Dwa husky, plecak z wyprawką, szczyty gór i pełne psiej radości przygody. O życiu w rytmie natury, wędrówkach z czworonogami i odpowiedzialności.
Tekst: Karolina Futyma
Mamo, mamo patrz! Wilki idą! - ciężko policzyć dni, w których nie usłyszałam tego świetnego tekstu z ust dzieci spotykanych na spacerach. Na samą myśl o tych wydarzeniach, uśmiecham się do siebie i patrząc na moje psy odpowiadam: - Tak, to właśnie moje wilcze stado.
Kiedy byłam małą dziewczynką, wyobrażenie o swoim własnym psie miałam jedno – ma być duży i podobny do wilka. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że istnieje taka rasa jak husky syberyjski. Dla mnie jedynym, wilkopodobnym psem był Szarik z „Czterech Pancernych” i owczarek sąsiada, którego codziennie mijałam w drodze do szkoły podstawowej. W dniu moich czwartych urodzin w domu pojawił się Reksio – kundel w ciele małego wilczka. I to on zmienił mój świat na kolejne 10 lat oraz utwierdził w przekonaniu, że dom tworzą ludzie i zwierzęta.
Dora przyjechała z nami do Krakowa w 2016 roku jako 11-kilogramowa kupa nieszczęścia. Została znaleziona w limanowskim lesie między Gorcami a Beskidem Wyspowym. Prawdopodobnie przetrzymywano ją w klatce, którą chciała przegryźć, próbując się wydostać. Straciła w ten sposób swoje przednie zęby. Pół roku zajęło nam pokazanie jej, że jedzenia z miski nikt nie wykradnie i nie trzeba zostawiać jej pustej w 30 sekund.
Flik pojawił się dwa lata później, również jako wilk z lasu – wycieńczony nie miał siły podnieść swojej głowy, leżąc na leśnej ścieżce. Jego pierwszy spacer, już pod naszymi skrzydłami trwał 20 minut. Dłużej nie był w stanie utrzymać się na nogach z powodu… braku mięśni. Czy mieliśmy jakieś wątpliwości przed adopcją? Mnóstwo. Ale wiedzieliśmy, że jedyne czego im potrzeba, to czas i nasza obecność. I mnóstwo wspólnych wycieczek w góry.

Posiadanie psa to wielka odpowiedzialność – i to nie jest tylko hasło, a okupiona ciężką pracą nierówna walka człowieka ze zwierzęciem. Być za kogoś odpowiedzialnym, to stwarzać mu poczucie komfortu i stabilizacji, dbać o niego - niekiedy lepiej niż o samego siebie - i uważać za każdym razem, gdy może stać mu się krzywda.
Górskie wędrówki z psami należą do mega przyjemnych. Towarzystwo czworonoga na trasie i poczucie, że ktoś drepcze obok, daje psychicznego i energetycznego kopniaka. Odkąd mamy psy, organizujemy swoje życie w taki sposób, by jak najwięcej czasu spędzać na świeżym powietrzu właśnie z nimi. Ktoś powie, ale psy zabierają Wam życie! Ograniczają Was! Nie możecie nigdzie pojechać! Ale to właśnie dzięki psom poznaliśmy tyle wspaniałych miejsc na świecie, że chyba powinnam im codziennie dziękować pysznymi smakami.
Pandemia pokazała, że wcale nie musimy wyjeżdżać za granicę, by odkryć malownicze zakątki i napawać się widokiem gór. W 2020 roku zwiedziliśmy chyba więcej miejsc niż w latach poprzednich, a wszystko za sprawą weekendowych wypadów.

Każda nasza wycieczka poprzedzona jest wnikliwym zbadaniem miejsca docelowego i przygotowaniem odpowiedniego sprzętu. Jak to wygląda w praktyce? Na początek ustalamy trasę i studiujemy mapę pod kątem uciążliwości terenu, zaopatrzeniem go w wodę (rzeki, jeziorka, potoki) i ogólnej kondycji naszych psów. Pamiętajcie, nie planujcie tras 15-20 kilometrowych, jeśli czworonożny kompan dzień wcześniej źle się czuł, miał szczepienie czy dopiero skończył 6 miesięcy.
Obowiązkowym zestawem, takim naszym psim „must have” jest: zapas wody, składana, plastikowa miska, kamizelka chłodząca w upalne dni, a nawet psie buty. Jednak nauczeni doświadczeniem i niezmierzoną ilością kilometrów z Dorą i Flikiem, zawsze mamy przy sobie coś więcej niż takie podstawowe ABC. Do plecaków wkładamy apteczkę (przydaje się nie tylko dorosłym), książeczki zdrowia, smaczki, zapasową smycz i paszporty (patrz ramka). Taka wyprawa niczym się nie musi różnić od „ludzkiej”. Wystarczy, że wczujecie się na chwilę w swojego pupila i jeśli prognozy pogody mówią o wysokiej temperaturze, to lepiej odpuścić lub zwiedzić jakiś zakątek w najbliższej okolicy.
Pies powinien mieć dostęp do świeżej i czystej wody. Z własnego doświadczenia wiem, że świetnie sprawdzają się nasze biegowe softlaski, a przysmak w postaci kabanosa motywuje całą czworonożną załogę do dalszego maszerowania.

Wakacje sprzyjają wędrówkom w cieniu drzew i wcale się nie dziwię, że większość z nas wybiera leśne tereny do spacerów z czworonogiem. Nie każdy jednak pamięta, że mateczniki to nie prywatne podwórka i zabrania się w nich puszczania psów luzem (zgodnie z artykułem 30 ustawy o lasach). Wrodzona ciekawość świata, a częściej po prostu natura łowcy sprawia, że nawet kanapowiec potrafi pognać za dostrzeżoną gdzieś w oddali sarną czy dzikiem. I to jest główny powód, dlaczego obowiązuje zakaz puszczania psów luzem – wszystko w trosce o bezpieczeństwo innych mieszkańców lasu. Inny przepis (art. 15 Ustawy o ochronie przyrody) mówi też, o absolutnym zakazie wpuszczania psów na tereny zielone, nawet tych na uwięzi, „z wyjątkiem miejsc wyznaczonych w planie ochrony oraz psów pasterskich”.
Dlaczego Wam o tym piszę? Bo wierzę, że ludzie jako odpowiedzialni właściciele zrobią wszystko, co w ich mocy, by nie skrzywdzić innych zwierząt przez swoje nieracjonalne zachowanie. Wierzę również, że możemy jeszcze bardziej być świadomi w zakresie ochrony przyrody i dawać przykład naszym sąsiadom z zagranicy.

Najpiękniejszy moment ze wszystkich wycieczek z moimi dwoma oszołomami to niewątpliwie wejścia na szczyty i wspólne kontemplowanie widoków. To czas, w którym jesteśmy tylko dla siebie. Ja ściągam plecak, psy rozkładają się obok i leniwie przeciągają. Zupełnie jakbyśmy dopiero wstali z łóżka, chociaż w nogach mamy już 15 km. Wiem, że są w stanie wspiąć się po skałach, co już wielokrotnie udowodniły, będąc w Alpach czy Tatrach Słowackich. Ale to właśnie w Beskidach, na polanie pod lasem, mając przed oczami wierzchołki naszych Tatr, odczuwamy spokój i harmonię.
- Pamiętaj o obowiązku trzymania psa na smyczy w lesie.
- Jesteś np. na terenie Karkonoskiego Parku Narodowego lub innego, zwróć uwagę na regulamin i szlaki wyłączone z turystyki pieszej z psami.
- Zaplanuj wycieczkę pod swojego pupila. Pamiętaj, że psy również się męczą i nie muszą mieć takiej kondycji jak Ty.
- Zadbaj o odpowiednie szelki, niekrępujące ruchów (np. sledy, guardy) oraz smycz (polecamy z amortyzatorem) i pas biodrowy (odciąża kręgosłup i można swobodnie manewrować rękami).
- Nie zapomnij o identyfikatorze (adresatka z numerem telefonu i adresem umieszczona zwykle na szelkach, obroży).
- Zabezpiecz psa przed kleszczami (obroża, krople, tabletki).
- Spakuj miskę, softflaski (lub butelki) z wodą.
- Zabierz smaczki lub małą saszetkę karmy, jeśli wybierasz się na dłuższy dystans.
- W upalne dni przyda się kamizelka chłodząca (np. Ruffwear, Trixie, Hurtta).
- Pamiętaj o apteczce (bandaż elastyczny lub adhezyjny, samoprzylepny).
- Spakuj chociaż jeden but ochronny dla psa na skaleczenie lub starte opuszki (np. Dogtrotter).
- Jeśli przekraczasz granicę, zabierz ze sobą paszport dla psa i książeczkę zdrowia.
- Koniecznie zabierz woreczki na psie odchody.
- Paszport dla psa to dokument uprawniający zwierzę do przekraczania granicy państw członkowskich Unii Europejskiej, a także Norwegii, Szwajcarii i Lichtensteinu oraz Monako, Watykanu, Islandii i Andory. Zastępuje on Międzynarodową Książeczkę o Zdrowiu Psa i Kota.
- Można go wyrobić wyłącznie u uprawnionych lekarzy, dlatego formalności należy rozpocząć od znalezienia odpowiedniej placówki weterynaryjnej. Na stronie internetowej Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej znajdują się – podzielone według województw – listy lekarzy upoważnionych do wystawiania paszportów dla zwierząt domowych. W gabinecie weterynaryjnym pamiętajcie o zaczipowaniu i zaszczepieniu pupila.
Tekst ukazał się w wydaniu nr 6(16)/2021
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie