Transport fasiągami z Palenicy Białczańskiej w stronę Morskiego Oka budzi emocje od kilkudziesięciu lat. Protestowali obrońcy zwierząt i miłośnicy koni. Teraz nadchodzą rewolucyjne zmiany. Ale jeszcze nie w tym roku.
Fasiągi kursują na drodze do Morskiego Oka od końca lat 80., gdy wstrzymano ruch samochodowy i wybudowano parking na Palenicy Białczańskiej. Od tej pory turyści mogą skorzystać z przejażdżki powozem aż do Polany Włosienica i tylko ostatnie 20-30 minut czerwonego szlaku pokonują pieszo.
Ta forma turystyki budzi spore emocje w społeczeństwie. Obrońcy zwierząt wskazują na cierpienie koni, które pokonują na ok. 8 km spore przewyższenie. Z kolei odpowiedzialni za transport górale bronią się za każdym razem, że konie pociągowe mają się dobrze. A wypadki, ich zdaniem, zdarzają się rzadko. Stanowczo nie zgadzali się na wycofanie fasiągów. Bronił ich też Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, wskazywał na dobro kultury tatrzańskiej.
W piątek, 28 lutego ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska ogłosiła dość znaczne zmiany w transporcie do Morskiego Oka. Na mocy zawartego porozumienia Ministerstwo Klimatu i Środowiska sfinansuje zakup kolejnych 16 elektrycznych busów za ok. 3,2 mln zł. To one zastąpią konie na odcinku od Wodogrzmotów Mickiewicza do Morskiego Oka. Łącznie ma kursować 20 takich pojazdów.
Fasiągi będą jeździć tylko na odcinku z Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza - to ok. 2,5 km drogi na mniej stromym fragmencie asfaltu. Żeby górale nie byli pokrzywdzeni, do obsługi busów mają być również zaangażowani wozacy z Bukowiny Tatrzańskiej.
"Udało się wypracować rozwiązanie, które łączy troskę o dobrostan zwierząt z potrzebami turystów i lokalnej społeczności. Przechodzimy z wykorzystywania koni jako środka transportu na rzecz ich roli jako elementu żywej kultury Podhala" – powiedział w piątek Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN.
Ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska uważa, że taki kompromis to odpowiedź na działania obrońców zwierząt.
"Konie będą pracowały na znacznie krótszym odcinku i z lżejszymi ładunkami, a transport elektryczny przejmie trudniejszą część trasy. To krok ku nowoczesności, ale z szacunkiem dla tradycji" – powiedziała Hennig-Kloska.
Starosta tatrzański Andrzej Skupień zwraca uwagę, że busy to nie będzie regularna linia - jak np. z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej - lecz kursy w ramach działalności edukacyjnej parku narodowego.
Zmiany nie wejdą w życie tak szybko, bo dopiero od przyszłego roku. Jednak pierwsze cztery busy elektryczne kupione przez rząd mają wyjechać na trasę w długi weekend majowy. Dlaczego musimy czekać do 2026 roku? Obecna umowa z przewoźnikami konnymi obowiązuje bowiem do końca tego roku i wozacy mają prawo świadczyć dotychczasowe usługi.
Z tego porozumienia nie są zadowoleni zarówno obrońcy zwierząt, którzy domagają się całkowitego wycofania transportu konnego z asfaltu do Morskiego Oka, jak i sami górale.
"To ogromna zmiana w naszej działalności. Stracimy połowę trasy i połowę zarobków. To uderza w naszą tradycję" – mówi Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka. Wozacy uważają, że takie ograniczenia doprowadzą do zaniku koni na Podhalu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie