Buty biegowe Hoka Speedgoat - recenzja modelu inspirowanego wyczynami Karla Speedgoat Meltzera | Test na długich dystansach i wymagających trasach | Komfort, przyczepność, wszechstronność | Cena 769 zł

Przez blisko dekadę zapracowały na przydomek „górskich kozic”, zyskując miano kultowych wśród biegaczy górskich. Hoka właśnie zaprezentowała szóstą odsłonę modelu Speedgoat. Butów, które wyniosły trail na nowy poziom komfortu i amortyzacji.

Amerykanin Karl „Speedgoat” Meltzer. To jego wyczyny i przezwisko stały się inspiracją dla projektantów Hoki przy tworzeniu tego modelu. Mowa o człowieku, który w 2016 roku pokonał w rekordowym czasie Szlak Appalachów. W niecałe 46 dni przebył 3524 km. Po skałach, wilgotnym podłożu, korzeniach, w trudnym technicznie terenie. I do takich zadań specjalnych służy właśnie Speedgoat. Dlatego na poczet testów od razu zabrałem go na długie wybieganie w krakowskim Lasku Wolskim i 50-kilometrowy ultramaraton po Beskidzie Wyspowym najeżony luźnymi kamieniami.

zdjęcie Hoka

Budowa

Na takim podłożu bardzo dobrze sprawdziła się słynąca z doskonałej przyczepności i stosowana nie tylko w Hokach podeszwa Vibram Megagrip. W tym przypadku wypustki mają zmienioną orientację… podobno na wzór koziego kopyta. I faktycznie – z pozoru niewielkie, bo liczące 5 mm kołki, wystarczyły, by utrzymać mnie także na niewielkim błocie.

Podeszwa środkowa to z kolei solidny kawał mieszanki pianki CMEVA. Dzięki temu nie musiałem się martwić o dobrą responsywność (są sprężyste, oddają część energii w momencie odbicia) i amortyzację, co jest szczególnie ważne przy dłuższym kilometrażu. Dzięki niej praktycznie nie czułem ostrych kamieni na zbiegach i mogłem się skupić na utrzymaniu tempa oraz równowagi.

Bardzo pomocna w przetaczaniu stopy okazała kołyskowa konstrukcja, czyli tzw. Meta-Rocker Geometry. To nic, że but wygląda jak wywinięty banan. Grunt, że oszczędzamy przez to energię potrzebną do wykonania ruchu.

Komfort

Speedgoat to jeden z tych modeli, który można wyjąc z pudełka i od razu przebiec w nich kilkadziesiąt kilometrów bez żadnych obtarć. Jedyne, co mi przeszkadzało to rozwiązujące się sznurówki (polecam wiązanie na dwa razy). A poza tym same plusy, zwłaszcza dla osób o szerokiej stopie. Jest dużo miejsca na palce, które przed uderzeniem, np. w skałę chroni wzmocnienie w przedniej części buta.

Cholewka jest lżejsza od tej w poprzednich seriach. Wykonano ją z tkanej, przewiewnej siateczki, która jest w 100 proc. wegańska. Jej wytrzymałość zadowoli wszystkich użytkowników, którym Hoki przecierały się po bokach w miejscu zgięcia stopy. Na razie, po 260 przebiegniętych kilometrach, nie zauważyłem żadnych śladów uszkodzenia, a więc producent odrobił zadanie domowe.

Z funkcjonalnych rzeczy wspomnę również o pętli na pięcie, która ułatwia zakładanie buta. Na przykład, gdy podczas długiego biegu trzeba szybko zmienić przemoczone skarpety. Zaś płaski język, zszyty elastycznym materiałem z cholewką, skutecznie chroni przed wpadającymi nieproszonymi gośćmi – piaskiem czy drobnymi kamieniami.

Dla kogo te kozice?

Testy na wymagających szlakach wypadły pozytywnie. To samo tyczy się długich dystansów. Stopa się w nich nie zaparza. Nie chłoną wody, gdy czasem trzeba przebiec po podmokłej łące lub pokonać rzekę w bród. We wspomnianym Beskidzie Wyspowym najzwyczajniej wyciągnąłem wkładkę, wykręciłem ją i dotarłem do mety bez żadnych bąbli czy rozmiękczonej skóry.

Według Hoki, ten światowy bestseller ma z założenia być butem do biegania w każdym typie terenu i dla każdego. Dlaczego? Mówiąc najprościej Speedgoaty są bardzo wygodne. Nie dziwi mnie zatem, że spora grupa osób używa ich na trekkingach lub zwykłych spacerach w górach. To już nie te czasy, gdzie na wędrówki zabieramy kilogramowe trepy sięgające za kostkę. Najwyższa pora dać odpocząć stopom i zejść z wagi obuwia. Szczególnie, że w Speedgoatach nie musicie się martwić o przyczepność nawet na mokrej tatrzańskiej skale.

www.natural-born-runners.pl
Cena: 769 zł

zdjęcie Hoka