Bikepacking to wolność na dwóch kołach. Dzięki kilku małym torbom jestem gotów na chłód, głód i niepogodę. Jadę, gdzie chcę. Śpię, gdzie mam ochotę. To doskonały sposób na reset, kontakt z naturą i szukanie własnych granic.
Tę formę turystyki uprawiam od wielu lat. Czysto rekreacyjnie, ale też w wymiarze sportowym, pokonując dziesiątki tysięcy kilometrów i biorąc udział w wielu ultramaratonach rowerowych organizowanych w formule pełnej samowystarczalności. Każdy start jest dla mnie cenną lekcją, okazją do głębszego poznania siebie i sprawdzenia w boju wypracowanych wcześniej rozwiązań. Czy umiem odpowiednio wybrać sprzęt? Co mnie zaskoczy? Z jaką nową trudnością zetknę się tym razem? Najbardziej cenię sobie imprezy wielodniowe, wymagające więcej niż jednego biwaku. Są wystarczająco długie, by ujawnić wszystkie niedociągnięcia w przygotowaniach, które na krótszych dystansach można zamaskować zaciskaniem zębów.
Prawdziwym egzaminem dla zbieranego przez lata doświadczenia był dla mnie udział w zeszłorocznym rajdzie Amber Road - pierwszym na świecie ultramaratonie bikeraftingowym, czyli łączącym kolarstwo z packraftingiem. Zgodnie z ideą self-support obowiązywała reguła “packraft na rower, rower na packraft”, czyli bez przepaku, a kompletne wyposażenie trzeba przewozić samodzielnie od startu do mety. Trasa o długości blisko 1700 km (1415 km rowerem i 273 km spływu) wytyczona została śladami antycznego Bursztynowego Szlaku. Wiodła z Akwilei nad Morzem Adriatyckim, przez włoskie Alpy, Austrię, Czechy aż po Bałtyk do samego Gdańska. Alpejskie podjazdy, 45 stopni upału, liczne awarie i emocjonalny rollercoaster - to tylko promil wspomnień z tej “przejażdżki”.
Leszek Pachulski, organizator tego projektu, szacował czas zwycięzcy na 10 dni. Ja pokonałem trasę najszybciej ze wszystkich startujących - w 200 godzin - mniej niż osiem i pół doby. Zwycięstwo w tej bardzo wymagającej imprezie utwierdziło mnie w słuszności wielu wyborów i wypracowanych mechanizmów. W tym tekście podzielę się z Wami spojrzeniem na najważniejsze kwestie dotyczące wyborów sprzętowych, często przez pryzmat koronnego dla mnie startu.

Rezygnacja z klasycznych sakw na rzecz o wiele mniejszych toreb bikepackingowych wymaga odrobiny dyscypliny i minimalizmu. Podstawowy bagaż musi zawierać kompletny zestaw do spania, odzież na biwak i gorszą pogodę, elektronikę, narzędzia, kosmetyczkę, prowiant i zapas wody. Chcąc dodatkowo zapakować packraft, wiosło, kamizelkę i odzież na spływ trzeba do tematu podejść jeszcze uważniej - a ja dodatkowo chciałem uniknąć jazdy z plecakiem. Z dumą przyznaję, że udało mi się uniknąć “pakowania lęków”. Nie zabrałem zbędnych przedmiotów, a cały system bagażu był wygodny w obsłudze. Dzięki wolnym plecom mogę korzystać ze składanego plecaczka, który doskonale sprawdza się przy robieniu większych zakupów spożywczych.
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 73% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie