Wybierz się z nami na fascynującą wyprawę przez malownicze szlaki Beskidu Śląskiego, odkrywając jego uroki i niepowtarzalne miejsca noclegowe.
Umówiłam się z Anią na kawę i najzwyklejsze plotki. Tak jak to w zwyczaju mają dwie przyjaciółki. My jednak zwyczajne nie jesteśmy, więc spotkałyśmy się na herbacie i naleśnikach w schronisku na Soszowie.
Na miejsce spotkania każda z nas dociera inaczej. Ja nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z wygodnej opcji dotarcia na początek szlaku Kolejami Śląskimi. Będę to przy okazji podkreślała, że skomunikowanie Górnego Śląska z Beskidem Śląskim i Żywieckim jest naprawdę dobrze pomyślane. Dzięki takiemu rozwiązaniu zaplanowałam przejście ze stacji kolejowej Ustroń Polana, przez szczyt Czantorii, na Soszów i dalej przez Cieślar, aż pod Stożek Mały, by na koniec zejść na dworzec w Wiśle Dziechcince.
Nie ukrywam, że z pociągu wysiadam lekko zestresowana. Mam dwie opcje dotarcia na Czantorię - albo kolejką krzesełkową, na którą decyduje się zdecydowana większość turystów, albo wariant dla prawdziwych twardzieli. W tym przypadku chodzi o zmierzenie się ze swoimi słabościami, poznanie wydolności oddechowej i kondycji, do tego sprawdzenie poziomu umięśnienia łydek - tak, mam na myśli legendarną już wyrypę, czyli “wschodnią ścianę” Czantorii.
Zobacz także:
Biegnie wzdłuż niej stok narciarski, a także odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego. Tutaj nie ma miękkiej gry. A że ja wyzwań się nie boję, bez problemu odnajduję początek szlaku (ok. 380 m n.p.m.) i zaczynam mozolne wejście do góry. Polecam wszystkim przejście tego fragmentu. Satysfakcja przy górnej stacji kolejki (855 m n.p.m.) jest nie do opisania. Teraz czeka mnie krótki, leśny odcinek i docieram na szczyt Czantorii Wielkiej (995 m n.p.m.). Znajduje się tutaj bufet z grillem, a po czeskiej stronie wieża widokowa o wysokości 29 metrów. Znajdą też coś dla siebie fani kuchni naszych południowych sąsiadów. Kilkaset metrów za wieżą jest klimatyczne czeskie schronisko Horska Chata Čantoryje.
Nie robię tutaj dłuższego postoju, jedynie kilka zdjęć pod tabliczką szczytową. Czas nagli, w końcu nie mogę się spóźnić na Soszów, gdzie będzie czekać na mnie nie tylko Ania, ale i świeże naleśniki z serem.

Szybkim tempem schodzę ze szczytu. Trasa przebiega teraz przez widokowe polany i bukowe lasy. Co ciekawe, z każdym metrem ubywa turystów. Momentami na trasie jestem tylko ja i odgłosy przyrody. Aż dziwne, że nawet wędrując takim beskidzkim klasykiem, można zaznać cennej samotności. Pierwszych piechurów spotykam dopiero w okolicy Przełęczy Beskidek (684 m n.p.m.). Nie ma się czemu dziwić, dochodzi tutaj zielony szlak z czeskiej mieściny Nydek. Napotkani turyści to oczywiście Czesi. Wędrują ochoczo całymi rodzinami, a także z psami. Zdecydowanie nasi południowi sąsiedzi są fanami aktywnego wypoczynku.
Wychodzę w końcu z bukowego lasu i mój wzrok momentalnie wędruje w stronę południa, gdzie na horyzoncie wyraźnie wyłaniają się postrzępione sylwetki tatrzańskich szczytów. Czy Wy też tak macie, że gdziekolwiek w górach jesteście, wypatrujecie Tatr? Nie przeszkadza mi nawet gwar przy górnej stacji kolejki krzesełkowej wjeżdżającej niemal pod samo schronisko (800 m n.p.m.). Zimą prężnie działa tutaj ośrodek narciarski. Natomiast latem można skorzystać z kolejki i podjechać wygodnymi kanapami.
Kieruję się prosto w stronę klimatycznego schroniska, gdzie czeka na mnie Ania z córeczką Zosią. Przysiadam się do nich i patrzę na niepozorny budynek. - Zdecydowanie powinnam zaglądać tu częściej – myślę sobie.
Pierwsze schronisko powstało tu w 1932 roku. Po II wojnie światowej budynek został przebudowany i pełnił funkcję stacji turystycznej cieszyńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystycznego. W ciągu kilkudziesięciu lat było wiele razy modernizowane. Jeśli tylko wejdziecie do środka, bez problemu rozpoznacie starszą i nowszą część budynku.
Od prawie pięciu lat schronisko prowadzą Kasia i Paweł Płonka. Ich historia jest wręcz nieprawdopodobna. Zacznijmy od tego, że jak wszyscy Ślązacy, od małego chowani byli w Beskidzie, dlatego te góry nie są im obce.

- Spędzaliśmy w nich praktycznie każdy weekend. Dlatego przeprowadzka właśnie w góry była jednym z naszych marzeń - opowiada Kasia i dodaje: – Zdarzało mi się przeglądać ogłoszenia w sieci. Ot tak, żeby po prostu rozeznać rynek górski. Tak właśnie trafiłam na ofertę dzierżawy Soszowa – wspomina.
Była pewna, że jej mąż uzna znalezione ogłoszenie za zwykłą ciekawostkę. Ale on ją zaskoczył. - Pamiętam, że powiedziałem: “dobra, jedziemy tam” - wspomina Paweł.
W ten sposób dokonali życiowej rewolucji i po dopełnieniu niezbędnych formalności 1 października 2016 roku zostali chatkowym małżeństwem w Beskidzie Śląskim.
Z pełnym przekonaniem uważam, że udało im się stworzyć miejsce z prawdziwie górskim klimatem. Owszem, ilu ludzi, tyle samo definicji górskiego klimatu. Każdy z nas ma zupełnie inne wyobrażenie, czym dla niego jest atmosfera schroniska górskiego. Ale wielu gości Soszowa wraca tam regularnie, co jest dowodem na wyjątkowość tego miejsca.
- Schroniska są dla mnie najważniejszym punktem na mapie. Bez ciepłej zupy wyprawa nie jest zaliczona – mówi Kasia.
Zgadzam się z nią. Na pewno smaczna i prosta kuchnia jest częścią składową definicji klimatu schroniska. Dla mnie jednak atmosferę danego miejsca tworzą ludzie, którzy tam pracują. Ich uśmiech na twarzy pomimo ogromnego zmęczenia, chęć pomocy i dobre słowo, czasami niewinny żarcik, wystarczą. Już jestem kupiona. Czuję po prostu tę pozytywną energię, dzięki której już po przekroczeniu progu wiem, że na pewno nie raz wrócę w to miejsce.
Ogrom wydarzeń, jakie organizują Kasia z Pawłem i ich wierna schroniskowa ekipa jest nie do wyobrażenia. Jeżeli są na świecie goście, którym udaje się wziąć we wszystkich udział, to chylę czoła i zazdroszczę ilości urlopu.
Wymienię na szybko takie klasyki jak Świętojańskie Wędrowanie, czyli nocne przejście z Soszowa na Baranią Górę zakończone ogniskiem albo obserwacja Perseidów i towarzyszący temu klimatyczny koncert. Jest i coroczna akcja Sprzątamy Szlaki, kiedy za każdy przyniesiony do schroniska worek z zebranymi śmieciami częstowani jesteśmy szarlotką i kawą. I wreszcie Gęsina na Świętego Marcina - chyba moje ulubione wydarzenie. Listopadowy wypad w zamglone Beskidy i przepyszne pierogi z gęsiną są już na stałe wpisane w mój górski kalendarz.
Mogę tak wyliczać i wyliczać. Na koniec dodam jeszcze, że jak Wam się uda, to traficie na wspólne butelkowanie soszowskiego piwa warzonego w schronisku przez Pawła. A przy odrobinie szczęścia namówicie Kasię na historie o duchach zamieszkujących budynek.
Rozgadałam się, ale o tym schronisku mogę opowiadać godzinami - tyle pozytywnych wspomnień wiąże się z tym miejscem. Tylko to, o czym plotkowałyśmy z Anią przy naleśnikach, zachowam dla siebie.
Jeżeli miałabym polecić komukolwiek urokliwy, spacerowy szlak w Beskidzie Śląskim, przyjemny, łagodny i zarazem z pięknym widokiem, to byłby to właśnie odcinek od schroniska na Soszowie w stronę Stożka Wielkiego. Mijamy po drodze zaciszne leśne fragmenty i widokowe hale oraz szczyty – Soszów Wielki (886 m n.p.m.), Cieślar (918 m n.p.m.) i Stożek Wielki (978 m n.p.m.) z panoramą na Skrzyczne, Baranią Górę, Pilsko i Tatry, a także niewielkie wiślańskie osiedle, malowniczo położone pod Stożkiem Małym (817 m n.p.m.).
Spacer trwa około godziny, ale w zupełności czas ten wystarcza, żeby odeszły wszystkie troski, a baterie się naładowały. W człowieka wstępuje pozytywna energia i z uśmiechem na twarzy idzie na przód. Niestety, spoglądam na zegarek i poranny stres powraca. Jak mało czasu zostało do pociągu.

Tempo mi spadło, zbyt sielankowo jest w Beskidzie Śląskim. Mam dwa wyjścia, albo dalej kroczek za kroczkiem podążać niespiesznie szlakiem do Wisły, a potem czekać na peronie ponad godzinę. Albo pędem puścić się na dół, uskuteczniając biegowy downhill i wbiec bezpośrednio do wagonu. Decyduję się na drugą opcję i jestem z siebie dumna. Dobiegam na peron w Wiśle Dziechcince na minuty przed przyjazdem pociągu.
Nie takie złe to bieganie. Może spróbuję w niedalekiej przyszłości zadebiutować w górskich zawodach biegowych? Wiem jedno – na Soszów będę wracać zawsze z uśmiechem na twarzy.
Wakacje w Beskidzie Śląskim
Okolice Wisły i Ustronia w Beskidzie Śląskim mają sporo do zaoferowania. Poza tym wiele ciekawych miejsc znajdziecie w pobliskich górskich miejscowościach, jak np. Brenna, Istebna czy Koniaków.
Dzień 1
Wejście lub wjazd kolejką na Czantorię i przejście opisanym w tekście beskidzkim grzbietem w stronę schroniska na Soszowie i dalej na Stożek Wielki.
Dzień 2
Wygodna pętla od parkingu, czyli przejście niebieskim szlakiem z Wisły Czarne na szczyt Baraniej Góry (1220 m n.p.m.). Powrót żółtym szlakiem przez Cieńków.
Dzień 3
Przejazd do tzw. Trójwsi (Istebna - Koniaków - Jaworzynka), gdzie czekają nas takie atrakcje jak np. Izba Pamięci Jerzego Kukuczki w Istebnej, szczyt Ochodzita (895 m n.p.m.) z genialną panoramą, Muzeum Koronki w Koniakowie, a na koniec spacer pod Trójstyk granic Polski, Czech i Słowacji w Jaworzynce Trzycatek.
Dzień 4
Spacer z Ustronia do Wisły przez Równicę, z popularnym wśród dzieci Parkiem Niespodzianek. Dalej w stronę Orłowej i Trzech Kopców Wiślańskich (810 m n.p.m.) do uroczej Telesforówki, gdzie można napić się świeżego koziego mleka.
Dzień 5
Wycieczka do pobliskiej Brennej. Łatwy spacer z centrum miejscowości do schroniska na Błatniej (917 m n.p.m.). Wytrwałym piechurom polecam także przejście aż na Klimczok.
Dzień 6
Alternatywne zdobycie Czantorii. Przejście z pobliskiej miejscowości Goleszów, przez szczyt Tuł (621 m n.p.m.) w poszukiwaniu czosnku niedźwiedziego.
Dzień 7
Zwiedzanie Ustronia i Wisły - spacer deptakami i bulwarami nad Wisłą, wizyta w Pijalni Wód w Ustroniu oraz w Galerii Trofeów Adama Małysza.
Od 1 maja obowiązują tzw. obszary „Zanocuj w lesie". W okolicy Pasma Czantorii można nocować na dziko między Czantorią Małą a Ostrym Wierchem - 500 m na wschód od szlaku między Soszowem Wielkim a Małym Stożkiem i między Kubalonką a Malinką.
Ponadto w Beskidzie Śląskim obszary wyznaczono w lasach nad Koniakowem i nad Malinką, 3 km w linii prostej od Baraniej Góry (między Kobyłą a Wielkim Żarem), przy szlakach wychodzących z Twardorzeczki, między Cyberniokiem i Wielką Łąką oraz na północny-zachód od Błatniej i na północ od Równicy.
Instrukcja, jak dokładnie znaleźć te obszary: bit.ly/zanocujwlesie
Rafał Palowski
LESOVIK
Z zachodniej i centralnej Polski, od Gliwic wjeżdżamy na autostradę A1. W Żorach kierujemy się na drogę krajową nr 81, a potem powiatową nr 941, którą dojedziemy do samego Ustronia.
Pociągiem Kolei Śląskich do Ustronia dojedziemy m.in. z Katowic (odjazdy średnio co dwie godz. od 5.58 do 20.10; powrót odpowiednio od 5.13 do 19.46).
Schronisko na Soszowie Wielkim
tel. 33 855 85 16
www.soszow.1000lecie.pl
cena: od 40 zł
Schronisko PTTK Stożek
tel. 606 987 009
www.stozek.com.pl
cena: od 35 zł
Gościniec Równica (dawne Schronisko PTTK na Równicy)
tel. 33 854 24 48
cena: od 33 zł
czerwony: Ustroń Polana – Czantoria Wielka 2 h ↑ 1 h ↓
czerwony: Czantoria Wielka – Soszów Wielki – Stożek Wielki 3 h ↓↑
czerwony, żółty, niebieski: Stożek Wielki – Wisła Dziechcinka 2 h ↓ 3 h ↑
Tekst ukazał się w wydaniu nr 5(15)/2021
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie