Podążamy karkonoskimi szlakami razem ze Sławkiem Gortychem – autorem popularnej Karkonoskiej Serii Kryminalnej. O ulubionych miejscach, tajemnicach schronisk i trasach, które warto odkryć.
Ze Sławkiem Gortychem, autorem kryminalnej serii karkonoskiej, rozmawia Tomasz Cylka
Tekst Tomasz Cylka
Akcja Twoich czterech powieści dzieje się w Karkonoszach. Dlaczego wybrałeś akurat te góry?
W Karkonoszach poniekąd się wychowywałem. Urodziłem się i mieszkałem w Bolesławcu, który znajduje się zaledwie 40 km od nich. Były to więc góry, gdzie zawsze było mi najbliżej. Najpierw spędzałem tam z rodzicami każdy długi weekend, Później w liceum, w ramach koła turystycznego, ruszaliśmy na kilkudniowe wyrypy. Aż wreszcie przyszedł moment, gdy stwierdziłem, że pora pójść w nie samemu - pobyć ze sobą i swoimi myślami.
Karkonosze to góry, w których czułem się na tyle swobodnie, a nawet jak u siebie w domu, że trudno mi było wyobrazić sobie, że mam pisać o jakimś innym regionie. Wtedy miałbym takie poczucie, że przygotowuję się do pisania o czymś zupełnie mi nieznanym. A pisząc o Karkonoszach, research, jeżeli chodzi o klimat, historię, krajobrazy czy pogodę, miałem już w jakiejś mierze za sobą. W końcu dużo po nich wędrowałem.
Tytułowymi bohaterami Twoich powieści są schroniska. Pierwsze z nich wybrałeś sam. Ale w którymś momencie zapytałeś czytelniczki i czytelników, który obiekt powinien zostać bohaterem kolejnego tomu. Nie miałeś już pomysłu?
Chodziło mi coś innego. Tak naprawdę chciałem się przekonać, co ludzie wytypują. Na spotkaniach autorskich często zadawano mi pytanie: które schronisko będzie następne? Przy pierwszych trzech tomach zapowiadałem to już wcześniej, ale przy czwartym pomyślałem, że nie zdradzę. Zrobiłem więc zabawę, by się przekonać, ile osób zgadnie, że to nieistniejące schronisko w Kotle Łomniczki. I muszę powiedzieć, że bardzo niewiele osób zgadło. To w sumie mnie bardzo ucieszyło, bo wiedziałem, że temat czy miejsce akcji powieści będzie zaskoczeniem.
A co typowano najczęściej?
W tym wszystkim było jeszcze coś intrygującego. W pewnym momencie zorientowałem się, że na różnych, czytelniczych forach internetowych krążą informacje o tym, co będzie w kolejnej książce. Pisano nawet, że to już jest potwierdzona informacja od autora. Tymczasem ja nic nie zdradzałem. Dlatego tym bardziej stwierdziłem, że będę trzymał tajemnicę, by zaskoczyć czytelników, że to jednak nie jest to, czego się spodziewali. A większość osób typowała, że to będzie spalone schronisko Bronka Czecha, na Polanie powyżej Karpacza. Tymczasem, pojawił się Kocioł Łomniczki. Przekonałem się dzięki temu, jak to już jest z plotkami, iż w pewnym momencie nabierają już takiego konstruktu, że wszystkim się wydaje, że to jest prawda.
Skąd taki Twój wybór?
Zainteresowała mnie historia schroniska, którego nikt z nas żyjących nie ma szansy pamiętać, bo przeszło 120 lat temu porwała je lawina. To była niesamowita tragedia, bo lawina, która zeszła w kotle w 1902 roku dosłownie popchnęła schronisko przed sobą. Obiekt pchany przez czoło lawiny znalazł się aż 700 metrów niżej. To było bezprecedensowe wydarzenie w historii Karkonoszy i stwierdziłem, że warto gdzieś to miejsce przywołać.
Jeśli ktoś by chciał pójść w Karkonosze śladami Twoich bohaterów, to jakie szlaki byś polecił?
Warto zajrzeć na początek każdego tomu, gdzie umieszczone są mapki. Znalazły się one właśnie po to, by ułatwić czytelnikom wędrówkę śladami powieści. Oczywiście są to mapki rysowane przez grafika, nie oddają w pełni skali odległości. Nie ma też zaznaczonych długości odcinków, zarówno czasowo, jak i kilometrowo. Natomiast siatka szlaków jest pokazana precyzyjnie i zgodnie z tym, jak to wygląda naprawdę. Są na niej zaznaczone te miejsca, w których toczy się akcja.
Zatem jeżeli ktoś wybierze sobie na cel na przykład drugi tom [„Schronisko, które przetrwało”], to oczywiście warto zatrzymać się w schronisku Odrodzenie. To w nim toczy się akcja powieści i z niego większość bohaterów wyrusza na jakieś wędrówki albo je tutaj kończy. Dlatego można tę mapkę potraktować jako wskazówkę, którędy iść.
Jeżeli wybierzecie sobie na celownik trzeci tom, czyli „Schronisko, które spowijał mrok”, to warto się zatrzymać w Strzesze Akademickiej i stąd zaczynać wędrówki, jak powieściowy Tomek Wilczur, który odkrywa sekrety kaplicy na Śnieżce, schroniska Samotnia i samego Karpacza. I analogicznie jest w przypadku pierwszego tomu, jak i czwartego. I już mogę zapewnić, że w tomie piątym będzie podobnie. Też znajdzie się mapka, a bohaterowie będą wędrowali wyjątkowo dużo.
To jest pokłosie głosu czytelników, którzy często zwracają Ci uwagę, że wszystko pięknie, ale w tym czwartym tomie trochę mało ci ludzie chodzili?
Zgadza się. Rzeczywiście, w trzecim tomie chodzili więcej, więc teraz, w piątej części, będą ciągle na trasie. Po raz pierwszy większość akcji będzie się rozgrywała na szlaku. Praktycznie bardzo niewiele momentów kolejnej powieści znajdzie się w samych schroniskach albo w miastach na dole. Tym razem zdecydowanie ruszamy na szlaki.
Kilka miesięcy temu na łamach „Na Szczycie” poleciłeś jeden przepiękny szlak po czeskiej stronie Karkonoszy. Dlaczego właśnie na niego wskazałeś?
To trasa, która nie wiedzie głównym grzbietem, tylko prowadzi trochę na zapleczu Karkonoszy. Jest to niebieski szlak, po czesku zwany Cesta úbočím Stohu, czyli droga zboczem góry Stoh (1319 m n.p.m.). Bardzo piękny widokowo, momentami ma nawet taki trochę alpejski charakter. Początkowo trasa prowadzi przez las, a kiedy wychodzimy wyżej, to trzeba się wspinać pod górę zygzakiem. To bardzo częste rozwiązanie stosowane w Alpach, gdzie jest wysoka ściana i duże przewyższenie. Dlatego więc zygzakiem rozciąga się ten szlak, żeby można było nim iść pieszo bez jakichś dodatkowych zabezpieczeń. Natomiast w Karkonoszach takie zygzaki zdarzają się bardzo rzadko. Poza tym, mimo pięknych widoków ten szlak jest wyjątkowo zapomniany. Nawet latem spotykam po dwie, trzy osoby w ciągu kilku godzin. Jak na Karkonosze to naprawdę bardzo mało.
Co ciekawe, szlak dochodzi do zapomnianej osady Klínové Boudy (ok. 1280 m n.p.m.). która jest jedną z najstarszych i najwyżej położonych karkonoskich osad, założonych jeszcze głęboko w średniowieczu przez kowali, górników i tragarzy, którzy tamtędy wędrowali. I w tej osadzie toczą się fragmenty akcji drugiego tomu. Właśnie tutaj doszło do kilku mrocznych wydarzeń, w tym jednego morderstwa. Ale oczywiście nic więcej nie zdradzę.
Natomiast kawałek dalej za dawną osadą znajduje się schronisko Chalupa na Rozcestí, gdzie moim zdaniem można zjeść jedne z najlepszych knedlików z jagodami, jakie podają w Karkonoszach. Wędruję tam od wielu lat i zapewniam, że nigdy się na nich nie zawiodłem. Nie zdarza się często, by w jakimś miejscu przez tak długi czas utrzymano wysoki poziom popularnych knedlików.
Jeszcze jedno miejsce z Twoich powieści przychodzi mi do głowy, choć ono nie leży w samych górach. Myślę o Domu Gerharta Hauptmanna w Jagniątkowie. Warto do niego zboczyć z najpopularniejszych szlaków?
To jest jedno z tych miejsc, które pojawia się we wszystkich czterech tomach. Czasami bohaterowie tam tylko zaglądają albo stamtąd wyruszają. Dom Hauptmanna znajduje się w Jagniątkowie na szczycie osady. To już ponad 600 m n.p.m., a więc całkiem wysoko jak na Karkonosze. Można więc tu rozpocząć wędrówkę, choć ja często kończę tam swój trekking.
Zazwyczaj jak śpię w schronisku Odrodzenie albo na Szrenicy, to wędruję w okolice Petrovej Budy, skąd można dwoma szlakami zejść do Jagniątkowa. Jeden z nich to czarny, zwany Petrówką, albo niebieski, czyli Koralowa Ścieżka – oba są bardzo ładne widokowo, bo w pobliżu mijamy Czarny Kocioł Jagniątkowski. W tym przypadku na koniec wędrówki można zajrzeć do Domu Hauptmanna. Tak jak ja tam właśnie trafiłem - po raz pierwszy osiem, może dziewięć lat temu – i pomyślałem, że to jest dobre miejsce, by tutaj właśnie umieścić akcję powieści.
Masz swoje jedno jedyne ukochane miejsce w Karkonoszach?
Oczywiście trudno mi wskazać to jedno jedyne… Ale powiedzmy, że jest to schronisko Odrodzenie. Z uwagi na wspomnienia, które mnie z tym miejscem łączą. I to właśnie one sprawiają, że to jest to miejsce, o którym zawsze myślę bardzo ciepło.
Sławek Gortych - 28 lat, absolwent wydziału stomatologicznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Mieszka i pracuje w Bolesławcu. Prowadzi blog „Zagubiony w Karkonoszach”. Autor karkonoskiej serii kryminalnej, nagradzanej m.in. na Festiwalu Książki Górskiej w Lądku-Zdroju oraz w plebiscycie portalu Lubimyczytać.pl.
Tomy serii:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie