Zatrzymuję się na pierwszym wzniesieniu. Wysokość zawsze zapewnia perspektywę. Jeszcze dostrzegam zaparkowane auto, tam przy końcu zygzakowatej drogi. Studiuję serpentyny widocznych linii. Tam był nasz pierwszy wojskowy punkt kontrolny. Przypominam sobie zdziwioną minę żołnierza i machnięcie dłoni na znak: Jak chcesz, to jedź, droga wolna, ale po co?
Tekst i zdjęcia Agnieszka Jastrzębska
Spoglądam w stronę doliny. Wadi Kadisza - Święta Dolina, wypełniona grotami, położonymi często na wysokości powyżej 1000 m n.p.m. - stanowi jedno z najważniejszych miejsc osadniczych pierwszych chrześcijańskich klasztorów na świecie. W oddali dostrzegam kształt rozrzuconych domów i niewielką zieloną łatę - drzewa.

To wiecznie zielone, wolno rosnące i długo żyjące cedry libańskie. Otaczano je czcią od niepamiętnych czasów, a jednak tylko nieliczne przetrwały. W starożytności obficie porastały cały kraj. Dziś ostał się tylko niewielki las na zboczach góry Makmal na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Najstarsze z drzew w rezerwacie mają ponad 1,5 tys. lat, choć podobno są również takie liczące i ponad 3 tysiące. Las Bożych Cedrów, lokalnie znany pod nazwą Horsh Arz El-Rab, w 1998 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
- Trzeba zawracać, pogoda się zmienia – słyszę nagle głos przewodnika.
Brutalnie wyrwana z trybu odświeżania informacji krajoznawczych spoglądam w ogromne, czyste niebo i z miejsca zostaję porażona bezkresnym błękitem. - Ale… - próbuję protestować.
- Pogoda się zmienia. Jak pogoda się zmieni, to będzie niebezpiecznie – słyszę zaniepokojenie swojego towarzysza.
Jeszcze w małym miasteczku Baszarri podjęłam decyzję, że skorzystam z usług prywatnego przewodnika. Wystarczyło zapytać w hotelu, by uzyskać właściwy kontakt. Choć Kurnat as-Sauda nie jest wymagającym szczytem i dla wprawnego wędrowca to trasa wręcz spacerowa, nie znajdziemy tam wyznaczonego szlaku, a teren pozbawiony jest jakichkolwiek oznaczeń. Nie chciałam ryzykować.
- Ale spójrz na niebo. Jest tylko jedna kłębiasta chmura. Te kłębiaste są przyjazne i nieszkodliwe, zwiastują dobrą pogodę – mówię, wskazując palcem do góry, choć zdaję sobie sprawę, że z nas dwojga to on wie lepiej.
- To idealny dzień na wędrówkę – dodaję i na jednym wydechu wymieniam listę survivalowych technik, zapamiętanych z mądrych książek. – W sytuacjach awaryjnych, potrafię zmajstrować super szczelny namiot z włosów i własnej śliny – silę się na żart, który jednak nie trafia na podatny grunt.
- Idziemy – podejmuję decyzję i muszę brzmieć zdecydowanie, bo ruszamy przed siebie. Ja pierwsza, przewodnik za mną. Jest wyraźnie zaniepokojony. Przeczuwam, że nie o pogodę tu chodzi. Nie zadręczam się jednak tą myślą. Jest cel, jest misja. Kurnat as-Sauda (3088 m n.p.m.), najwyższy szczyt Libanu czeka.

Maszeruję żwirową, miejscami wyschniętą drogą. Pejzaż początkowo wydaje się dosyć monotonny. Na jego specyficzne piękno składają się jedynie kamienie i piasek. Sporadycznie można ujrzeć kępy roślinności przystosowane do surowego klimatu na wysokościach. Podążam po zastygłych w błocie śladach samochodów z napędem na cztery koła. Tworzą wyraziste dwie równoległe ścieżki. Tak, na najwyższy szczyt Libanu można dostać się na czterech kółkach. To opcja dla tych preferujących bardziej wygodne rozwiązania.
Wybrałam, jak na doświadczonego piechura przystało, własne nogi i choć nie jest to szczyt trudny, to szybko zauważam, że wejście kosztuje mnie dużo energii. Moje stopy reagują co najmniej dziwnie na podłoże. Staję się wyższa, cięższa i wyraźnie rozkołysana.
- Co jest? – myślę lekko podirytowana. Unoszę stopę. Przyglądam się jednolitej masie. Kulka błota przyczepiona do podeszwy zamienia moje martensy w chwiejne buty na gliniastej platformie. Raz po raz ślizgam się, tracę równowagę, ale postanawiam po prostu iść przed siebie. Co kilka minut, czyszczę podeszwy o wystające kępy szorstkich krzaków.
- Może gdybym miała odpowiednie buty trekkingowe, szło by się lepiej – strofuję się w myślach za brak niezbędnego wyposażenia. Z pożyczonym, szkolnym plecakiem, wyglądam jak nowicjuszka na szlaku. Dobrze, że choć podstawową apteczkę i folię izotermiczną mam ze sobą.
[paywall]
Idę. Droga wije się w górę aż do płaskiego pola, z którego widać końce nieruchomej kolejki górskiej (Cedars Ski Resort). Konstrukcja nieczynnych krzesełek wyciągu nadaje przestrzeni wręcz apokaliptyczny obraz. Zostały zainstalowane w 1953 roku i nie są już w użytku, choć główna trasa wciąż posiada pięć aktywnych wyciągów orczykowych. Sezon zwykle trwa tutaj od końca listopada do początku kwietnia. Mnie wita przejmująca cisza. Z szybkiej kalkulacji położenia zakładam, że jestem na wysokości ok. 2850 m n.p.m.
Stoję wśród spękanych wzgórz. Jestem na innej, bo pustynnej, planecie. Rzucam kolejne spojrzenie na krajobraz. Skalne wychodnie, kilka głazów w najróżniejszych konfiguracjach, zakłócają porządek regularnych pagórków. Wokół mnie piaskowo skalne bryły wygładzone wiatrami, gdzieniegdzie pojedyncze kamienie i kępy sztywnych traw. Z tej kamiennej koronki wypływa pod niebo bukiet wyboistych kopców. Wszędzie spadziste pagórki, strome formacje z miękką skałą osadową i twardym wapieniem. W oddali góry odcinają się od szkarłatnego pyłu. Gdzieś za tą linią jest Syria.
Spoglądam na swojego milczącego i pełnego napięcia przewodnika. Nie wygląda na zadowolonego, a widok dwóch mężczyzn nadciągających z naprzeciwka bynajmniej nie poprawia mu humoru. Ręką sięga po coś wetkniętego za pasek od spodni. Zauważam metaliczny błysk broni. Umysł zaczyna płatać mi figle. Przez chwilę czuję się jak na planie filmowym. Oczyma wyobraźni widzę Daniela Craiga wychodzącego zza skalnej bryły. Podaje mi wysoką szklaneczkę martini (wstrząśnięte, nie mieszane). Nie mam pewności, czy z lęku przed widokiem uzbrojenia, czy na myśl o spotkaniu gwiazdy, uginają się pode mną kolana. Czuję się porażona gwałtownym wyrzutem kortyzolu.
- Tylko spokój może nas uratować – myślę i czuję, że zginąć tu, tak przez przypadek, to byłby jakiś żart. „Człowiek przeważnie boi się niebezpieczeństw, których w ogóle nie ma i które prawdopodobnie nigdy nie istniały. Obawia się biedy, własnej słabości, a także własnego strachu” – cytuję w myślach zapamiętany fragment, przeczytanej ostatnio książki „Sztuka życia i przetrwania”, którą napisał Hans-Otto Meissner.
Nie boję się własnego strachu. Akceptuję przyspieszone bicie serca i bez zbędnej dyskusji robię to, o co prosi przewodnik. Zatrzymuję się. Dwóch mężczyzn w mundurach zbliża się szybkim krokiem. Słyszę grzecznościowe powitanie w dźwięcznych arabskich słowach, krótką wymianę zdań i ten odgłos spadającego z serca kamienia.

Nie zadaję pytań, na które nie chcę znać odpowiedzi. Później dowiem się, że góra na której się znalazłam, uważana jest za prawdziwy zbiornik wodny. Zasila rzeki na wschodzie (jak Assi) i na zachodzie (jak Kadisha - ta sama, która przepływa przez Świętą Dolinę rzeźbiąc ów wąwóz). O wodę i ląd wciąż dochodzi do regularnych sporów pomiędzy mieszkańcami Baszarri a rejonem Dinnieh. Czasami poleci kula, jedna albo dwie. W dniu mojej wędrówki żadna nie poleciała. Poleciała jednak kilka miesięcy temu. W lipcu 2023 roku na szczycie zginęło dwóch mężczyzn.
Zaczynam rozumieć niepokój swojego przewodnika i tę dziwną, nieokreśloną ciszę, która towarzyszy nam od pierwszych postawionych kroków. Tak, ta cisza jest przejmująca. Żadnego beczenia owiec i wysokich dźwięków fletów używanych przez pasterzy prowadzących stada na trawiaste wzgórza. Żadnego szumu skrzydeł ptaków. Żadnego pracowitego trajkotania owadów.
Świadomość, że jestem na terenie, gdzie odbywają się regularne starcia i potyczki między dwoma zwaśnionymi stronami, sprawia, że włączam piąty bieg. Docieram do płaskowyżu. To znak, że jestem na wysokości około 3000 m n.p.m. Jeszcze tylko kawałek pod górę, później z góry i jeszcze raz pod górę. Na pokaźnych rozmiarów szczyt niemal wbiegam. Nie jest stromy, ale zapewnia panoramiczny widok we wszystkich kierunkach. Podobno przy dobrych warunkach pogodowych można zobaczyć szczyty gór Trodos na Cyprze. Ja widzę… kształtne chmury, które namnożyły się przez czas trwania wędrówki.

Spoglądam na tablicę pamiątkową zamontowaną w 2019 roku. Wcześniejsza, z czarną płytą, została zamalowana w akcie zwykłego wandalizmu. Jest hołdem dla bohaterów armii libańskiej, bo to najwyższy szczyt w Libanie i na Bliskim Wschodzie - Qurnat as Sawda 3088 m. Powyżej arabskich znaków graficznych dostrzegam godło libańskich sił zbrojnych. To narodowe drzewo cedrowe otoczone liśćmi laurowymi, umieszczone nad misternie połączonymi ze sobą dwoma bagnetami, parą skrzydeł i kotwicą, reprezentującymi odpowiednio: siły lądowe, powietrzne i marynarkę wojenną.
- Sharaf. Tadhia. Wafa – mój przywodnik cytuje niewyraźne, acz widoczne motto wyryte pod emblematem. - Honor. Poświęcenie. Lojalność – tłumaczy.
Militarnego charakteru miejsca dodają porozrzucane dookoła łuski nabojów wszelkiego kalibru. Tuż obok dumnie powiewa flaga Libanu. Widok w całości zielonego cedru uspokaja mnie. Dotychczasowy niepokój zamieniam w zwykłą radość.
- Qurnat as-Sawda – myślę sobie - Na szczycie takim jak ty, każda ulotna i zwiewna chwila staje się spotkaniem, medytacją, kontemplacyjnym powrotem do przeszłości i chwilą przepełnioną czystą świadomością, że w życiu trzeba po prostu iść przed siebie.
W drodze powrotnej słyszę melodię, którą szumi Las Bożych Cedrów. O tej szalonej ciszy, zrodzonej między wschodem a zachodem słońca, o tęsknocie, co w jego cieniu się skrywała i arabskich słowach wciąż płynących od korzeni po czubek nieba. W ich wiecznej zieleni dostrzegam mandale utkane z cichych westchnień zachwytów nad pięknem pustki, chaosu i harmonii, gorączki wiosennych burz i dreszczy zimnych nocy. Zaczynam rozumieć, że upadek rzeczy martwych to tylko zdarzenie i że ten mały kawałek świata, ostatnimi cedrami, próbuje zrozumieć sens przemijania.
Agnieszka Jastrzębska
Miłośniczka włóczęgi wszelakiej, przemierza świat w poszukiwaniu piękna. Najbardziej lubi podziwiać życie z wysokości. Nałogowa kolekcjonerka słów, metafizycznych pytań i serc z kamienia, znalezionych na górskich szlakach.
Najwyższy szczyt Libanu leży na północy kraju, niedaleko granicy z Syrią, w paśmie górskim Liban (o długości ok. 160 km). Od wschodu ograniczonym rowem tektonicznym Doliny Bekaa.
Liban to kraj wyżynno-górzysty – 22 proc. powierzchni to góry wysokie powyżej 1500 m n.p.m.). Na ich terenie występują znaczne ilości śniegu (około 25 proc. powierzchni).
Szczyt Qurnat as-Sawda' (Kurnat as-Sauda) pojawia się w Złotej Legendzie autorstwa średniowiecznego włoskiego hagiografa, Jakuba de Voragine. Jest miejscem w którym Noe, po przeżyciu powodzi, ponownie zasadził święte drzewo.
Nazwa Qurnat as-Sawda' ma więcej niż jedno znaczenie. W języku arabskim znaczy Czarny Szczyt. Prawdopodobnie ma to związek z permanentnymi wiatrami, które odkrywają ciemny czubek góry, gromadząc śnieg tylko dookoła. W języku syryjskim, z którego się wywodzi, znaczy Szczyt Męczenników.
W drugiej połowie 2024 r. Liban nie schodzi z czołówek stron internetowych ze względu na wojnę na Bliskim Wschodzie, która znacząco wpływa na życie mieszkańców, gospodarkę i turystykę.
W pierwszej połowie października serwis polskiego MSZ informował, że komunikacja lotnicza w regionie jest dostępna, a lotnisko w Bejrucie nadal funkcjonuje. Natomiast istnieje ryzyko dalszej eskalacji działań zbrojnych oraz ograniczeń w ruchu lotniczym. – „Jeżeli sytuacja życiowa, rodzinna lub zawodowa nie wymaga bezwzględnej konieczności pozostawania na terytorium Libanu, wskazane jest opuszczenie kraju” – ostrzega polski rząd.
Działania militarne toczą się poza rejonem Kurnat as-Sauda, ale trzeba mieć świadomość, że sytuacja w kraju oraz zmienne warunki lokalne, takie jak ceny i dostępność produktów, obniżają komfort podróży. Kraj objęty konfliktem zawsze wiąże się z zagrożeniami.
Choć nie ma oficjalnego zakazu, wejście na szczyt wymaga zezwolenia libańskiej armii. Nawet tu, wśród cedrów i górskich strumieni, słychać echo napięć politycznych, a świadomość, że każdy krok stawia miłośnika gór na cienkiej granicy między wolnością a ryzykiem, budzi obawy przed beztroską wędrówką.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie