Reklama

Wspinanie sportowe na Igrzyskach Olimpijskich - kontrowersje wokół konkurencji łączonych. Ola Mirosław pobiła rekord świata

6 sierpnia światowe media zawrzały. Podczas Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020 padł rekord świata we wspinaniu na czas. 6,84 sekundy – zaledwie tyle było potrzeba Oli Mirosław, by z praktycznie nieznanej osoby poza środowiskiem wspinaczkowym, stać się kobietą z pierwszych stron gazet i portali internetowych.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 8(18)/2021.

 

Środek lata upłynął pod znakiem Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020, które z powodu pandemii odbyły się dopiero w tym roku. Polacy zdobyli 14 medali, w tym cztery złote. I choć Aleksandra Mirosław pobiła rekord świata, nie stanęła na podium. Zajęła najbardziej pechowe dla sportowca miejsce, bo czwarte. Jak to możliwe, że był rekord, a złota nie ma? O co właściwie chodzi z tą wspinaczką sportową? Dlaczego rywalizacja odbyła się w takim dziwnym formacie łączonym?

 

Obecność wspinania na Igrzyskach olimpijskich powinno przełożyć się na wzrost popularności ścianek wspinaczkowych. Zdjęcie Matteo Pavana - La Sportiva

 

Czym jest wspinanie sportowe?

 

Wspinanie kryje całe spektrum aktywności, które potrafią bardzo mocno różnić się od siebie. Gdybyśmy temat uprościli, to można by je sprowadzić do przemieszczania się w trudnym i stromym terenie, gdzie konieczne jest użycie co najmniej rąk. Ale to zbyt duże uproszczenie. Z kolei, gdybyśmy weszli w szczegóły każdej z odmian wspinania, zabrakłoby miejsca w całym numerze magazynu „Na Szczycie”. Spróbujmy więc znaleźć złoty środek i odpowiedzieć na najczęściej stawiane pytania.

 

– W dużym uproszczeniu wspinanie sportowe to taki rodzaj wspinania, w którym głównym wyzwaniem jest fizyczny aspekt pokonania drogi, zarówno w skałach, jak i na sztucznej ściance. Nie musimy się też przejmować logistyką, jak to bywa we wspinaniu wielowyciągowym, czy też własnym bezpieczeństwem jak to jest we wspinaniu tradowym – tłumaczy Karolina Ośka, która ma na koncie ponad 1000 dróg w całej Europie.

 

Zatem ze wspinaczką sportową mamy do czynienia wtedy, gdy wspinacz korzysta z umieszczonych na stałe punktów asekuracyjnych (np. ringów czy spitów), niezależnie czy to na sztucznej ściance czy też w skałach. Do nich natomiast wpina linę, która służy asekuracji. Do wspinaczki sportowej zalicza się trzy jej odmiany – wspinanie na czas, prowadzenie oraz bouldering.


Zdjęcie Claudia Ziegler

 

Walka o rekord świata

 

Wśród tych trzech konkurencji, konikiem Oli stało się wspinanie na czas. Jako dziecko większość czasu spędzała na basenie, jednak porzuciła pływanie, by iść w ślady siostry. W 2007 roku zaczęła się wspinać w lubelskim klubie Skarpa, a w 2014 roku przeszła pod skrzydła KW Kotłownia Lublin. Skończyła też warszawski AWF. Przez lata treningów wyspecjalizowała się w swojej dyscyplinie na tyle, że na koncie ma między innymi złote medale na Mistrzostwach Świata. I to właśnie występ na takich zawodach, w 2019 roku w japońskim Hachiōji, dał jej przepustkę na Igrzyska Olimpijskie. Jednak jej występ w Tokio stanął pod znakiem zapytania, gdy na kilka miesięcy przed wyjazdem nabawiła się kontuzji palca.

 

– Był to dla mnie bardzo trudny czas. Musieliśmy zmienić ustalony wcześniej plan przygotowań. Wszystko leżało w rękach moich trenerów. Nigdy nie sądziłam, że po tak poważnej dla wspinacza kontuzji, jaką jest kontuzja palca, będę w stanie wrócić silniejsza, lepsza i szybsza, i tym samym pobić rekord świata – opowiada Ola.

 

W maju 2021 roku, pojechała do Salt Lake City, by tam zwyciężyć w zawodach Pucharu Świata we wspinaniu na czas. To pokazało, że jest doskonale przygotowana w swojej koronnej konkurencji. Przed wyjazdem do Tokio zapowiadała, że jej celem na Igrzyskach Olimpijskich jest wejście do finału i pobicie rekordu świata w speed climbingu.

 

– Jechałam do Tokio po finał olimpijski i po rekord, i to od początku podkreślałam. Dla mnie ustanowienie tego rekordu było wielkim marzeniem – mówi dzisiaj wspinaczka.

 

W eliminacjach na Igrzyskach Olimpijskich wystartowało łącznie 40 zawodników i zawodniczek. Według założeń, wygrana w czasówkach, miała zapewnić Oli awans. Tak też się stało. 4 sierpnia zwyciężając w biegu na 15-metrowej ścianie, przeszła do finału, by dwa dni później pobić rekord świata we wspinaniu na czas.

 

– W Tokio wszystko super zagrało. Wróciłam zadowolona, uśmiechnięta i naprawdę spełniona, ponieważ zrealizowałam założenia, z którymi tam pojechałam – podsumowuje.

 

Ola Mirosław podczas spotkania na Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju. Zdjęcie Aneta Mikulska

 

Kontrowersje wokół formatu

 

W Tokio nie debiutowała jednak tylko Ola. Również wspinanie jako sport olimpijski pojawiło się na igrzyskach po raz pierwszy w historii. Choć lobbing w tej sprawie zaczął się w 2006 roku, to ostatecznie dopiero dekadę później Międzynarodowa Komisja Olimpijska oficjalnie wpisała tę dyscyplinę do programu Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020.

 

– Myślę, że Międzynarodowa Federacja Wspinaczki Sportowej wykonała ogromną pracę, żeby przekonać decydentów Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o popularności tego sportu. W mojej ocenie zadecydowały statystyki dotyczące właśnie wspinania na czas jako dyscypliny uprawianej przez największą ilość osób spośród wszystkich wspinaczy sportowych – mówi Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Olimpijskiego.

 

Choć włączenie wspinaczki sportowej w zaszczytny poczet sportów olimpijskich wywołało spory entuzjazm, jednak format łączony (wspinanie na czas, bouldering i prowadzenie jako jedna dyscyplina) spotkał się już z krytyką. Nie brakowało głosów, że ten pomysł jest co najmniej krzywdzący, zarówno dla osób specjalizujących się we wspinaniu na czas, jak i dla boulderowców oraz wspinaczy z liną.

 

– Każda z tych trzech konkurencji ma swoją specyfikę i nie da się być specjalistą we wszystkich jednocześnie. Oczywiście można być dobrym, ale raczej nie najlepszym. Szczególnie wspinanie na czas wymaga dużej specjalizacji i niewiele ma wspólnego z normalnym wspinaniem. Idealnym rozwiązaniem byłyby trzy oddzielne wspinaczkowe konkurencje na igrzyskach – mówi Karolina Ośka.

 

Ich różnorodna specyfika sprawia, że każda z nich wymaga innego przygotowania mentalnego oraz treningu fizycznego. Do tej pory zawody rangi Pucharu Świata, Mistrzostw Świata czy też zawody krajowe rozgrywane były w tych trzech kategoriach oddzielnie.

 

– Nie oceniałbym tego połączenia jako złe czy dobre. Moim zdaniem jest inne, nowe, ciekawe i intrygujące. Nikt do końca nie jest w stanie przewidzieć wyniku takiej imprezy, co w moich oczach podnosi jej atrakcyjność. Daje też szansę wspinaczom uniwersalnym, którzy w każdej z trzech dyscyplin nie osiągali dotąd znaczących sukcesów na zawodach światowej rangi – pokazuje inny punkt widzenia Marcin „Yeti” Tomaszewski, znany polski wspinacz.

 

3 w 1 - ale dlaczego

 

Decyzją MKOl wspinaczka sportowa otrzymała więc w Tokio tylko jeden komplet medali. Trzeba było zatem znaleźć rozwiązanie, jak zawrzeć w jednej dyscyplinie różne konkurencje. Postawiono na format łączony lub inaczej mówiąc trójbój. Niestety, dla zawodników specjalizujących się w swoich konkurencjach nie była to dobra wiadomość.

 

– O formacie łączonym dowiedziałam się w 2016 roku, w momencie kiedy wspinanie sportowe zostało dołączone do grona sportów olimpijskich. Wówczas, podobnie jak wielu innych zawodników z całego świata, stwierdziłam, że to nie ma sensu. Spore grono sportowców zrezygnowało wręcz z eliminacji do tych zawodów. Wtedy, oprócz informacji o formacie łączonym, nie było wiadomo nic więcej – wspomina Ola Mirosław.

 

Dopiero z czasem wyklarował się ostateczny format zawodów. Ustalono, jak dokładnie ma wyglądać rywalizacja w tej dyscyplinie oraz jak będą przeliczane punkty. Wszystko konsultowano też z Międzynarodową Federacją Wspinaczki Sportowej. Mimo wielu głosów krytyki, ostatecznie formuła została przyjęta.

 

– W 2018 roku zostały podane kryteria. Dowiedzieliśmy się, jak dokładnie ma to wyglądać i co będzie brane pod uwagę. I przede wszystkim pojawiła się informacja o punktacji, która będzie iloczynem poszczególnych miejsc w konkurencjach. To spowodowało, że specjaliści w jednej konkurencji mają szansę powalczyć o kwalifikację na igrzyska. Ja taką zawodniczką jestem, więc wtedy już wiedziałam, że będę mogła powalczyć o wyjazd do Tokio oraz o ten wymarzony olimpijski finał – opowiada polska rekordzistka świata.

 

Skomplikowane liczenie punktów

 

W Tokio przyszło się zatem zmierzyć zawodnikom z trzema konkurencjami. Pierwsza z nich – bouldering, to wspinanie się bez asekuracji w postaci liny, gdzie przed upadkiem chroni gruby materac. Każdy z zawodników miał do pokonania cztery problemy (drogi wspinaczkowe) w limicie czasu czterech minut na każdy. Punktowane były dwa chwyty – zon, czyli jeden z chwytów w środku drogi oraz top - będący ostatnim chwytem kończącym drogę. Ostateczny wynik był liczbą topów zestawioną z liczbą prób oraz liczbą zon również podaną z liczbą prób, w których udało się je zdobyć. Trochę to skomplikowane, ale do każdej drogi można było podchodzić dowolną ilość razy, pod warunkiem zmieszczenia się w limicie czasu.

 

Kolejna konkurencja, czyli prowadzenie, to wspinanie z liną – z dolną asekuracją. W Tokio rozgrywana na 15-metrowej ścianie, na drodze składającej się z kilkudziesięciu ruchów. Zawodnik miał za zadanie ukończyć drogę lub dojść jak najwyżej. Obowiązywało tu też kilka zasad. Każdy chwyt był punktowany. Wspinacz musiał wpiąć się we wszystkie punkty asekuracyjne na drodze – ominięcie jednego z nich lub wyjście ponad niego stopami oznaczało dyskwalifikację. Dodatkowo ustanowiono limit czasowy wynoszący sześć minut. Zawodnicy nie widzieli wcześniej drogi, którą mają do pokonania, a mieli tylko jedną próbę na jej przejście. Odpadnięcie od ściany kończyło występ.

 

Ostatnia z konkurencji to wspinanie na czas. Tu panują najprostsze zasady, bowiem kto pierwszy na górze, ten lepszy. Zawody rozgrywane są zawsze na takiej samej ścianie, gdzie chwyty rozlokowane są w identyczny sposób. 15-metrowa ściana składa się z 20 chwytów i 11 stopni, jest też odchylona od pionu o 5 stopni. Asekurację liną od góry zapewnia automatyczny system. Zawody zostały podzielone na dwa etapy. W kwalifikacjach zawodnicy mogli wykonać dwa biegi. Czasy z kwalifikacji wyznaczały układ par w rundzie finałowej, gdzie szybszy zawodnik przechodził dalej – aż do finału.

 

Adam Ondra podczas wspinaczki w skale. Na igrzyskach zajął 6. miejsce. Zdjęcie Petr Pavlicek

 

Był rekord – złota nie ma

 

Do zawodów dopuszczono 20 kobiet i tyle samo mężczyzn startujących w osobnych rozgrywkach. Odbyły się dwie rundy: kwalifikacyjna (20 zawodników) i finałowa (ośmiu wspinaczy). W każdym z etapów były trzy dyscypliny: wspinanie na czas, bouldering (cztery problemy/drogi) oraz prowadzenie (jedna droga).

 

Końcowy rezultat był liczony na podstawie mnożenia miejsc osiągniętych w poszczególnych konkurencjach. Na przykład gdy zawodnik zajął pierwsze miejsce w czasówkach, piąte w prowadzeniu i szóste w boulderach, to jego wynik wynosił  30 (1 x 5 x 6). Zwyciężał wspinacz z najmniejszą liczbą punktów.

 

– Mój trener podjął decyzję, że wspinanie na czas jest priorytetem, ponieważ to moja przepustka do finału olimpijskiego. Natomiast moje przygotowania pod kątem dwóch pozostałych konkurencji zostały utrudnione kontuzją palca. Jednak finalnie uważam, że przyniosło to oczekiwane rezultaty – mówi Ola Mirosław.

 

Polka była pierwsza w czasówkach, ósma w boulderingu i ósma w prowadzeniu, co dało jej 64 punkty. Zwyciężczyni, czyli Janja Garnbret ze Słowenii miała ich zaledwie pięć. Gdyby na igrzyskach obowiązywały podobne przepisy jak na Mistrzostwach Świata, czyli każda dyscyplina rozgrywana byłaby osobno, Ola miałaby złoto. W formacie łączonym decydowały jednak wyniki we wszystkich trzech konkurencjach.

 

– Bieganie na czas stricte ze wspinaniem nie ma nic wspólnego. To typowa konkurencja szybkościowa, podobna do biegów na 100 czy 200 metrów lub do biegów przez płotki. Te same ruchy wykonuje się przez cały czas. Ten automatyzm o wszystkim decyduje. Jeśli ktoś go dobrze wypracował i ma zdolność szybkiej zamiany energii w ruch, to będzie najszybszy. Jeśli chodzi o wspinanie na trudność to zupełnie inna bajka – tłumaczy Piotr Pustelnik.

 

Każda z tych dyscyplin ma swoją specyfikę. Liczą się konkretne umiejętności, a więc i trening do każdej z nich jest inny. Często bywa tak, że osoby uprawiające wspinanie na czas, nie są najlepszymi wspinaczami z liną czy boulderowcami. Wynika to z odmienności czasówek.

 

– Ola pokazała wielką klasę. W czasówkach okazała się najlepsza, w trójboju zabrakło obycia w startach na zawodach boulderingowych i z liną. Uważam jednak, że z igrzysk wróciła z tarczą i jestem z niej, jako Polak, bardzo dumny – podkreśla Marcin Tomaszewski.

 

W Paryżu nie będzie trójboju

 

To już pewne. Decyzją MKOl, zawody we wspinaczce sportowej będziemy mogli oglądać również na następnych Igrzyskach Olimpijskich w 2024 roku w Paryżu. Jednak tym razem nie będzie już formatu łączonego. Wspinacze staną w szranki w dwóch kategoriach: wspinaczce na czas, natomiast bouldering i wspinanie z liną staną się jedną konkurencją.

 

– Pierwszym eventem kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu będą najprawdopodobniej Mistrzostwa Świata w Szwajcarii w 2023 roku. To będzie dla mnie najważniejszy sezon i na niego ukierunkowuję moje przygotowania – podkreśla polska sprinterka na ścianie.

 

Warto zaznaczyć, że wspinanie w Paryżu będzie sportem dodatkowym. Co oznacza, że organizator kolejnych Igrzysk, które zostaną rozegrane w 2028 roku w Los Angeles, nie będzie musiał włączyć go do programu.

 

– Czy w Paryżu będę walczyła o złoto? To marzenie i cel każdego sportowca. Natomiast droga do niego jest bardzo długa. Przez te dwa lata wiele może się wydarzyć. Ze swojej strony mogę obiecać, że zrobię wszystko, żeby utrzymać się w światowej czołówce i w Paryżu walczyć o najwyższe miejsce – kończy Ola.

 

 

Aleksandra Mirosław

27 lat, specjalizuje się we wspinaniu na czas. Przygodę ze wspinaniem rozpoczęła w 2007 r. w lubelskim klubie Skarpa. Od siedmiu lat związana z KW Kotłownia Lublin. Dwukrotna mistrzyni świata z 2018 i 2019 roku. Podczas Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020 zajęła czwarte miejsce, ustanawiając wówczas kobiecy rekord świata we wspinaczce na szybkość – 6,84 s.

 

Piotr Pustelnik

70 lat, polski alpinista i himalaista. Z zawodu inżynier chemik. Jako trzeci Polak, po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim, zdobył wszystkie 14 szczytów Korony Himalajów i Karakorum. W 2011 roku otrzymał za ten wyczyn nagrodę Super Kolosa 2010. Od 2016 prezes Polskiego Związku Alpinizmu.

 

Marcin „Yeti” Tomaszewski

46 lat, polski taternik i alpinista, wspinacz wielkościanowy. Realizował autorski projekt „4 Żywioły” i dokonał wielu pierwszych, bardzo wartościowych przejść w Norwegii, Pakistanie, Wenezueli i na Ziemi Baffina. Autor książek, m.in. „Yeti 40” i „Tato”. Instruktor wspinania.

 

Karolina Ośka

29 lat, wspinaczka ze Śląska, jednak od kilku lat mieszka w Krakowie. Zaczynała od wspinania sportowego, później przyszedł czas na wspinanie wielkościanowe. Na swoim koncie ma m.in. drogę Freerider na El Capitanie czy pierwsze kobiece przejście Wariantu R i Filar Kazalnicy w Tatrach. W skałach pokonuje drogi o trudnościach do VI.6+ RP.

 

 

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Marzenia się spełnia".

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 05/08/2024 16:06
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do