Nie ma nic lepszego niż przygoda na trudnym górskim szlaku. Tak narodził się nasz plan eksploracji szczytów pasma Beskidu Śląskiego i Żywieckiego na rowerze. Górskimi szlakami od schroniska do schroniska, a do tego rodzinnie i na sportowo.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 5(15)/2021.
Tekst Izabela i Wojciech Gumula
Ale że taka wyprawa na rowerze klasycznym byłaby dla dziesięcioletniego dziecka bardzo trudna do zrealizowania, wpadliśmy na pomysł wykorzystania eMTB. Dzięki temu realna stała się możliwość obcowania z górską przyrodą w inny sposób niż klasyczna wędrówka.
Wynalazek zwany w skrócie eMTB, narodził się w krajach alpejskich, gdzie ogrom górskich przestrzeni sprawił, że wiele tras pozostawało poza zasięgiem rowerzystów. Tym sposobem wspomaganie jazdy silnikiem elektrycznym dało zupełnie nowe możliwości. Turystyka rowerowa w oparciu o nowy sprzęt, ożywiła dawne szlaki piesze prowadzące do odległych schronisk, a oferta wypożyczalni oraz czynne zaangażowanie społeczności lokalnej, żyjącej z turystyki, wywołały autentyczną eksplozję zainteresowania tą formą spędzania wolnego czasu.
Wbrew pozorom e-bike lub eMountainbike (eMTB) to nie skuter z napędem elektrycznym, gdzie wystarczy przekręcić manetkę, by bez własnego udziału przemieszczać się w terenie. To jest rower górski napędzany siłą mięśni, wyposażony w amortyzatory, kasetę zębatą i przerzutkę. Silniczek elektryczny wspomaga jedynie rowerzystę w jego klasycznej pracy.
Tym samym, jadąc na rowerze elektrycznym w trudnym górskim terenie, można się mocno spocić, jak i złapać zadyszkę. Na Mount Everest większość wspinaczy wspomaga się tlenem, ale i tak wejście wymaga ogromnego wysiłku. Nikt nikogo na szczyt nie wniesie. Tak samo żaden elektryczny rower górski nie jeździ sam. Człowiek musi wykorzystywać swoje mięśnie i to bardzo ciężko.

eMTB to prawdziwa górska przygoda w malowniczym Beskidzie. Zdjęcie Izabela Gumula
Po raz pierwszy spróbowaliśmy tego sportu w niemieckich Alpach Bawarskich. Wypożyczyliśmy dla syna e-rower górski firmy Focus, model Bold Junior na kołach 26 cali i ruszyliśmy na przejażdżkę w okolicach masywu Watzmanna. Przewyższenia i dystans, które mogliśmy pokonać, były dla nas wcześniej nieosiągalne. Alpejskie widoki i błysk radości, jaki pojawił się wtedy w oczach Alexandra, na trwałe zapadły nam w pamięć.
Tak zaczęła się nasza przygoda z rowerami elektrycznymi, bez ograniczeń wynikających z wieku i kondycji. Mogliśmy podejść zupełnie na nowo i ambitnie do celów, jakie chcemy wspólnie z dzieckiem realizować. Po rodzinnej naradzie z Alexem, postanowiliśmy wdrożyć nasze pomysły w życie i wykorzystać wszystkie atuty tego sprzętu.
Wybór padł na czerwony szlak Głównego Szlaku Beskidzkiego, który wiedzie przez najbardziej wybitne wierzchołki Beskidu Śląskiego i Żywieckiego. Jego przebieg jest zapowiedzią malowniczej trasy. Jednak zdawaliśmy sobie sprawę z technicznych trudności, jakie nas tam czekają. Taka wyprawa na klasycznym rowerze enduro byłaby dla niedoświadczonego dziecka trudna do zrealizowania. Długie, technicznie podjazdy, przewyższenia oraz dystans dziennych etapów powodują, że dziesięciolatek wcześniej czy później dotrze do granic swoich fizycznych możliwości i zniechęci się do dalszego działania. Ale rower eMTB daje nowe możliwości.
Spakowani tylko w lekkie plecaki i wyposażeni w eMTB typu full suspension ruszamy na rowerową wyprawę od schroniska do schroniska na Głównym Szlaku Beskidzkim. Alex ostatecznie siada na rowerze o rozmiarze opon 27,5 cala.
Pogoda krzyżuje nieco nasze plany, więc ostatecznie zapisujemy na koncie trasę z Ustronia na Halę Krupową. Zaczynamy jazdę przez Czantorię (995 m n.p.m.) i Stożek (978 m n.p.m.) do schroniska Przysłop pod Baranią Górą (900 m n.p.m.), gdzie nocujemy. Pokonując następnego dnia wierzchołek Baraniej Góry (1220 m n.p.m.), z racji dość ostrego nachylenia częściowo pchamy rowery. Potem zjeżdżamy malowniczym odcinkiem szlaku do Węgierskiej Górki.
Stąd na Halę Boraczą (860 m n.p.m.) i żółtym szlakiem kierujemy się na Halę Lipowską (1324 m n.p.m.). W tym przytulnym schronisku z miłą obsługą spędzamy drugą noc. W kolejne dni jedziemy przez Halę Miziową (1270 m n.p.m.), przełęcz Glinne (810 m n.p.m.) do Zawoi, bo trzeba ominąć Babiogórski Park Narodowy, gdzie przepisy nie zezwalają na jazdę na rowerze.
Następnego dnia pokonujemy atrakcyjny pod względem technicznym i widokowym etap trasy przez Mosorny Groń (1047 m n.p.m.) i Policę (1369 m n.p.m.), docierając do schroniska na Hali Krupowej (1152 m n.p.m.). Stąd wracamy wzdłuż południowej strony masywu Babiej Góry do Korbielowa. Trasę do Wisły pokonujemy wariantem mieszanym asfalt-góry-asfalt, jadąc przez Żywiec, Dolinę Zimnika w masywie Skrzycznego na Malinowską Skałę (1152 m n.p.m.), a następnie na Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m.) i w dół do Wisły.
Przez całą drogę Alex był pod wrażeniem jazdy „na skróty” przez góry. Tym bardziej, że sami musieliśmy wytyczyć trasę w oparciu o szczegółową mapę. Tą kilkudniową wyprawę można podsumować w paru słowach: brudni, mokrzy, zmęczeni, ale szczęśliwi.
Wspólnie z dzieckiem przejechaliśmy łącznie prawie 200 km, częściowo w trudnym górskim terenie z ruchomymi głazami i kamieniami. Pokonaliśmy ostre podjazdy pod górę, jak choćby ten pierwszy, kluczowy na Czantorię. Doświadczyliśmy zmiennej pogody, od upalnego dnia na Baraniej Górze, po strugi deszczu na dojeździe na Halę Miziową. Poznaliśmy piękno Beskidów i gościnność gospodarzy w schroniskach.
Razem z dzieckiem podejmowaliśmy decyzje, którędy jechać i kiedy włączać „elektrykę”. Alex podjął wyzwanie oszczędnego używania wspomagania elektrycznego i z dumą komunikował, czy trudności pokonywał w trybie ECO czy też mocniejszym. Rower elektryczny dał mu poczucie samodzielności i pewność, że pokona trudne technicznie i kondycyjnie etapy. Jako rodzice byliśmy pozytywnie zaskoczeni jego postawą. Alex świadomie i odpowiedzialnie dysponował zasobem energii w swoim rowerze. Dostosowywał tryby do trudności terenu i jak się okazało, nie było to podyktowane obawą przed szybkim wyczerpaniem baterii, lecz sportowym wyzwaniem.
Co dla nas najważniejsze, rower elektryczny nie zraził dziecka przed trudnościami górskich odcinków. Pozwolił za to na szybkie i sprawne przemieszczanie się po wzniesieniach. Na rowerach możemy łatwiej opuścić wyższe partie gór, co ma znaczenie w przypadku załamania pogody. Zjazdy wymagają treningów techniki, podjazdy dobrej kondycji i cieszymy się, że naszemu dziecku podoba się ten sport, tak samo jak nam.
Nie mamy wątpliwości, że dzięki rowerowi elektrycznemu dziecko jest pełnowartościowym uczestnikiem górskich eskapad. Zamiast organizować opiekę w domu, możemy wspólnie realizować coraz śmielsze cele. To jest chyba największy atut “elektryków” dla całych rodzin.
Dzień 1
Ustroń – Czantoria – Stożek Wielki – Kubalonka – Schronisko Przysłop pod Baranią Górą
Dzień 2
Schronisko Przysłop pod Baranią Górą – Barania Góra – Węgierska Górka – Hala Boracza – Hala Lipowska
Dzień 3
Hala Lipowska – Hala Rysianka – Hala Miziowa
Dzień 4
Hala Miziowa – Glinne – Zawoja
Dzień 5
Zawoja – Mosorny Groń – Polica – Schronisko na Hali Krupowej
Dzień 6
Schronisko na Hali Krupowej – Zubrzyca Górna – Jabłonka – Korbielów - Żywiec
Dzień 7
Żywiec – Dolina Zimnika – Malinowska Skała – Przełęcz Salmopolska – Wisła
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Błysk radości w oczach".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!