Reklama

Szlaki w Tatrach, gdzie można jeździć rowerem. Lista tras w polskich i słowackich Tatrach

Z Januszem Gołąbem, himalaistą, ale i rowerzystą, o tatrzańskich przygodach rozmawia Andrzej Bazylczuk

 

Gdzie można jeździć rowerem w Tatrach? Poleca himalaista Janusz Gołąb

 

Rower na pewno nie jest pierwszą rzeczą, która przychodzi na myśl, gdy mówimy o Tatrach. Jak się jednak okazuje, także te góry mają coś do zaoferowania miłośnikom jednośladów.

 

Tak, ale przede wszystkim po słowackiej stronie. Tam jest duża infrastruktura u ich podnóża, znajdziemy też ścieżkę poprowadzoną pod samymi Tatrami. Również do niektórych dolin można wjechać rowerem. Po naszej stronie rowerzystom udostępniono Ścieżkę pod Reglami, Dolinę Suchej Wody Gąsienicowej do schroniska Murowaniec i Dolinę Chochołowską. Szlak na Halę Gąsienicową został parę lat temu wyremontowany i teraz bardzo przyjemnie się nim jeździ. Wcześniej droga była ułożona z kocich łbów i zwłaszcza pod górę było trudno. Wiele osób z tej możliwości korzysta. Szczególnie popularne stały się rowery z silnikiem elektrycznym. Spotykam wielu wspinaczy czy przewodników, którzy podjeżdżają na nich, zostawiają je przy schronisku i idą na ścianę albo ruszają na granie z klientami. Ścieżka pod Reglami także przeszła remont, choć osobiście wolałem nią biegać czy jeździć rowerem, gdy były kamienie oraz korzenie. W tej chwili dla ułatwienia wysypano ją szutrem i stała się monotonna. Z drugiej strony, łatwiej mają mniej wprawni turyści i stała się dostępna dla osób na wózkach.

 

Zatem nie trzeba być wyczynowcem, żeby ruszyć rowerem w nasze Tatry?

 

Dolina Chochołowska jest bardzo łatwa, Ścieżka pod Reglami to trasa interwałowa, czyli czasami ma strome podjazdy, ale bardzo krótkie. Za to jadąc na Halę Gąsienicową trzeba przygotować się do pokonania 500 metrów przewyższenia na odcinku 6 km. Taki podjazd dla osób korzystających tylko z siły własnych mięśni może być uciążliwy, ale spróbować może każdy. Tak samo po stronie słowackiej. Jeśli chcemy wjechać w głąb Tatr, czyli do Doliny Kieżmarskiej, Wielickiej albo Mięguszowieckiej, to też znajdziemy łatwe szlaki. Jednak do Śląskiego Domu w Dolinie Wielickiej trzeba pokonać spore przewyższenie, ale droga jest asfaltowa, więc bardzo łatwa. Mówiąc krótko, to są ścieżki dla każdego.

 

 

Rowery elektryczne zmorą szlaków

 

Obecnie na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego nie znajdziemy tras dedykowanych rowerzystom. Po prostu dopuszczono ich do korzystania z kilku szlaków pieszych. Z doświadczenia wiem, że koegzystencja pieszych i rowerzystów nie zawsze bywa pokojowa. Masz podobne odczucia?

 

Tak i powiem szczerze, że bardzo denerwuje mnie, kiedy ktoś na rowerze nie ustępuje pieszym, bo na szlaku to właśnie pieszy ma pierwszeństwo. Drugą niepokojącą sprawą jest bardzo szybkie mijanie turystów. Spod koła może się podnieść kamień czy patyk i kogoś zranić, a nie daj Boże trafić dziecko. Niestety, widziałem dziesiątki niewłaściwych zachowań rowerzystów. Ubolewam nad tym, ale w dużej mierze przyczynia się do tego rower z silnikiem elektrycznym.

 

W jaki sposób?

 

Rower elektryczny często kupują osoby, które nigdy nie były turystami, więc nie nauczyły się savoir-vivre'u, a góry znają tylko stąd, że przyjechały do pensjonatu w Zakopanem. Nagle zapragnęły jeździć rowerem i silnik umożliwia im dotarcie w miejsca, do których piechotą nie chciałoby im się iść. Nie znają więc zasad poruszania się i jadą pełną dzidą. Albo robią sobie przerwy, tarasując przejście i trzeba przechodzić między nimi. Widzę, że to jest bardzo drogi sprzęt, rzadko używany, a sposób korzystania z niego dowodzi, że o samej jeździe też niewiele wiedzą. Mimo to chętnie zapisują się na eventy, widzę pełne busy takich grup. Jeszcze parę lat temu panował na szlakach większy porządek, jeśli chodzi o współistnienie rowerzystów i pieszych.

 

To chyba naturalna konsekwencja tego, że rowery stały się popularne także w górach.

 

Niekoniecznie. Rowery cross-country czy trailowe są wymagające, a ten potencjał otworzył rower elektryczny. Bez niego nie byłoby problemu, bo wjechanie gdzieś wysoko wiązałoby się z bólem i cierpieniem. Rower elektryczny tego nie wymaga, więc ten boom wziął się właśnie z łatwizny dostępu.

 

 

Czy rozwiązaniem problemu byłby zakaz wjazdu elektrykom na szlaki?

 

Wydaje mi się, że nie tędy droga. Raczej stawiałbym na edukację. Mam świadomość, że ci ludzie mają prawo jeździć, jak chcą. Inaczej by tyłka w ogóle nie ruszyli, a rower stwarza im taką możliwość. Ważna jest kwestia edukowania. Inna sytuacja niż na szlakach turystycznych jest w bike parkach. Spójrzmy na Rychlebskie Ścieżki w Jesenikach, gdzie od razu jest informacja, że rower elektryczny jest zakazany - chyba, że ktoś ma powyżej 55 lat. Bardzo mi się to podoba, bo osobom, mającym więcej lat na karku, taki rower ułatwia dostępność gór. Wydaje mi się, że lokalne władze organizujące ścieżki górskie, powinny zadbać o zabezpieczenie. Dobrym przykładem jest Singletrack Glaciensis w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie jest wiele ścieżek i są dobrze oznaczone. Rowerzysta dostaje jasny przekaz w postaci znaku graficznego, że na danym odcinku ma ustąpić pierwszeństwa, bo akurat przejeżdża przez szlak turystyczny. Są też specjalne bramki wymuszające zwolnienie.

 

Trasy rowerowe są dla każdego

...

Płatny dostęp do treści

Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.

Pozostało 49% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/10/2024 23:02
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama