Reklama

Bezpieczne wędrówki w górach podczas pandemii - porady i wskazówki SEO

Pandemia nie odpuszcza, więc wielu z nas musiało zmienić górskie plany i zrezygnować z ambitniejszych celów. Jednak wbrew pozorom rządy koronawirusa są dobrym momentem, by wyruszyć na dłuższą wędrówkę. Trzeba tylko się dobrze do niej przygotować. 

 

Koronawirus i powodowana przez niego choroba, czyli COVID-19, rozpanoszyły się po świecie. Wszyscy pamiętamy, jak w marcu zamknięto nas w domach. Wprawdzie najpoważniejsze restrykcje zniknęły, ale do normalności jeszcze daleko. Nie wszystkie granice zostały otwarte, a loty wznowione. I nie wszystkie górskie cele można zrealizować. To, że jedne plany legły w gruzach, oznacza jednak, że warto wymyślić inne.

 

Góry to zdrowie

Oczywiście, jeśli postanowimy jechać do Zakopanego lub Karpacza w słoneczny weekend, a każde wyjście w góry kończyć biesiadą w zatłoczonych lokalach, to rośnie szansa, że wyjazd skończymy w szpitalu lub na kwarantannie. Ale ucieczka od tłumów i kolejek jest rozwiązaniem idealnym i bezpiecznym.

 

– W górach, na świeżym powietrzu jesteśmy w 100 proc. bezpieczni. Nie zarazimy się, mijając kogoś na szlaku. Nawet jeśli trafimy na osobę mocno objawową, to nie jest ona w stanie nas zakazić. No chyba, żeby nam nakichała prosto w twarz – tłumaczy Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego.

 

Jego zdaniem długie wędrówki w obecnej sytuacji są nie tylko bezpieczne, ale wręcz wskazane.

 

– Nie jesteśmy bezbronni wobec wirusów. Gdyby tak było, to pewnie ludzkość by wymarła. Wędrówki po górach – podobnie jak każda aktywność fizyczna na świeżym powietrzu – to element budujący odporność – wyjaśnia Bondar.

 

I nie chodzi tylko o ochronę przed owianym złą sławą koronawirusem SARS-CoV-2, ale także innymi paskudztwami. A warto wiedzieć, że jesienią w naszym otoczeniu krąży około 200 różnych wirusów.

 

Dlatego dobrym pomysłem jest dłuższa wędrówka, podczas której całe dnie spędzimy na szlaku. A kontakt z cywilizacją ograniczymy do niezbędnego minimum, czyli ewentualnych noclegów w schroniskach i wizyt w miejscach, gdzie trzeba uzupełnić zapasy.

 

Ruszyć w nieznane

 

Doświadczony podróżnik, Łukasz Supergan, radzi, aby zrezygnować z turystycznych hitów na rzecz miejsc mniej oczywistych.

 

– Moim celem byłby szlak mało uczęszczany, a nawet jakaś wędrówka trasą nieznakowaną. Popularne miejsca przyciągają. Doświadczyłem tego w Puszczy Białowieskiej, gdzie skrawek parku narodowego odwiedzały tłumy, a na obrzeżach spotkałem w tym samym czasie około 30 rowerzystów i ani jednego piechura przez pięć dni. Pomyślmy więc o czymś mniej popularnym – sugeruje weteran długich wędrówek.

 

Jego zdaniem zamiast Bieszczad czy Tatr warto na przykład ruszyć Szlakiem Trzech Pogórzy. 120-kilometrowy żółty szlak biegnie przez trzy pogórza karpackie: Ciężkowickie, Strzyżowskie i Dynowskie. Łączy doliny rzeki Białej oraz Sanu.

 

Podobnego zdania jest Dorota Śmigowska, której wędrówki możecie znać z bloga Kozice Piwniczańskie. W tym numerze „Na Szczycie” znajdziecie jej opis wędrówki w tureckie Góry Pontyjskie.

 

– To idealny czas, żeby eksplorować tereny mniej znane, poszukać czegoś bardziej odosobnionego i ukrytego. Utrudniona sytuacja związana z wyjazdami poza Europą otwiera nam też inne drzwi. Zaczynamy zwiedzać te miejsca, które są najbliżej nas. Może to jest ten czas, żeby poznać "swoje"? – sugeruje.

 

Nie wpadajmy w paranoję

 

Według blogerki „czasy zarazy” mogą być dobrym momentem, by zmierzyć się z Głównym Szlakiem Beskidzkim, o którym pisaliśmy na łamach czerwcowego magazynu „Na Szczycie” (nr 4/2020). Zastrzega jednak, że na najdłuższej trasie w polskich górach można spodziewać się większej liczby turystów niż zazwyczaj.

 

– Mieszkamy w Beskidzie Sądeckim i widzimy, że o wiele więcej osób zdecydowało się w tym roku na przemierzenie tego szlaku. Niektórzy nawet nam mówili, że dowiedzieli się o nim przez pandemię, gdyż szukali czegoś w Polsce i takim sposobem trafili na GSB – tłumaczy.

 

– To będzie rekordowy rok na polskich szlakach długodystansowych. Mały Beskidzki czy Główny Beskidzki, do tego długie szlaki Sudetów - widać na nich znacznie wyższą frekwencję. Paradoksalnie, potrzebowaliśmy pandemii, by zostać zamkniętymi we własnym kraju i odkryć to, co mamy – przewiduje Łukasz Supergan.

 

Część turystów chce zminimalizować kontakt z bliźnimi i decyduje się na noclegi pod namiotem. Jan Bondar z GIS potwierdza, że korzystanie ze schronisk, to pewne ryzyko. Ale uspokaja, że przy zachowaniu zdrowego rozsądku nie ma powodu do niepokoju.

 

– COVID-19 nie powinien być argumentem za takim czy innym noclegiem. Apeluję, aby nie wpadać w paranoję. Jeśli ktoś tylko z tego powodu będzie mieszkać pod namiotem, to grubo przesadza. Co innego, jeśli ktoś chce, bo lubi – przekonuje rzecznik GIS.

 

Rozpoznanie to podstawa

 

I chociaż obecna sytuacja skłania nas do pozostania w kraju, to nie jesteśmy na to skazani.

 

– Jeżeli ktoś bardzo chce coś zwiedzić, wejść na jakiś szczyt, czy w ogóle podróżować, to – o ile jest taka formalna możliwość – da się to zrobić. My na przykład dostaliśmy się do Turcji przez Niemcy – wyjaśnia Konrad Tulej, podróżnik i członek redakcji „Na Szczycie”. Zastrzega przy tym, że znaleziony sposób dostania się do celu niekoniecznie będzie lekki i łatwy. I na pewno należy odpuścić sobie miejsca, gdzie wzrasta liczba zachorowań.

 

– Kiedy słyszymy, że gdzieś są liczne ogniska, to lepiej zrezygnować z wyjazdu. Raz, że ryzykujemy zdrowotnie. A dwa, że mogą się pojawić przepisy, przez które z podróży i tak nic nie wyjdzie – sugeruje Jan Bondar.

 

Prócz zagrożeń zdrowotnych są także te administracyjne. – Myślę, że najważniejszą rzeczą, o której musimy myśleć podczas wyjazdu zagranicznego, jest aktualna sytuacja na granicach państw. Lepiej wybrać te kraje, które nie mają zbyt wielu obostrzeń, żeby uniknąć niepotrzebnej kwarantanny. I oczywiście na bieżąco śledzić sytuację dotyczącą zachorowań w danym państwie – doradza Dorota Śmigowska.

 

Niestety, research może nie należeć do łatwych. – Nie ma jednolitej polityki na terenie Strefy Schengen. Poszczególne kraje mają różne wymagania. W zasadzie z dnia na dzień się to zmienia – podkreśla Jan Bondar.

 

Należy więc wiedzieć, jak w danym momencie wyglądają przepisy dotyczące zakrywania twarzy czy ewentualnej kwarantanny oraz inne obostrzenia. Ich łamanie to nie tylko zagrożenie dla zdrowia, ale także portfela – kary za nieprzestrzeganie przepisów związanych z pandemią często są bardzo wysokie. Na przykład we Francji z uwagi na koronawirusa podwyższono mandaty za śmiecenie. W efekcie wyrzucenie maseczki na ziemię to powód do wstydu oraz zapłacenia 135 euro grzywny.

 

Pomyśl o ubezpieczeniu

 

Konieczność ciągłego sprawdzania informacji to nie jest jedyna zmiana, którą koronawirus wymusił podczas planowania górskich wędrówek. Na przykład Konrad Tulej przed wyjazdem zdecydował się na specjalne ubezpieczenie.

 

– Uznaliśmy, że w czasach COVID-u jest to potrzebne. Są firmy, które oferują ubezpieczenia obejmujące opiekę medyczną, jeśli okaże się, że jesteśmy objęci kwarantanną lub hospitalizacją. Polisa obejmująca NNW oraz opiekę medyczną na osiem tygodni dla trzech osób kosztowała go około 500 zł.

 

Jan Bondar dodaje, że przed wyjazdem warto wyrobić kartę EKUZ, czyli unijny dokument potwierdzający prawo do bezpłatnego leczenia za granicą. – Warto o tym pamiętać szczególnie, jeśli ktoś chodzi po górach. Z karty skorzystamy nie tylko w przypadku koronawirusa, ale też jakichś urazów. To nic nie kosztuje, a może się przydać – zaręcza.

 

W czasie pandemii w naszym bagażu powinien także znaleźć się płyn dezynfekujący. Będzie naszym wsparciem nie tylko podczas wędrówki, ale również podczas zakupów w mieście.

 

Co do plecaka?

 

Dla części osób pandemia może być okazją, by po raz pierwszy zmierzyć się ze szlakiem, którego przejście zajmie nawet kilkadziesiąt dni. Dlatego warto dobrze przygotować się do takich wojaży. Konrad Tulej radzi, by zadbać o to, do czego się pakujemy.

 

– Niezwykle ważny jest dobrze dobrany plecak. To przedłużenie naszego ciała. Według mnie szukanie tu oszczędności to zła droga – ocenia.

 

A czego nie powinno zabraknąć w plecaku? – Dla nas podstawa to filtr do wody, ponieważ pozwala bezpiecznie funkcjonować i pić nawet wodę z kałuży. Mamy także dwie apteczki. Czasem głupie otarcie może doprowadzić do przedwczesnego zakończenia podróży. Takich rzeczy nie wolno bagatelizować – doradza.

 

Według niego na każdej wędrówce dobrze jest korzystać z kijków trekkingowych, ponieważ cztery punkty podparcia to większe bezpieczeństwo.

 

– Niezależnie od tego, na jak długo jedziemy, zawsze mamy także nóż i czołówkę. Gdy idziemy w nieznany teren, to konieczna jest dobra mapa. Najlepiej ściągnięta nie na telefon, ale na GPS. On jest bardziej niezawodnym urządzeniem – wymienia.

 

Do tego dochodzą „oczywiste oczywistości” jak cieplejsze ubrania, czy odpowiedni sprzęt, jeżeli na szlaku będzie śnieg (raki, czekan) lub elementy wspinaczkowe. Jeśli zaś decydujemy się na biwaki, to nie można zapominać o dobrym namiocie, garnku i kuchence.

 

Owoce dodadzą energii

 

Potrzebny będzie także prowiant, który ograniczy konieczność odwiedzania sklepów czy zaopatrywania się w schroniskach.

 

– Owsianka z suszonymi owocami rano, to szybkie i pożywne jedzenie. Do zupek chińskich przekonana nie jestem, ale w ostateczności mogą nas podratować. Na obiadki polecamy kuskus: szybki do zrobienia i sycący – proponuje Dorota Śmigowska.

 

Podobne menu ma Łukasz Supergan. – Podczas moich wędrówek zazwyczaj robię zakupy co 3-7 dni i z tego korzystam. Owsianka na śniadanie, czekolada, batony, suszone owoce i orzechy jako przekąski, do tego wieczorem kaloryczny posiłek na bazie makaronu lub kaszy – wylicza.

 

Z kolei Konrad Tulej zawsze zabiera dania liofilizowane, które traktuje jako rezerwę i ostateczność. Radzi też mieć tabletki izotoniczne lub wapń w saszetkach, by dostarczać mięśniom potrzebnych elektrolitów.

 

Przed wyjazdem dowiaduje się też, jaka żywność jest na miejscu i co warto tam kupić. Zabiera też suszone lokalne owoce. – Ich garść z orzechami czy rodzynkami dobrze dodaje energii – tłumaczy.

 

Niektórzy zamiast tego podjadają w czasie wędrówek suszoną wołowinę. – Ona doskonale sprawdza się jako źródło białka. Ma bardzo dobre wartości odżywcze: zawiera prawie 70 proc. białka, a przy tym jest lekka oraz trwała. Podczas suszenia traci blisko 85 proc. wody, dlatego nie zamarza nawet w ujemnych temperaturach – chwali Marcin Wilczyński z firmy Wild Willy, producenta suszonej polskiej wołowiny.

 

Kanapka z ziemi

 

A czy z powodu pandemii powinniśmy zmienić swoje zachowanie na szlaku? Według Konrada Tuleja niekoniecznie.

 

– Dla mnie sytuacja, w której znajduje się obecnie świat, na szlaku nie ma większego znaczenia. W miejscu, gdzie jestem blisko natury, czuję się bezpiecznie. Gdy w górach spadnie mi kanapka na trasie, to ją podnoszę i jem. W tramwaju bym już jej nie ruszył – opisuje.

 

– Z punktu widzenia epidemiologicznego, im rzadszy kontakt z innymi ludźmi, tym bezpieczeństwo rośnie. Nocleg to jedna z niewielu sytuacji, gdy może dojść do zakażenia podczas wędrówki w górach – wyjaśnia Jan Bondar z GIS. Dlatego w takich miejscach jak schroniska trzeba szczególnie dbać o higienę rąk. – Przed jedzeniem np. w schronisku trzeba pamiętać o myciu rąk lub użyciu płynu dezynfekującego – poleca.

 

Dlatego unikanie większych skupisk tak bardzo radzi Łukasz Supergan. – Jeśli musisz odwiedzić popularne schronisko, to raczej na chwilę. Większość z nich pracuje w zmienionym trybie np. oferując pokoje tylko dwóm osobom. A więc własny tarp lub namiot albo osobny pokój w gospodarstwie agroturystycznym będą najlepsze. Warto pamiętać, że dbamy nie tylko o siebie, ale i o starsze lub chorujące osoby, z którymi będziemy mieć kontakt po powrocie – przypomina.

 

Maseczka dla znerwicowanych

 

Musimy także zwracać szczególną uwagę na zdrowie swoje oraz osób dookoła, a także higienę kaszlu i kataru. Jak zaręcza rzecznik GIS, 37 stopni Celsjusza i lekki katar to nie są jeszcze powody, aby zejść ze szlaku.

 

– Przez pół roku był mit bezobjawowych roznosicieli. Według dzisiejszej wiedzy – naukowej, a nie internetowej – człowiek o lekkim, bezobjawowym przebiegu choroby teoretycznie może zakazić, ale ta jego zakażalność jest bardzo mała – tłumaczy Bondar.

 

Naukowcy wciąż sprzeczają się, czy zakrywać twarz powinny osoby zdrowe. Ale nikt nie ma wątpliwości, że te z infekcją muszą to robić. Dlatego pierwsze objawy to znak, że bezwzględnie należy zakładać maseczkę. Niektórzy przekonują, by do zakrycia twarzy nie używać chust tubularnych, gdyż stanowią one słabą ochronę. Ale według Jana Bondara nawet taka maska jest lepsza niż żadna.

 

– Jeśli chodzi o ochronę przed wirusem, to wszystko coś daje. Czy to będzie maseczka chirurgiczna, chusta czy jakakolwiek inna bariera mechaniczna – wskazuje.

 

Oczywiście jest ona konieczna w przypadku kontaktu z innymi ludźmi, a nie w czasie samej wędrówki.

 

– Na pewno nie zalecam noszenia maseczek na szlaku, bo to już pachnie nerwicą i nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia – twierdzi Jan Bondar. Jeżeli jednak okaże się, że objawy zamiast minąć, zaczną się nasilać, to należy pokornie wrócić do domu. W końcu góry i szlaki nigdzie nie uciekną i cierpliwie poczekają, aż wyzdrowiejemy.

 

 

Gdzie szukać rzetelnych informacji?

– Strona Ministerstwa Spraw Zagranicznych (www.gov.pl/web/dyplomacja) to miejsce, gdzie osoby planujące zagraniczny wyjazd, znajdą aktualne zalecenia oraz informację o przepisach obowiązujących w innych państwach.

– Natomiast reopen.europa.eu/pl to unijna strona dla osób podróżujących. Znajdziemy tu aktualne informacje o wymaganiach i ewentualnych obostrzeniach w poszczególnych krajach UE.

– Polskie placówki dyplomatyczne za granicą – kontakt z ambasadami czy konsulatami powinien umożliwić zdobycie szczegółowych informacji o celu podróży.

 

Koronawirus w Polsce jest słabszy

 

Jan Bondar

rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego

Dziś można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że wirus jest słabszy, niż się obawiano - przynajmniej w Polsce. Nie wiemy, co jest powodem. Czy się „przepasażował”, czyli zmienił w trakcie przechodzenia z osoby na osobę? Czy znaczna część populacji w naszym kraju ma jakieś mechanizmy odporności, np. w wyniku przejścia infekcji innymi koronawirusami. Ale na pewno jest znacznie łagodniejszy niż wskazywały wstępne dane, które w marcu napływały z Chin, Włoch i Hiszpanii.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 27/07/2024 20:03
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do