Z Eugeniuszem Ogrodowiczem, gospodarzem Schroniska PTTK na Hali Krupowej, rozmawia Kuba Polanowski
Pana rodzina związana jest z górami od lat. Prowadzicie schronisko, jesteście ratownikami GOPR. Góry macie we krwi czy miłość do nich zaczęła się od konkretnego wydarzenia?
Pochodzę z Wielkopolski, z Gniezna, ale za dzieciaka jeździłem na kolonie i obozy w Sudety. To były obozy wędrowne z zakładu pracy ojca, lata 70. poprzedniego wieku, głęboka komuna (śmiech). Prawdziwa przygoda zaczęła się w szkole średniej. Mieliśmy taką ekipę, z którą jeździliśmy w Tatry.
Jakie jest Pana pierwsze wspomnienie schroniska na Hali Krupowej?
Zanim zostałem gospodarzem, byłem w nim zaledwie dwa albo trzy razy. Nie myślałem wtedy, że kiedyś będę tu urzędował. Wszystko zaczęło się w Tatrach, na Ornaku [Schronisko PTTK na Hali Ornak], gdzie trzy lata pracowałem na recepcji i w bufecie. Tam poznałem żonę, później urodził się syn Maciek i pomyślałem, że fajnie byłoby samemu prowadzić taki obiekt. Przed Krupową spędziliśmy jeszcze sześć lat w Bartnem [Bacówka PTTK w Bartnem w Beskidzie Niskim], potem rok w Krynicy w Domu Wczasowym Rzymianka i dwa lata w Bacówce pod Bereśnikiem w Szczawnicy. Maciek z żoną prowadzą teraz schroniska Trzy Korony i Orlica w Pieninach.
Tyle lat w jednym miejscu… Nie nudzi się czasami ta Hala Krupowa?
Idzie już 34. rok… Pierwszych kilkanaście to były trudne czasy. Hala Krupowa to bardzo specyficzne miejsce. Niby położona na głównym szlaku, ale przed masową turystyką była stosunkowo rzadko odwiedzana. Ciężko powiedzieć, czy się nudzi. Po tylu latach i w tym wieku ciężko o zmianę i zajęcie się czymś innym (śmiech).
Zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że nasz redakcyjny kolega, Kuba Terakowski pomagał kiedyś w prowadzeniu schroniska.
Do dzisiaj zresztą tak jest! Znamy się od pierwszego albo drugiego roku naszego pobytu tutaj. Jak mieszkał w Krakowie, to bywał dużo częściej. Obecnie zastępuje nas, kiedy jedziemy na urlop. Kuba jest bardzo energicznym i pomocnym człowiekiem. Pomagał zajmować się sferą medialną, m.in. stroną internetową, organizował pierwsze spotkania z ludźmi gór, finały WOŚP, zbiórki pieniędzy, zainicjował akcję Dawcom w Darze, zimaki [zimowe biwaki] i marszony [całodniowe piesze maratony].
W jednym z tekstów Kuba pisał o odpalaniu agregatu pochodnią, codziennych wyprawach starym UAZ-em albo skuterem śnieżnym z córką do szkoły, czy o zakładaniu strony schroniska w 1998 roku. Co od tego czasu zmieniło się najbardziej?
Jak przyszliśmy do schroniska, to syn chodził do piątej klasy, a córka miała dwa lata. Przez te ponad 30 lat bardzo dużo się zmieniło. Na początku nie mieliśmy prądu, korzystaliśmy z agregatu, nie było też drogi dojazdowej. Teraz mamy, i prąd, i drogę, są lepsze warunki logistyczne, związane choćby z dostawami żywności. Dzięki temu prowadzenie schroniska jest znacznie łatwiejsze.
Kiedy w schronisku jest największy, a kiedy najmniejszy ruch?
Przez pierwszych kilkanaście lat zimą chodziło bardzo niewielu turystów, ale ruch z roku na rok był coraz większy. Jednak poza sezonem letnim, w środku tygodnia wciąż świeci pustkami i wtedy bardzo trudno utrzymać schronisko. Najmniej gości mamy od listopada do kwietnia. Za to nawet w zimowe weekendy do bufetu stoją kolejki.
Na waszej stronie dostępna jest nietuzinkowa zakładka “Księga rekordów”. Kto i kiedy zamówił 500 bigosów?
To był bodajże Rajd imienia Trybowskich, organizowany przez PTTK Rabka, około 20 lat temu. Więcej nie mieliśmy już takich zamówień.
Najwierniejszy turysta odwiedził Was ponad 100 razy. To ktoś z rodziny, zapalony górołaz, a może właśnie Kuba Terakowski?
Kuba Terakowski to może nawet częściej (śmiech). Jeszcze zanim zostaliśmy gospodarzami, na Halę Krupową przyjeżdżali harcerze. Prawdopodobnie chodzi o Darka, jednego z nich. Zaczął bywać w schronisku w latach 60.
Właściwa “Hala Krupowa” znajduje się pod wierzchołkiem pobliskiej Okrąglicy, tym samym nazwa schroniska wydaje się być wynikiem pomyłki. Jaka jest jej historia, czy ktoś wnioskował kiedyś o zmianę?
Pierwsze schronisko powstało w tym samym miejscu w 1935 roku i nazywało się Pod Policą. Niemcy spalili je w obławie na partyzantów. Odbudowano je z inicjatywy PTTK, a nowy budynek nazwano “Na Hali Krupowej”. Nikt nie mógł mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Być może w tamtych czasach nie było lasu i właściwa Hala Krupowa była większa? A może to po prostu lepiej brzmiało (śmiech)? Tak naprawdę schronisko znajduje się na hali Sidzińskie Pasionki.
Co roku organizowany jest u Was Zlot Turystów. W 2023 spotkali się już 68 raz. Jak wygląda ta impreza?
To zakończenie sezonu letniego, a organizuje ją krakowski oddział PTTK. W szczytowych momentach tego zlotu było nawet około 2-3 tysięcy ludzi! Kiedyś PTTK działał bardzo prężnie, bo w okolicy funkcjonowało wiele oddziałów. Z roku na rok frekwencja malała, ale to nadal dość liczne spotkanie. Odbywa się w pierwszą niedzielę października. W przyszłym roku będzie jej 70. edycja. Innym dużym wydarzeniem jest Juzyna na Holi organizowana przez Związek Podhalan, czyli spotkanie górali Babiogórskich, Orawskich i Podhalańskich.
Jakie miejsca w górskiej okolicy są Pana ulubionymi?
Pięknym miejscem jest Złota Grapa. Z zielonego szlaku na Zawoję schodzimy do największej ostoi limb. To moje ulubione miejsce na wyciszenie. Można podumać i zastanowić się nad tym, co się robi w życiu (śmiech).
Jak często do schroniska przychodzi niedźwiedź?
W tym roku jeszcze nie widziałem, ale żona spotkała niedźwiadka na spacerze. Kilkanaście lat temu mieliśmy stałego bywalca, przez całe lato nam dokuczał. Rozwalał kosze, wchodził prawie do drewutni. Prawdopodobnie odrzuciła go matka, takie rozrabiają najbardziej. Myśleliśmy nawet, żeby ogrodzić schronisko pastuchem, ale w końcu sobie poszedł. W tym roku leśniczy mówił, że były dwa: jeden na Cuplu, a drugi na Kiełku.
Jakie są kulinarne specjały schroniska?
Pierogi z jagodami to nasz największy specjał, przygotowujemy ich najwięcej. Poza tym drożdżówki z jagodami, naleśniki z serem, pierogi ruskie i bardzo chwalona szarlotka.
Eugeniusz Ogrodowicz
Gospodarz Schroniska PTTK na Hali Krupowej, związany z nim od 34 lat, były gospodarz Bacówek PTTK w Bartnem oraz pod Bereśnikiem w Szczawnicy.

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie