Reklama

Inflacja i wojna zmieniają atmosferę w bazie pod gruzińskim Kazbekiem. Czy alpiniści mogą porozumieć się z Rosjanami po wojnie?

Wojna przyniosła śmierć i zniszczenie na Ukrainie oraz upadek wizerunku Rosji. Zaskakujące było jednak zobaczyć, jak odciska swoje piętno w górach. I na mnie samym, gdy nagle zacząłem traktować część alpinistów jak powietrze.

 

Poniższy tekst ukazał się w wydaniu specjalnym nr WS 03/2023 (JESIEŃ)

 

Tego lata biwakowałem na kamienistej morenie, stanowiącej bazę pod gruzińskim Kazbekiem. Kilka metrów dalej rozbili namioty polscy ratownicy, pełniący tam dyżur, a dalej – turyści, planujący wejście na szczyt. Z pozoru wszystko było normalne, jednak baza wyglądała inaczej niż ją zapamiętałem.

 

W tym sezonie mniej dotarło tu Polaków. Chyba inflacja zniechęciła część z nas do przyjeżdżania w wysokie góry. Bolesnym świadectwem wojny był kompletny brak zespołów ukraińskich. Do bazy po stronie gruzińskiej docierały za to grupy Rosjan. Oni mogą wjeżdżać do Gruzji, korzystali więc z łatwego szlaku pod górę.

 

Jednak nie ma co ukrywać, że między nami był ogromny dystans. Jeszcze dwa lata temu rozmawialiśmy przy stołach i wokół namiotów. Pomagaliśmy sobie i planowaliśmy strategie wejścia. Dziś wszystko zniknęło. Zbrojna agresja sprawiła, że na Rosjan patrzono jak na wrogów. W najlepszym razie udawano, że nie istnieją.

 

Kiedy rakiety lecą na ukraińskie miasta, a na froncie giną tysiące żołnierzy broniących swojego kraju, my cieszymy się, słysząc o spalonym czołgu czy zabitych najeźdźcach. Okrutne? Po prostu prawdziwe. Czy każdy z tych Rosjan, których spotkaliśmy pod szczytem, popierał wojnę? Z pewnością nie. A jednak nie potrafiłem powstrzymać niechęci. Słysząc na podejściu rosyjskie „priwiet” (witaj) lub tylko wschodni akcent, odpowiadałem machnięciem ręki lub najwyżej krótkim „hi”. W bazowej jadalni nie nawiązywaliśmy rozmów. Podczas spotkań na ścieżce czy lodowcu odwracałem oczy lub milczałem. Nie było już we mnie chęci porozumienia.

 

Nie byłem odosobniony. U podnóży góry, na początku szlaku do bazy, betonowy mur i śmietniki przy drodze zdobiły graffiti: „Fuck Russia” i „Stop ruZZizm”. Obok naszego hotelu w centrum Tbilisi zagościł napis „Dobrzy Rosjanie to martwi Rosjanie”. W głębi gór w oknach pensjonatów pojawiły się w tym roku tabliczki „Nie mówimy po rosyjsku”. Nawet biorąc pod uwagę wojenną przeszłość Gruzji i Rosji, było to niezwykłe. Gruzini przypomnieli sobie, że tak samo jak Ukraina żyją w cieniu agresora – i jawnie pokazywali swoją niechęć.

 

Siedząc rok temu w bazie pod Chan Tengri nie słyszałem głosów otwarcie popierających inwazję Putina, choć pamiętam wspinacza, próbującego przenieść winę na Ukrainę za wcześniejsze problemy w Donbasie. W namiotach bazowych leciały opozycyjne rosyjskie audycje, a alpinista Dmitrij Pawlenko, tragicznie poległy w tym roku na Piku Pobiedy, otwarcie napisał na Faceboku: "Popieram porażkę Rosji, tak krwawą, jak to tylko możliwe, ponieważ Rosja jest agresorem". Redakcja serwisu mountain.ru podpisała list otwarty przeciw wojnie. Dla niektórych otwarty sprzeciw był jednak niewygodny. Część wspinaczy wolała wypowiadać się neutralnie o "konflikcie", nie nazywając go inwazją. Ci, którzy otwarcie protestują, są szczytnymi wyjątkami.

 

Czy sprawiedliwe jest więc odcinanie się od naszych górskich towarzyszy tylko dlatego, że pochodzą z państwa wszczynającego wojnę? Ostatecznie wielu z nich jest jej przeciwnych, a zbyt wiele mają do stracenia, by głośno protestować. Tysiące Rosjan aresztowanych i szykanowanych po tym, jak wyrazili swój sprzeciw wobec agresji, dobitnie to pokazuje. Napotkanym wspinaczom ze wschodu mógłbym więc dać kredyt zaufania i czekać, jak wypowiedzą się o trwającej agresji. A jednak nie zdobywałem się na to. Niechęć przeważyła.

 

Alpinizm powinien być miejscem, w którym ludzie z różnych środowisk mają wspólny cel i często pracują razem. Wojna zerwała przyjaźnie i zmieniła byłych partnerów z baz we wrogów. Czy kiedyś będziemy mogli podać sobie ręce? Obawiam się, że nieprędko.

 

W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Braterstwo gór zniknęło".

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do