychłodzeniem, wytwarza ciepło. Musimy pamiętać, że to nasze ciało potrzebuje energii, więc trzeba przyjmować posiłki. Jeśli drżenie [i uzupełnienie energii - red.] nie pomaga, to przechodzimy w kolejny stopień hipotermii. To stan apatii - niechęci do ruchu czy ogrzania się. Ostatni stopień to zatrzymanie krążenia i po prostu utrata przytomności. Organizm wychładza się na tyle, że ruch powoduje wymieszanie krwi ciepłej z chłodną i następuje zatrzymanie akcji serca. Minimalizując ryzyko zimą starajmy się nie wychładzać. Niezbędny jest techniczny, ciepły ubiór, posiadanie ogrzewaczy, regularnie przyjmowanie pokarmu, picie ciepłej herbaty. Trzeba pamiętać też, że temperatura spada z wysokością. Czasami różnica kilometra oznacza spadek o 10 stopni.
Z jakich źródeł uczyć się o turystyce górskiej?
Na dziś to przede wszystkim wszelkiego rodzaju webinary, przewodniki czy poradniki, choćby autorstwa TOPR lub TPN. Trzeba jednak pamiętać o tym, że wiedza nie zastąpi praktyki. Pewne zachowania należy przećwiczyć. Dobrze jest zapisać się na kurs turystyki wysokogórskiej i ćwiczyć. Nauka dobrych nawyków pod okiem instruktora nie zastąpi czytania lub oglądania.

Autor tekstu podczas zimowego kursu turystyki wysokogórskiej. Zdjęcie Szymon Tatar
Gdzie szukać informacji o warunkach w górach, żeby przygotować się do wycieczki?
Prognozy, aplikacje pogodowe, np. radar burzowy - to wszystko daje nam jakiś obraz sytuacji. We wszystkich prognozach mowa jednak o jakimś prawdopodobieństwie, to nigdy nie jest 100 proc. pewne. Dodatkowo warto używać aplikacji, które przeliczają czas i przewyższenie. Można czerpać - ale umiejętnie - z umieszczanych zdjęć obecnych warunków w tzw. social mediach. Podkreślam umiejętnie, bo może być tak, że zdjęcie jest sprzed kilku dni albo nawet miesiąca.
Czasem słyszymy, że na zwrócenie uwagi ktoś zareagował agresją. Jeśli widzimy, że ktoś jest rażąco nieprzygotowany to mówić czy odpuścić?
To jest bardzo dobre pytanie. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma wolną wolę. Nawet jak uwagę zwraca przewodnik czy ratownik, to i tak ludzie robią to, co chcą. Przed tragedią na Giewoncie przewodnicy ostrzegali że idzie burza, a i tak do góry poszło mnóstwo ludzi. Czy zwracać uwagę? Trzeba wyczuć sytuację. W większości pewnie spotkamy się z reakcją negatywną albo właśnie nawet z agresją.
Szymon Tatar
międzynarodowy przewodnik górski UIMLA, tatrzański przewodnik III klasy, ratownik TOPR i Grupy Podhalańskiej GOPR. Pochodzi z rodziny o długich tradycjach tatrzańskich. Jednym z członków założycieli TOPR był Szymon Tatar Młodszy. Inny przodek Szymon Tatar Starszy był przewodnikiem m.in. Tytusa Chałubińskiego czy ks. Józefa Stolarczyka, pierwszego zakopiańskiego proboszcza.
Magazyn “Na Szczycie” też włącza się w promowanie edukacji o bezpieczeństwie w górach. Wspólnie z Miastem Katowice zorganizowaliśmy już trzy spotkania dla uczniów i uczennic ze śląskich szkół.
Edycja 2004 odbyła się 24 stycznia. Nie minął nawet tydzień od naszego spotkania, gdy cała Polska żyła tragicznym wypadkiem na Śnieżce. Z jej szczytu dwóch mężczyzn zsunęło się tzw. rynną śmierci. Nie udało się ich uratować.
Każdy taki wypadek utwierdza nas w przekonaniu, że rozmów i warsztatów na temat bezpiecznego poruszania się w górach, nigdy mało. Będziemy dalej angażować się w tego typu przedsięwzięcia. Z tego też powodu na łamach “Na Szczycie” znów wracamy do wypadków w Tatrach i Karkonoszach. Bądźmy rozważni w górach.
Współgospodarzami styczniowego spotkania byli prezydent Katowic – dr Marcin Krupa oraz wiceprzewodniczący rady miasta - Tomasz Maśnica. Partnerzy: Polski Związek Alpinizmu, Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, Akademia Wychowania Fizycznego im. Jerzego Kukuczki w Katowicach, Helikon-Tex, Nikwax Polska, ODLO Polska oraz Sea to Summit.
To nie musi być walka o życie
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie