Reklama

Wyprawa na Babią Górę z Romanem Fickiem - Główny Szlak Beskidzki

Te liczby muszą robić wrażenie: ponad 33 km, 2000 m przewyższenia oraz 12 godzin na trasie. Do tego crème de la crème, czyli najwyższy szczyt na całym GSB - Babia Góra. Królową Beskidów zdobywamy razem z ultramaratończykiem ze Skawicy – Romanem Fickiem, który specjalnie dla nas zmienia gałkę z prędkością - na „slow”.

 

Roman prowadzi na Babią Górę

 

Co robi sztuczny pingwin w Beskidach i co niby ma reklamować? Też chciałbym to wiedzieć. Docieramy do kolorowego ptaka w Bystrej Podhalańskiej (ok. 460 m n.p.m.) z napisem „Welcome Home” na korpusie. Jesteśmy w tej części miejscowości, która nosi osobliwą nazwę Pyrtkowa Dolna. Za sobą mamy pierwsze 4 km marszu z Jordanowa (ok. 500 m n.p.m.). Sporo po drodze asfaltu, ale też i szutru, bo znaki zostały poprowadzone inaczej niż dawniej i wiodą przez pewien czas wzdłuż torów kolejowych. Do Zakopanego i Krakowa nie sunie jednak ekspres za ekspresem, więc ciszy poranka nie mąci nam jadący z daleka pociąg. 

 

 

Asfalt męczy od początku

Jednak dla fanów górskiej przygody odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego między zejściem z Gorców a wejściem w Pasmo Policy ciągnie się niemiłosiernie, między innymi z uwagi na czarną powierzchnię pod stopami. Dopiero kilometr za Bystrą wchodzimy w las i żegnamy się w końcu z asfaltem. Po dwóch kwadransach jesteśmy przy schronie turystycznym Wędźno, który nazwę wziął od niewielkiej rzeczki. Dawniej to miejsce służyło okolicznym drwalom, dziś korzystają z niego wędrowcy. 

Kuba Gdynia z Zabrza, który wędruje z nami od Wołosatego, ochoczo zakrada się do plecaka, żeby wyjąć coś do jedzenia i picia. Tę samą trasę – według tablicy ustawionej przed schronem od początku przeszliśmy już 371,8 km – pokonał także Szymon z Poznania. Jest czas, żeby nakręcić szybką wypowiedź na telefon. 

– Najbardziej się cieszę, że do Ustronia zostało już tylko 128,4 km – mówi z wyraźnym uczuciem ulgi wędrowiec, który kolejny dzień zmaga się z odciskami. 

Raz boli bardziej, raz mniej, a plastry wydają się już nie zdawać egzaminu. Przyznaje się, że jeszcze nigdy nie był na Babiej Górze, co stanowi motywację samą w sobie. GSB rozłożył sobie na 15 dni, o jeden dzień krócej niż my. Wymieniamy uwagi nie tylko na temat gór, ale i wychowania dzieci. Kiedy żona relacjonuje mu przez telefon to, co działo się poprzedniego wieczora w domu, robi się trochę nerwowo. Nastoletni syn nie poinformował, że poszedł do kolegi i wrócił dopiero przed północą.

– Dwa tygodnie poza domem to naprawdę długo. Tęsknię za nimi – nie ukrywa. 

 

 

Rodzinny obiad u pana Eugeniusza

Schron, który powstał w 2021 roku z inicjatywy Nadleśnictwa Myślenice oraz miłośników GSB, aby "zadbać o bezpieczeństwo i umilić czas strudzonym wędrowcom", robi wrażenie. To tak naprawdę mała, drewniana chatka z miejscem do spania (piętrowe łóżko i trochę miejsca na glebie), kozą, zestawem najbardziej potrzebnych naczyń oraz apteczką. Co ciekawe, po kilku kilometrach, kiedy już wdrapiemy się na grzbiet, do odpoczynku zachęca kolejny schron Naroże, tyle że już bardziej prymitywny, a ochrona przy wietrze może być tak naprawdę prowizoryczna. W przypadku złych warunków lepiej więc pędzić do pobliskiego schroniska na Hali Krupowej. 

[paywall] 

Nam to na szczęście nie grozi, bo pogodę mamy piekną, dlatego możemy wędrować w kierunku działającego od lat 30. ubiegłego stulecia schroniska. W przytulnym obiekcie, który przycupnął trochę na uboczu – z GSB oraz malowniczej Hali Kucałowej trzeba zejść do niego czarnym szlakiem 200 metrów – wita nas Eugeniusz Ogrodowicz. Ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR, obecny na Krupowej (1152 m n.p.m.) – można powiedzieć - od zawsze. A konkretnie od kwietnia 1991 roku. Jest środek tygodnia, więc turystów jak na lekarstwo, za to w weekendy…

 

 

– Od kilku lat widzimy coraz większe zainteresowanie górami. Nie zawsze chodzi o turystów, którzy pokonują bardzo duże odległości, jak w przypadku Głównego Szlaku Beskidzkiego, ale także tzw. niedzielnych gości. Pojawiają się mieszkańcy wiosek położonych w dolinach, którzy zamiast niedzielnego obiadu w domu, wybierają wycieczkę i posiłek w schronisku. To nas bardzo cieszy – opowiada nam legenda Hali Krupowej.

Gdyby sięgnąć do zgrabnie wydanej książeczki „Hala Krupowa. Schronisko PTTK im. Kazimierza Sosnowskiego” Jerzego Kapłona, okaże się, że obiekt na przestrzeni lat przeszedł niezliczoną liczbę większych i mniejszych remontów i był kilkakrotnie rozbudowywany. 

 

 

- „W roku 2013 w ramach projektu »Zielone Schroniska«, zagospodarowano otoczenie schroniska, a w obiekcie wykonano suszarnię odzieży i sprzętu dla turystów, zmodernizowano gospodarkę odpadami oraz zamontowano kolektory słoneczne” – czytamy w wydanej w 2016 roku publikacji autorstwa obecnego prezesa PTTK. 

 

Na Babią z Romanem Fickiem

Po kawie czas na kolejne wyzwania. Bardzo lubię odcinek GSB od Przełęczy Kucałowej na Policę (1369 m n.p.m.). Choć na dystansie 2 km do pokonania mamy 200 metrów przewyższenia, w ogóle tego nie czujemy. Szlak łagodnie zdobywa wysokość, a szczyt znajduje się na wypłaszczeniu. Jeżeli będziemy mieli szczęście - czytaj: odpowiednia przejrzystość powietrza - na horyzoncie zamajaczą nam Tatry. Można je zresztą także podziwiać z tarasu przed schroniskiem u pana Eugeniusza. 

 

 

Powoli też coraz bardziej realnych kształtów zaczyna nabierać Ona - Królowa Beskidów, czyli Babia Góra. Na Przełęczy Krowiarki (1012 m n.p.m.) mamy spotkać się z ultramaratończykiem Romanem Fickiem. Dobrze, że schodzimy do drogi łączącej Beskidy z Podhalem trochę wcześniej, niż planowaliśmy, dlatego możemy zregenerować się przed decydującym podejściem. Przy Romanie Ficku każdy chce wyglądać jak nowo narodzony, niemalże młody Bóg, czas więc na uzupełnienie kalorii.

 

 

– Spokojnie, nie będziemy dziś wbiegać na Babią – śmieje się Roman, który pojawia się na szlaku z małym plecaczkiem. W środku drobny posiłek – banany, batony energetyczne oraz silikonowy bukłak na wodę. W myśl zasady: im mniej, tym lepiej. Mimo że szlak stromo pnie się w górę, każdy chce udowodnić, że dorówna tempu Romana. A ten, nikomu o tym nie mówiąc, „jedzie” pewnie na drugim, trzecim biegu. A gdzie tam czwarty, piąty, gdzie turbodoładowanie, z którego słynie. Kiedy na postoju Roman zostaje rozpoznany przez turystów, ci proszą go o wspólne zdjęcie i autograf.

 

Wschody słońca sprzed ery Instagrama

Jak pisał Władysław Krygowski w wydanym w 1978 roku przewodniku po Beskidach, im wyżej, tym „liczniej zjawiają się złomiska, a w rzeźbie masywu typowe zasłane piargiem źleby, między innymi opadająca z prawej strony Zła Dolina. Pnąc się dalej grzbietem, poprzez rumosz skalny, trawy i języki kosodrzewiny, wychodzimy na szczyt zbudowany z progów, ambon skalnych i bloków”. A ten, kto myśli, że wschody słońca na Babiej Górze (1725 m n.p.m.) zaczęły się wraz z epoką Facebooka albo Instargrama (to jeden z ulubionych motywów we wszystkich mediach społecznościowych), jest w błędzie. Pisał już o nich wspomniany Krygowski: „Są rzeczywiście prawdziwą osobliwością i widowiskiem”. Jak jednak zaznaczał, „największą plastyczną wyrazistość mają widoki przy zachodzącym słońcu, gdy ukośne światło modeluje ostro zarysy grzbietów”. 

 

 

Na szczycie siadamy za charakterystycznym murkiem, by chwilę porozmawiać. Na takiej wysokości jeszcze nigdy nikogo nie przepytywałem, a Roman chyba nigdy nie udzielał wywiadu. Można więc powiedzieć, że jesteśmy kwita. 

– Który raz jesteś na Babiej Górze? – pytam na początek. 

– Jeżeli przyjmę, że rocznie jestem tutaj 60, 70 razy, a biegam od około 10 lat, więc trochę by się tego uzbierało. Sporo czasu już tutaj spędziłem – odpowiada z uśmiechem. 

– Nie wydaje się to nudne, biegać wciąż po tych samych terenach?

– Nie nudzę się. Kiedy jest zima, to niektóre ścieżki są zasypane. Dlatego wraz z przyjściem wiosny nie mogę się doczekać, kiedy na nie wrócę. Myślę sobie na przykład: jak dawno nie wbiegałem na szczyt od słowackiej strony - opowiada Ficek.

Cisza nocna dla wybranych

Dochodzi godzina 18, a my wciąż na szlaku. Ze szczytu do schroniska na Markowych Szczawinach (1190 m n.p.m.) są tylko 3 km. Kiedy jednak ma się w nogach ponad 30 km i 2000 m deniwelacji, to każdy krok przychodzi z coraz większym trudem. Ale koniec narzekania, trzeba postawić przysłowiową kropkę nad „i”. W schronisku czeka w końcu nagroda – pożywny obiad i jedno piwo, które dosłownie zwala z nóg. 

 

 

O godzinie 22 można by w zasadzie zamknąć dzień, ale inna grupa, która rozsiadła się na korytarzu, nie daje zasnąć po wyczerpującym dniu. Tak to już jest w schroniskach, że cisza nocna często jest fikcją. Albo kończy się dopiero wtedy, kiedy ci, którzy w danym dniu pokonali najmniej kilometrów, mają dość.

Roman żegna się z nami pod Markowymi Szczawinami. Powoli oddala się w kierunku Zawoi. Ale kto go tam wie, czy za pierwszym zakrętem nie włączy turbodoładowania. W takim tempie do Skawicy dotarłby pewnie w godzinę. 

 

Babia Góra 

 

Zwana też Diablakiem (1724 lub 1725 m n.p.m.). Najwyższy szczyt na trasie GSB, a także we wszystkich górach Polski poza Tatrami. Drugi co do wybitności (po Śnieżce) - 1071 m. Zaliczany jest do Korony Gór Polski jako najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego. 

Z nazwą związane są liczne legedny. Jedna z nich mówi, że jest to kupa kamieni wysypanych przed chałupą przez babę. Według innej to kochanka zbójnika, która skamieniała z żalu widząc, jak niosą jej zabitego ukochanego. Są też i takie wersje, że w jaskiniach pod tą górą zbójnicy ukrywali swoje branki. 

Nazwa może też mieć powiązanie z niektórymi znaczeniami słowa "baba" (rodzaj ciasta lub kamienny posąg kultowy). Kazimierz Sosnowski wskazywał, że powszechnie nazwę góry tłumaczy się jej przysadzistym kształtem, podobnym jakoby do siedzącej baby. 

Wysokość i wybitność masywu Babiej Góry sprawiła, że w XIX w. nadano jej nazwę Królowej Beskidów. Z powodu bardzo zmiennej i kapryśnej pogody nazywana też była Matką Niepogód lub Kapryśnicą, a ostatnio mieszkańcy Orawy mówią o niej Orawska Święta Góra. 

 

Główny Szlak Beskidzki

 

(XIII dzień wg planu rozpisanego na 16 dni, realizowanego od 1 do 16 czerwca 2023 r.)

Jordanów - Schronisko PTTK Markowe Szczawiny

Pasmo górskie: Pogórze Orawsko-Jordanowskie, Beskid Żywiecki

Dystans: 33,1 km

Czas przejścia 12 h 10 min

Najwyższy punkt: Babia Góra (1725 m n.p.m.)

Suma podejść: 1995 m, suma zejść: 1300 m

Asfalt: Jordanów 2 km, Bystra Podhalańska - 2 km

 

Informacje praktyczne

Dojazd

Z Krakowa do Jordanowa dojedziemy autem w 1 godz. Droga wiedzie zakopianką, z której zjeżdżamy w Skomielnej-Białej. Busy kursują średnio co 40-50 min (od godz. 6.20 do 19.25).   

Schronisko PTTK Markowe Szczawiny pod Babią Górą położone jest nad Zawoją. Najkrótsza droga prowadzi z parkingu w Zawoi Markowej. Z Krakowa najszybciej dojedziemy zakopianką do Pcimia, skąd górskimi drogami przez Tokarnię, Juszczyn i Skawicę dojedziemy na miejsce. Busy kursują średno co 1-2 godz. (pierwszy o 6.30, ostatni o 21; z powrotem odpowiednio o 6 i 18). 

 

Noclegi

Willa Urszula

ul. Zakopiańska 138, Jordanów 

tel. 608 801 943

cena: od 90 zł/os. ze śniadaniem

Obiekt leży 1,6 km od GSB

 

Schronisko PTTK na Hali Krupowej

tel. 18 447 50 05 oraz 607 033 997 (od godz. 16) 

e-mail: [email protected]

www.krupowa.pl

cena: od 65 do 100 zł/os. 

 

Schronisko PTTK Markowe Szczawiny 

tel. 33 877 5 105 oraz 604 527 417

e-mail: [email protected]

www.markoweszczawiny.pttk.pl

cena: od 75 do 120 zł

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 03/04/2025 22:22
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do