Reklama

Schronisko pod Łabskim Szczytem - 40 lat w służbie turystom

Odkryj malownicze szlaki Karkonoszy i niezwykłą historię schroniska pod Łabskim Szczytem - najdłużej prowadzonego przez tę samą rodzinę w Polsce.

 

Karkonosze: Wędrówka przez historię i piękno gór

 

Miałem 10 lat, gdy starszy brat po raz pierwszy zabrał mnie w góry. To były Karkonosze w ponurych czasach końcówki stanu wojennego. Na szlakach wokół Szklarskiej Poręby i Karpacza stali żołnierze, którzy co chwilę legitymowali turystów, raportując przez krótkofalówki, kto z kim idzie i dlaczego. Szeregowy meldował stojącemu kilkaset metrów dalej chorążemu wszystkie szczegóły i niech tylko ktoś nie dotarł o czasie do następnego patrolu…

 

 

Trudno przez to było wtedy mówić o wielkiej przyjemności z wędrówek wokół Szrenicy, Łabskiego Szczytu, schroniska Odrodzenie, Słonecznika czy samej Śnieżki. Wiele szlaków było zresztą zamkniętych, bo czujna władza bała się, że ktoś będzie uciekał do „zaprzyjaźnionej” z nami Czechosłowacji. Na szczęście widoki i piękno Karkonoszy rekompensowały te „atrakcje”. Często jest tak, że jakieś pierwsze wspomnienie z dzieciństwa zostaje w nas na zawsze. Zachwyciłem się tymi górami na serio.

 

 

Jedyne takie schronisko

 

Najbardziej zapamiętałem schronisko pod Łabskim Szczytem, w którym spędziliśmy dwie noce. Wtedy byłem trochę przerażony, bo obiekt nie ma stałego prądu i wieczorami siedziało się przy świecach. A do tego jako kilkulatek nie byłem przyzwyczajony i dziecięcy strach nie łatwo było przezwyciężyć. Na szczęście się udało i szybko ta ciemność stała się dla mnie atrakcją.

 

Kiedy wracam za każdym razem pod Łabski Szczyt, jeśli chodzi o zdobycze cywilizacji, niewiele się zmieniło. Nadal prąd jest tu reglamentowany, bo z agregatu. Ale nikt nie narzeka, bo dzięki temu schronisko ma swój niepowtarzalny klimat. Jak się zatem millenialsom smartfon rozładuje, to nie ma tu siedzenia w mediach społecznościowych. Jak to dziwnie brzmi, ale tutaj ludzie naprawdę ze sobą rozmawiają.

 

 

 

Niesamowite jest też to, że od 40 lat schronisko nieprzerwanie prowadzą Elżbieta i Waldemar Maciejowscy. A to oznacza, że kiedy przyszedłem tu ze Szklarskiej Poręby po raz pierwszy w 1983 roku, oni już tym obiektem kierowali. Przed laty Kuba Terakowski szczegółowo wypytywał gospodynię, jak to się wszystko zaczęło.

 

Mój mąż pracował w PTTK, do jego obowiązków należało kontrolowanie schronisk. I zaproponował, by spróbować życia w górach. Pojechałam z nim pod Łabski Szczyt, i szczerze mówiąc, nie bardzo mi się tu wtedy podobało. W tamtych czasach pracowałam w banku, więc zmiana była poważna. Przez myśl mi nie przeszło, że będę tu tak długo – opowiadała.

 

Nie łatwo było zwłaszcza na początku, bo wtedy dwa schroniskowe budynki były w tak fatalnym stanie, że rozważano nawet ich rozbiórkę.

 

Najtrudniejsza była pierwsza zima. Nie mieliśmy jeszcze żadnego doświadczenia i nagle znaleźliśmy się w zasypanym śniegiem schronisku, daleko od cywilizacji – wspominała gospodyni.

 

Ale to dzięki Maciejowskim wszystko ocalało, ożyło i służy turystom do dziś. Latem, w pogodne dni jest tu tak pięknie, że aż chciałoby się położyć na trawie i tylko czytać książkę. Natomiast zimą trzeba być tu maksymalnie ostrożnym. Niektóre szlaki są w okolicy zamykane.

 

W półtorej godziny z miasta

 

Z centrum Szklarskiej Poręby (ok. 640 m n.p.m.) najszybciej, bo w półtorej godziny dojdziemy tutaj żółtym szlakiem z samego centrum miasta. Na trasę wyprowadza nas ul. Kilińskiego, gdzie znajduje się m.in. wszechobecna nawet w górskich miejscowościach Biedronka. Tak, to dobre miejsce, żeby zrobić zakupy na cały dzień wędrówki. A obok dyskontu jak grzyby po deszczu wyrastają apartamentowce z widokiem na położone po drugiej stronie miasta Góry Izerskie z Wysokim Kamieniem (1058 m n.p.m.) na czele. Gdybym wygrał kilka milionów w Lotto, pewnie bym tu zainwestował. Problem polega na tym, że jak do tej pory nie wygrałem.

 

Po około dwóch kilometrach, obok Muzeum Mineralogicznego, żółty szlak skręca do świerkowo-bukowego lasu. Idę teraz szeroką, leśną drogą, która po kwadransie zamienia się w kamieniste, już nieco bardziej wymagające podejście. Zwłaszcza zimą i wczesną wiosną jak teraz, kiedy zalega tu śnieg albo lód, trzeba być maksymalnie skoncentrowanym.

 

Podejście wyprowadza mnie na rozdroże Sucha Droga (954 m n.p.m.), skąd znów idę do góry szeroką ścieżką. W taki dzień jak dziś, gdy w nocy chwycił mróz, przydałyby się raczki, choć to już marzec. Na szczęście zawsze łatwiej jest podchodzić. O popołudniowym zejściu do miasta na razie nie myślę.

 

Na wysokości prawie 1100 m n.p.m. dochodzę do Kruczych Skałek, które przypominają trzy baszty o wysokości około siedmiu metrów, a wokół nich rozrzucone są granitowe bloki skalne. Stąd idealnie rozpościera się widok na Szklarską Porębę, a na zachodzie wyłoniła Szrenica. To ulubione miejsce wędrowców na fotografie. I aż trudno uwierzyć, że gdy spojrzę później na nie z góry, będą takie malutkie.

 

Jeszcze tylko kwadrans i dochodzę tam, gdzie czas się zatrzymał – schronisko pod Łabskim Szczytem (1168 m n.p.m.). Tu, gdzie wieczorami jest jak na koncertach MTV unplugged, czyli bez prądu. Wspomnę tylko, że pierwsza chata w tym miejscu stanęła tu już w XVII wieku. Nie do pojęcia, prawda?

 

Jeden z pięciu najpiękniejszych

 

Po gorącej herbacie, niemal w samo południe ruszam w stronę przekaźnika radiowo-telewizyjnego nad Śnieżnymi Kotłami, który jest charakterystycznym punktem na karkonoskiej grani. Szlak jest dobrze przetarty, ale wokół niego nadal sporo śniegu. Pogoda nie jest taka zła. Trochę wieje, widoczność całkiem niezła, choć o słońcu mogę pomarzyć. Szedłem tędy wiele razy i to dla mnie jedna z pięciu najpiękniejszych tras w Karkonoszach. I nie jestem w tej opinii odosobniony.

 

Rzeczywiście, ten szlak należy do kilku bardziej widokowych tras w Karkonoszach Zachodnich. Tu możemy poczuć się jak w dużo poważniejszych górach.

mówi Krzysztof Rostek, przewodnik sudecki i tłumaczy:

Trasa jest już w zasadzie nieco alpejska, bo idziemy w piętrze hal i wysokogórskich łąk. Zatem jak ktoś nie ma czasu albo możliwości jechać w Alpy, to może poczuć ten klimat właśnie tutaj.

 

Trudno o lepszą rekomendację. Na górnym odcinku szlak prowadzi mnie po trawersie Łabskiego Szczytu na grzbiet Karkonoszy, choć same skałki położone na wierzchołku są poza szlakiem i wejście na nie jest zakazane.

 

Ale tak naprawdę wariantem, który pozwoli nam w pełni docenić ten fragment trasy, jest zejście z grzbietu do schroniska. To wtedy mamy przed oczami rozległą przestrzeń i piękne panoramy. Gdy podchodzimy, to jest mały problem, bo skoncentrowani na wysiłku patrzymy przede wszystkimi pod nogi – przyznaje Rostek i znów trudno nie przyznać mu racji. Co znaczy przewodnickie doświadczenie.

 

Zimą idę tu wolniej, bo im bliżej grani, tym wieje coraz mocniej. Podejście do centrum nadawczego zajmuje mi ponad godzinę. Na czerwonym szlaku granicznym wieje już jak za cara Iwana. Przy silniejszych podmuchach mam wrażenie, że zaraz stracę równowagę. Obok przekaźnika (1490 m n.p.m.) są jednak liczne skały, za którymi można się schować i wypić gorącą herbatę.

 

Kocioł jak w Alpach

 

W dole znajdują się Śnieżne Kotły, dwa najładniej wykształcone w Sudetach kotły polodowcowe. Zimą podejście do samego brzegu nie jest możliwe, szlak biegnie w oddaleniu od przepaści.

 

Z dostępnej trasy zobaczymy tylko Wielki Śnieżny Kocioł. Latem podziwiać go możemy z punktów widokowych. Największe wrażenie robią około 150-metrowe skalne ściany. Tworzą je nagie postrzępione skały, w zimie często przysypane śniegiem i przykryte lodem. W ten sposób powstają malownicze lodospady – mówi Krzysztof Rostek i przywołuje zabawną anegdotę. – Znajoma odpowiadała mi, jak ze Szrenicy na Śnieżne Kotły prowadziła grupę młodzieży. Jak to nastolatkowie cały czas narzekali, aż doszli nad Śnieżne Kotły i tam nad barierką okazali zachwyt w formie: „O k…”, „O ja p…”. To było tak naturalne w ich wykonaniu, że aż trudno było się na nich złościć.

 

O tej porze roku w dół tutaj nie spojrzę, ale latem na położone niżej stawki mogę patrzeć w nieskończoność. Teraz wracam ku zachodowi i czerwonym szlakiem idę w stronę Szrenicy. Gdy byłem tu pierwszy raz z bratem, ten fragment – od Szrenicy do schroniska Odrodzenie – był dla turystów zamknięty. Trzeba było chodzić dołem, przez rezerwat Śnieżne Kotły. Władze PRL „dbały” o turystów, by do głowy nie przyszło nikomu przekraczanie granicy.

 

Ucieczka przez Czechy

 

Gdyby nie silny wiatr, byłoby idealnie. Ale trzeba sobie radzić. W końcu niemal do samej Szrenicy czerwony szlak prowadzi po płaskim. Dlatego w pogodne dni ciągną tutaj tłumy turystów, którzy wjechali wyciągiem na Szrenicę i robią godzinny spacer właśnie do Śnieżnych Kotłów.

 

Ciekawostką jest fakt, że na odcinku, gdy mijamy skałki Łabskiego Szczytu, fizycznie przechodzimy przez teren Republiki Czeskiej. Linia graniczna przechodzi bowiem przez sam szczyt, ale kawałek dalej wracamy do kraju – tłumaczy osobliwości szlaku Rostek.

 

Po drodze mijam jeszcze kilka granitowych skałek (Twarożnik i Trzy Świnki) i wreszcie stoję na Szrenicy (1362 m n.p.m.). Jest godzina 15 i na szczycie są tylko pojedyncze osoby, bo z powodu wiatru wyciąg zamknięto. Zdarzają się takie momenty w górach, kiedy nawet na najpopularniejszych szczytach jesteśmy sami. I dla takich chwil warto żyć.

 

I to jest najlepsze zwieńczenie mojej kolejnej wędrówki po Karkonoszach. Nie wiem, ile tych wypraw było. Kilkadziesiąt? Ponad sto? Dziś żałuję, że nie prowadziłem archiwizacji tych wyjazdów. Byłoby co pokazywać synowi. A na razie spieszę przez Wodospad Kamieńczyka do cywilizacji. Takie powroty nie są łatwe, ale zawsze zostaje czekanie na kolejny wyjazd. Jak śpiewał Zbigniew Wodecki: „Lubię wracać, tam gdzie byłem”.

 

Informacje praktyczne

 

Dojazd

Do Szklarskiej Poręby dojedziemy drogą krajową nr 3 od strony Bolkowa. To właśnie miasteczko jest punktem orientacyjnym dla jadących od Wrocławia i Legnicy oraz Zielonej Góry. Do Szklarskiej Poręby dojedziemy też pociągiem Kolei Dolnośląskich z Wrocławia (zimą i wczesną wiosną ok. 10 kursów dziennie od godz. 4.50 do 17.23; powrót od 6.33 do 18.32).

 

Noclegi

Schronisko PTTK Pod Łabskim Szczytem
www.labskiszczyt.pl
tel. 75 752 60 88

 

Prywatne Schronisko Szrenica
www.szrenica.pl
tel. 75 752 60 11 (od godziny 9 do 19)

 

Schronisko PTTK Na Hali Szrenickiej
www.halaszrenicka.pl
tel. kom: 880 910 902

 

Szlaki

żółty: Szklarska Poręba – Schronisko Pod Łabskim Szczytem – Śnieżne Kotły (stacja przekaźnikowa) 3h 30 min ↑ 3h ↓

czerwony, czarny: Śnieżne Kotły – Twarożnik – Szrenica 1h 30 min ↑↓

czarny, zielony, czerwony: Szrenica – Końskie Łby – Hala Szrenicka – Wodospad Kamieńczyka – Szklarska Poręba 1h 30 min ↓ 2h ↑

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Lubię wracać tam, gdzie byłem".

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 02/2020

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/03/2025 09:34
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do