Reklama

Najlepsze lody na #GSB są w Krościenku nad Dunajcem

Wiecie, co jest najbardziej zabawnego na długim podejściu w kierunku Lubania? Grzyby. Dokładnie 2,5-metrowe okazy. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby wiaty turystyczne miały taki właśnie kształt, ale powinien dostać specjalne wyróżnienie od PTTK.

 

Z każdej strony inny masyw

 

Poranek w Krościenku nad Dunajcem to ciche śniadanie w rytm intensywnego deszczu za oknem. Co chwilę rzucam okiem na pogodynkę z nadzieją szybkiej poprawy prognozy. Niestety, bez zmian. Przestanie padać między porankiem a południem. Odkładamy z Kubą i Kajetanem wyjście, powoli pijąc gorącą herbatę i rozprawiając o sprzęcie turystycznym. Wreszcie ktoś wstaje od stołu, ktoś inny pakuje plecak. Taki cichy sygnał do wymarszu. Im później wyruszymy, tym później dotrzemy na miejsce, a maratonu z tego nie będzie. Niespiesznie ruszamy na jedenasty odcinek naszego redakcyjnego GSB.

 

Słynne lody w Krościenku

Krościenko to jedyne znane mi miejsce, gdzie z każdej strony znajduje się inny masyw górski. Zjedliśmy śniadanie w prawobrzeżnej dzielnicy Krościenka zwanej Zawodzie. To jeszcze Beskid Sądecki, przynajmniej geograficznie. Chwilę później, przekraczając słynny most na Dunajcu, wchodzimy w mgliste Pieniny. Za krótką chwilę przejdziemy na drugą stronę potoku Krośnica, by znaleźć się po stronie Gorców.

 

 

Ale Krościenko (ok. 425 m n.p.m.) ma też wiele innych zalet. Jedną z nich są długie trasy spacerowe wzdłuż Dunajca, a także bliskość idealnych szlaków do trekkingu i biegania. Kiedyś przyjeżdżałem tu częściej, żeby pobiegać między polską a słowacką stroną Pienin. Poza tym Krościenko to słynne, tradycyjne lody! Tego smaku śmietanki i borówki trudno szukać gdzie indziej. Krocząc śmiało w okolicach rynku rzucam tęsknym spojrzeniem w kierunku lodziarni obok starego kościoła. Ale jest zdecydowanie za wcześnie, aby coś było otwarte.

Mimo że naprawdę dużo czasu spędziłem w tym miejscu, nie pamiętam, kiedy ostatni raz wychodziłem z Krościenka na Lubań. Idąc wzdłuż potoku Krośnica rozglądam się więc uważnie za odbiciem szlaku w stronę Lubania. Kuba wskazuje na poprawione świeżą farbą znaczniki. Skręcamy za nowym kościołem, aby rozpocząć strome podejście między domami, stukając do rytmu grotami naszych kijów. Deszcz powoli przestaje padać i od razu robi się cieplej. Gdy docieramy do ostatnich zabudowań, odsłania się widok na Krościenko. 

- Pięknie tutaj, ale gdzieś zgubiłem płuca - śmieję się do Kuby starając się wyrównać oddech. Rzucamy ostatnie spojrzenie na jasne łuki mostu w Krościenku i ruszamy dalej. 

 

 

Podejście na Lubań z grzybami w tle

Od tego miejsca zaczyna się prawdziwy szlak, pachnący mokrym lasem i letnimi łąkami. Wilgotna polna droga wyprowadza nas szerokim grzbietem i tylko szkoda, że nie ma widoków. Ciepły wiatr wieje od południa zabierając ze sobą postrzępione chmury, ale i tak horyzont ginie w szarościach. Rozglądam się ciekawie i dociera do mnie, że jesteśmy zupełnie sami na szlaku.  

Wiecie, co jest najbardziej zabawnego na tym długim podejściu w kierunku szczytu? Grzyby. Dokładnie, takie 2,5-metrowe okazy. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby wiaty turystyczne miały taki właśnie kształt, ale powinien dostać specjalne wyróżnienie od PTTK. Gdy wyłaniają się z mgły albo spomiędzy drzew, tworzą niezapomniany widok. 

[paywall] 

 

Podczas postoju w okolicach Kotelnicy (825 m n.p.m.) spoglądam na mapę. Jesteśmy prawie w połowie drogi na szczyt. Po lewej ręce widać już dużą część Pienin, a po prawej otwiera się dolina Dunajca i fragmenty Beskidu Sądeckiego bliżej Starego Sącza. Kuba mówi, że chce zachować tempo marszu i rusza do przodu. Okaże się, że spotkam go dopiero na Turbaczu.

Krajobraz cały czas się zmienia. Wilgotne leśne zagajniki przeplatają się z urokliwymi polanami. Gdy zapadam w las na ostatnim mocniejszym podejściu przed szczytem – za Jaworzyną Ligasowską (1064 m n.p.m.), spotykam grupę wędrowców z większymi plecakami. Pozdrawiamy się serdecznie. Widząc elementy namiotu pytam, czy nocowali na Lubaniu? Uśmiechają się przytakując. W rozmowie wychodzi, że również wędrują GSB, ale w przeciwną stronę. 500-kilometrową trasę robią etapami, korzystając z wolnych dni i długich weekendów. Śmiejemy się na wspomnienie o pogodzie, spoglądając na własne ubłocone buty i mokre nogawki spodni. Życząc sobie powodzenia, ruszamy dalej. Ja do góry, a oni do Krościenka.  

 

Wieża widokowa na szczycie

Ostatni kilometr do szczytu to strome podejścia i ostrożne omijanie ogromnych kałuży. Mimo wysokich butów z membraną nie ryzykuję przechodzenia przez te największe. Gdy na krótkim oddechu wychodzę z lasu na równię podszczytową Lubania, wiatr uderza mocno i chłodno. Stojącej na szczycie (1211 m n.p.m..) wieży widokowej wciąż nie widzę, ale kieruję się oznaczeniami czynnego w sezonie letnim pola biwakowego. Chmury są wciąż bardzo nisko. Gdy dostrzegam już charakterystyczny szałas, na kilka sekund odsłania się wieża, jakby chciała powiedzieć: - Nareszcie jesteś leniwy człowieku. 

 


Chowam się pod wiatą, by spokojnie zjeść drugie albo nawet trzecie już śniadanie i napić się gorącej herbaty. Jak dotąd za mną ponad 800 metrów podejścia i blisko 10 km szlaku. Po czterech godzinach mięśnie solidnie rozgrzane i do pełni szczęścia brakuje tylko słońca.

Jednak kwadrans później pogoda zmienia się diametralnie. Chmury przesuwają się nad Beskid Sądecki, a na szczyt Lubania zagląda słońce. W tak komfortowych warunkach aż żal nie wejść na wieżę. Mimo że Tatr jeszcze nie widać i tak cieszę się bliższymi widokami. Rozmawiając z Kubą pod koniec dnia, doszliśmy do wniosku, że minęliśmy się dosłownie o kwadrans. 

Schodząc z wieży spotykam najwytrwalszych turystów, którzy na przekór pogodzie postanowili ruszyć na wycieczkę. Gdy pytam jaki szlak wybrali, większość wskazuje na dojście od strony Kluszkowców i Zbiornika Czorsztyńskiego.

 

Długie zejście do przełęczy

Mój następny cel to Przełęcz Knurowska. Przede mną 13 km szlaku, czyli jedno z najdłuższych zejść w Gorcach. Pogoda jest coraz lepsza, ziemia schnie szybko. Mokrą kurtkę przypinam do plecaka i ruszam ostro w dół. Tuż za szczytem czerwony szlak naprawdę stromo opada, gubiąc na krótkim odcinku prawie 200 m przewyższenia! Masakra dla kolan, niezależnie od kierunku ruchu. Potem szlak jest dużo bardziej komfortowy, ścieżka prawie jak w parku. Idąc stałym tempem obliczam czas dotarcia do schroniska. Z Lubania to około 5 godzin. Kalkuluję w głowie, czy uda mi się przyspieszyć. Godzinę później już wiem, że meldując się na kolację w schronisku i tak będę szczęściarzem.

Zejście najdłuższym grzbietem Lubania nie jest trudne, ale potrafi szarpnąć psychiką. W pewnym momencie mam wrażenie, że grzbiet nigdy się nie skończy. To przez niewielką utratę wysokości względem przełęczy i ogólny brak widoków. Jest tylko kilka miejsc na tej trasie, gdzie można coś zobaczyć. Jednym z nich są polany w okolicach rozejścia z żółtym (schodzi do Kluszkowców) i zielonym (do wsi Maniowy) szlakiem. W okolicach Jaworzyn (1050-1090 m n.p.m.) oraz punktu Kudów (1000 m n.p.m.) warto się zatrzymać. 

 

 

Późnym popołudniem docieram do przysiółka Studzionki (prawie 900 m n.p.m.), wysuniętego fragmentu Ochotnicy Górnej. Pamiętałem to miejsce z pierwszego wyjścia na Lubań wiele lat wstecz. Kilka domów zgromadzonych wokół starych pól, cisza i spokój.  Na jednym z budynków informacja o możliwości noclegu. Zapatrzyłem się na ogłoszenie i prawie przegapiłem skręt szlaku. 

Chwilę później melduję się na Przełęczy Knurowskiej (według różnych źródeł od 835 do 846 m n.p.m.), którą prowadzi jedyna w Gorcach droga jezdna na linii północ-południe. Pomijając sezon zimowy to wygodny skrót drogowy między Jeziorem Czorsztyńskim a doliną Dunajca. Szczególnie gdybyśmy chcieli ruszyć na Gorc od strony Ochotnicy albo odwiedzić urokliwą wieżę widokową na Magurkach.

 

W głębokim lesie

Ostrożnie przechodzę przez ruchliwą o tej porze drogę i ponownie wchodzę w las. Także tutaj znajdują się pojedyncze domy, działa jakiś odosobniony pensjonat. Spoglądam na mapę, aby upewnić się co do czasu przejścia. Turbacz jeszcze całkiem daleko. Z tą kolacją w schronisku może być różnie.

Początek tego fragmentu szlaku jest łagodny i zachęcający. Niestety, cały czas prowadzi w lesie. W dodatku mam wrażenie, że jestem jedynym turystą w okolicy. Im bliżej wieczora, czuję się trochę nieswojo. Gdy docieram do gęsto zalesionej kulminacji Stus (1126 m n.p.m.), trafiam na… ścianę. Podejście, którego nie powstydziłyby się tatrzańskie szlaki, zabiera mi większą część energii i resztki cukru. Ta zarośnięta górka prawie mnie pokonała. Gdy widzę zasięg w telefonie, dzwonię do domu. Znajomy głos wycisza emocje. Nade mną widokowe polany gorczańskie pod szczytem Kiczory (1282 m n.p.m.). Gdy je minę, schronisko będzie już na wyciągnięcie ręki.

Chwilę później zachodzące słońce tworzy dla mnie wyjątkowy spektakl barw i cieni. Za cały dzisiejszy wysiłek dostaję wspaniałe widoki na gasnący w pomarańczach masyw Lubania i niebieskoszare mgły nad doliną Dunajca. 

Głośny w tej ciszy dźwięk wiadomości w telefonie budzi mnie z letargu. Kuba już odpoczywa w schronisku po kolacji, a Kajetan pyta, ile jeszcze będę się toczył po gorczańskich kamieniach. Wzruszam ramionami, zbieram graty i ruszam dalej. Tutaj robi się chłodno.

 

Wieczorne podejście na Turbacz

Gdy wchodzę na Długą Polanę, słońce już gaśnie pod horyzontem podrywając chłodny wieczorny wiatr. Poruszam się ostrożnie, mechanicznie stawiając kroki na śliskich kamieniach. Ostatnie schody i jestem na miejscu – za mną ponad 31 km i 1800 metrów sumy podejść. 

 

 

W schronisku gwar, młodzież biega między piętrami, a starzy wyjadacze zalegają na jadalni. Na szczęście Kajetan zamówił dla mnie specjalność zakładu - ryż z jagodami i śmietaną. Na takie danie nigdy nie jest za późno. Wspominamy przygody z całego dnia, ale szybko zmęczenie daje o sobie znać. Czas na zasłużony odpoczynek. 

 

Schronisko na Lubaniu

Pierwsze schronisko na Lubaniu wybudowano przed drugą wojną światową. Niemcy spalili je we wrześniu 1944 roku, bo było schronieniem dla partyzantów. 

Drugi, skromniejszy budynek postawiono na polanie Wyrobki w latach 70. ubiegłego wieku. Bacówka działała niewiele ponad dwa lata. Spłonęła od uderzenia pioruna. 

Od kilkunastu lat mówi się o budowie nowoczesnego schroniska na miarę XXI wieku. Pojawiły się wizualizacje nowego obiektu. W 2020 r. województwo małopolskie z Centralnym Ośrodkiem Turystyki Górskiej PTTK oraz krakowskim oddziałem Stowarzyszenia Architektów Polskich opracowało koncepcję schroniska na Lubaniu, który miał być podstawą do dalszych prac inwestycyjnych. Ale planom sprzeciwiła się część mieszkańców z Ochotnicy Dolnej, a także ekologów. Uważają oni, że tego zakątka gór nie powinno się zabudowywać. 

Mimo to uregulowano już własności gruntów, a PTTK zajęło się kosztorysem. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to w 2025 r. ruszy budowa niedużego schroniska na ok. 30 miejsc noclegowych.  

 

Główny Szlak Beskidzki

 

(XI dzień wg planu rozpisanego na 16 dni, realizowanego od 1 do 16 czerwca 2023 r.)

 

Krościenko nad Dunajcem – Schronisko PTTK na Turbaczu

Pasmo górskie: Gorce

Dystans: 31,2 km

Czas przejścia 11 h 40 min

Najwyższy punkt: Schronisko PTTK Turbacz - rozejście szlaków (1283 m n.p.m.)

Suma podejść: 1800 m, suma zejść: 943 m

Asfalt: ok. 1,7 km w Krościenku 

 

Informacje praktyczne

 

Dojazd

Po otwarciu dwupasmowej zakopianki do Nowego Targu, to właśnie tędy najłatwiej dojechać z Krakowa do Krościenka nad Dunajcem. W Nowym Targu skręcamy na drogę wojewódzką nr 969. Z Krakowa – średnio co 45 min - kursują liczne busy (pierwszy o godz. 6.15, ostatni o 20; powrót pierwszy o 4.55, a ostatnio o 20.40; czas jazdy ok. 2 godz.).  

Z kolei najkrótsza droga do Schroniska PTTK na Turbaczu prowadzi z Kowańca, dzielnicy Nowego Targu. Tam można zostawić auto albo przyjechać komunikacją miejską (linie nr 2, 3, 4 i 10 – rozkład jazdy www.mzk.nowytarg.pl).   

 

Noclegi

 

Willa U Gerwazego

ul. Zdrojowa 23, Krościenko n. Dunajcem

tel. 609 378 044

cena: 130 zł ze śniadaniem

 

Schronisko PTTK na Turbaczu

tel. 18 266 77 80, 602 118 889, 666 726 893

e-mail: [email protected]

cena: od 90 do 110 zł/os. 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 15/11/2024 17:15
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do