Nie kojarzycie Jałowca? Z pewnością widzieliście go z Diablaka, spoglądając na północny-zachód. Na położoną niżej halę można wjechać na rowerze, a zimą podejście na rakietach będzie piękną przygodą.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 1(11)/2021.
[middle1]
Zacznijmy od geograficznego sporu. Według regionalizacji Jerzego Kondrackiego Jałowiec (o łatwej do zapamiętania wysokości 1111 m n.p.m.), zaliczany jest do Beskidu Makowskiego. Częściej jednak przypisywany jest na mapach i w przewodnikach do Beskidu Żywieckiego. Tak czy inaczej są to Beskidy.
Zimową przygodę zaczynam w Suchej Beskidzkiej. To ważna miejscowość na turystycznym szlaku, stanowiąca węzeł komunikacyjny dla podróżujących między pasmami Beskidu Małego, Żywieckiego i Makowskiego. Warto tu odwiedzić XVIII-wieczną karczmę Rzym, w której Mefistofeles uprowadził Twardowskiego, po czym ten ostatni znalazł się na Księżycu na długo przed programem Apollo. Będący na liście architektury drewnianej obiekt jest jak najbardziej realny i w lepszych, pozapandemicznych czasach można w nim bardzo smacznie zjeść. Miasto słynie również z okazałego zamku w stylu renesansowym, który otacza duży ogród parkowy dostępny przez cały rok. A ja osobiście lubię Suchą za jazzową kawiarnię w rynku z pyszną kawą. Dla każdego coś miłego.
Bus z Suchej Beskidzkiej w kierunku Stryszawy jedzie około 20 minut i wjeżdża głęboko w dolinę na wschód od trasy prowadzącej do Żywca. Ta sama droga prowadzi skrótem do Zawoi, odbijając w kierunku przełęczy Przysłop (661 m n.p.m.). Znam osoby, które zawierzyły mapom Google i nieświadomie zwiedziły ten fragment w drodze do Zawoi, omijając Maków i Białkę. Trasa krótsza, widoki ciekawsze, adrenalina gratis. Trzeba jednak pamiętać, że zimą trasa na przełęcz może być odcięta. Na szczęście do przysiółka Roztoki dotrzemy bez problemu.
Początek szlaku (ok. 600 m n.p.m.) znajduje się kilkanaście metrów poniżej końcowego przystanku, prowadząc wąską uliczką w kierunku lasu. Nie dostrzegam na drodze nikogo. Tylko psy w oddali ujadają, a dym z kominów sugeruje, że dolina nie opustoszała.
Ścieżka wydeptana w zmrożonym śniegu coraz bardziej się zawęża, aż do pierwszej poważnej zaspy. Omijam zasypany fragment leśnymi ścieżkami i po kwadransie ponownie wchodzę na żółty szlak. Tym razem toruję już drogę w świeżym puchu. Krok za krokiem posuwam się stromym podejściem, chcąc zobaczyć miejsce po słynnym świerku Siłosławie, który do niedawna górował nad otaczającym lasem. Jego masywny pień spoczywa już na dnie lasu i wciąż robi wrażenie. A ja lubię go odwiedzać, ilekroć podążam tędy na Jałowiec.
Po godzinie docieram do Polany Krawcowej (909 m n.p.m.), gdzie moja trasa łączy się z niebieskim szlakiem od Lachowic. To dobre miejsce, aby przysiąść i napić się ciepłej herbaty, bo od szczytu Jałowca dzieli mnie tylko kilometr. Ale za to o pokaźnej stromiźnie, której nie powstydziłby się Beskid Wyspowy. To chyba najbardziej mozolny fragment trasy, niezależnie od pory roku.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 67% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie