Z banerów do walki zagrzewa hasło „Przeżyj z nami piekło”. Odczuwalna temperatura na szczycie może spaść do -11 stopni Celsjusza, a ponad połowę trasy i tak pokonujemy tylko marszem, bo inaczej się nie da. Jak można odmówić sobie takich przyjemności?
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 07(34)/2023.
[middle1]
Spośród wszystkich nazw biegów górskich, Piekło Czantorii w pełni oddaje charakter tej imprezy. Ironizując, można ją polecić każdemu, kto chce spróbować trailu na własnej skórze. Przez większość trasy i tak nie da się biec, więc nie ma wątpliwości związanych z przechodzeniem do marszu. A w rolach głównych występują: deszcz, coś na kształt huraganu, śnieg, błoto oraz doprawdy wszystko, czego normalni ludzie unikają na szlaku.

Zdjęcie Fotografia Bez Miary Magdalena Sedlak
Wymiar doznań, kary lub też przyjemności (niepotrzebne skreślić) wybiera sam zawodnik. Jedna, dwie lub trzy pętle. Każda po ok. 22 km i ponad 2000 metrów przewyższenia, więc do uzbierania w pionie jest więcej, niż na najbardziej stromych alpejskich biegach. W efekcie środek stawki zalicza ten półmaraton w ok. 4-5 godzin. Dwa razy dłużej niż na jakimkolwiek innym biegu w Beskidach. A jeśli komuś mało poziomic, to jest jeszcze deser - meta ulokowana przy górnej stacji wyciągu na Czantorię. Tak, aby mieć pewność, że zapamiętamy to wyzwanie do końca życia i tydzień po zawodach wciąż trzeba będzie kuśtykać na schodach.
Po co to wszystko? Piekło Czantorii w górskim CV jest jak habilitacja. Chrzest biegacza górskiego. I jak w komedii „Chłopaki nie płaczą” można było wszędzie wejść, znając Piaska i mając paszport Polsatu, tak będąc finiszerem Piekła Czantorii, wzbudzimy powszechny szacunek w środowisku, nie mówiąc już o wizytach w zakładach pracy i rozdawaniu autografów. A już mówiąc serio, pierwsze wrażenie jest takie, jakby zjeżdżała się tu jakaś sekta celebrująca ból, gdzie każdy uczestnik ma na drugie imię „cierpienie”. Im nawet nie chodzi o bieganie. Cała gra toczy się w głowie. Sedno tkwi w podejściu mentalnym i wystawieniu się na próbę. I dzięki temu w chłonięciu gór całym sobą, często w samotności. Uzależniając się niejako od permanentnych wystrzałów adrenaliny do krwi.

Przez większość trasy Piekła Czantorii nie da się biec. W rolach głównych występują: deszcz, coś na kształt huraganu, śnieg, błoto oraz doprawdy wszystko, czego normalni ludzie unikają na szlaku. Zdjęcie Fotografia Bez Miary Magdalena Sedlak
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 76% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie