Reklama

Marzysz o wejściu na Kazbek? Koniecznie to przeczytaj!

Pomysł rodzi się w głowie pod wpływem impulsu. Takie właśnie niespodziewane marzenie o wejściu na Kazbek pojawiło się u mnie podczas jednej z podróży do Gruzji.

 

 

 

Tekst Piotr Foremny

[middle1]

 

Wypady z żoną na grzbietach kaukaskich wierzchowców w rejon klasztoru Cminda Sameba (Święta Trójca) pod Kazbekiem oraz spotkanie przewodnika wracającego z klientem ze szczytu, dały do myślenia. Czy może i mnie udałoby się zdobyć tę górę? Czy jestem w odpowiedniej formie psychicznej i fizycznej?

 

Te pytania i stawiane od razu odpowiedzi sprawiały przez lata, że nie byłem na to gotowy. Także brak odpowiedniego partnera na wyprawę był argumentem, że plany odkładałem w czasie, a propozycji wyjazdu nie traktowałem poważnie. Wszystko zmieniło się, kiedy w sierpniu 2022 roku kupiłem dla siebie i przyjaciela bilety do Kutaisi. Postanowiliśmy zmierzyć się z własnymi słabościami i je przezwyciężyć.

 

Widok na kościół Cminda Sameba. Zdjęcie Bartek Obrzut

 

Przygotowania trwały rok

 

Treningi przed wyjazdem w Kaukaz rozpocząłem od diety. Nie ma co ukrywać, że miałem do zrzucenia trochę zbędnych kilogramów. Do tego doszły spacery i biegi, pływanie i regularne chodzenie po schodach. Czy rok czasu to dużo? I tak, i nie. Kiedy masz urozmaiconą pracę, często wyjeżdżasz, a do tego w domu dwójka dzieci, to warto tak zaplanować treningi, aby one maksymalnie współgrały z życiem prywatnym. Owszem, nie jest to łatwa sprawa, lecz da się to pogodzić, gdy w głowie masz marzenie.

 

Czytanie wielu relacji ludzi gór i weryfikowanie zawartych w nich informacji sprawiało, że cel przybliżał się nieuchronnie. Największą inspiracją były publikacje poznanego wcześniej przeze mnie Łukasza Supergana, który na szczycie - łącznie z wejściem w 2023 roku - był czterokrotnie. Ma ogrom wiedzy wysokogórskiej nabytej przez lata, gdy przemierzał świat zarówno samotnie, jak i w zespole.

 

Widok na Altihut. Zdjęcie Piotr Foremny

 

Wyjazd z Gdańska, problemy na miejscu

 

Nadszedł tak długo wyczekiwany dzień wyjazdu. We trzech - Forma, Kowal i Wilku - wsiedliśmy na Dworcu Wschodnim w Warszawie do pociągu, który zawiózł nas do Gdańska. Z lotniska im. Lecha Wałęsy ruszyliśmy na daleki Kaukaz.

 

Z gruzińskiego Kutaisi, już wcześniej zamówiony kierowca, zawiózł nas do miejscowości Stepancminda (ok. 1750 m n.p.m.), która jest bazą wypadową w rejony górskie. Zajęliśmy pokoje w naszym guest housie i załatwiliśmy wszystkie sprawy formalne. Wypożyczyliśmy też z agencji linę, bo nie mieliśmy jej w swoim ekwipunku. Właścicielka lokalnej agroturystyki załatwiła nam nawet konia, który miał nam przetransportować bagaże do wysokogórskiej bazy przy stacji Meteo.

 

Niestety, jak się później okazało, właściciel zwierzęcia i przewodnik w jednej osobie nie przyszedł na czas i straciliśmy jeden dzień. Musieliśmy opuścić pokoje, poszukać nowego noclegu i konia. Finalnie wszystko kończy się dobrze, gdy oddajemy nasz ciężki bagaż na transport konny i na lekko spod klasztoru Cminda Sameba (ok. 2170 m n.p.m.) ruszamy ku przygodzie.

 

...

Płatny dostęp do treści

Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.

Pozostało 76% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/03/2024 16:12
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do