Beskid Wyspowy skrywa panoramy, legendy i szlaki, które potrafią oczarować bardziej niż zatłoczone Tatry. Wyrusz w jednodniową wycieczkę przez Ćwilin, Mogielicę i Łopień – z malowniczymi halami, dziką przyrodą i opowieściami, których nie znajdziesz na głównych szlakach.
Pędząc na ambitne tatrzańskie wyrypy zapominamy, że na lewo od zakopianki leży malowniczy Beskid, który potrafi zaskoczyć nawet starych górskich wyjadaczy. To wysokie przełęcze, zielone doliny i wybitne szczyty, które wyrastają z morza mgieł niczym wyspy.
Znajomi mnie kiedyś poprosili o wskazanie łatwego szlaku, skąd mogą zobaczyć imponującą panoramę gór, a który znajdowałby się blisko Krakowa. W myślach przewinęła mi się cała lista miejsc, ale ostatecznie wskazałem na Ćwilin. Zapraszam Was zatem na spacer samym środkiem Beskidu Wyspowego. Odwiedzimy kilka malowniczych miejsc, o których pewnie nie mieliście pojęcia.
Zobacz także:
Zaczynamy na przełęczy Gruszowiec (660 m n.p.m.), przy drodze krajowej nr 28 z Mszany Dolnej do Limanowej. Niewielki parking jest mocno prowizoryczny, a w pogodne weekendy pełen samochodów. Stąd bowiem szlaki prowadzą na Śnieżnicę (1006 m n.p.m.) oraz Ćwilin (1072 m n.p.m.). Ten pierwszy szczyt porósł młodym lasem i zatracił walory widokowe. Za to ten drugi, dzięki prowadzonym przez wiele lat wypasom, utrzymał rozległe polany. To pierwszy tysięcznik na naszej trasie. Wystarczy tylko rozpocząć wędrówkę stromo do góry, aby po około godzinie i 400 metrach przewyższenia osiągnąć szczyt. Ja po kwadransie jestem już lekko zasapany, więc to przyjemna rozgrzewka przed dalsza trasą.

Śnieżnica, Ćwilin, Łopień.. – skąd wzięły się te nazwy? Śnieżnica, bo długo utrzymuje śniegi na swym szczycie. Ćwilin z niemieckiego brzmi jak „bliźniak”, góra sąsiadująca ze Śnieżnicą. Obie łączy legenda o nieszczęśliwej miłości. Ale o tym nieco później, bo właśnie zbliżam się do wierzchołka. Wychodząc z niskich, mocno pokręconych przez wiatry buczyn, trafiam wprost na halę.
Na szczycie czas na pierwszy odpoczynek. Napawam się długo widokiem sąsiadujących od południa grzbietów, pasma Gorców oraz Tatr wyłaniających się nad nimi. Na południowym zachodzie majaczy również fragment słowackiej Fatry. W tym miejscu zdecydowanie przydaje się lornetka. A przypomnę, że to tylko godzina jazdy od Krakowa. Dalej schodzę niebieskim szlakiem w kierunku Jurkowa. Droga lawiruje lasem i trzeba uważnie śledzić oznaczenia, bo przecina wiele niepozornych ścieżek.
Wychodzę z lasu na obszerną łąkę i wyraźnie słyszę owce w oddali, to chyba jedne z ostatnich stad w tej okolicy. A sam Jurków to według mnie centrum tego Wyspowego wszechświata. Mimo że stolicą gminy jest nieodległa Dobra, to właśnie z Jurkowa wychodzą ważne turystyczne szlaki. Drewniany, 100-letni kościół wyznacza jego centrum. W sąsiedztwie kilka sklepów, a wzdłuż dróg szpalery domów. Za każdym razem dostrzegam nowe budynki, coraz to wyżej wspinające się pod granicę lasu. Mówi się, że coraz więcej przyjezdnych się tu przeprowadza. Piękna okolica, ale coraz mniej dzika.
Z Jurkowa podążam dalej niebieskim szlakiem w stronę Mogielicy, królowej Beskidu Wyspowego. Droga wspina się do góry jednym z grzbietów i po intensywnym początku potem jest nieco łatwiej. Ale żeby nie było zbyt monotonnie, czas na obiecaną legendę o Beskidzie Wyspowym.
Otóż dawno temu, ziemie te zamieszkiwał ród olbrzymów, a wśród nich mądry Łopień oraz jego piękna żona Mogielica. Mieli córkę Śnieżniczkę, której uroda przyciągała wielu kawalerów. Jednym z nich był Ćwilin. Młodzi zakochali się w sobie, ale ich miłości nie zaakceptowała Mogielica. Siłą rozdzieliła parę. Młodym pękły serca i umarli w objęciach, a ich ciała porosły mchy i drzewa. Wkrótce potem zmarł Łopień z tęsknym spojrzeniem skierowanym w ich stronę, a plecami odwrócony do Mogielicy.
Jednak tak właściwie nazwa Mogielica nawiązuje do mogił, gdyż często w jej masywie chowano tych, którzy odeszli z tego świata w dramatyczny sposób. Mieszkańcy nazywali ją także Zapowiednicą, gdyż chmury wokół jej szczytu zapowiadały gwałtowną zmianę pogody.
Ale na mojej trasie Mogielica zapowiada półmetek. Na szczyt (1170 m n.p.m.) wchodzę od północy, z mocnym ostatnim akcentem. Kopuła szczytowa zwieńczona jest charakterystyczną wieżą, którą widzimy zarówno z Jurkowa, jak i wielu gorczańskich polan. Od ponad roku punkt widokowy na wieży jest do odwołania zamknięty z powodu złego stanu technicznego drewnianej konstrukcji. Dwie osoby, które zastaję na szczycie, są wyraźnie z tego faktu niezadowolone. Obserwują bacznie wieżę, szukając widocznych przyczyn jej zamknięcia. Konstrukcja powstała w 2008 roku i jest jednym z najlepszych punktów obserwacyjnych w regionie. Albo raczej była. Wszyscy mają nadzieję, że nowa wieża będzie przypominać solidne, gorczańskie konstrukcje.
Chwilowo muszę się więc zadowolić widokiem z okolic krzyża papieskiego po południowej stronie szczytu albo zejść na słynną Polanę Stumorgową (ok. 1100 m n.p.m.). Jest piękna latem, cudowna jesienią, a zimą stanowi fragment trasy dla nart biegowych. Natomiast latem, jeśli akurat nie ma prac leśnych, to po szerokich stokówkach można śmiało pomykać rowerem.
Widok z górnej części polany nie ma sobie równych i warto tu zejść, mimo stromego szlaku. Ja jednak ponownie kieruję się na północ, aby zielonym szlakiem dotrzeć do Przełęczy Rydza-Śmigłego (700 m n.p.m.). Podejście z tego miejsca to chyba najpopularniejsza trasa na Mogielicę, bo… najkrótsza z parkingu położonego przy lokalnej drodze z Jurkowa do Słopnic. W sezonie trudno tu o miejsce postojowe i samochody stoją wzdłuż drogi, nie mieszcząc się na małym placu.
Im bliżej przełęczy, tym droga stromiej opada w dół. Gdy docieram do pierwszych domów, mijam grupy osób na podejściu. Zapewne idą na zachód słońca i trochę im zazdroszczę widoków.
Niedaleko parkingu mijam kapliczkę i ponownie wchodzę w las. Szeroka leśna droga prowadzi w górę. Widać wyraźne ślady po zrywce drewna - wyorane bruzdy, pogłębione przez wodę. Łopień to rozległy grzbiet, który ciągnie się od Tymbarku aż do Jurkowa. Jest praktycznie w całości zarośnięty, poza kilkoma polanami w najwyższej, zachodniej części.
Wychodzę z lasu na jedną z nich, gdzie wysoka trawa rozgrzana słońcem pachnie odurzająco. Ale gdy docieram do najwyższego punktu (961 m n.p.m.), znów otaczają mnie drzewa. Idealne miejsce na obserwację nocnego nieba, gdyby nie fakt, że przyszedłem sporo za wcześnie. Jeśli na Łopieniu postawiono by wieżę widokową, mógłby stać się równie popularny jak Ćwilin. Ale to nie koniec niespodzianek, bo schodzę kilkanaście metrów niżej, skąd jak na dłoni widzę Ćwilin, Śnieżnicę, a także Luboń Wielki i majaczącą za nim Babią Górę.
Do ciekawostek przyrodniczych okolicy należą torfowiska wysokie, zwane bagnami łopieńskimi. Niegdyś chowano w nich ludzi, podobnie jak w masywie Mogielicy. Na szczególną uwagę zasługują jaskinie, których znajdziemy tu całkiem dużo. Jedna z nich, Jaskinia Zbójecka jest jedną z największych w polskich Karpatach fliszowych. Dokładnie opisana w latach 90., znana była już dużo wcześniej, ale nigdy jej nie eksplorowano. Całkowita długość chodników dochodzi do 430 metrów. Nie można jej zwiedzać, ze względu na duża kolonię podkowców małych. Ale schodząc zielonym szlakiem w kierunku Dobrej, warto mieć na uwadze, że tak rozległa jaskinia znajduje się tuz pod nami.
Ostatnie zejście najmocniej odczuwam w kolanach. Muszę zgubić prawie 500 metrów przewyższenia, aby ponownie dojść do drogi krajowej nr 28. Po trzech kwadransach otwiera się panorama na Dobrą i charakterystyczną, białą wieżę kościoła. Po drugiej stronie rzeki, na wysokiej skarpie poprowadzono piękną linię kolejową z Chabówki do Limanowej i dalej w kierunku Nowego Sącza. Dla entuzjastów retro kolei trasa nr 104 to historyczna linia galicyjska, którą w sezonie jeżdżą pociągi turystyczne z parowozem na czele. Wielokrotnie widziałem, jak zabytkowa lokomotywa pokonuje wąskie odcinki tej malowniczej trasy i za każdym razem obiecuję sobie, że koniecznie muszę wsiąść do wagonu i pojechać.
Mijam drogę i most na rzece. Wchodzę do centrum Dobrej. Wita mnie piękny park i późno popołudniowe słońce. Szkoda, że ta sympatyczna wycieczka przechodzi już do historii.
Dzień I
Spacer z Mszany Dolnej przez Lubogoszcz do Kasiny Wielkiej i dalej na Śnieżnicę.
Dzień II
Wejście na Luboń Wielki z Mszany Dolnej i zejście do Rabki.
Dzień III
Opisany w tekście szlak z przełęczy Gruszowiec na Ćwilin, Mogielicę i Łopień z zejściem do Dobrej.
Dzień IV
Spacer z Mszany Dolnej na Jasień i zejście do Rzek.
Dzień V
Przejazd do Limanowej i przejście przez Jeżową Wodę i Modyń do Kamienicy.
Dzień VI
Odwiedziny w skansenie kolejowym w Chabówce.
Z Krakowa zakopianką kierujemy się na Lubień, gdzie zjeżdżamy na drogę nr 968 do Mszany Dolnej, skąd drogą nr 28 dojedziemy na przełęcz Gruszowiec.
Do Mszany Dolnej kursują często busy z Krakowa (www.mda.malopolska.pl), a dalej najlepiej łapać stopa albo lokalne busy (w dni robocze o 6.35, 9, 10, 12 15 i 16.10, w sobotę o godz. 8.40 i 12.05). Powrót z Dobrej do Krakowa najlepiej busem z przesiadką w Limanowej (ostatni kurs w dni robocze o 17.38).
Schronisko na Luboniu Wielkim
tel. 608 791 020
www.lubon.pttk.pl
niebieski: przełęcz Gruszowiec – Ćwilin - Jurków 2 h 15 min. ↓↑
niebieski: Jurków – Mogielica 2 h 25 min ???? 1 h 20 min. ????
zielony: Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego – Łopień – Dobra 3 h ↓ 4 h ↑
Tekst ukazał się w wydaniu nr 5(15)/2021
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie