Reklama

Pracowity początek września tatrzańskich ratowników

W minionym tygodniu pogoda w Tatrach znacznie się pogorszyła. W dolinach padał deszcz, a na grani zrobiło się biało. Ratownicy przestrzegali turystów przed wychodzeniem w wyższe partie gór. Niestety, doszło do kilku wypadków.

W środowy wieczór do Centrum Powiadamiania Ratunkowego 112 zadzwoniła 28-letnia turystka z Niemiec. Pomimo słabego sygnału (kiepska jakość połączenia) udało się jej przekazać informację, że znajduje się w górach i nie może sama zejść z powodu kontuzji nogi. Ratownicy mieli problem z namierzeniem turystki. Kilka prób namierzenia telefonu każdorazowo pokazywały inną lokalizację. Służby, które udawały się we wskazane rejony nie mogły odnaleźć kobiety. W tym czasie wpłynęła kolejna informacja, która sugerowała, że turystka mogła przebywać na terenie Tatr Słowackich. TOPRowcy skontaktowali się z ratownikami HZS i potwierdzili, że 28-latka wraz ze swoim psem nocowała w Chacie Zamkowskiego i planowała przejść przez Czerwoną Ławkę do Chaty Zbójnickiej, a potem przez Rohatkę do Śląskiego Domu. Okazało się również, że pracownicy schroniska odradzali turystyce wycieczki w wyższe partie Tatr ze względu na trudne warunki pogodowe. 
W czwartek rano dyżurny TOPR odebrał telefon od polskiego turysty, który przebywał na Słowacji. Mężczyzna przekazał, że natknął się na ciało młodej kobiety (bez oznak życia), przy której czuwał pies. Zdarzenie miało miejsce między przełęczami Rohatka i Polski Grzebień. Na miejsce udali się słowaccy ratownicy, którzy potwierdzili, że jest to poszukiwana turystka z Niemiec. Pies został przekazany policjantom. Na chwilę obecną ratownicy nie podali dokładnej przyczyny śmierci.
"Nie wiemy, dlaczego te wcześniejsze informacje, bardzo precyzyjne, pokazywały dwa miejsca, zupełnie inne miejsca, niż to w którym znajdowała się kobieta. Nie jest przecież możliwa bilokacja telefonu" - komentuje dla RMF24 ratownik TOPR Witold Cikowski.

 

Kolejny wypadek wydarzył się wczoraj rano w Dolinie Kościeliskiej. O sporym szczęściu może mówić turysta, który spadł 40 metrów z rejonu wylotu Smoczej Jamy w kierunku Wąwozu Kraków. Mieczysław Ziach, ratownik TOPR w rozmowie z Gazetą Krakowską poinformował, że mężczyzna doznał wielu poważnych obrażeń, ma uszkodzony bark, miednicę, łokcie i rany głowy. Najważniejsze jednak jest to, że przeżył upadek. Poszkodowany został przetransportowany do zakopiańskiego szpitala.

Dziś rano TOPRowski sokół poleciał po turystę, który doznał urazu stawu kolanowego i ręki po upadku ze szlaku na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem.

Po ostatnich opadach górskie szlaki są mokre i śliskie. W zacienionych miejscach może być niebezpiecznie. Ratownicy TOPR i GOPR apelują o rozwagę.

Zdjęcie: HZS

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do