Reklama

Trójstyk: Odkryj Historyczne Granice i Szlaki Beskidów

Kiedy w wyszukiwarce wpisujemy hasło „Trójstyk”, na pierwszej pozycji wyskakuje nam znana i popularna Jaworzynka Trzycatek. Ale niedaleko jest odkryty niedawno inny trójstyk. Trudno go znaleźć w sieci. Lecz Trojaki to niezwykłe miejsce.

 

Trójstyk Trojaki

 

Osoby, które po dłuższej przerwie pojawią się w Mycie, najstarszym przysiółku Zwardonia, mogą być w szoku. Okolica zmieniła się nie do poznania. Po dawnym przejściu granicznym nie ma śladu. Straszy natomiast szutrowe miejsce do parkowania z budką, w której kiedyś można było wymienić waluty oraz kupić winiety. Dziś ruch samochodowy odbywa się kilkadziesiąt metrów niżej, a do Myta trafiają tylko turyści.

 

Biegnie tędy niebieski szlak ze Zwardonia przez Sołowy Wierch i Koniaków na Baranią Górę. Można też wybrać się na Trojaki, które po niedawnym odkryciu styku granic sprzed kilkuset lat i budowie wiaty na Kikuli, zyskują na znaczeniu.

 

Sorry, takie mamy czasy

 

Jest leniwe, niedzielne popołudnie. Na granicy ani żywej duszy. Tuż przed nią odbijamy w prawo i wygodną drogą prowadzącą polami, szybko zdobywamy wysokość. W dobie pandemii koronawirusa musimy trzymać się słupków. Sorry, takie mamy czasy... Gdy je przekroczymy i natkniemy się na patrol, bez negatywnego testu na COVID-19 możemy zapłacić mandat. Nie wszyscy jednak wiedzą o istnieniu dawnego trójstyku.

 

– Idzie może pani z Trojaków? – zagaduję samotną turystkę.

 

– A co to są Trojaki? – odpowiada pytaniem. I dodaje po chwili: – Byłam na szczycie na K. Że chodzi o Kikulę (845 m n.p.m.), już nie dodaje.

 

Kolejne napotkane osoby, trzy Słowaczki, każą iść „rovno” (prosto). Dla ścisłości - w miejscu, gdzie znajduje się słowacki słupek z informacją, że znajdujemy się Pod Kikulą (771 m n.p.m.), kierujemy się do góry, a nie wyraźną ścieżką w lewo.

 

– Sama nazwa, Trojaki, sugeruje, że mamy do czynienia ze zbiegiem trzech granic. Słyszałem o tej górce już od dziecka, ale nie zastanawiałem się nad znaczeniem. To są fajne tereny do wędrówki, tym bardziej że ludzi niewielu – mówi Radosław Szczepanek, przewodnik beskidzki, pochodzący z pobliskiej gminy Rajcza.

 

 

Podobnymi wrażeniami podzielił się cztery lata temu z dziennikarką portalu Wgmedia.eu słowacki historyk, Pavlo Las.

 

– O Trojaku słyszałem od swojego ojca. Mój dziadek dobrze znał historię regionu, geografię gór i wiedział, w jaki sposób przebiegały kiedyś granice między regionami i państwami – opowiadał. - Często granica prowadziła wzdłuż szczytów górskich. Problem pojawiał się wtedy, gdy jakiś miał jakieś ważne znaczenie strategiczne. Zaintrygowała mnie powtarzająca się nazwa Trojak, ponieważ pojawiała się na wielu starych mapach i dotyczyła jednego miejsca – wspominał słowacki historyk, któremu na podstawie starych map udało mu się odnaleźć kamień graniczny. – Kamień ten stanowi wspólny punkt trzech historycznych granic: Śląska, Galicji i Księstwa Węgierskiego – tłumaczył.

 

Beskidy, Fatra, Tatry…

 

Kikulę osiągamy po pół godzinie marszu. Niech jednak nikogo nie zwiedzie wysokość. Można by pomyśleć, że widoki stąd będą żadne albo nijakie. Tymczasem otwierają się krajobrazy choćby na Pasmo Wielkiej Raczy. Jeżeli dobrze się przyjrzymy, zobaczymy także kilka skalistych ząbków – to oczywiście Tatry. Po drugiej stronie króluje Beskid Śląsko-Morawski z najwyższą Łysą Górą (1323 m n.p.m.).

 

Na szczycie Słowacy ustawili wiatę, gdzie można odpocząć. Na tablicy informacyjnej czytamy, że na szczycie Trojaka od niepamiętnych czasów znajdował się styk trzech krain geograficznych.

 

– Śląsk należał do Królestwa Czeskiego, Galicja była podzielona między Ukrainę i Polskę, a Słowacja należała do Królestwa Węgierskiego. Wszystkie te kraje należały do 1918 roku do Monarchii Austro-Węgierskiej. Słowacja jako jedyna z nich jest dziś samodzielnym państwem – napisali Słowacy. Dowiadujemy się także, że historia starego trójstyku zaczyna się już w połowie XVI wieku, kiedy prawdopodobnie po raz pierwszy pojawia się na mapach.

 

Znalazłem kamień, ale nie ten…

 

Ze szczytu Kikuli na Trojaki jest ledwie kilkanaście minut. Z tą różnicą, że widoki na cztery świata strony się kończą, a my wchodzimy do lasu. Dalej idziemy wygodną ścieżką, wzdłuż polsko-słowackiej granicy. Szczyt bardzo łatwo przeoczyć (słupek graniczny 190), bo to niepozorne wzniesienie. Podpowiedzią może być natomiast granica, która w tym miejscu odbija wyraźnie w lewo. Na samym szczycie, co bardziej spostrzegawczy odnajdą kamień z rokiem 1914, kiedy go odnowiono.

 

– Nie jest to jednak właściwy, główny kamień. Trafił pan na kamień pomocniczy – mówi Dariusz Płoskonka, radny gminny ze Zwardonia i tłumaczy: - Granice od tamtego czasu trochę się zmieniły. Główny kamień znajduje się tuż pod obecnym szczytem. Słowacy skrzętnie go ukrywają przed wandalami i miłośnikami starych czasów. Boją się, że ktoś go zniszczy czy nawet ukradnie. Wokół niego chcą budować lokalną markę. Na razie jednak pozostaje w ukryciu, jego lokalizację zna niewiele osób – dodaje były przewodniczący Rady Gminy Rajcza.

 

 

Na szczycie spędzam kilkanaście minut. W tym czasie mijają mnie rowerzysta pędzący na złamanie karku i para w starszym wieku. Nikt z nich nie jest zainteresowany odległą historią. Może jak na Kikuli stanie wieża widokowa, to będzie trochę inaczej. Dariusz Płoskonka przypomina, że przy okazji otwarcia wiaty Słowacy postarali się o zwyżkę. – Widok z góry jest naprawdę imponujący – przekonuje.

 

Na dziś wiadomo, że słowacka gmina Skalite razem z miastem Wisłą złożyły wniosek o dofinansowanie z funduszy europejskich budowy ponad 20-metrowej, drewnianej wieży widokowej. – Za pierwszym razem się nie udało, nasz wniosek trafił na listę rezerwową. Jednak liczymy, że temat zostanie zamknięty w 2022 roku – dowiaduję się w Urzędzie Gminy w Skalitem.

 

Coraz mniej do odkrycia

 

Ale nawet, jak obok wiaty stanie wieża, to Płoskonka jest pewien, że gminy z tej części pogranicza polsko-słowackiego nie będą chciały robić konkurencji dla obecnego Trójstyku na Jaworzynce Trzycatku. Tam obecnie zbiegają się granice trzech państw: Polski, Czech i Słowacji.

 

– Chcemy bardziej wyeksponować ciekawostkę historyczną – tłumaczy Płoskonka.

 

Zdaniem przewodnika Radosława Szczepanka, w Beskidach jest coraz mniej miejsc, które czekają na odkrycie.

 

– A jeżeli nawet są, to interesują głównie regionalistów i lokalnych zapaleńców, zakochanych w swojej małej ojczyźnie – dodaje i jako przykład podaje Pański Kamień (ok. 980 m n.p.m.), położony na polsko-słowackiej granicy, między Rycerzową i Krawców Wierchem. – Znajduje się tam bardzo stary kamień, jeszcze z napisami węgierskimi. Jest na nim informacja, że była to granica Polski i Węgier, a także granica komposesoratu orawskiego, czyli dawnego ziemskiego majątku orawskiego. Ale to Słowacy zrobili od swojej strony ścieżkę w to miejsce, dla Polaków niewiele jednak znaczy – podsumowuje przewodnik beskidzki.

 

 

Śladami harnasi

- Jesienią tego roku na polsko-słowacko-czeskim pograniczu otwarto Ścieżkę Trzech Harnasi. Trasa wiedzie z obecnego Trójstyku do Rajczy i liczy 34 kilometry.

- Po drodze znajduje się sześć punktów odpoczynkowych. Szlak prowadzi między innymi właśnie przez Trojaki.

 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 04/2021

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 26/04/2025 22:03
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do