Reklama

Poczucie straty mocno daje się we znaki

Mija okrągły rok od pierwszej fali pandemii, a tym samym lockdownu który spadł na nas jak grom z jasnego nieba. Pokrzyżował wiele planów, niektórym zmienił diametralnie sytuację życiową. Każdy z nas jest chyba w stanie podsumować sobie jakoś ten rok.

 

Mnie minął szybko, pozostawiając poczucie bezproduktywnie uciekających miesięcy. Mimo że uczestniczyłem w kilku szkoleniach czy sportowych wyjazdach w Tatry to poczucie straty mocno daje mi się we znaki. Od wielu lat to starty w zawodach oraz związane z nimi wyjazdy wyznaczały mój rytm roku. Przygotowania, jasno określone plany treningowe, w końcu podróż, start, zwiedzanie i relaks. Ten rok okazał się inny. Brakowało spręża do treningów, bo i celu na horyzoncie nie można było uświadczyć. Odwoływane w ostatniej chwili zawody, zamykane granice, zawieszone loty. 

Ale potrzeba celu w ludziach jest przemożna. I dotyczy to zarówno sportu, jak i życia codziennego. Zauważyłem to na przykładzie imprez biegowych, które organizuję. Na lipcowy Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich mam już 20 procent więcej zgłoszeń niż w porównywalnym czasie przed pandemią. Blisko 3 tys. osób już jest zgłoszonych, a ich starty są opłacone, choć do imprezy jeszcze cztery miesiące z hakiem. To tylko pokazuje, jak bardzo spragnieni jesteśmy normalności, spotkania z innymi, rywalizacji sportowej.

Bo zapisując się na zawody, od razu na horyzoncie pojawia się cel. Do konkretnego startu przygotowujemy się kilka miesięcy wcześniej. Jesteśmy zmobilizowani. Chcemy trenować, biegać, wychodzić z domu. A po treningu człowiek od razu inaczej się czuje. Dotleniamy się, wietrzymy głowę, w naszym organizmie wytwarzają się endorfiny. Zalet wynikających z wysiłku fizycznego czy obcowania z przyrodą wymieniać nie trzeba. Ruch jest nierozerwalnie związany z naszym zdrowiem fizycznym i psychicznym.

Mimo wielu obostrzeń i zmiany formuły Zimowego Półmaratonu Gór Stołowych, po jego ukończeniu wielu biegaczy podchodziło do mnie, dziękując za zorganizowanie tej imprezy. Bo ona była namiastką normalności. Czegoś, za czym bardzo tęsknimy i wymiaru tej tęsknoty nie pojęlibyśmy gdyby nie lockdown. Ludzie cieszą się, że mogą się wyrwać, wyjechać gdzieś na chwilę. Uciec od problemów, obowiązków, codziennego kieratu.

Podobną sytuację obserwuję również w górach. Ziemia Kłodzka, gdzie mieszkam czy Tatry, w których ostatnio spędzam wiele czasu na treningach przeżywają oblężenie. Ruch turystyczny, który zazwyczaj rozkłada się na wiele innych rejonów – Polacy doprawdy są wszędzie – w ciągu minionych 12 miesięcy skumulował się w kraju. Tatry zostały zadeptane, podobnie jak główne atrakcje Parku Narodowego Gór Stołowych – Błędne Skały czy Szczeliniec Wielki.

Łakniemy kontaktu z naturą, obcowania z górami. Dopiero teraz odkryliśmy, jak ważnym jest dla nas ruch na świeżym powietrzu i możliwość swobodnego przemieszczania się. Przecież nikt wcześniej nam tego nie ograniczał. Na pniu wyprzedał się sprzęt skiturowy. Z cudem niemalże graniczy kupienie detektora lawinowego. Popularne jak nigdy stały się narty biegowe. Tym bardziej, że zima mocno nas dopieściła. W Karłowie pokrywa białego puchu pierwszy raz od kilku lat utrzymywała się tak długo. W związku z tym wyznaczono piękne trasy, podobnie jak w Zieleńcu czy Bielicach. To największe ośrodki, które łączą się z czeskim systemem tras i dają ogromne pole możliwości.

Cieszy, że Polacy wybierają aktywne spędzanie czasu. Mimo wszystko. I nie traćmy nadziei, że przyjdą dni, kiedy znów będzie normalnie. Wtedy kondycja znów nam się przyda.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do