Najpierw znany wszystkim miłośnikom literatury Wołowiec. Później łemkowska Zdynia i niezwykły cmentarz na szczycie Rotundy. Ale żeby nie było tylko tak poważnie, to pośmiejemy się z chatarami w bazie w Regetowie. To kolejne atrakcje na GSB.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 4(38)/2024.
[middle1]
Nie będę ukrywał, że wędrówka poprzedniego dnia przez bagna koło bacówki w Bartnem wykończyła mnie psychicznie. Miałem problem, by wstać dzisiaj rano. Na szczęście Dom Pod Mareszką to prawdziwe luksusy za rozsądną cenę. Dlatego dopingowany przez kolegów zwlekam się z łóżka i gorący prysznic przywraca chęć do życia.
Prognozy na dziś nie są optymistyczne. Będzie przelotnie padać, a późnym popołudniem znów może lać w sposób ciągły. A że przed nami znów ponad 30 km, to trzeba nalać do termosów i kubków termicznych gorącej kawy i herbaty. To jedyny sposób na przetrwanie kolejnego dnia.

Bacówka w Bartnem. Zdjęcie Kajetan Domagała
Ruszamy ze wsi Bartne (ok. 600 m n.p.m.) po godzinie 8. Naszym celem są Ropki u podnóża Lackowej (997 m n.p.m.), najwyższego szczytu Beskidu Niskiego. To jest ten dzień wędrówki, gdy przeklinać będziemy błota, rzeki i asfalt, który wita nas już na samym początku.
– To nie jest dobry sposób na rozpoczęcie dnia – przyznaje Daniel, który z Kubą „Jadymy durś” nadaje od startu mocne tempo.
Pierwszą godzinę do Wołowca stanowi wędrówka przez las i pola. Nic spektakularnego na tym odcinku nie znajdziecie. Natomiast sam Wołowiec (ok. 490 m n.p.m.) znają na pewno wszyscy miłośnicy prozy Andrzeja Stasiuka, który w 1987 roku wyjechał z Warszawy i osiadł w tej wsi. Mieszka tu z żoną do dziś.

Widoki na szlaku. Zdjęcie Kajetan Domagała
Bardzo chcieliśmy porozmawiać z nim o górach. Obiecywaliśmy sobie, że w trakcie wywiadu nie poruszymy w ogóle tematów politycznych, a pisarz ma wyraziste poglądy. W czasie poprzednich kilku dni wędrówki dużo dyskutowaliśmy, o co warto go zapytać. No cóż, pisarze mają swoje humory i Andrzej Stasiuk nie znalazł dla nas czasu. Trochę było nam smutno, ale nie z takimi sytuacjami sobie radziliśmy. Pocieszałem nawet kolegów, że gdy ponad 20 lat temu na studiach polonistycznych w Poznaniu też zabiegaliśmy o spotkanie, to autor „Białego kruka” zachował się podobnie. Prawo twórcy - trzeba się z tym pogodzić.
Żeby wątek literacki zakończyć, to na południe od Wołowca znajdowała się kiedyś wioska Czarne. To od niej wzięło nazwę założone w 1996 wydawnictwo, którym kieruje żona Stasiuka Monika Sznajderman. Czarne słynie między innymi z bardzo dobrych reportaży. Po wsi zostały już tylko symboliczne drzwi, dwa domy i kilka bacówek. Można tam dojść żółtym szlakiem na południe, który prowadzi obok Chatki w Nieznajowej. Z Czarnego blisko też do znanej wśród plecakowców bazy namiotowej Radocyna.
Ale Wołowiec to nie tylko Stasiuk. Największą atrakcją turystyczną wioski jest bez wątpienia cerkiew prawosławna pod wezwaniem Opieki Matki Bożej z XVIII wieku, wybudowana w stylu zachodniołemkowskim. Trzeba jednak zaznaczyć, że została wzniesiona jako świątynia wspólnoty grekokatolickiej. Nawet gdy po pierwszej wojnie światowej większość mieszkańców Wołowca przeszła do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w czasie tzw. schizmy tylawskiej, cerkiew pozostała we władaniu mniejszości.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 81% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie