Turcja to nie tylko słoneczne plaże, antyczne zabytki i kebab, ale także raj dla miłośników zimowego szaleństwa. Zapraszam na skitury w góry Aladağlar w masywie górskim Taurus.
Tekst i zdjęcia Karolina Brach-Hossu
Zimą 2024 roku na łamach magazynu „Na Szczycie” (nr 10/2024) opisałam dla Was możliwości narciarskie na wulkanie Erciyes. Tym razem polecam Wam Taurus, który jest jednym z najbardziej znanych pasm górskich w Turcji. Rozciąga się na południu kraju wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego. Natomiast góry Aladağlar stanowią jego centralną, najwyższą część. Ponad 60 szczytów przekracza 3000 m n.p.m., a najwyższy to Kızılkaya (3771 m n.p.m.), przewyższający również sąsiednie szczyty, Demirkazık (3756 m n.p.m.) i Emler (3723 m n.p.m.).
Przez większą część roku panują tu doskonałe warunki do trekkingu i wspinaczki, ale Aladağlar to także idealne miejsce na skiturowe wycieczki z dala od tłumów. Sezon narciarski jest stosunkowo krótki. Trwa tylko od początku lutego do połowy kwietnia, ale oferuje zaskakująco dobre warunki i zachwycające widoki. Każdy krok na nartach to zdumienie, potęgowane kontrastem między białym śniegiem, błękitnym niebem i czerwonymi skałami.
Przeczytaj nowe e-wydanie Magazynu Na Szczycie
Pod względem geologicznym góry przypominają Dolomity. Są jednak wyższe, a także znacznie bardziej dzikie. Trzeba też mieć świadomość, że nie ma tu pogotowia górskiego i schronisk. Punkty startowe znajdują się nisko, a wycieczki na szczyt oznaczają prawie 2000 metrów przewyższenia dziennie. Dlatego planując wyprawę, należy wziąć to wszystko pod uwagę.
Naszym ulubionym miejscem w tym masywie jest Aladağlar Bungalow Camping w mieście Çamardı (ok. 1530 m n.p.m.) zarządzany przez gościnnego Recepa, który na przestrzeni ostatnich kilku lat został naszym przyjacielem i w czasie letnich pobytów pokazywał liczne drogi wspinaczkowe w regionie. Tym razem jednak, wybierając się do Çamardı ze sprzętem narciarskim, a nie wspinaczkowym, w naszych głowach zrodził się plan zdobycia szczytu Emler drogą klasyczną oraz wyprawa do doliny Parmakkaya w kierunku szczytu Alaca (3688 m n.p.m.).
Pogoda szybko zmodyfikowała nasze plany. Wyjeżdżając z dwumilionowego Gaziantep, gdzie było 20 stopni Celsjusza, ze zdumieniem obserwowaliśmy, jak temperatura spada do zera przy parkingu. Krajobraz wyglądał jak z bajki. Odsłonięte fragmenty drogi szkliły się niczym lustra między puchowymi poduchami śniegu. Szybko się jednak okazało, że w ciepłym aucie było przyjemniej, niż na silnym i mroźnym wietrze.
Recep w umówionym miejscu zostawił nam klucze do chatki. Pierwsze, co zrobiliśmy na miejscu, to rozpaliliśmy piecyk. Drewno i rozpałka były przygotowane, więc wkrótce ciepło rozlało się po drewnianym wnętrzu. Okazało się, że oprócz nas na campingu była niemiecka para w kamperze, odbywająca skiturową wyprawę po Turcji i Gruzji. Szybko złapaliśmy dobry kontakt i postanowiliśmy kolejnego dnia wyruszyć razem.
Po analizie warunków pogodowych okazało się, że na realizację naszych planów nie ma szans. Gwałtowny mróz w połączeniu z 30-40 centymetrowym opadem świeżego śniegu w nocy sprawił, że wymagający Emler i dolina Parmakkaya odpadły. W ten sposób wybór padł na Çoban Dağı (3226 m n.p.m.). Szczyt dość odległy, charakteryzujący się długim, płaskim podejściem i idealnym, umiarkowanie stromym, 500-metrowym zboczem.
We czworo ruszyliśmy samochodem do wioski Sulucaova (ok. 1835 m n.p.m.), będącej punktem startowym wycieczki. To tylko pół godziny drogi, ale wystarczyło, by znów przekonać się, że Turcja to nie tylko gorące plaże. Przy minus 12 stopniach Celsjusza zrobiliśmy zdjęcie wyświetlacza, myśląc, że to już rekord. Tymczasem spadek temperatury trwał dalej, a my kliknęliśmy kolejne sześć zdjęć aż do minus 18. Na miejscu pierwsza wywinęłam pirueta po wyjściu z samochodu na totalnie zamarzniętej drodze. Na szczęście nic poważnego się nie stało, ale trzeba przyznać, że ekstremalnie zimne powietrze i ośnieżone wioski sprawiły, że czuliśmy się bardziej jak na Syberii lub w północnej Skandynawii w środku zimy, niż w Turcji.
Świeżego śniegu było więcej, niż się spodziewaliśmy, ale miało to też swoje zalety, bo mogliśmy od razu założyć narty i ruszyć w drogę. Wybraliśmy tę trasę również ze względu na fakt, że niemal całe podejście przebiega w pełnym słońcu, co przy takim mrozie jest kluczowe. Na trasę ruszyliśmy opatuleni w ciepłe kurtki i w podwójnych rękawiczkach. Inaczej by się nie dało. Pierwsze 6–7 km to dość łagodne podejście bardzo szeroką doliną o umiarkowanie nachylonych zboczach. Chęć rozgrzania się dodawała nam energii, ale szybko okazało się, że torowanie w głębokim śniegu to spory wysiłek. Początkowo zmienialiśmy się regularnie, jednak nasze wolniejsze tempo w stosunku do nowych znajomych sprawiło, że w końcu trafiliśmy na koniec grupy.

Po około trzech godzinach, na wysokości 2600 m n.p.m., teren stał się węższy i bardziej stromy, a ośnieżone zbocza przeszły w skaliste. W tym miejscu dolina skręca na wschód i wreszcie pojawia się widok na szczyt. Choć do wierzchołka pozostało tylko 600–700 m przewyższenia, zajęło nam to kolejne trzy godziny. Nic dziwnego, bo nasze tempo znacząco spadło. Mimo że znajomi przecierali ślad, ostatnie zygzaki były bardzo wymagające, a wysokość i przebyty dystans dawały się we znaki. Tylko widok wyłaniających się szczytów i perspektywa zjazdu po świeżym śniegu pchały nas dalej.
Po 10 kilometrach wędrówki i 1400 metrach przewyższenia dotarliśmy na szczyt Çoban Daği. Na wysokości 3226 m n.p.m. temperatura odczuwalna spadła na pewno poniżej minus 20 stopni Celsjusza. Palce odmawiały więc posłuszeństwa przy przepince i przygotowaniu do zjazdu. Na szczęście widok na Aladağlar - z majestatycznym, choć ponoć przeklętym szczytem Demirkazık aż po wulkan Erciyes - wynagradza każdy trud.
Wybór tej góry był strzałem w dziesiątkę. 30 cm świeżego śniegu na utwardzonej nawierzchni sprawiło, że zjazd okazał się fantastyczny. Szybko pozwolił zapomnieć o zmarzniętych kończynach, rozgrzewając uda do czerwoności. Zjazd nie należał do trudnych. Zbocze Çoban Dağı jest regularne i szerokie, a warunki były idealne. Każdy z nas znalazł miejsce, by wytyczyć własną linię w świeżym śniegu. W porównaniu do długiego podejścia, zjazd był błyskawiczny, na 2600 m n.p.m. dotarliśmy w niecałą godzinę, wliczając przerwy na nagranie zjazdu towarzysza.
U podnóża stoku wszyscy mieliśmy szerokie uśmiechy na twarzy. Z racji zimna, przez cale podejście nie robiliśmy dłuższych postojów i dopiero po zjeździe, siedząc w słońcu, z radością sięgnęliśmy do zapasów. Najedzeni i rozgrzani kontynuowaliśmy zjazd, który do końca wymagał koncentracji, by bezpiecznie omijać wystające już kamienie. Ostatnie 2 km płaskiego terenu musieliśmy już nawet pokonać pieszo, bo świeży śnieg stopniał.
Po powrocie do chatki, zmęczeni, zziębnięci i zadowoleni, ogrzewaliśmy się przy kominku, wspominając wyprawę. Może nie była to klasyka Aladağlar jak Emler, Alaca czy słynna Parmakkaya, ale dała nam poczuć klimat tych gór i tego, jak wiele potrafią zaoferować zimą.
Emler (3723 m n.p.m.)
Dolina Parmakkaya – Przełęcz Avcı Veli (3100 m n.p.m.) – Szczyt Yoncalı Taş (3450 m n.p.m.) i Trans Alaca
Zimą można wybrać loty z Polski do Istambułu (od ok. 1 tys. zł w obie strony) lub miast położonych bliżej gór na południu Turcji - Kayseri (ceny od ok. 680 do 900 zł) lub Adany (od ok. 1,6 do 2 tys. zł).
Wynajem auta na miejscu kosztuje 1300–1800 TL/dzień (lira turecka = ok. 8 gr), czyli (100–160 zł). Transport lokalny: autobus z Istambułu do Niğde (ok. 11 h, 2–3 kursy dziennie, od 75 do 100 zł), z Kayseri do Niğde (ok. 3 h, 12 kursów dziennie, ok. 22 zł), z Adany do Niğde (ok. 3 h, 6–12 kursów dziennie, ok. 33 zł). Ostatni fragmebnt podróży to autobus z Niğde do Çamardı - ok. 1,5 h (7–8 kursów dziennie, ok. 5 zł).
Aladağlar Bungalows Camping
W Çukurbağ i Çamardı są liczne miejsca, gdzie można zrobić zakupy, a także zjeść pide, lahmacun czy kebab, bo jak mówi tureckie przysłowie: oczywiście, że zjesz kebab. Jeśli masz jakiś problem w życiu, kebab jest dla ciebie rozwiązaniem.
Jeśli wybieracie się sami, warto o wycieczce poinformować lokalną policję (numer tel. 156). W sytuacji kryzysowej mogą zorganizować górską pomoc, ale trzeba się liczyć z tym, że nie wszędzie na trasie jest zasięg.
Tygodniowy pobyt w górach Aladağlar to wydatek ok. 1700 zł (nocleg i wyżywienie).
Karolina Brach-Hossu - z wyksztalcenia architektka, pracuje w pomocy humanitarnej (Haiti, Nepal, Liban, Bangladesz, obecnie Turcja). Zawodowa instruktorka narciarska SiTN i ISIA, a także instruktorka jazdy konnej. Zamiłowana wspinaczka i alpinistka, rekreacyjna snowbordzistka i telemarkowiec, okazjonalnie siatkarka, sezonowa skiturowczyni i od niedawna początkująca mama.
Tekst ukazał się w wydaniu nr 08/2025
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie