Reklama

Dieta dla aktywnych - porady i przepisy na wyprawy górskie.

Dzisiaj zapraszam Was w niezwykłą podróż, która połączy nasze pasje do aktywności na świeżym powietrzu z odkrywaniem korzyści zdrowotnych i smaków kaszy jaglanej.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 02(36)/2024.

 

Dla osób aktywnych i wegetarian kasza jaglana to prawdziwy skarb. Dlaczego? Jest to nie tylko doskonałe źródło białka, ale również kopalnia cennych minerałów, takich jak żelazo, magnez i cynk. Te składniki odżywcze są kluczowe dla utrzymania energii i wydolności, zwłaszcza podczas intensywnych treningów i wypraw w teren. Co więcej, kasza jaglana jest lekkostrawna i bogata w składniki odżywcze, co czyni ją idealnym wyborem dla miłośników gór i długich trekkingów. Można z niej szybko przygotować proste, lecz pożywne posiłki, które są łatwe w transporcie. Dzięki temu jest ona nie tylko smaczna, ale również praktyczna.

 

O pomoc w odkryciu kulinarnego potencjału kaszy jaglanej poprosiłam moją koleżankę, Kasię Jamroz, przewodniczkę UIMLA z bogatym, górskim doświadczeniem. Podzieli się z Wami ulubionymi przepisami i opowie o sprawdzonych patentach kulinarnych, idealnych na wyprawy.

 

*

 

Kasza tuż przed wyjściem

 

Mówią o mnie „Kasza Jarmuż”, a ostatnio ktoś dodał „i pistacje” – brzmi to jak genialny przepis na moją ulubioną jaglankę.

 

Sposób, w jaki zaczynam mój zawodowy poranek w górach, ma kolosalny wpływ na cały dzień. Najważniejsze jest bowiem śniadanie! Jego przygotowanie zależy głównie od tego, kiedy rozpoczynam aktywność górską. Zazwyczaj zaraz po nim ruszam w trasę, często od razu stromo w górę. Wtedy w moim porannym menu króluje właśnie jaglanka – najzwyklejsza kasza jaglana, odpowiednio ugotowana, doprawiona, kolorowa i na bogato. Dzień zaczynam od węglowodanów i produktów łatwostrawnych. Potrzebuję energii natychmiast, nie mam czasu na spokojne trawienie.

 

Kaszę jaglaną najpierw płuczę w garnku i gotuję na sypko, w odpowiednich proporcjach i na wodzie z dodatkiem cynamonu, kardamonu, anyżu – bez soli.  A że jest bogata w białko, to nie ma potrzeby gotowania jej na mleku. 

 

Najlepiej przygotować kaszę dzień wcześniej i od razu kilka porcji. Można ją spokojnie przechowywać w lodówce dwa dni. Po ugotowaniu komponuję ją z orzechami i nasionami, tworząc w pełni zbilansowany białkowy posiłek. Następnie prażę jabłko lub gruszkę (może być też śliwka, nektarynka, brzoskwinia) i kawałek banana na patelni z odrobiną wody. Dodaję przyprawy – imbir i cytrynę - które dają wspaniały aromat i działają rozgrzewająco – to ważne zwłaszcza zimą. Po kilku minutach dodaję ugotowaną kaszę (kilka łyżek), szczyptę soli, posiekane lub całe migdały, pistacje, owoce sezonowe, jak borówki, maliny i na koniec - zblanszowany jarmuż i natkę pietruszki.

 

 

Na wielu kursach dietetyczno-kulinarnych nauczono mnie, że posiłek ma być kolorowy, smaczny i chrupać w zębach. Oto więc mój mały przepis na długowieczność. Może nie będę żyła aż tak długo, jak tajemniczy Hunzowie gdzieś w Karakorum, ale na pewno nie będę głodna w trakcie intensywnego wysiłku.

 

Jajka dobre na szlak

 

Jeśli wyjście w góry jest zaplanowane na później, choćby z powodu dojazdu do początku szlaku, stawiam na jajka. Oddają one swoją energię w ciągu kilku godzin wysiłku. Zjedzony omlet czy jajecznica mają czas na spokojne trawienie i przyswajanie. Tutaj też mam swoje ulubione patenty: co powiecie na dodanie do jajecznicy pomidora, imbiru i szczypty cynamonu? Brzmi orientalnie.

 

Oba typy porannych posiłków mają jedną wspólną cechę: można przygotować ich więcej i zabrać ze sobą w góry. Wystarczy małe pudełko, najlepiej silikonowe (zajmuje mniej miejsca po złożeniu) i... złota łyżeczka rodowa. Ale to już moje osobiste fanaberie. Wyobraźcie sobie taką sytuację: in the middle of nowhere (po środku niczego), wiatr gwiżdże, ciemne chmury się przewalają, wokół skaliste ostępy, tylko ja i moja grupa. Siedzimy wspólnie i nagle wyciągam małe pudełeczko z jaglanką i złotą łyżeczką... Ludzie są zaskoczeni! Uwielbiam tę odrobinę luksusu w górach.

 

Ciepła woda, a potem kawa z aeropressu

 

Bardzo ważne jest dla mnie odpowiednie nawodnienie. Nie piję sztucznych, marketowych elektrolitów czy energetyków. Tylko woda i to ciepła! Latem w temperaturze ciała, a zimą cieplejsza – czysta i przegotowana. Czasem z dodatkiem jakiegoś „zielska”, które mam pod ręką: werbeny, mięty, kilku kropel cytryny, szczypty soli, płatków hibiskusa. Nie trzeba wlewać w siebie hektolitrów dziwnych napojów. A przecież podczas długich, ciężkich i wymagających aktywności w górach musimy wydatkować energię z głową. Dodam jeszcze, że zawsze - bez względu na porę roku czy pogodę - mam ze sobą termos z gorącą wodą. W górskich warunkach, gdy każdy gram ekwipunku ma znaczenie, warto też zabrać lekki i poręczny zestaw do parzenia kawy, taki jak aeropress. Pozwala on na szybkie i proste przygotowanie doskonałego napoju. Kawa zaparzona w takich okolicznościach, otoczona górskim pejzażem, smakuje wybornie.

 

W ciągu dnia, jeśli naprawdę jestem bardzo głodna, już po wszystkich stromych podejściach, zjadam ugotowane na twardo jajko, a do tego pomidor lub ogórek. Kojarzy Wam się? Takie zestawienie jest nieśmiertelne. Generalnie w górach nie przejadam się, ponieważ wiem, że w domu czeka na mnie gorąca warzywna zupa mocy... z kaszą jaglaną i prażonym czarnym sezamem. Smacznego!


 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 19/06/2025 17:10
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do