Reklama

Trekking nad Jeziorem Garda: piękno zaklęte w górach


Górskie wędrówki wokół jeziora Garda mają wiele zalet. Dlatego wracam na włoskie szlaki niemal o każdej porze roku. Jest tylko jeden problem: trzeba walczyć z pokusami.


 

Trekking nad Jeziorem Garda: piękno zaklęte w górach

 

Tekst Joanna Kurek

 

Nad Gardę ciągną tłumy, to wiadomo od dawna. Ogromna liczba turystów zaskakuje czasem nawet samych Włochów. W czerwcu pewien mieszkaniec Bergamo, z którym podróżowałam dzięki BlaBlaCar, zapytał mnie, co ja właściwie widzę w tej Gardzie?

- Jak to co? Góry! – zawołałam.

Tutaj naprawdę jest gdzie się zmęczyć. Miejscowość Riva del Garda położona jest zaledwie na 70 m n.p.m. Tymczasem okoliczne szczyty mają po 2000 metrów! Gdy znajdziemy się na takiej wysokości, to największe włoskie jezioro leży dosłownie u naszych stóp – przy dobrej pogodzie widoki są i rozległe, i fantastyczne.

Poza tym tamtejsze góry przypominają mi Tatry, są tu na przykład kozice i świstaki. Tylko ludzi na szlakach mniej. I jeszcze jeden argument: Włosi wiedzą, co dobre. Przed, po i w czasie aktywności trzeba uzupełniać kalorie. Uzupełniać i cieszyć się smakiem. Nic mnie tak nie cieszy jak kawa i rogalik z kremem pistacjowym na początek wycieczki, a na trasie solidna porcja pasty.

Zapraszam Was zatem na trekking z Riva del Garda do Malcesine. To będzie długa, licząca prawie 35 km i dość męcząca wycieczka, do tego ponad 2300 metrów w górę. Choć przyznaję, że to nie podejście, ale zejście dało mi się we znaki. Gdy już, wydaje się, że brzeg jeziora jest na wyciągnięcie ręki, za zakrętem jest kolejny zakręt i kolejny… Ale to na koniec, bo początek jest łatwy i bardzo przyjemny. A cała trasa pełna pokus! O tak, włoskie pokusy czyhają tu na wędrowca na każdym kroku.

 

Pokusa nr 1: jezioro i lenistwo

 

Początek to bardzo przyjemny spacer. Od razu przyznaję, że ta długa trasa nie została wcześniej zaplanowana. Raczej powstawała na bieżąco, na zasadzie - a zobacz co jest kawałek dalej?!

Zanim więc wyruszyłam pod górę, pospacerowałam brzegiem jeziora - z Riva del Garda do Torbole. Niby płasko i wzdłuż jeziora, ale to fragment jednej z trzech tras zaliczanych do Korony Jeziora Garda - wersja medium. Później wkroczymy na wersję top. Jest jeszcze low, ale to na inną wędrówkę.

Wędrując brzegiem jeziora Garda trudno nie ulec pokusie lenistwa. Kamienne plaże, ławeczki, woda. A może by tak poleżeć i popatrzyć na góry z innej perspektywy?

 

Pokusa nr 2: kawa i rogalik

 

W Torbole, do którego docieram w ciągu godziny, kusi zapach kawy. Przy stolikach Włosi i turyści delektują się śniadaniem. Ale jestem twarda i ruszam pod górę. Niebieski szlak prowadzi do parkingu, gdzie rozpoczyna się niezwykle widokowa trasa Busatte - Tempesta.

Tym razem to nawet Goethe by się skusił, a co dopiero ja!

Pod oliwnymi drzewami ustawiono stoliki, słyszę dźwięk ekspresu, a moje oczy uśmiechają się na widok świeżych rogalików z kremem pistacjowym. Ja usiądę przy kawie, a Wam opowiem, że 12 września 1786 roku niemiecki pisarz Johann Wolfgang Goethe przybył do Torbole. Zachwycił się wiatrem, falami, które rozbijały się o brzeg i właśnie oliwnymi gajami - symbolem poszukiwanego przez niego świata śródziemnomorskiego. Oliwne gaje dziś noszą jego imię.

 

Pokusa nr 3: sentiero panoramico

 

To co dalej? Może jednak ulegnę i niespiesznie wyruszę na malowniczy szlak z pomostami i schodami?

W tym miejscu zbocza masywu Monte Baldo stromo opadają w kierunku jeziora i bez tych stalowych konstrukcji dalsza wycieczka nie byłaby możliwa. Trasa jest przepiękna, bardzo widokowa, ale i popularna, wśród turystów. Gdy więc już prawie ulegam pokusie, dostrzegam wyraźną ścieżkę w lewo z informacją, że jest to również widokowy szlak.

Postanawiam zatem sprawdzić, dokąd dotrę. Ścieżka konsekwentnie pnie się w górę, a sądząc po ilości pajęczyn, które łaskoczą mnie po twarzy, dawno nikt tędy nie szedł. Widoki owszem są, ale nie tak spektakularne. Za to cieszę się ciszą i samotnością. Gdy więc dość niespodziewanie moja ścieżka łączy się z szeroką i wygodną, choć kamienną drogą, postanawiam sprawdzić, gdzie ja właściwie jestem. Jak się okazuje, wróciłam na niebieski szlak (wersja medium Korony) i za chwilę wkroczę na szlak oznaczony na mapie na czerwono, czyli wariant top.

Jak go poetycko opisano w przewodniku „to prawdziwa podróż między lądem a niebem wzdłuż wododziałowego grzbietu”. Cała ta trasa zajmuje około tygodnia, ale pozwala zdobyć kilka przepięknych szczytów. Jeśli interesuje Cię więcej wycieczek wokół jeziora Garda, na dole tego tekstu znajdziesz informacje, jak do mnie trafić.

 

Pokusa nr 4: czy to nie czas na obiad?

 

Skoro dotarłam aż tutaj, a czerwcowe słońce mocno już przygrzewa, czas ruszyć w górę w poszukiwaniu wody. Moja znika jednak zbyt szybko. Liczyłam na źródła z wodą pitną, jakich wiele już widziałam w tych górach, ale tym razem najbliższe było w schronisku Monte Altissimo.

Szlak oznakowany jest nie tylko koroną, ale też numerem 601 i w przypadku wątpliwości należy trzymać się tego numeru. Monte Altissimo (2079 m n.p.m.) to bardzo popularne miejsce. Z drogi na szczyt rozciągają się wspaniałe widoki na jezioro. Miejsce to przyciąga miłośników historii. Na zboczu góry nie brakuje śladów austro-węgierskich systemów obronnych, tuneli i barykad z czasów I wojny światowej.

I nie brakuje też rowerzystów! O czym warto pamiętać, gdy szlak przecina asfaltową drogę. Przecina często, a miłośnicy dwóch kółek pędzą z góry z radością i sporą prędkością, czemu ja się nie dziwię. Jestem też w rezerwacie przyrody Monte Baldo, który nazywany jest „Ogrodem Europy” ze względu na różnorodność roślin i kwiatów. Ale to docenię już wyżej.

 

Pokusa nr 5: zimna woda z Aqua d’Oro

 

Źródło jest zaznaczone na mapie w połowie (w pionie) drogi do schroniska. Jakie jest więc moje rozczarowanie, gdy włoski napis informuje, że woda ze źródła Aqua d`Oro nie nadaje się do picia. Pozostaje mi tylko zdecydowanie przyspieszyć. Na szczęście, im wyżej, tym jednak chłodniej.

Najpiękniejsza część tego odcinka trasy rozpoczyna się, gdy wychodzę z lasu tuż pod szczytem Monte Varagna (1779 m n.p.m.). Teraz szlak przypomina mi tatrzańskie trasy i gdyby nie to ogromne jezioro w dole, to można by się pomylić. Słyszę nawet pogwizdywanie świstaków, którym wyraźnie zakłócamy dzień. My, ponieważ przede mną miłośnicy dwóch kółek prowadzą swoje rowery na zbyt stromych odcinkach.

 

Pokusa nr 6: pasta party!

 

Jeszcze tylko odcinek przez śnieżne pole i jestem przy Rifugio Monte Altissimo „Damiano Chiesa”. Na jednej z internetowych stron trafiłam na taką rekomendację: „nie przegap szansy spróbowania dań typowych dla kuchni tego regionu”. We Włoszech nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Czas na obiad! Koniecznie porcja węglowodanów z sosem pomidorowym, bazylią i dużą ilością parmezanu. Do tego zimny izotoniczny napój i można cieszyć się życiem.

We włoskich schroniskach, które odwiedziłam w czerwcu, przy okazji smakując tamtejszą kuchnię, zachwyciły mnie kolorowe podkładki na stół ze schematami szlaków. I tak sobie jem i oglądam i z tego schematu wypatrzyłam przełęcz Navene, a stamtąd możliwość zejścia do miejscowości Navene lub kolejnej - Malcesine.

Oj, trzeba stąd ruszać dalej, bo schronisko kusi polentą, lokalnymi serami i wędlinami, domowym chlebem, kluseczkami z masłem i szałwią. Pisząc to, robię się głodna, więc wszystko wskazuje na to, że w listopadzie spróbuję kolejnych dań w tym miejscu.

 

Pokusa nr 7: widoki i kozice

 

Przełęcz Navene (1420 m n.p.m.) kusi, więc dziarsko ruszam w drogę. Szlak numer 651 (i nadal czerwony wariant Korony) to teraz szybka i przyjemna droga w dół. Różnica wysokości to 600 metrów i droga umykałaby szybko spod nóg, gdyby nie krajobrazy. Co zakręt to punkt widokowy. Niektóre - zdecydowanie dla osób o mocnych nerwach i pozbawionych lęku wysokości. Stromo, bardzo stromo w dół, a jezioro jakby na wyciągnięcie ręki. Ludzi niewielu, choć blisko stąd do kolejnego schroniska i kolejki linowej z Malcesine.

Minęłam właśnie dwie turystki zaskoczone faktem, że tak sama wędruję, a jednak wciąż mam wrażenie, że ktoś mi się bacznie przygląda. Zatrzymuję się i spoglądam w górę. I trzy przepiękne kozice mam dosłownie nad głową. Zdecydowanie trzeba je uwiecznić na zdjęciu i filmie. Słyszę jeszcze charakterystyczne pogwizdywania i już wiem, że jest ich tu znacznie więcej! Bardzo lubię takie górskie spotkania.

Przyjemnie się tak wędruje w myśl zasady: zobaczmy, co jest za kolejnym zakrętem, ale powoli dzień i moja mapa się kończą. Czas zdecydować, którędy schodzić i co najważniejsze - jak wrócić tam, gdzie moja wycieczka się zaczęła.

 

Pokusa nr 8: kwietne łąki

 

Z przełęczy Navene jest co prawda zejście do miejscowości o takiej samej nazwie (szlakiem numer 634), ale mnie kusi jeszcze jeden punkt widokowy. Najpierw jednak trzeba wdrapać się ponownie 300 metrów w górę. Skąd ja mam tyle siły? Porcję makaronu w schronisku zjadłam do ostatniej nitki!

Omijam więc kolejny kierunkowskaz w dół i podchodzę wąską i dość stromą ścieżką. Jeszcze kilka metrów i kolejna okazja, by wpaść w zachwyt. W dole - wiadomo - jezioro Garda. Na przeciwko mnie kolejne górskie szczyty (czytaj: plany na kolejne wycieczki), a wokół mnie kolorowe kwitnące łąki. O tak, warto wejść tu latem - tylko kwiatów, których nie potrafię nazwać, dawno już nie widziałam. Białe, żółte, pomarańczowe, czerwone…

 

Pokusa nr 9: kolejka linowa na Monte Baldo

 

Jestem na wysokości 1751 metrów n.p.m. a Malcesine położone jest zaledwie 89 metrów n.p.m. co oznacza, że w dół jest do pokonania ponad półtora kilometra.

- To teraz przyjdzie mi się zmęczyć - mówię sama do siebie i spoglądam w stronę kolejnej z pokus.

Kolejka linowa! Obracające się wokół własnej osi wagoniki, najnowocześniejsza technologia i spektakularne widoki - tym kuszą Włosi. I jeszcze stacje kolejki - architekci wzorowali się w tym przypadku na motylach. Tak, to jedyna pokusa, której nie uległam! Zamiast tego ruszyłam w dół - kombinacją szlaków numer 16, 3, 10 i 4. Początek to niekończące się zakosy, w lewo i w dół, w prawo i w dół, i w lewo i w prawo… Może się zakręcić w głowie. A wysokość… Mam wrażenie, że droga w dół jest dłuższa niż pod górę. Byle tylko zdążyć na autobus!

 

Pokusa nr 10: biegiem na autobus!

 

Gdy docieram do pierwszych zabudowań, pozostaje mi kierować się w stronę zamku w Malcesine. To bardzo charakterystyczny punkt, a przy głównej drodze jest przystanek autobusowy, skąd mogę wrócić do Riva del Garda. Inną opcją jest prom - ale ta podróż trwa jednak trochę dłużej. Gdy solidnie już zmęczona docieram do centrum, okazuje się, że mój autobus właśnie odjeżdża. Pozostaje mi rozpaczliwe machanie rękami, bieg i nadzieja, że jednak się zatrzyma. Zatrzymał!

Teraz mogę już rozsiąść się wygodnie i odpocząć. Planu na ten dzień zupełnie nie było, a pokonałam jedną z najpiękniejszych tras z widokiem na jezioro Garda. Trasę pełną pokus i punktów zwrotnych. Piękną i różnorodną i za chwilę sprawdzę, w jakie kolory Monte Baldo przystroiły się jesienią.

 

Ciekawostki

 

Korona Gardy

W okolicy jeziora Garda wytyczono trzy trasy, dzięki którym można dobrze poznać ten region. Trzy szlaki, trzy kolory (zielony, niebieski i czerwony), trzy stopnie trudności - low, medium i top, czyli łatwy, średni i wymagający. Każda z tras podzielona została na kilka etapów na kilka wędrówek. Można iść jednym z nich albo je łączyć, tworząc przyjemne i różnorodne wycieczki!

 

Schronisko Monte Altissimo

Jego budowa rozpoczęła się w 1888 r., a uroczysta inauguracja odbyła się cztery lata później. Mimo bliskości linii frontu nie ucierpiało w czasie I wojny światowej. Zniszczyły je dopiero kolejne działania wojenne. Kilka remontów (ostatni w 2015 r.) sprawiło, że dziś turyści mają do dyspozycji obiekt nie tylko ze smaczną kuchnią, ale także z ciepłą wodą i prądem, dzięki ekologicznym i nowoczesnym systemom.

 

Kolejka linowa na Monte Baldo 

Charakterystyczne wagoniki obracające się wokół własnej osi w zaledwie kilka minut wynoszą turystów na szczyt. W tym 2021 r. czynna jest do końca października. Pierwszy kurs rozpoczyna się o godzinie 9 i tak co pół godziny aż do 17. Podróż z Malcesine przez San Michele na Monte Baldo kosztuje 25 euro. Bilet w jedną stronę - 17 euro. Można zabrać w podróż psa, wwieźć rower albo paralotnię. W latach 1962-2001 kolejka przewiozła ponad 6 mln pasażerów. 24 lipca 2002 r. po remoncie uruchomiono ją w obecnym, okrągłym kształcie.

 

Informacje praktyczne

 

Dojazd

Samolotem z Krakowa lub Katowic do Bergamo lub Werony.

Z Bergamo do miejscowości Riva del Garda pociągiem do Peschiera del Garda, a dalej autobusem - z przesiadką w Gardzie lub Malcesine. Flixbus jeździ z lotniska do Rovereto, stamtąd autobusem do Arco lub Riva del Garda.

Samochodem z Katowic mamy ok. 1100 km. Jedziemy przez Czechy (Brno), Austrię (niedaleko Linzu i Salzburga), kawałek przez Niemcy i znów Austrię (Innsbruck, Brenner). We Włoszech na autostradzie nr 22, zjeżdżamy w Rovereto.

 

Noclegi

Korzystam zazwyczaj z Airbnb. Można w Rivie wynająć zarówno pokój z dostępem do kuchni i łazienki, jak i całe mieszkanie.

 

Wyżywienie

W Riva del Garda jest kilka dobrze zaopatrzonych supermarketów - stoiska z serami, owocami, warzywami, lokalnymi wędlinami i winami.

 

 

Tekst ukazał się w wydaniu nr 8  (18)/2021

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 20/11/2025 18:44
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do