Ukazała się książka „Siła przetrwania. Największe górskie tragedie”. Jej autor, Maciej Piera, prowadzi popularny vlog Szczytomaniak.

Od kilku lat przy zachęcie wydawców vlogerzy i youtuberzy biorą się za pisanie książek, a mówiąc dokładniej, za przekładanie swojej internetowej twórczości na papier. Wychodzi im średnio – to, co sprawdza się w social mediach, zazwyczaj dla książki okazuje się zabójcze. Przed kamerą liczy się bezpośredniość i spontaniczność, w które świetnie wpisuje się prostota przekazu. Mówiąc kolokwialnie, trzeba mieć gadane. W słowie pisanym najważniejsza jest umiejętność konstruowania spójnej, zajmującej opowieści; schematyczność i nazbyt uproszczony tekst nie służą zajmującej lekturze.
Niestety „Siła przetrwania” ma wszystkie typowe wady debiutującego książkowo vlogera. Przekornie zacznę jednak od plusów. Maciej Piera opisał w książce siedem górskich tragedii i trzeba przyznać, że wybrał, oprócz podboju Nanga Parbat, historie niezbyt często wspominane lub wręcz u nas nieznane. Przeczytamy więc między innymi o największej katastrofie lawinowej w Tatrach Słowackich, o tragedii w szkockich górach Cairngorm, o bułgarskim alpiniście Prodanowie, który zdobył Everest trudną zachodnią granią i zginął w zejściu, czy o rozbiciu się wojskowego samolotu na zboczu Mount Rainier. Większość z opisanych historii nie była wcześniej prezentowana na prowadzonym przez Pierę kanale Szczytomaniak, co zapewne dla niektórych będzie miało znaczenie. Na plus trzeba też zaliczyć zamieszczone w książce mapy – bardzo przejrzyste i ładne graficznie. To niby drobiazg, ale ułatwiający odnalezienie się w opisanych wydarzeniach.
Wszystkie te zalety bledną niestety wobec podstawowej wady książki. Maciej Piera nie ma ani literackiej sprawności, ani dziennikarskiego warsztatu (przynajmniej na razie, trening czyni mistrza), które pozwoliłyby mu zbudować ciekawą opowieść. Dostajemy chaotyczną, ubogą narrację typową dla najprostszego blogowego pisania. Tekst przypomina szkolne odtwórcze wypracowanie. Nie ma co liczyć na odautorską analizę czy głębszą refleksję, w zamian otrzymujemy trochę złotych rad niewykraczających poza schematyczny banał i tanie psychologizowanie. Zagadką pozostaje, przynajmniej dla mnie, dlaczego duże partie tekstu wyróżniono kursywą. Czy to fragmenty jakichś tłumaczonych publikacji albo coś, na co chce zwrócić szczególną uwagę autor? Nie wiadomo.
Maciej Piera rzetelnie podszedł do sprawy i zanim zasiadł do pisania, przestudiował i przeczytał wiele internetowych artykułów i opracowań o każdej tragedii. Wystarczy zajrzeć do bibliografii na końcu książki. Cóż z tego. Najwyraźniej wszystko, co wyczytał, wydało mu się ważne, bo przeładował tekst nieistotnymi szczegółami i niepotrzebnymi wtrętami, choćby w wątkach biograficznych. Całość stała się przez to rozwlekła, a koniec końców mało interesująca. Muszę przyznać, że to pewien wyczyn, tekstu bowiem jest w tej książce naprawdę niewiele. Nieprzypadkowo trzeba było złożyć całość ogromną czcionką, dodać mnóstwo zdjęć i ozdobników, by „Siła przetrwania” zyskała objętość godną swojej ceny.
Pierwsze koty za płoty – niech Maciej Piera wybaczy mi tę nieco złośliwą recenzję. Debiut to trudna sprawa i nie ma co pytać, „jaką cenę ma marzenie”, by przywołać wers z wiersza Ludomiła Jankowa, który otwiera jeden z podrozdziałów tej książki. Optymistyczna wiadomość jest natomiast taka, że kolejna publikacja może być już tylko lepsza.
Maciej Piera, „Siła przetrwania. Największe górskie tragedie”, Pascal 2021.
Cena: 54,90 zł
Ocena: 2/6
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!