Bieganie zimą wykuwa charakter. Pomaga spalić nadmiar pączków i uczy pokory przy 16 stopniach poniżej zera. Zwłaszcza, gdy rzucimy się w wir Zimnej Połówki w królestwie Pana Turbacza.
Winter Trail ma już podobno swoich wiernych wyznawców. Jeszcze zbyt mało, by założyć Kościół, ale wystarczy na status legendarnych zawodów. To już siódmy rok z rzędu, gdy ubrana na cebulkę gromada biegaczy powinna stawić się przy nowotarskiej Długiej Polanie, by ścigać się w mrozie po królestwie Turbacza. Ten władca Gorców, najwyższy w paśmie w połowie lutego jeńców nie bierze, zawiewa szlaki i nie skąpi śniegu. Czasami, jak mu się trafi zły dzień, funduje zawodnikom mgłę zamiast słońca, minus 16 stopni na termometrze i zaspy do wysokości czterech liter.
[middle1]
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 93% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!