Dolina Chochołowska to jedno z najlepszych miejsc na wiosenne wycieczki piesze i narciarskie. Prowadzą śladami dawnych taterników. Zamiast ruszać jak wszyscy na krokusy, polecam trasy, które ponad 100 lat temu przemierzali pionierzy.
W latach międzywojennych Dolina Chochołowska była jednym z najważniejszych centrów pasterstwa w Tatrach Polskich. Funkcjonowało tutaj dużo bacówek i szałasów pasterskich. Jak podaje w swoim przewodniku Józef Nyka, na samej Polanie Chochołowskiej stało wtedy aż 65 zabudowań pasterskich. Obecnie zachowano tutaj tylko tzw. wypas kulturowy.
Zajmował się nim między innymi baca Jędrzej Zięba Gał, który w swoim szałasie gościł choćby Jana Pawła II podczas jego pielgrzymki do Polski w 1983 roku. Baca poczęstował dostojnego gościa serami owczymi. Wtedy papież w schronisku spotkał się z Lechem Wałęsą. Odwiedził też Dolinę Jarząbczą, gdzie prowadzi dzisiaj szlak jego imienia. Zresztą Karol Wojtyła często odwiedzał Dolinę Chochołowską podczas swoich wycieczek narciarskich w Tatry. Należała ona do jego ulubionych miejsc w górach.
A wracając do bacy Jędrzeja, to kilka razy udało mi się z nim porozmawiać przy watrze. Zawsze było wesoło, a baca częstował dobrym oscypkiem i zyntycą. Świetnie też opowiadał dawne, pasterskie historie o przodkach, którzy paśli owce w tej okolicy. Pamiętał dobrze ich nazwiska i podhalańskie wsie oraz przysiółki, z których pochodzili. To właśnie na polanie między szałasami pasterskimi kwitną wiosną słynne krokusy, przyciągające wiosną tysiące turystów.
Na tej samej polanie znajduje się też duże, murowane schronisko PTTK im. Jana Pawła II, czynne od 1953 roku. Jest to jeden z największych tego typu obiektów w Tatrach.
Dla upamiętnienia akcji ratunkowej TOPR z 11 i 12 lutego 1945 roku, gdy ratownicy przetransportowali rannych partyzantów ze Skrajnego Salatyna do Zakopanego, wmurowano w ścianę schroniska tablicę pamiątkową. Z kolei w jednym z szałasów na polanie mieści się niewielka wystawa upamiętniająca to wydarzenie. 14 ratowników pod kierownictwem Zbigniewa Korosadowicza przeprowadziło 76 lat temu jedną z najtrudniejszych w swej historii akcję. Ratowali, oczekujących na pomoc w szpitalu polowym na stokach Salatyna, czterech rannych rosyjskich partyzantów. Ocalili życie także trzem zdrowym żołnierzom i dwóm pielęgniarkom.

Jest też wspomnienie próby startu balonu „Gwiazda Polski” na Polanie Chochołowskiej w październiku 1938 roku. To był wtedy największy stratosferyczny balon na świecie. Nie wzniósł się w powietrze, bo wiatr halny zniszczył powłokę. Kolejną próbę zaplanowano na wrzesień 1939 roku. Ze zrozumiałych względów nigdy do niej nie doszło.
Idąc doliną podążamy śladami Mariusza Zaruskiego, Józefa Oppenheima, Henryka Bednarskiego i Stanisława Zdyba – pionierów narciarstwa i taternictwa polskiego z początków XX wieku. Zjeżdżając na drewnianych nartach i wspinając się przy użyciu konopnej liny i kutych raków, pisali historię. Tędy, w zimie 1911 roku szli na Rohacze. Tu, na stokach Trzydniowiańskiego Wierchu, dokonywali pierwszych, wspaniałych zjazdów narciarskich. Ich dokonania przetrwały próbę czasu. Stali się nieśmiertelni.
Decydując się na Dolinę Chochołowską, każdą wędrówkę rozpoczynamy na Siwej Polanie. Spokojnym spacerem w dwie godziny dochodzimy do schroniska. Jedną z moich ulubionych tras jest szlak na Wołowiec. Najpierw wchodzimy w dwukilometrową Dolinę Wyżnią Chochołowską, która skręca na południowy zachód, a w górnej części podchodzi pod najwyższy w jej obrębie szczyt Wołowiec (2064 m n.p.m.). Zachodnim ograniczeniem jest dość długi grzbiet górski, zbiegający z Wołowca, przez Rakoń aż po Grzesia, którego nazwa po góralsku oznacza boczną odnogę grani. Za tym grzbietem kryje się Słowacja, a konkretnie piękna i długa Dolina Rohacka. Trochę dalej leży wspomniany Salatyn (2048 m n.p.m.). Teraz widać, jak wielkim wyczynem była zimowa akcja TOPR.
Dolina Wyżnia Chochołowska opada dwoma piętrami na północ. Wyżej, tuż pod ścianami Wołowca, znajduje się kocioł polodowcowy, zwany Skrzynia i Dziurawe, gdzie zimą jest lawiniasto. Zbocza poniżej, górale nazwali Szerokim Piargiem, a ich okolicę przecina mały żlebek – Skrajniak. Za to z Wołowca, do doliny spada potężne żlebisko, o nachyleniu przekraczającym 45 stopni, zwane Centralnym Żlebem. Niżej mamy moreny polodowcowe. Pośrodku wznosi się Kopa (1596 m).
Nazwa tej doliny wywodzi się od Hali Chochołowskiej Wyżniej, gdzie wypasano owce. Również i tutaj w okresie międzywojennym stały ładne szałasy pasterskie. Uwiecznił je na swoich zdjęciach Józef Oppenheim, którego sylwetkę przedstawiłem Wam na łamach „Na Szczycie” dwa miesiące temu (nr styczeń/luty 2021 r.). Dzisiaj żadnego z nich już nie ma.
Są tu też dwie polany: Wyżnia Chochołowska Polana (na wysokości 1290-1350 m n.p.m.) i Zychówka (ok. 1355 m n.p.m., od nazwiska Zych). Na łączeniu z Doliną Jarząbczą znajdziemy wspaniały las Hotarza, gdzie na niedźwiedzie ze swoimi braćmi miał polować Jan Krzeptowski-Sabała. Doliną płynie Wyżni Chochołowski Potok, który uważany jest za potok źródłowy Czarnego Dunajca.
Szlak turystyczny z Wyżniej Chochołowskiej prowadzi tymi właśnie, polodowcowymi piętrami do góry, niemalże wprost do nieba, na szeroką przełączkę pomiędzy Rakoniem i Wołowcem o nazwie Zawracie. Zimą jednak tak podchodzić nie można, ze względu na lawiny. Wtedy z górnej części doliny, kierujemy się łukiem w prawo, osiągając Długi Upłaz przed Rakoniem. Z tego miejsca wygodnie wchodzimy na ten szczyt i idziemy dalej na Wołowiec, gdzie w warunkach zimowych przydadzą się raki, czekan i zestaw lawinowy. Potem przez Grzesia wracamy bezpiecznie do schroniska i wylotu doliny.
Jeżeli jesteśmy na nartach skiturowych, to albo podchodzimy Doliną Wyżnią Chochołowską, bądź wspinamy się trasą szlaku narciarskiego na szczyt Grzesia (1653 m n.p.m.), pokonując od razu podejście o deniwelacji około 500 metrów. Następnie przez Długi Upłaz docieramy na Rakoń, a stamtąd na szczyt Wołowca. Przejście Długim Upłazem daje nam prawdziwą ucztę złożoną z pięknych widoków na Tatry Zachodnie, a zwłaszcza na jedyne w swoim rodzaju otoczenie Doliny Rohackiej. Na jej czele stoi wyniosła korona Rohaczy - Ostrego (2088 m n.p.m.) i Płaczliwego (2125 m n.p.m.).
Trasa, z kilkoma krótki zjazdami na fokach, nie jest zbyt stroma. Podejście Długim Upłazem prowadzi po łagodnie wznoszących się grzbietach, z wyjątkiem kilku bardziej stromych fragmentów. Ostatnim z nich wchodzimy na najwyższy szczyt Długiego Upłazu (1785 m n.p.m.), gdzie często występują twarde śniegi i oblodzenia. Wołowiec widzimy na wprost, a pod nami dwa potężne, lawiniaste żleby: Dolinczański i Litworowy.
Dalej idziemy na nartach na szczyt Rakonia (1879 m n.p.m.). Należy koniecznie pamiętać o tym, by w czasie przejścia Długim Upłazem nie podchodzić zbyt blisko do powstających tu często dużych nawisów, które mogą oberwać się i spowodować lawinę. We mgle łatwo też podjechać zbyt blisko i spaść z nawisu. Dlatego zawsze pamiętajmy o bezpieczeństwie. Idziemy więc za oznaczeniem tyczkami.
Z Rakonia poruszamy się dalej ściśle granią na przełączkę przed Wołowcem. W warunkach zimowych szerokość przejścia na nartach jest tutaj nieduża i wynosi zaledwie kilkanaście metrów. Należy zachować szczególną ostrożność, by nie spaść stokiem do Doliny Rohackiej. Na przełęczy pomiędzy Rakoniem a Wołowcem często tworzy się też spory nawis, zwisający „wargą” nad Doliną Wyżnią Chochołowską. We mgle lub przy kiepskiej widoczności, należy na niego uważać. Tu najlepiej ubrać raki i w nich wejść na sam szczyt Wołowca.
Wiosna sprzyja narciarzom - to coraz dłuższy dzień, dobra pogoda i sfirnowane śniegi. Sprzymierzeńcem jest też lepsza o tej porze roku kondycja, wyrobiona podczas długich wycieczek narciarskich na Kasprowy Wierch, Czerwone Wierchy oraz na reglowych stokach i w tatrzańskim lesie.
Zawsze przed wiosną układam starannie swoje górskie plany. A gdy za oknem piękna słoneczna pogoda, ruszam z Doliny Chochołowskiej na samotną „wyrypę narciarską”. Z Siwej Polany szybkim krokiem przechodzę na Polanę Huciska, a stąd do wylotu czerwonego szlaku prowadzącego na Trzydniowiański Wierch (1765 m n.p.m.). U wylotu długiego i stromego żlebu zakładam foki na narty i stromo pnę się w górę. Dalej granią przez Czubik na Kończysty Wierch (2002 m n.p.m.) i Jarząbczy Wierch (2137 m n.p.m.). Tu odpoczynek i stromy zjazd na Niską Przełęcz (1831 m n.p.m.), polegający trochę na kluczeniu między kamieniami. Po zjeździe i krótkim podejściu osiągam szczyt Łopaty (1957 m n.p.m.).

Dochodzą tu trzy granie: jedna z Wołowca – znajduje się w niej Dziurawa Przełęcz, druga z Jarząbczego Wierchu, od którego oddzielona jest Niską Przełęczą, a trzecia, długa grań biegnie w kierunku północnym. Pomykam szybko w stronę Wołowca. Nogi niosą. Narty wędrują teraz na plecak. Trzeba tu uważać, bo śnieg bywa zlodzony, więc zakładam raki, a w jednym miejscu przydaje się na trawersie lekki ski-alpinistyczny czekan.
Ostatnie podejście z nartami na plecaku to już tylko pół godziny. Nagrodą za trud podejścia są wspaniałe widoki. W sumie mam w nogach już prawie 20 km i ok. 1800 m przewyższenia. Ośmiogodzinne przejście nieźle mnie „wyrypało”. Należy mi się porządny odpoczynek. Wycieczka jest godna. Samotność wyostrza pewne myśli. Wszystko robię po swojemu, dużo fotografuję i nie spieszę się.

Chodzenie śladami pionierów polskiego narciarstwa i taternictwa jest czymś niezwykłym. Jest w tym to, co buduje od lat Muzeum Tatrzańskie, czyli szacunek do historii i tego, co było. Do tego dochodzi wspaniała przygoda i góry na miarę marzeń. Połączenie tych wszystkich elementów nazwałbym pełnią życia. W dodatku to wszystko dzieje się w tych pięknych górach, w których tak naprawdę nie ma granic. One są tylko w nas. A Tatry mamy po to, by je przełamywać. Po swojemu, w ciszy, na samotnej jak moja wycieczce, lub inaczej – w grupie przyjaciół na chochołowskim szlaku.
Bo tak naprawdę przez dziesiątki lat nic się nie zmieniło. Wciąż w górach są ludzie pełni pasji, lubiący wyzwania i kochający górski świat. Wystarczy tylko wiosną pójść tatrzańską ścieżką, by spotkać ich za zakrętem ścieżki. Czasami tylko w tłumie turystów idących na krokusy są trudni do znalezienia. Ale wszyscy mają górską pasję.
Swoistą tajemnicą tych gór jest to, jak tę pasję w sobie znaleźć. Jak ją rozwijać, pielęgnować w sobie, ale i pokazywać innym. Ale to już każdy musi odnaleźć w sobie sam. To poszukiwanie - trochę na miarę Milana Kundery i jego „nieznośnej lekkości bytu” - powoduje, że góry stają się drogą. Miejscem spotkań, odpoczynku i realizacji pasji. Historii i teraźniejszości. Stają się Domem. I tego wszystkim życzę.
- Idealna dla narciarstwa skiturowego. Oferuje długie i urozmaicone zjazdy z wysokich szczytów i przełęczy, urokliwe partie leśne oraz ładne spacery dolinne na nartach.
- Sezon narciarski zaczyna się tutaj w listopadzie lub grudniu i trwa aż do końca kwietnia, a w wyższych partiach nawet do początków maja

- Krokusy podziwiać można najczęściej w kwietniu. Na polanie jest kilka szczególnych punktów, gdzie kwitną szczególnie.
- To m.in. okolice przedostatniej drewnianej chaty po prawej stronie szlaku. Dookoła tego szałasu w poprzednich latach podziwiać było można najpiękniejsze gromady krokusów. To właśnie w tym miejscu kwiaty mają ten słynny ciemnofioletowy kolor, którego nigdzie indziej nie zobaczymy.
- Piękne połacie kwiatów pojawiają się też przy zakręcie szlaku przed schroniskiem, gdzie stoją drewniane słupki. Po prawej stronie ciągną się dywany krokusów aż po ostatnią drewnianą chatę na polanie. Dużo kwiatów zobaczymy też na zboczu w okolicach kapliczki.
Do wylotu Doliny Chochołowskiej dojedziemy autem. Musimy je zostawić na parkingu na Siwej Polanie (w sezonie tłoczno).
Warto jednak dojechać tu busem, np. sprzed dworca PKP i PKS. Wtedy jednak musimy mieć z tyłu głowy, że poza sezonem ostatnie odjeżdżają ok. godz. 16. Warto mieć zarezerwowany nocleg w schronisku.
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej
tel. 18 207 05 10
www.chocholowska.com
zielony: Siwa Polana (parking) – Polana Trzydniówka 1 h 45 min. ↑ 1 h 30 min. ↓
czerwony: Polana Trzydniówka - Trzydniowiański Wierch 2 h ↑ 1 h 30 min. ↓
zielony: Trzydniowiański Wierch – Kończysty Wierch 1 h ↑ 45 min. ↓
czerwony: Kończysty Wierch – Łopata – Wołowiec 2 h 30 min. ↑↓
zielony: Wołowiec – Wyżnia Dolina Chochołowska – Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej 2 h 30 min. ↓ 3 h ↑
Tekst ukazał się w wydaniu nr 03/2021
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie