Nasz organizm w głównej mierze składa się z wody. Bez niej nie jesteśmy w stanie wytrzymać tak długo, jak bez jedzenia. Woda to życie. O tym, jak nawodnienie jest ważne w trakcie i po wysiłku, nie muszę wspominać. Chciałbym jednak, byśmy na wodę spojrzeli również pod kątem treningu oraz regeneracji.
Najprostszym, a zarazem bardzo skutecznym sposobem na rozluźnienie mięśni po aktywności fizycznej jest naprzemienny ciepły i zimny prysznic. Ciepła woda rozluźnia spięte po treningu mięśnie, natomiast zimna pobudza i aktywizuje organizm. To przyczynia się do szybszego usuwania toksyn, poprawia się metabolizm komórkowy.
Sam po zakończonym treningu często korzystam z hydromasaży, które łączę z sesją w saunie. Cały proces zaczynam od sauny, następnie zimny prysznic, basen z hydromasażem, chwila odpoczynku oraz nawodnienie organizmu wodą mineralną i powtórka. Masaż wodą jest bezpieczny dla naszego ciała, możemy przeprowadzić go sami bez obawy, że zrobimy sobie krzywdę. Czym strumień wody jest mocniejszy, tym większe mamy pole manewru. Woda pod ciśnieniem rozmasowuje nie tylko nasze mięśnie ale również powięzi (tkanka łączna, która otacza każdą komórkę ciała). Wychodząc po takiej wodno-saunowej sesji mam wrażenie, jakbym godzinę spędził u fizjoterapeuty.
Taką formę regeneracji polecam szczególnie po cięższych jednostkach treningowych lub nawet zawodach. Ale warto pamiętać, by po mocnym treningu zrobić sobie dzień przerwy lub przynajmniej kilka godzin, tak by organizm lekko odpoczął. Saunę możemy traktować jako lekki trening regeneracyjny.
Rozgrzane ciepłem ciało w saunie rozluźnia się, nie dokuczają tak bóle mięśni czy zbytnio spięte pasma mięśniowe. Hydromasaż z kolei stymuluje obciążone mięśnie. Powtarzanie takiego rytuału dwa razy w tygodniu przynosi efekty. Jeśli macie taką możliwość skorzystania z hydromasaży, na przykład na pobliskim basenie – do dzieła!
Osobny felieton można by z kolei poświęcić na samo saunowanie. W wielu krajach jest to wręcz rytuał, swoista tradycja. Sucha sauna fińska, sauna parowa, tak zwana łaźnia rzymska, bania, sauny aromatyczne… wiele odmian, które różnią się od siebie warunkami panującymi w środku. Chodzi głównie o temperaturę powietrza oraz poziom wilgotności. Wszystkie jednak niosą za sobą wiele korzyści - w tym przyspieszenie procesów przemiany materii, a co za tym idzie szybszą regenerację powysiłkową.
Najczęściej korzystam z niej w trzech następujących po sobie cyklach. Po kilkunastu minutach pobytu w saunie biorę zimny prysznic, wypijam wodę mineralną niegazowaną – średnio około 1,5 litra podczas całej wizyty. Ciało wypacając z siebie toksyny, pozbywa się sporej ilości wody. Możemy nawet tego nie odczuwać, ale nawadnianie się podczas sesji saunowej jest kluczowe. W przeciwnym razie możemy się odwodnić, poczuć zmęczeni i słabi, a nawet może nas boleć głowa. Dobrze, by pobyt w saunie zakończyć chwilą odpoczynku na leżaku, by złapać odpowiednią temperaturę i wyciszyć ciało.
Po saunowej kąpieli często uzupełniam jeszcze elektrolity i minerały. Mimo iż taka wizyta kojarzy się z odpoczynkiem, to nasze serce podczas sesji przechodzi w przyspieszony rytm. Nasza wewnętrzna pompa pracuje, by schłodzić organizm. Tętno nam wzrasta nieraz do poziomu, który osiągamy podczas marszu czy nawet truchtu. I choć się nie wydaje, jest to obciążenie dla organizmu i całkiem niezły trening krążeniowo-oddechowy. Można powiedzieć, że saunując pieczemy kilka pieczeni na jednym ogniu.
Jest jeszcze morsowanie, którego osobiście nie uprawiam, ale w wielu miejscach można zobaczyć, jak ten sport stał się popularny. O ile jednak w poprzednich metodach bardziej chodzi o regenerację organizmu oraz zapobieganie kontuzjom, to morsowanie przynosi wymierne korzyści, jeśli chodzi o hartowanie organizmu oraz zwiększenie odporności na różnorakie infekcje. Cele są nieco odmienne.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!