Nie trzeba jechać daleko, by przeżyć górską przygodę. Tu znajdziecie piękne lasy, ostańce skalne o domniemanym diabelskim pochodzeniu, a także wspaniałe punkty widokowe z panoramą Tatr oraz okolicznych beskidzkich pasm. Wciąż są to góry mało popularne, dlatego warto je odkryć.
Tekst i zdjęcia Michał Raś
Tym razem, trochę na przekór trendowi, chciałem odwiedzić miejsca spokojniejsze, stosunkowo niepozorne i nieodległe od Krakowa. Wybór padł na trasę w rejonie Myślenic, obejmującą wschodnie części dwóch pasm Beskidu Makowskiego.
Beskid Makowski, a może Myślenicki albo Średni? Ta grupa górska ma szczęście do bogatego nazewnictwa i nie mniej ciekawych wariantów jej zakresu. Stare i nowe podziały fizycznogeograficzne dość mocno się od siebie różnią, a swoje trzy grosze dodają jeszcze tradycyjne turystyczne. Wraz z najnowszym rozwiązaniem geograficznych dylematów uznajmy leżące na wschód od dorzecza Raby Pasmo Lubomira i Łysiny za jego najwyższą część. Mniej zadeptywane są niemal równoległe do siebie pasma Koskowej Góry i Babicy, których wschodnie części postanowiłem właśnie przejść.
Za punkt startowy obieram Pcim (ok. 330 m n.p.m.), wieś leżącą przy popularnej zakopiance. Poruszam się fragmentem żółtego szlaku, który w całości pozwala na przejście solidnego kawałka Beskidu Makowskiego. Zaczyna się na niewysokim szczycie Działek (600 m n.p.m.), skąd poprzez Krzywicką Górę (584 m n.p.m.) schodzi do Pcimia. Wspina się później na masyw Kotonia, którym dziś będę wędrował, a następnie poprzez widokową Koskową Górę (867 m n.p.m.) schodzi do Makowa Podhalańskiego. To niecałe 33 km, a więc wytrawny piechur, któremu niestraszne są dłuższe wyrypy, zaliczy tę trasę jednego dnia. Oczywiście wędrówkę można podzielić na krótsze odcinki, tak jak robię to dziś.
Mijam zatem kościół parafialny pod wezwaniem św. Mikołaja, a ostatnie zabudowania Pcimia wyprowadzają mnie na pola uprawne. Podziwiam stąd dolinę Raby z wznoszącymi się nad nią szczytami Beskidu Makowskiego, Wyspowego, a nawet Gorców. Dostrzegam stąd Gorc i masyw Kudłonia. Z bezchmurnym niebem nad głową i z dobrym nastrojem wkraczam w las mieszany, podążając grzbietem Słowiakowej Góry. Spotykam tu graby, dęby i brzozy, jednak najbardziej podobają mi się sporych rozmiarów sosny. Jest to jeszcze piętro pogórza, które wraz z nabieraną wysokością przeistacza się w dolny regiel z dominacją szarych bukowych pni.
Mijam pierwszych tego dnia turystów. W głowie odpalam licznik napotkanych osób. Już wiem, że nie wskaże on wygórowanej liczby. Starsze małżeństwo zachęca, by zboczyć z trasy w kierunku Diabelskiego Kamienia, co zresztą od początku było moim celem.
Legendy prawią, że Beskidy są pełne świadectw diabelskich czynów, ale i sromotnych klęsk ciemnych sił. Zazwyczaj w takiej historii złośliwy bies targa na plecach głaz, by zrzucić go na jakąś świątynię, ale w ostatniej chwili staje mu na przeszkodzie nieuchronny zwiastun nowego dnia - pianie koguta. Pokonany czort porzuca ciężar tam, gdzie stoi, a my możemy dzięki temu podziwiać ostańce skalne urozmaicające wędrówkę beskidzkim lasem.
Podobną legendę o Diabelskim Kamieniu w Stróży opisał gwarą kliszczacką Jan Szczęsny Płatowski w 1929 roku. Według niej piekielny posłaniec niósł kamień aż z Tatr z zamiarem zrzucenia go na Sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej. Dziś ten skalny ostaniec zbudowany z piaskowca magurskiego mierzy 6,5 metra i przedzielony jest szczeliną o wietrzeniowym pochodzeniu. Docieram do niego po kilku minutach od żółtego szlaku i obchodzę skałę na około, podziwiając jej warstwową budowę oraz pokrywające powierzchnię mchy i paprotniki.
Wracam na szlak i po około 20 minutach trafiam na polanę z samotnym domostwem. Teren wznosi się do granicy lasu skąd podziwiam imponujący widok na wschód. Beskid Wyspowy reprezentują Śnieżnica, Ćwilin oraz trapezowata Lubogoszcz. Na prawo od niej imponujące wrażenie robi nieodłączna para - wybitny Szczebel oraz Luboń Wielki z charakterystycznym masztem. Zza długiego grzbietu Lubonia Małego dumnie wznoszą się świetnie tego dnia widoczne Tatry Wysokie. Panoramę uzupełniają wspomniane już wcześniej gorczańskie szczyty, do których teraz dołączył Turbacz, a także m.in. Solnisko i Obidowiec. Panorama zachęca, by zrobić tutaj przerwę śniadaniową.
[paywall]
Z urokliwej polanki wchodzę w zdominowany przez buczynę las, choć szybko pojawia się w nim prześwit ze skrajem osiedla. Dobiegające stamtąd dźwięki wiejskiego życia uświadamiają, że jestem blisko ludzkich siedzib. Docieram do szczytu Pękalówki, zwanej również Gronikiem. Zalesiony wierzchołek liczy 839 metrów m. n.p.m. Nie zatrzymując się zaczynam łagodne zejście do polany Dłużyce. W tym miejscu odchodzi szlak czarny prowadzący w masyw Zębolowej w sąsiednim Beskidzie Wyspowym. Wcześniej meandruje on przez masyw Kotonia, schodząc do miejscowości Zawadka, by z niej ponownie wyprowadzić turystów na główny grzbiet.
W czasie II wojny światowej górskie położenie miejscowości sprzyjało ukrywaniu w niej partyzantów. Zresztą sama nazwa Zawadka oznacza miejsce trudno dostępne. Pod koniec listopada 1944 roku doszło tu do walk między oddziałami Armii Krajowej i OW PPS (Oddziały Wojskowe Pogotowia Powstańczego Socjalistów) a Niemcami, którzy ponieśli wysokie straty. Jednak za pomoc udzielaną partyzantom Polacy zapłacili wysoką cenę. Okupanci spacyfikowali wieś i zabili część jej mieszkańców. Te wydarzenia upamiętnia pomnik z 2004 roku, który stanął na miejscu postawionego w latach 60. obelisku. Warto tę miejscowość odwiedzić jako miejsce pamięci lub jeśli jesteśmy miłośnikami historii. Sympatycy geologii również znajdą coś dla siebie. Na terenie wsi znajduje się długi na 400 metrów rów rozpadlinowy. Ten pomnik przyrody ma osuwiskowe pochodzenie.
Tymczasem żółty szlak, którym wciąż podążam, trawersuje północne stoki Kotonia zwanego także Kotuniem lub Solniskiem - głównego wierzchołka masywu (857 m n.p.m.). Urozmaiceniem na tym odcinku są fragmentaryczne widoki na pasmo Babicy, a nawet sam Kraków. Kawałek dalej zbliżam się do węzła szlaków pod Groniem (Kotoń Zachodni 751 m n.p.m.), gdzie wyraźnie widać ślady gospodarczego wykorzystywania lasu. Tu opuszczam żółty szlak i dalej idę za zielonymi znakami na północ. Szlak, którym teraz podążam, również jest długodystansowy. Prowadzi z Sularzowej, na którą zmierzam, w leżące w Beskidzie Żywieckim Pasmo Polic.
Dosyć uciążliwa kamienista ścieżka sprowadza mnie z masywu Kotonia do miejscowości Trzebunia (ok. 350 m n.p.m.). Po wyjściu z lasu odpoczywam przy kapliczce z wyrzeźbionym przedstawieniem objawień fatimskich. Horyzont wypełnia w całej okazałości Pasmo Babicy i Sularzowej. Staram się sprawnie przejść przez wioskę, na krótkim fragmencie idąc wzdłuż ruchliwej szosy. Przekraczam potok Trzebuńka i zostawiam za sobą ostatnie zabudowania. Ukojenie przynosi kolejny mieszany las. Znów spotykam dęby i sosny, a dookoła panowanie przejmuje cisza. Zaczynam odczuwać ulgę po mniej przyjemnym fragmencie wycieczki. Ścieżka wznosi się teraz niezbyt stromo, cały czas nabierając wysokości. W końcu wychodzę na grzbiet Sularzowej, której główny wierzchołek liczy 617 m. n.p.m.
Finalny odcinek wycieczki będzie fragmentem Małego Szlaku Beskidzkiego. Młodszy brat GSB podobnie jak on ma czerwoną barwę. Biegnie od Straconki w Bielsku-Białej na szczyt Lubonia Wielkiego i przechodzi przez Beskid Mały, Makowski i Wyspowy. Czwarty co do długości szlak polskich Karpat bez wątpienia podnosi turystyczną rangę tych leżących bardziej na północy, mniej popularnych gór.
Jest to zdecydowanie najprzyjemniejszy fragment mojej dzisiejszej wędrówki. Wciąż towarzyszy mi cisza, mącona jedynie szmerem jodłowego lasu. Doświadczam niemal medytacyjnego stanu, tak lubianego przez każdego amatora górskich wojaży. Sprawdzam w myślach stan licznika napotkanych turystów i stwierdzam, że zatrzymał się na liczbie siedmiu osób i to w sobotnie, słoneczne popołudnie! Jak widać nie wszystkie górskie szlaki w naszym kraju są zatłoczone. Wystarczy wybrać tylko nieco bardziej niszowy wariant, by nacieszyć się spokojem.
W takim oto błogim nastroju osiągam polanę Mikołaj. Stoi na niej kaplica, jak można się domyślić, pod wezwaniem św. Mikołaja. Wzniesiona w XVIII wieku, została przebudowana tuż po II wojnie światowej. To miejsce spotkań żołnierzy Armii Krajowej Obwodu “Murawa”. W 1944 roku utworzono tutaj oddział partyzancki “Pościg”.
Podchodzę na Plebańską Górę (495 m n.p.m.), która jest popularnym celem spacerowych wycieczek mieszkańców Myślenic. Dlatego spotykam tu dużo więcej ludzi niż w czasie całej dzisiejszej trasy, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Dookoła mnie zacna panorama. Na południowym wschodzie wznosi się Uklejna (680 m n.p.m.), obok niej Chełm (614 m n.p.m.) z wieżą widokową (wstęp płatny) oraz krzesełkową kolejką linową, jedną z najdłuższych w Polsce. Liczy bowiem ponad 2 km. Dalej na wschodzie zwraca też uwagę Grodzisko (618 m n.p.m.) będące fragmentem pasma Cietnia. Jak nazwa wskazuje, na szczycie stała niegdyś średniowieczna warownia. Na lewo od niego widać pogórzańskie Pasmo Glichowca. Z kolei na północy prezentuje się Dalin w Paśmie Barnasiówki zaliczanym przez geografów do Pogórza Wielickiego. W północno-wschodniej części krajobrazu widoczne jest też Jezioro Dobczyckie.
Na szczycie Plebańskiej Góry znajduje się wypalony pień zasadzonej w 1830 roku lipki. Drzewo było jednym z symboli Myślenic o statusie pomnika przyrody. Niestety, w 2014 roku uszkodziła je wichura. Po sąsiedzku zasadzono młodszą lipkę - następczynię.
Na koniec pozostaje mi krótki, spacerowy odcinek sprowadzający z gór wprost na wytyczony w późnym średniowieczu rynek w centrum Myślenic. Dzisiejszą wycieczkę kończę zwiedzając to urokliwie miasteczko w pobliżu Raby.
Michał Raś
Świeżo upieczony przewodnik beskidzki, pasjonat historii i górskich wędrówek. Prowadzący muzyczno-podróżniczą audycję “Odgłosy z Ukrytej Grani” w radiu Rockserwis.fm.
Rezerwat przyrody Las Gościbia zajmuje 282 ha, co czyni go jednym z największych w Beskidach. Znajduje się w Paśmie Babicy na szczycie i stokach góry Kamienna. Ochrania źródliska potoku Gościbia będącego źródłem wody pitnej dla Sułkowic oraz lasy bukowe regla dolnego. Na jego terenie podczas okupacji istniała baza partyzancka oddziału AK “Surowiec”, dowodzona przez por. Gerarda Woźnicę “Hardego”. 12 stycznia 1945 r. doszło tutaj do bitwy między partyzantami a przeważającymi siłami niemieckimi, po której spalono bazę.
Rezerwat Zamczysko nad Rabą ma formę krajobrazową i obejmuje obszar 1,35 ha u podnóża góry Uklejna. Chroni las jodłowy podobny do dolnoreglowego, rosnący jednak na nietypowo niskiej wysokości. Na terenie rezerwatu znajdują się ruiny warowni pochodzącej najprawdopodobniej z XIII wieku. Stanowiła ona część systemu ochrony drogi handlowej z Węgier do Polski prowadzącej doliną Raby. Warownia została przejęta przez zbuntowanych rycerzy (raubritterów). Zniszczono ją na rozkaz Kazimierza Jagiellończyka. Ruiny dostępne są do zwiedzania, leżą przy Małym Szlaku Beskidzkim w pobliżu centrum Myślenic.
Dojazd
Z Krakowa do Pcimia i Myślenic dojazd prowadzi zakopianką. Bez problemu dotrzemy tu licznymi busami i autobusami, które kursują średnio co kwadrans (rozkład jazdy na www.mda.malopolska.pl).
Noclegi
Schronisko PTTK na Kudłaczach
tel. 604 876 110
www.kudlacze.pttk.pl
cena: od 70 zł/os. osoby
Ze schroniska do centrum Pcimia dotrzemy czarny szlakiem - do przejścia 6,5 km, ok. 1,5 h.
Szlaki:
żółty: Pcim - Groń (Kotoń Zachodni) 2 h 50 min ↑ 2 h 10 min ↓
zielony: Groń (Kotoń Zachodni) Sularzowa 1 h 45 min ↓ 2 h ↑
czerwony: Sularzowa - Myślenice: 1 h 30 min ↓ 2 h ↑
Łączny dystans: 18,8 km; Czas: ok. 6 h, nie licząc postojów; Przewyższenie: 829 m podejść, 850 m zejść
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie