Jest nas w górach coraz więcej. Co za tym idzie, schroniska położone przy najpopularniejszych szlakach przeżywają prawdziwe oblężenie. Widać to zwłaszcza w długie weekendy. Czy zatem są one prawdziwymi żyłami złota? Czy gospodarze mają pieniądze na ich remontowanie? Jak połączyć komercję z górskim klimatem?
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 5(39)/2024.
Ogólnonarodowa debata na temat funkcjonowania górskich schronisk rozgorzała na nowo przy okazji zmiany najemcy kultowej Samotni w Karkonoszach. Jednak problem w turystycznej przestrzeni publicznej funkcjonuje od lat. U jego fundamentów stoi kluczowe pytanie: czy gospodarze są w stanie utrzymywać, prowadzić i rozwijać schroniska, zachowując przy tym tak ważny dla wielu turystów klimat? Czy może jednak skazani już jesteśmy na tzw. komercjalizację?
Najprostsza definicja mówi o tym, że komercjalizacją jest kierowanie się w danej działalności przede wszystkim wymogami rynkowymi i prowadzenie jej w zgodzie z ich zasadami. Jest ona jednak dość ogólna i daje wiele możliwości interpretacji, szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy złożony proces prowadzenia górskich schronisk i konieczność odpowiadania na potrzeby więcej niż jedna grupa gości.
- Komercjalizacja to dość niewygodne i trudne słowo. A przecież np. w sezonie każde schronisko musi przecież zarobić na swoje potrzeby i utrzymanie w gorszych miesiącach - mówi Iza Hudziak, gospodyni Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach pod Babią Górą i dodaje: - Wychowywałyśmy się w górach. Nieobce są nam dawne klimaty schronisk i same lubimy też okresy, gdy gości jest mniej i mamy więcej czasu na rozmowę z każdym. Niestety, dziś aby schronisko się utrzymało konieczny jest duży ruch i wielu gości – nie ukrywa Hudziak.

Markowe Szczawiny w Babiogórskim Parku Narodowym. Zdjęcie Tomasz Wolff
Czym zatem jest w praktyce komercjalizacja w odniesieniu do górskich schronisk? Pytając weekendowych gości, którzy odwiedzają je raz lub dwa razy w roku wyłącznie w szczytach turystycznych sezonów, wielu odpowiedziałoby zapewne, że jest nią Wi-Fi na terenie całego obiektu, telewizja i łazienka w każdym pokoju, nowoczesny wystrój i oferta baru czy restauracji bogata w fastfoodowe pozycje. Z drugiej strony, czy tzw. turyści plecakowi, wędrujący często od schroniska do schroniska, będą przeciwni bezprzewodowemu Wi-Fi? Czy będzie przeszkadzał im fakt, że mogą skorzystać z łazienki bez konieczności schodzenia do piwnicy?
Kwestie różnego postrzegania komercjalizacji i określonych oczekiwań poszczególnych grup turystów dostrzega również Agnieszka Schwenk-Sapeta, gospodyni schroniska Przysłop pod Baranią Górą, które jest przykładem jednej z najbardziej spektakularnych metamorfoz, jakie przeszły w ostatniej dekadzie wybrane obiekty PTTK.
- Kluczowe jest to, jak dana osoba definiuje komercjalizację. Czy jest nią fakt, że w menu oprócz bigosu pojawi się jakieś danie z francusko brzmiącą nazwą? A może to tylko odpowiedź na odmienne potrzeby różnych osób? Mamy tutaj zderzenie tradycji z aktualnymi oczekiwaniami przeważającej grupy turystów w danym schronisku - analizuje Agnieszka Schwenk-Sapeta.

Schronisko Przysłop pod Baranią Górą. Zdjęcie Jakub Grzywak
...
Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.
Pozostało 77% tekstu do przeczytania.
Wykup dostępJeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Spieprzyli wszystko. Zamienili prawie wszystkie schroniska w polskich gorach na pensjonaty. Ceny z sufitu,A prawdziwy turysta nie może tam się odnaleźć.