Reklama

Grzegorz Dziszkiewicz - Rocznie przebiegł 3000 km, a jest nałogowym palaczem

Z Grzegorzem Dziszkiewiczem, górskim biegaczem ultra i rekordzistą Polski, rozmawia Kuba Terakowski.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 06(26)/2022.

 

Wysoko stawiasz sobie poprzeczkę: w ubiegłym roku 2000 km, w tym roku trzy...

Przekroczyłem je na początku października, podczas UltraKotliny 180.

 

Przekroczyłeś, czyli przebiegłeś...

No tak, przebiegłem... (śmiech)

 

I wynik zapewne poprawisz, bo zostało Ci jeszcze kilka biegów w tym roku... [rozmawiamy w drugiej połowie października]

Dokładnie trzy, które liczą się w LBG [Lidze Biegów Górskich].

 

Co to za kilometry i biegi? Bo to przecież nie jest tak, że biegasz sobie a muzom...

W Ultra Challenge of Poland [UCP] liczą się tylko biegi uwzględnione w kalendarzu LBG, a do tego o długości ponad 45 km i odpowiednim stosunku dystansu do przewyższenia. Czyli, mówiąc prościej, nie mogą to być biegi płaskie.

 

Czyli tylko startując w biegach spełniających te warunki, przebiegłeś w tym roku ponad 3000 km?

Dokładnie tak. A warunek jest jeszcze jeden: trzeba zmieścić się w limicie czasu wyznaczonym przez organizatora.

 

Od dawna tak biegasz?

Od 2013 roku. Zaczynałem - jak większość - od biegów płaskich, najpierw krótkich, potem maratonów, a następnie krótkich biegów górskich, lecz wciąż było mi mało. Naturalną koleją rzeczy ewoluowałem więc do ultramaratonów górskich.

 

Zdjęcie Paweł Zając / ULTRAZAJONC
 

W tym biegu czas nie jest ważny. Można wpaść na metę na minutę przed zamknięciem

 

A skąd w ogóle pomysł na bieganie?

Zawsze prowadziłem aktywny tryb życia i uprawiałem po amatorsku jakiś sport. Grałem w piłkę, siatkówkę, squasha, chodziłem na siłownię. Później zrobiłem sobie przerwę i zacząłem źle się czuć w swoim ciele, więc postanowiłem pobiegać.

 

I teraz czujesz się lepiej?

O tak, znacznie lepiej.

 

Ile zatem kilometrów przebiegłeś już po górach? W ilu biegach uczestniczyłeś?

Nie mam pojęcia, zacząłem to liczyć niedawno, dopiero z myślą o UCP.

 

Skąd więc pomysł na rywalizację w Ultra Challenge of Poland?

W tym roku zmieniłem kategorię wiekową z 30 na 40 i stwierdziłem, że byłoby fajnym prezentem zrobić coś, czego jeszcze nikt w Polsce nie zrobił. I udało się. Następny w tym rankingu - Paweł Kowalczyk - zaliczył o połowę mniej biegów oraz kilometrów.

 

A ile osób rywalizuje w UCP?

W wykazie na stronie Ligi Biegów Górskich w kategorii UCP wymienionych jest kilkaset osób. W LBG są różne kategorie i style, w których o miejscu zawodnika decydują czasy uzyskane w poszczególnych biegach. Natomiast w UCP liczą się pokonane kilometry, a nie czas, czyli miejsce na mecie. Obowiązkowe jest tylko zmieszczenie się w limicie. I to mi się właśnie podoba w UCP najbardziej. Nie muszę się z nikim ścigać, z nikim rywalizować i nikogo - poza własną słabością - pokonywać. Mogę nawet przybiec na metę minutę przed jej zamknięciem. W ten sposób nawet jako ostatni mogę być pierwszy... (śmiech). Bo jedyną nagrodą w UCP są klamry: brązowa za 500 km, srebrna za 750 km i złota za 1000.

 

To masz już trzy złote?

Nie, poprzestałem na jednej. Zwyczaj nagradzania klamrami pochodzi z amerykańskich biegów stumilowych, których z zwycięzcy dostają je zamiast medali i przypinają sobie do pasa.

 

Biegacz ultra nie ma wolnego weekendu

 

Startujesz także w biegach za granicą?

Nie, w Polsce jest ich wystarczająco dużo. A poza tym zostało mi jeszcze kilka, które chciałbym zrobić.

 

Które? Masz jakieś porachunki do wyrównania?

Porachunków nie mam, natomiast planów wolałbym nie zdradzać...

 

Wyjaśnij mi zatem inną kwestię: w zestawieniu wyników na stronie LBG masz wprawdzie pierwsze miejsce w rankingu UCP, lecz liczba punktów, które zdobyłeś lokuje Ciebie dopiero w czwartej setce...

Bo punkty przyznawane są za czas, czyli miejsce na mecie, a ja nigdy nie przybiegam na początku stawki. Trzeba wybierać: coś za coś - albo dobry czas, albo tysiące kilometrów. Ci najszybsi nie mogą startować tak często jak ja, gdyż byłoby to zbyt duże wyzwanie dla organizmu. Zauważ, że prowadzący obecnie w rankingu punktów Sylwester Lepiarz nie startował w ani jednym biegu ultra.

 

A Ty? W ilu biegach ultra startowałeś w tym roku, aby zaliczyć te trzy tysiące kilometrów?

W 34, od stycznia do początku października.

 

Czyli prawie co weekend!

Tak, od Wielkanocy do połowy października nie miałem ani jednego wolnego weekendu.

 

To jest ich aż tyle?

Znacznie więcej, niekiedy w jeden weekend odbywa się kilka, więc trzeba wybierać. Ja wybierałem najdłuższe.

 

I ukończyłeś wszystkie, w których uczestniczyłeś?

Nie ukończyłem jednego - Tatra Fest Bieg, a ściślej: ukończyłem w limicie czasu, ale na własną odpowiedzialność, więc kilometry nie zostały mi zaliczone.

 

Jak to możliwe?

Z powodu burz organizator odwołał bieg w jego trakcie, ale nie poinformował o tym telefonicznie wszystkich zawodników. Dowiedziałem się o tym na ostatnim punkcie, w Dolinie Kościeliskiej, około 10 km przed metą, gdy całe Tatry Zachodnie i front burzowy miałem za sobą. Innych zawiadamiali znajomi, rodziny, a nawet przypadkowi turyści. A kolega dopiero na mecie dowiedział się, że przybiegł niepotrzebnie. W momencie odwołania TFB na mecie było już 12 osób, a dodatkowo zaliczono bieg jeszcze 18, które przybiegły po odwołaniu. Niestety, nie znalazłem się w tym gronie.

 

Biegam, ale jestem nałogowym palaczem

 

Jaką długość miały biegi, w których w tym roku startowałeś?

Od 47 do 180 km.

 

Biegałeś we wszystkich pasmach?

Prawie. Biegałem w Beskidzie Niskim, Bieszczadach i Gorcach, Beskidzie Żywieckim i Śląskim, Tatrach, w Karkonoszach, Rudawach Janowickich i Górach Kaczawskich. Brakuje mi chyba tylko Świętokrzyskich. Ponadto trasa jednego z biegów uwzględnionych w UCP, prowadziła przez Trójmiejski Park Krajobrazowy, gdzie długość i przewyższenie spełniają kryteria kwalifikacji.

 

Skoro biegasz tak intensywnie, to kiedy znajdujesz czas na treningi?

Nie znajduję, bo nie muszę. Nie trenuję właśnie dlatego, że biegam tak intensywnie. Zawody zastępują mi treningi.

 

Pomiędzy weekendami musisz odpocząć, zregenerować się, zadbać o dietę…

Nie mam żadnej specjalnej diety, jem to, co zawsze.

 

Na przykład?

Bardzo lubię makaron, ale nie objadam się przed startem, aby nie mieć problemów na trasie. Poza tym na nic nie zwracam szczególnej uwagi.

 

A podczas biegu?

Lubię kofeinę, działa na mnie, bo na co dzień nie piję kawy. A do tego - zależnie od długości biegu - różne batony, żele, owoce, słodycze i piwo.

 

Bezalkoholowe?

Nie tylko...

 

No ładnie, to może mi jeszcze powiesz, że palisz papierosy?

Tak, jestem nałogowym palaczem.

 

I pomimo to masz takie wyniki?

No cóż, lepiej palić i biegać, niż palić i nie biegać... (śmiech)

 

I w czasie biegu robisz sobie przerwy na fajkę?

Oczywiście. Dlatego nie biegam na czas... (śmiech).

 

Przygotowanie i swój start w biegach organizuję sam

 

Co zatem jeszcze - poza paczką papierosów - zabierasz ze sobą na trasę?

Po pierwsze to, czego wymaga organizator, czyli folię NRC, gwizdek, czołówkę z zapasem baterii, telefon z mapą, kurtkę przeciwdeszczową, napoje i prowiant. Ja dodatkowo zabieram zazwyczaj wiatrówkę, poncho przeciwdeszczowe i kijki. Zawsze też mam ze sobą tejpy [plastry do łagodzenia bólu i zapobiegania kontuzjom], bo kilka lat temu, jeszcze podczas biegów po asfalcie uszkodziłem łękotki.

 

A buty? Masz swoje ulubione?

Ostatnio najlepiej biega mi się w The North Face.

 

Wszystko organizujesz sam?

Tak, nie należę do żadnego klubu lub teamu. Często biegam z Mariolą Maszewską-Wach, najlepszą wśród kobiet w rankingu UCP, ale to luźny układ. Nie mam trenera, nie przeczytałem żadnej książki o bieganiu, wystarcza mi własne doświadczenie.

 

I wszystko też sam finansujesz?

Nie mam sponsorów. Mają ich głównie ci, którzy się ścigają i zdobywają nagrody, w tym pieniężne.

 

Ale opłaty startowe, przejazdy, noclegi, ekwipunek? To kosztuje majątek.

Zarabiam na to.

 

Pracujesz umysłowo czy fizycznie?

Fizycznie, przy produkcji części do silników samolotowych w systemie trzyzmianowym.

 

Jak zatem godzisz tak intensywną pracę z takim wysiłkiem?

Czasem biorę wolny piątek, gdy bieg rozpoczyna się wieczorem, a w następnym tygodniu odrabiam zaległości. Zdarzało mi się spać na ławce albo w samochodzie.

 

Masz support na zawodach?

Miałem dwa razy. Support jest fajny, ale nie lubię mieć lepiej niż inni zawodnicy. Wsparcie na dłuższych dystansach mają przede wszystkim ci, którzy się ścigają, więc zależy im na czasie.

 

Masz kontuzje po biegu, otarcia, pęcherze?

Oczywiście, ultra musi boleć. Dawniej, jeżeli zdarzyło mi się nie ukończyć biegu, to przez buty ze zbyt twardą podeszwą. Teraz wybieram bardziej miękką i to się sprawdza. Góry uczą pokory. Nigdy nie jestem pewny, czy dobiegnę do mety, niezależnie od dystansu – 50 czy 180 km. A z bólem trzeba się zaprzyjaźnić. Zdarzyło mi się przez 40 km kulać do mety ze złamaną kością w stopie, w ogóle nie wiedząc o tej kontuzji. Wyszła na jaw kilka tygodni później podczas prześwietlenia.

 

Coraz mniej ludzi biega ultra

 

Co jest w biegu ultra najtrudniejsze?

Kilka czynników: dystans, przewyższenie, limit czasu, zmęczenie psychiczne. Głowa jest ważniejsza od nóg. Nogi są w stanie dotrzeć dalej niż głowa. Druga noc biegu potrafi być krytyczna: halucynacje, obezwładniająca senność, zmęczenie, samotność, ciemność. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto tego nie doświadczył.

 

A co jest najważniejsze dla biegaczy?

Też wiele aspektów: towarzystwo, ekwipunek, kondycja, kontuzje, prowiant, pogoda, trasa, organizacja, punkty żywieniowe, wolontariusze… Zresztą oni zawsze są w porządku, to zawsze bardzo pozytywne osoby wspierające zawodników. Organizacja też zazwyczaj jest bez zarzutu, chociaż zdarzają się niedociągnięcia na starcie, mecie lub punktach. Ale organizatorów także trzeba zrozumieć, bo jest im coraz trudniej. Coraz mniej osób biega ultra, nikt nie zorganizuje przecież imprezy dla garstki zawodników.

 

Coraz mniej? A mówiłeś, że co weekend jest kilka biegów.

Ale uczestniczy w nich coraz mniej osób. W tym roku w UltraKotlinie startowało 70 zawodników, a w najlepszych czasach było ponad 300. Frekwencje utrzymują tylko festiwale biegowe.

 

Z czego to wynika?

Po pierwsze z pandemii: wiele osób przestało biegać, wiele przeszło covid i ma problemy z wydolnością. A po drugie: bardzo wzrosły koszty.

 

Na trasie w górach spotkałem niedźwiedzia

 

Co jest najprzyjemniejsze na trasie?

Widoki, krajobrazy, natura. Bardzo lubię Pogórze Przemysko-Dynowskie. Te puste, dzikie ścieżki nie mają równych sobie. Słyszałem tam wyjące wilki, spotkałem niedźwiedzia...

 

Przyspieszyłeś?

Wręcz przeciwnie, wycofałem się powoli i dałem znać znajomym biegnącym za mną, aby wybrali inną ścieżkę.

 

Masz podczas biegu czas na podziwianie widoków?

Tak, właśnie dlatego, że się nie ścigam. Mogę zatrzymywać się nie tylko na papierosa... (śmiech)

 

Czy do tak intensywnego biegania trzeba mieć wyjątkowe predyspozycje?

Moim zdaniem to przede wszystkim kwestia treningów oraz doświadczenia. No i upodobań, bo trzeba lubić biegać, by biegać ultra Te trzy tysiące sprawiły mi przyjemność, ale to było szaleństwo.

 

Szaleństwo? Nie podniesiesz więc w przyszłym roku poprzeczki do czterech?

Nie podniosę. Zrobię sobie przerwę i pozwolę innym spróbować ustanowić ten rekord.

 

Najtrudniejszy był Stumilak

 

Który z biegów, w których uczestniczyłeś, był najtrudniejszy?

Stumilak, dla mnie creme de la creme wszystkich biegów [na trasie Zawoja – Szczyrk]. Startowałem w nim trzykrotnie, ale tylko raz udało mi się ukończyć. Jest bardzo trudny technicznie i niezwykle wymagający, strome podejścia, ruchome kamienie na zbiegach, 180 km długości, 9000 metrów w pionie. "Czwórki" [mięśnie czworogłowe uda - red.] nieźle dostają w kość Poza tym UltraKotlina180, Ultra Trail Małopolska 170, Duch Pogórza, Trzy Razy Babia, Bieg Siedmiu Wież.

 

Po których górach biegasz najchętniej?

Najbardziej podobają mi się Karkonosze, urzekły mnie tam widoki - Śnieżne Kotły, Dom Śląski, te miejsca nie mają równych sobie. Raz biegłem przez Jurę, 100 km prawie non stop w lesie, myślałem, że umrę z nudów. Podobnie było w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Bałtyku nie widziałem nawet na horyzoncie.

 

Zdarza Ci się czasem chodzić po górach?

Chodzić? Czyli nie biegać? Nie, od dawna nie spacerowałem po górach, chociaż mieszkam u podnóża, bo w Bielsku-Białej. Ostatnio - o ile pamiętam - byłem na wycieczce w moim ulubionym schronisku na Skrzycznem, gdy pokazywałem znajomej, która organizuje biegi, jak wyglądają szlaki w Beskidzie Śląskim. Lubię Skrzyczne, bo właśnie tam stawiałem swoje pierwsze ultrakroki górskie - podczas Zamieci [ultramaraton]. Mam za sobą osiem jej edycji. Po górach wolę biegać, natomiast spacerować lubię nad morzem.

 

Nad Bałtykiem?

Też, ale ostatnio byłem nad Czarnym.

 

Grzegorz Dziszkiewicz

Mieszka w Bielsku-Białej, pracuje przy produkcji silników samolotowych. W tym roku ustanowił rekord Polski, przebiegając ponad 3000 km w ultrabiegach górskich.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 11/04/2024 15:03
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do