Reklama

Kulinarna odsłona wyjazdów: obyczaje kulinarne w różnych kulturach - bufety na trasach biegowych. Afera na Baikal Ice Marathon, jedzenie w Japonii, Chile, Stanach Zjednoczonych i Maroku. Najlepsze bufety na Ultra Trail du Mont Blanc.

Dziś z jednej strony lekki i przyjemny temat, a z drugiej ciężkostrawny. Ktokolwiek podróżował po świecie może zapewne przytoczyć wiele historii, kiedy to wychodził ze swojej strefy komfortu, kosztując lokalne danie.

 

W wielu kulturach odmawiać posiłku nie wypada. W wielu krajach, a szczególnie na ich prowincjach, wyboru menu nie ma. To, czym częstują nas gospodarze, należy przyjąć z wdzięcznością. Dziś opowiem więc o kulinarnej odsłonie moich wyjazdów. A że zdecydowana większość z nich połączona jest ze sportowym celem, to zabiorę Was na kilka biegów i do organizowanych tam bufetów.

 

Obyczaje kulinarne nad Bajkałem

Zacznijmy od międzynarodowej afery, która wynikła po starcie w maratonie po zamarzniętej tafli jeziora Bajkał – Baikal Ice Marathon w 2016 roku. Przygotowując się na ten wyjazd, czytaliśmy sporo relacji. W ręce wpadł nam dość obszerny opis amerykańskiego biegacza, który wspominał, że na bufetach w trakcie biegu poza ciepłym napojem, izotonikiem można się również napić… wódki.

 

Startowaliśmy przy odczuwalnej temperaturze powietrza dochodzącej do -35 stopni Celsjusza. Po kilku kilometrach mój flask [butelka] zamarzł, więc na bufecie zatrzymałem się tylko na chwilę, by dotankować go ciepłą herbatą i roztopić znajdującą się w środku ciecz. Po powrocie do Polski podczas wywiadu w jednym ze śniadaniowych programów powiedziałem, że podobno na bufecie była nawet wódka. Że nie w smak było Rosjanom wygranie - tego mitycznego wręcz dla nich maratonu - przez jakiegoś Hercoga z Polski. Szybko moje słowa wyciągnięto i wystosowano długiego i wymownego maila. Zarzucono mi, że przedstawiam bieg w złym świetle i kompromituję jego organizatorów. Gęsto musiałem się tłumaczyć, odsyłając do samego źródła. Dobrze, że relacja Amerykanina nadal była dostępna.

 

Jedzenie w Japonii

Lokalnym w pełnym tego słowa znaczeniu jedzeniem podjęli mnie organizatorzy Ultra Trail Mt. Fuji w Japonii. Na jednym z punktów mój support w osobie Maćka Sokołowskiego przyniósł mi charakterystyczne długie, ryżowe nudle w miseczce z… pałeczkami. Co nadrobiło się zatem na trasie, można było szybko stracić w bufecie, siłując się z uciekającym makaronem i niesfornymi pałeczkami.

 

Wielkim zaskoczeniem były dla mnie również bufety w Chile podczas Ultra Fiord Patagonia. Chile, podobnie jak Argentyna stoi świeżymi rybami, owocami morza i świetną wołowiną. To zatem pyszne steki o różnym stopniu wysmażenia, lokalny rarytas ceviche, czyli świeża ryba albo owoce morza w soku z limonki, podawane z awokado, cebulką i papryczką chili. Podczas podróży poprzedzającej start w Patagonii degustowaliśmy kuchnię Chile, od dalekiej północy po samo południe. Jakież było zatem moje zdziwienie, gdy podczas biegu na około 130 km czekał na mnie mały, rozkładany turystyczny stoliczek, a na nim jabłka i woda. W sam raz na oczyszczenie organizmu po tej trzytygodniowej podróży kulinarnej.

 

Prawdziwa biesiada miała miejsce w Stanach Zjednoczonych podczas 400-kilometrowego Moab Endurance Run. Kiedy mijałem pierwszy bufet, przecierałem oczy ze zdumienia. Oprócz klasyków jak słodycze, owoce, żele energetyczne i rozmaite napoje zobaczyłem wielkiego grilla. Smażyły się na nim kotlety hamburgerowe, skwierczał boczek. Ładna dieta dla sportowca – pomyślałem. Ale kiedy po 200 km zajadania żeli i owoców przyjąłem hamburgera z mięsem i warzywami - odżyłem. Mój żołądek zdecydowanie tego potrzebował. Poza tym w Maroku próbowałem np. charakterystyczne dla krajów arabskich przesłodzone herbatki z dużą ilością mięty albo wypiekane na blasze placki mączne… Zdarzało się też, że bufet był tak biedny, że po prostu biegłem dalej.

 

Do zdecydowanie najlepszych i najróżnorodniejszych bufetów na trasie biegu należy zaliczyć kultowy w Europie Ultra Trail du Mont Blanc. Gdybym się tam nie ścigał, skończyłoby się zapewne nie lada biesiadą. Lokalne społeczności przygotowywały kolejne bufety, na których można było skosztować miejscowych serów oraz wyrobów wędliniarskich. Były potrawy na słono i słodko, ciepło i zimno… poza oczywistymi owocami, słodyczami, izotonikami. Z całą pewnością UTMB jest biegiem, na którym warto się wzorować!

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 07/08/2024 21:06
Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do