Reklama

Dlaczego pytają mnie o zimowe K2?

Czy to, że brałem udział w wyprawie unifikacyjnej na Lhotse w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera, czyni ze mnie himalaistę przez wielkie H?

 

Przypadek z ostatnich dni, tygodni – w górach ginie dwójka młodych ludzi. A mieli przed sobą całe życie… Kochali góry. Odkrywali w sobie tę pasję, zdobywali doświadczenie. Dzielili się swoimi przeżyciami z innymi. Jeden z nich umieszczał filmy ze swoich śmiałych przejść w internecie. Czy ta wielka tragedia podyktowana została ilością odsłon i lajków? Czy to był błąd człowieka, czy zawiódł sprzęt? Czy to ignorancja wspinających się, czy tragiczny wypadek nie z ich winy? Wspaniale, że chcieli pokazać innym, którzy być może nigdy nie odważą się stanąć na szczycie, albo z pewnych względów nie mogą, część swojego świata i swojej pasji. Tylko, że na filmie nie widać niebezpieczeństwa i ryzyka. A wytrawne oko wspinacza dostrzeże kardynalne błędy w asekuracji, igranie z losem. A reszta osób co zobaczy? Wschód słońca, piękne widoki, magię krajobrazu. Usłyszy muzykę, poczuje emocje. Też tak zechce. Może nawet pójdzie… nie do końca świadoma.

 

W mediach jako specjalista do spraw działalności górskiej wypowiada się osoba, która moim zdaniem ma mało do powiedzenia w tej materii. Jej staż górski jest intensywny, aczkolwiek zdecydowanie za krótki. Nie odbyła kursów wspinaczkowych. Wysoce prawdopodobne, że nie jest w stanie poprowadzić nawet drogi wspinaczkowej w górach wysokich, nie wspominając już o zimie. Na szczyt wychodzi po założonych wcześniej przez innych poręczówkach, posługując się przyrządem asekuracyjnym, tzw. małpą. Czy doprawdy w kraju Lodowych Wojowników, wielkich sław himalaizmu nie ma kogo poprosić o merytoryczną wypowiedź?

 

Kto dziś kreuje obecne sławy? Kim są górscy celebryci? Jak działają media? Gdzie jest granica powierzchowności, a gdzie zaczyna się merytoryka? Jakie górskie wartości są teraz w cenie? To pytania, które stawiam sobie od dłuższego czasu.

 

Podczas jednego z radiowych wywiadów dziennikarka zapytała mnie, czy po powrocie z Lhotse wybieram się na zimową wyprawę na K2? Skąd w ogóle takie pytanie? Jestem daleki od takich planów, bo zdaję sobie sprawę jak wiele doświadczenia muszę zdobyć i jaka droga jeszcze przede mną, jeżeli w ogóle nią pójdę. Tymczasem dziennikarze sami podsycają temat, rozbuchując himalaizm do rangi priorytetu narodowego. A przez brak merytorycznej dyskusji przeciętny Nowak nie odróżnia prawdziwego wyczynu górskiego od wejścia z tlenem na ośmiotysięcznik.

 

Przywołam Nepalczyka Nirmal Purję, który w rekordowym czasie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Z tlenem czy bez, to już się nie liczy dla większości. Bo oto padają dwa magiczne słowa – ośmiotysięcznik i rekord! Co z tego, że ostatni rekord należał do Jerzego Kukuczki, który na 14 ośmiotysięczników wszedł w ciągu siedmiu lat, 11 miesięcy i 14 dni? A przecież w większości zrobił je bez wspomagania tlenem, w stylu alpejskim lub nowymi drogami.

 

Niestety, po drodze gdzieś zatarły się nam prawdziwe wartości. Kolejne gwiazdy i gwiazdeczki są kreowane lub same się kreują, przez media, portale społecznościowe, festiwale. Tak wiele robi się dziś pod publiczność. Liczą się brawa, oklaski, polubienia, które przekładają się na sławę, sponsorów i pieniądze. I tak machina się kręci.

 

Jak medialnie porównać wyczyn przejścia wspinaczkowego o ekstremalnie trudnej wycenie na Ziemi Baffina do przekroczenia magicznej granicy 8000 metrów? A niestety to, co jest naj… dłuższe, szybsze, wyższe sprzedaje się lepiej. Przykre to, ale zaistniałą sytuację obserwuję nie tylko w górach, ale w wielu innych dziedzinach sportowych, choćby w tak bliskim mi bieganiu. Od lat startowałem w wielu biegach górskich, które mimo wysokiego poziomu sportowego, czy swojej ważności nie były tematem tak rozchwytywanym jak wygrana zimą w maratonie na zamarzniętym jeziorze Bajkał, czy morderczy bieg na 400 km podczas Moab Endurance Run. Czy obecnego mistrza Bartka Przedwojewskiego zna wielu ludzi? Nie sądzę, bowiem specjalizuje się on w krótkodystansowych biegach górskich, które dla mediów już nie są tak gorącym tematem. A szkoda.

 

Jak zatem odróżnić blichtr górski od prawdziwego wyczynu sportowego? Czy ganić to pierwsze i pochwalać to drugie? Każdy ma wolną wolę i możliwość robienia, czego chce i jak chce.

 

Byle tylko przekaz idący w świat był jasny, prosty i rzetelny.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do