Planując wspinaczkowy trip, myślimy przede wszystkim o Słowenii i Chorwacji, Hiszpanii i Francji, no i jeszcze pod uwagę bierzemy Włochy. Ale nigdy nie jest to Bułgaria. Tymczasem Lakatnik, Vratsa, Prohodna, Malyovitsa – to miejsca, w których totalnie przepadliśmy.
Podczas niedawnej eskapady z Januszem Gołąbem oraz Jędrkiem Bargielem spędziliśmy w tym kraju raptem osiem dni. Ale udało nam się zahaczyć o cztery bardzo atrakcyjne rejony, oferujące zróżnicowane rodzaje wspinania. Mało tego, mimo że byliśmy tam w połowie października, to wspinaliśmy się w krótkim rękawie w przyjemnym, umiarkowanym cieple. Domyślam się, że latem ściany o południowej ekspozycji mogą być dość rozgrzane, a wspinaczka męcząca. Ale miesiące poza sezonem oferują bardzo przyzwoite warunki.
Zaczęliśmy od Vratsy. Na miejscu bez problemu można nabyć opasły przewodnik wspinaczkowy, opisujący szczegółowo wszystkie drogi. A wspinania jest tu bez liku! Sporo dróg o trudnościach VI i VII, przy czym są one doskonale obite, a przeloty znajdują się w bezpiecznej od siebie odległości. Rysy strzelają tu na 100 metrów w górę, dzięki czemu można potrenować technikę, o co nie jest łatwo na naszej Jurze. A do tego wszystkie rejony wspinaczkowe są łatwo dostępne. Pod ściany można dotrzeć zaledwie w kilka minut od samochodu pozostawionego na parkingu. Niektóre drogi zaczynają się dosłownie tuż przy ścieżce.
W dżdżysty dzień pojechaliśmy do Jaskini Prohodnej, której sklepienie miało nas chronić przed opadami. Na pierwszy rzut oka ten teren nie oferuje nic ciekawego, a jazda autem i kiepskie widoki nastrajały nas pesymistycznie. Ale po przejechaniu krótkiego odcinka terenową drogą, naszym oczom ukazała się przepiękna krasowa jaskinia o tajemniczej nazwie Oczy Boga. Swoją nazwę zawdzięcza dwóm otworom w stropie, które wyglądają z dołu dosłownie jak boskie oczy, spoglądające na nas wprost z nieba. Wznoszące się na wysokości około 60 metrów wielkie okapy kryją przewieszone drogi o znacznym stopniu trudności. Tu wspinanie nie jest już tak łatwe, a długość dróg waha się od 30 do 60 metrów. Jest to jednak miejsce spektakularnie piękne, które z całą pewnością warto zobaczyć.
Zaledwie godzinę drogi od stolicy Bułgarii, Sofii znajduje się kolejny atrakcyjny rejon – Lakatnik. Tu znajdziemy wysokie, około 200-metrowe ściany, w części zalesione. Do tego wijąca się w dole rzeka i piękna dolina, która zamienia się w kanion. Można się zachwycić. I wreszcie na deser region Malyovitsa w górach Piryn. Porównałbym go wyglądem do naszych Tatr, a i tu – podobnie jak w Zakopanem – pogoda nas nie rozpieszczała. Zaledwie kilka dni przed naszym przyjazdem spadł śnieg, pozostawiając w zacienionych miejscach delikatną białą powłokę. Wspinanie tu przypomina bardziej wysokogórską przygodę, z możliwością wybrania obitych ścieżek oraz prowadzenia dróg na własnej asekuracji. Gdybyśmy mieli więcej czasu, zapewne zawitalibyśmy jeszcze w nadmorskie rejony, które oferują wspinanie wprost z morza.
Bułgaria jest mało popularna wśród polskich wspinaczy. Tym większe było nasze zaskoczenie, gdy trafiliśmy na idealne ściany skalne, oferujące wspinaczkę w litej skale z doskonałym tarciem.
Jeśli w przyszłym sezonie będziecie się zastanawiać, gdzie wyjechać na wspinanie, bez wahania wybierajcie Bułgarię. Zaskoczyła nas tak pozytywnie, że wrócimy tu jeszcze nieraz!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!