Sezon za pasem, choć obecnie trudno mówić o tym, że góry mają czas odpoczynku. Turyści są w nich przez cały rok, nie omijając ich w najgorsze pogodowo, a co za tym idzie najtrudniejsze miesiące. Jednak teraz frekwencja będzie rosnąć, tak samo jak presja na przyrodę oraz chęć zdobycia wymarzonego szczytu.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 5(39)/2024.
W górach czyhać będą niebezpieczeństwa typowe dla przełomu wiosny i lata. Raz będzie to hasający tu i ówdzie niedźwiedź, wciąż wychudzony po zimie. Innym razem kapryśna pogoda, zmienna jak to w górach, która objawia się obfitymi opadami deszczu, a często i śniegu. Czasem będą to śmiertelnie groźne burze. Aż wreszcie w wyższych partiach Tatr śnieżne płaty, które corocznie są świadkami poślizgnięć i upadków.
Ostatnio na jednym z eventów, gdzie prowadziłem warsztaty sprzętowe, zastanawiałem się nad tym, co chciałbym przekazać swoim słuchaczom, gdybym musiał im napisać wszystko to, co powiedziałem. I doszedłem do wniosku, że wiele osób nie wie, co zabrać ze sobą w góry. Przyszło mi do głowy, że zawartość mojego plecaka niemal się nie różni - niezależnie od pory roku. Pominę oczywiście sprzęt właściwy dla danej aktywności: wspinanie, ferraty, turystyka. Zimą różne mam też buty niż latem, choć niemal przez cały rok chodzę w butach podejściowych. Natomiast jeśli chodzi o odzież, to zdarza mi się, że latem mam na sobie tyle samo warstw, co zimą. Odwołam się do klasycznego powiedzenia „wszystko zależy od warunków”. Zależnie od prognoz i aktualnej sytuacji, część rzeczy zostawiam w schronisku, część ląduje w plecaku, a resztę zarzucam na siebie. Kluczowe jest dbanie o właściwą termikę, to znaczy unikanie wychłodzenia, ale też przegrzania.
Wśród zagrożeń z przełomu wiosny i lata wymieniłem ryzyko poślizgnięcia się na płacie śniegu. Często zalegają one do końca lipca. Zazwyczaj po nocy śnieg jest zmrożony i wejście na taki płat w „gołych” butach może być tragiczne w skutkach. Wtedy zdarza się, że na wycieczce niezbędne będą raki, ale nie ciężkie do ciężkich butów. Tylko lekkie, a przede wszystkim takie, które da się założyć na buty podejściowe. Przydaje się też lekki czekan, ale często wystarczają kije, które pozwolą utrzymywać równowagę. No i zdecydowanie na wędrówkę w teren, w którym można się poślizgnąć, należy zabierać kask. I tu uwaga - kask przytroczony do plecaka, albo w jego wnętrzu, nie spełnia swojej funkcji, czyli nie chroni głowy właściciela.
Wielokrotnie widziałem ludzi przemierzających na przykład Orlą Perć, którzy mieli kask przypięty beztrosko do plecaka. Zwykle zastanawiałem się, gdzie jest problem? Czy w dobrym guście jest mieć kask, ale go nie zakładać? Może chodzi o to, żeby pokazać markę i model? A może właściciel niesie go wyłącznie po to, żeby zrobić sobie zdjęcie na szczycie?
Zdarzało mi się też być świadkiem poślizgów na płatach śniegu i różnie się to kończyło. Uraz ręki lub nogi jest bolesny, ale to pestka w porównaniu z poważnym urazem głowy. W takich sytuacjach kask trzeba mieć na głowie i basta!
No właśnie, uraz. Skoro jest takie ryzyko, to w plecaku powinna się znaleźć podróżna apteczka. Najlepiej z nieprzemakalnego materiału. A w niej sporo gazów, gazików, bandaży, plastrów, czyli wszystkiego co zatamuje krwotok. Jeśli jest krew, to trzeba pomyśleć o własnym bezpieczeństwie, czyli w apteczce muszą znaleźć się rękawiczki lateksowe. Pozostałe wyposażenie zależne jest od powagi wycieczki.
W sieci można znaleźć dobre wzorce, osobiście polecam apteczkę stworzoną na taką okazję, a do kompletu poradnik „Pierwsza pomoc w górach”. W moim plecaku jest woreczek na „przydasię”, a w nim trytytki, nóż, zapasowa, mała latarka, duct tape - taśma do łatania dziur (naprawcza do żagli), kawałek drutu więzałkowego, miniaturowe kombinerki. W przypadku awarii taki zestaw jest pomocny do naprawy każdego elementu wyposażenia.
Oczywiście zabieram też ze sobą jedzenie i picie – w butelce, a w zimne dni w termosie, podstawową czołówkę, czapkę, czasem też rękawiczki, okulary przeciwsłoneczne z filtrem i lekką płachtę biwakową. Gdy jest ryzyko deszczu, czyli niemal zawsze, to niosę ze sobą mały parasol. Kluczowy jest fakt, że być może wielu z tych rzeczy nie użyję. Ale gdy akcja w górach się przedłuża albo dochodzi do wypadku, jestem w stanie podjąć działania, które ułatwią mi wybrnąć z opresji. Innym ważnym warunkiem powodzenia wycieczki jest to, żeby rzeczy, które zabieramy ze sobą ważyły możliwie mało. Ciężki plecak może skutecznie obrzydzić nawet najpiękniejszy dzień w górach.
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Zajrzyjmy do worka".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie