Relacja z wyprawy na Babią Górę w ramach kursu przewodników beskidzkich to opowieść o kapryśnej pogodzie, niezwykłej historii i zaskakujących miejscach. Poznaj Królową Beskidów z zupełnie innej strony.
W sobotni poranek ze snu wyrywa mnie nieprzyjemny dźwięk budzika kolegi. - Za wcześnie! - myślę półprzytomny. Kto potrzebuje tyle czasu przed wyjściem w góry? Przykrywam głowę kołdrą i przenoszę się trochę za daleko w przyszłość. No tak… Teraz to już trzeba biec. Przeskakując co drugi stopień pędzę do stołówki. Nie ma czasu na fanaberie - jem to, co leży najbliżej i popijam wrzącą herbatą. Na koniec proszę panie kucharki o podanie z lodówki prowiantu na drogę. Patrzą się na mnie trochę dziwnie. Może dlatego, że mówiąc wciąż przeżuwam, na dodatek z poparzonym językiem.

Jestem na kursie przewodników beskidzkich w Beskidzie Żywieckim. Dzisiejszy plan - Babia Góra zwana też Królową Niepogody. Przydomek, jak się później okaże, w pełni zasłużony. Kiedy podjeżdżamy do Zawoi Markowej (716 m n.p.m.) przed nami wznoszą się strome północne zbocza. Przekraczając granicę Babiogórskiego Parku Narodowego (BgPN) wchodzimy w dolnoreglowy las spowity mgłą. Niektóre okazy jodły czy buka osiągają nawet 40 metrów wysokości. Najstarsze drzewa szacuje się na około 350 lat - pamiętają więc okres panowania Jana III Sobieskiego. Kiedyś to były czasy…
Maszerujemy przez Pośredni Bór wzdłuż szumiących wód Marków Potoku. W jego dolinie rośnie symbol BgPN okrzyn jeleni, charakterystyczna roślina z rodziny selerowatych. Pół godziny później przekraczamy ciek drewnianą kładką. Teren staje się coraz bardziej stromy i teraz słychać głównie grupową zadyszkę. Kilkaset metrów dalej przechodzimy przez most z bali. Za nim skrzyżowanie ścieżek, na którym skręcamy w prawo podążając za zielonymi znakami. Prosto poszlibyśmy Dolnym Płajem, obecnie niedostępnym dla turystów. Wspinamy się w górę na urokliwą Kolistą Polanę, gdzie w latach 60. miał powstać Dom Turysty im. Lenina z prowadzącą do niego koleją linową. Na szczęście dzięki protestom przyrodników i babiogórskich działaczy zrezygnowano z tych planów.
Kilka minut później docieramy do pierwszego przystanku na naszej trasie. To polana Markowe Szczawiny (1188 m n.p.m.), gdzie znajduje się schronisko, a obok niego budynek mieszczący Stację Ratownictwa Górskiego GOPR i Muzeum Turystyki Górskiej PTTK.
Zwiedzamy je z naszym instruktorem. Słuchamy m.in. o wojnie na pędzle, czyli konflikcie lokalnego oddziału Towarzystwa Tatrzańskiego z niemiecką organizacją Beskidenverein. Rozpoczęła się zaraz po wybudowaniu Chaty Zapałowicza, a trwała do późnych lat 30. XX wieku. Polacy i Niemcy wzajemnie sabotowali turystyczne przedsięwzięcia rywali. Niszczyli tabliczki, zamalowywali znaki, dochodziło nawet do podpaleń schronisk. Postaciami wiodącymi po polskiej stronie byli m.in. wspomniany Zapałowicz oraz Władysław Midowicz, krajoznawca, działacz PTT i gospodarz Markowych Szczawin.
Po wykładzie kierujemy się na południe wraz z czerwonymi znakami Głównego Szlaku Beskidzkiego. Górnoreglowym lasem świerkowym przechodzimy przez polanę zwaną Biwakiem Zapałowicza. Kwadrans później stajemy na Przełęczy Brona (1408 m n.p.m.) oddzielającej Małą Babią Górę (Cyl) od jej większej, kapryśnej siostry. Ta jest dzisiaj w wyjątkowo złym humorze. Zaledwie kilka minut temu wyszliśmy ponad granicę lasu i już leje. Mocny wiatr nie pozwala też na przewodnickie dywagacje, więc idziemy dalej. Wytchnienie przynosi ostatnia kępa lasu i wysoka kosodrzewina.

Osłoną przed wiatrem nie cieszymy się długo. Z każdą minutą marszu drzew jakby mniej, a kosodrzewina coraz niższa. Przez wzniesienie Złotnicy wychodzimy po kilkuset metrach na grzbiet Kościółki (1615 m n.p.m.), gdzie wiatr prawie zwiewa nam czapki i raincovery. Legenda głosi, że słychać tu czasem bicie dzwonów zapadniętej pod ziemię świątyni. My nie słyszymy nawet głosu naszego przewodnika. Dalej przez Lodową Przełęcz (1611 m n.p.m.) i Pośredni Grzbiet dochodzimy do początku rumowiska skalnego. Leżące tu ogromne płaskie głazy nazywa się Tablicami Zejsznera, od wybitnego polskiego geologa. Na jednym z kamieni umieszczono w latach 60. tablicę upamiętniającą zdobycie Babiej Góry przez… Włodzimierza Lenina. Nie muszę chyba opowiadać, jakie były jej losy…
Kiedy stajemy na Diablaku (1725 m n.p.m.) obrywa się chmura. Próbujemy uciec przed wiatrem pod długi mur usypany z kamieni, ale wieje wzdłuż niego… Szczyt pełen jest śladów babiogórskiej historii. Kamienny obelisk z drugiej połowy XIX wieku upamiętnia 70-lecie zdobycia Babiej Góry przez arcyksięcia Józefa Habsburga. Obok niego na kamieniu wyryto w międzywojniu napis honorujący Józefa Piłsudskiego, którego oddziały stacjonowały w Zawoi. Na słowackiej części stoi ołtarz polowy, krzyż oraz monument z tablicą poświęconą Janowi Pawłowi II. Przy optymalnych warunkach podziwiać można widoki m.in. na Tatry, Orawę, Małą i Wielką Fatrę, Magurę Orawską i Beskidy Zachodnie. Przy obecnych musimy pomóc sobie oczami wyobraźni.
Z wierzchołka schodzimy na południową stronę z zielonymi znakami Pańskiego Chodnika. Po chwili wyrasta przed nami płat śniegu, którego koniec jest gdzieś za mgłą. Dopiero na dole orientujemy się jak nieduży był to fragment. Przy braku widoczności wyobraźnia potrafi płatać figle. Dobrze, że chociaż przewodnik wiedział, co robi. Zatrzymujemy się na tarasie widokowym utworzonym na ruinach starego schroniska Beskidenverein. W przeszłości kilkakrotnie podejmowano próby odbudowy poniemieckiego obiektu, jednak ostatecznie nigdy do tego nie doszło. Spektakularnym gwoździem do trumny przedsięwzięcia było wysadzenie przez BgPN pozostałości budynku i rozebranie resztek muru. Nieopodal stoi krzyż upamiętniający największą tragedię w historii Babiej Góry, w której czwórka narciarzy zamarzła szukając schroniska w zamieci.
Decyzję o ucieczce podejmujemy po pierwszym grzmocie. Burzy miało nie być, ale Kaprysica najwidoczniej nie czytała prognozy… Wracamy na Diablak i odbijamy na wschód. Wędrujemy dalej Głównym Szlakiem Beskidzkim mijając skrzyżowanie z tzw. Percią Akademików. To najbardziej wysokogórski szlak w polskich Beskidach. Pnie się stromym, północnym zboczem, a łańcuchy i klamry powodują, że można poczuć się jak w Tatrach. Zaraz za szczytem przechodzimy przez Siodło Bończy, przełęcz nazwaną po domniemanym pierwszym zdobywcy Babiej Góry znanym z nazwiska. Miał nim być ks. Fryderyk Jowin Bończa Bystrzycki, nadworny astronom Stanisława Augusta Poniatowskiego. Współcześni badacze podważają jednak relacje z jego wejścia.
Schodzimy grzbietem przez Mały Garb Wyżni i Niżni aż dochodzimy do Gówniaka (1617 m n.p.m.). To jeden ze szczytów grzbietowych nazwany od licznych skutków ubocznych wypasania bydła. Dalej przez płaski fragment grzbietu Zarubane na Kępę (1519 m n.p.m.), gdzie w 1944 roku rozbił się niemiecki samolot. Jeden z kursantów poprawia przewodnika, który pomylił nazwę z Gówniakiem i w zamian dostaje kubek ciepłej herbaty. Chwilę później niebo zaczyna się rozjaśniać. Przed Sokolicą (1367 m n.p.m.) skręcamy w lewo na tzw. Perć Przyrodników.
Krótki szlak biegnie przez obszar ochrony ścisłej i jest dosyć stromy. Wypłaszcza się stopniowo, dochodząc około półtora kilometra dalej do skrzyżowania zwanym Szkolnikowymi Rozstajami (1076 m n.p.m.). Nazwano je na cześć Wawrzyńca Szkolnika, pierwszego przewodnika na Babiej Górze, zwanego też babiogórskim Sabałą. Górnym Płajem za znakami niebieskimi zmierzamy na wschód, gdzie musi być przecież jakaś cywilizacja. Znajdujemy ją pół godziny później na Przełęczy Krowiarki (1012 m n.p.m.), gdzie czeka na nas autokar. Zmęczeni i przemoczeni, ale wdzięczni za dzień pełen wrażeń żegnamy Królową Beskidów.
Z Krakowa do Zawoi Markowej jedziemy najpierw zakopianką do Pcimia. Tu skręcamy w prawo na Tokarnię. Jedziemy przez miejscowości Tokarnia, Skomielna Czarna i Wieprzec do drogi krajowej nr 28 w Osielcu. Skręcamy w prawo na Maków Podhalański i dojeżdżamy do miejscowości Białka. Tu skręcamy w lewo w drogę wojewódzką nr 957 i przez Skawicę docieramy do Zawoi. Na końcu drogi znajdziemy duży parking.
Bez problemu dojedziemy do Zawoi busami (https://rozklady.mda.malopolska.pl/).
W dni powszednie kilkanaście kursów, mniej więcej co godzinę (pierwszy o 6.15, a ostatni o 20.15, W weekendy kilka kursów mniej, pierwszy o 6:30 ostatni o 21). Nie wszystkie dojeżdżają aż do Zawoi Markowej (rozkład jazdy busów z Zawoi Wideł do Zawoi Markowej i na Przełęcz Krowiarki: https://ug.zawoja.pl/rozklady-jazdy/).
zielony: Zawoja Markowa - Schronisko PTTK Markowe Szczawiny 1 h 40 min ↑ 1 h
czerwony (GSB): Schronisko PTTK Markowe Szczawiny - Przełęcz Brona – Diablak 1 h 30 min ↑ 1 h 15 min ↓
zielony: (Pański Chodnik) Diablak - ruiny schroniska Beskidenverein – Krzyż 20 min ↓ 30 min ↑
czerwony (GSB): Diablak - Gówniak - Kępa – Sokolica 50 min ↓ 1 h 20 min ↑
zielony: (Perć Przyrodników) Sokolica - Szkolnikowe Rozstaje 20 min ↓ 50 min ↑
niebieski: (Górny Płaj) Szkolnikowe Rozstaje - Mokry Stawek - Przełęcz Krowiarki 40 min ↓↑
Schronisko PTTK Markowe Szczawiny
tel. 33 877 51 05, 604 527 417
e-mail: [email protected]
www.https://markoweszczawiny.pttk.pl/ (na stronie system rezerwacji pobytu)
Ceny: od 75 do 120 zł/os.
Poniższy tekst ukazał się w letnim Wydaniu Specjalnym nr 6(40)/2024 pod tytułem "Uroki Królowej Niepogody".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie