Jeżeli jakimś cudem przespałbym ostatnie cztery miesiące, to pytanie od bardzo dawno niesłyszanego znajomego: “czy nie miałbym w wakacje dużego pokoju w schronisku dla jego rodziny, bo kiedyś przecież był i pamięta, że w Stołowych nie było tłoczno” – powinno mnie ostatecznie obudzić.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 04/2020.
Obudziła się też cała Polska, która już od majówki progresywnie testuje teorię, że w górach wirus nie występuje. Doświadczenie podpowiada co prawda, że kiedy tlenu jakby mniej, to go łapiemy łapczywiej. A wtedy różne rzeczy mogą do nosa czy ust wpaść – kiedyś na przykład w górach Etiopii ciężko dysząc, połknąłem blisko przelatującą muchę – więc tym bardziej jakiś wirus wydychany przez tego przede mną mógłby być potem moim udziałem. No ale nie ma co siać defetyzmu.
Cieszyć się natomiast można z tego, że ludzie są jak mój dwuipółroczny syn, gdy od dawna nieużywaną zabawkę próbuję mu schować głębiej do szafy. O jaki wtedy jest protest! Jakie nagle zainteresowanie! W zasadzie okazuje się, że to jego ulubiona zabawka, zawsze nią była! No więc z dorosłymi jest tak samo. Wystarczyło na dwa tygodnie zabronić wstępu do lasu, a na przeszło miesiąc w góry, żeby większość odkryła, że las jest ich pierwszym domem, a pradziadek to nawet wspominał o jakiejś ukrytej ziemiance w Bieszczadach i trzeba ją szybko odnaleźć.
Tak jak zawsze podziwiałem naszych czeskich sąsiadów za nadzwyczajny stopień usportowienia społeczeństwa, to przecierając oczy ze zdumienia, po raz pierwszy widziałem takie tłumy rowerzystów w jeszcze bardziej pustym niż zwykle (bo bez kuracjuszy) Lądku-Zdroju. Może ten lęk przed rajem utraconym zostanie z nami na dłużej?
Powracając do telefonu znajomego ze wstępu – przed trzydziestoparomilionowych narodem stanęła wizja wakacji w zasadzie wyłącznie w kraju. Wizja, która ostatni raz była zrealizowana w 1988, zanim Okrągły Stół rozdał wszystkim paszporty.
Co młodsi moi znajomi, którzy PRL mogą pamiętać wyłącznie z filmów Barei, zaczęli rozglądać za antycznymi Fiatami 126p z przyczepkami Niewiadów – moim dziecięcym obiektem pożądania. Co starsi z przerażeniem przypominali sobie czasy, kiedy zdobycie miejsca w ośrodku wypoczynkowym latem wymagało skierowania z zakładu pracy popchniętego pudełkiem czekoladek.
Ale z drugiej strony – w Polsce Ludowej jak już coś było, to było tanie, wszyscy byliśmy młodsi o te 30 lat, więc w ogóle wszystko było jakieś chudsze, fajniejsze no i najważniejsze – nie było wirusa.
My się w tej Polsce po prostu nie zmieścimy. Hoteli, owszem znacznie przybyło, ale raczej w miastach niż w okolicznościach przyrody. Dawne ośrodki z domkami typu Brda zarosły chwastami. Taki idealny na wakacje bez tłoku Lądek-Zdrój stracił połowę miejsc noclegowych w porównaniu do czasów świetności lat 70. Kiedyś normalne biwakowanie „na dziko” dziś nie uchodzi.
A może któryś kandydat na prezydenta wprowadzi do swojego programu wyborczego znane skandynawskie prawo Allemannsretten – do biwakowania na terenach państwowych wszędzie bez pozwolenia? To mógłby być najważniejszy powód głosowania od 1989 roku.
Granice mają jednak być otwierane, a ruch lotniczy ma wrócić na nasze niebo. Czy to sprawi, że wyjedziemy jednak za granicę? Czy za chwilę znów nie będziemy ich zamykać przed innymi, albo inni nie będą zamykać swoich granic przed nami?
Podczas każdego z ostatnich 16 tygodni musieliśmy zadawać sobie fundamentalne i mądre pytania, które tydzień później były już nieaktualne i wydawały się głupie. Jakie więc będą te wakacje?
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Kiedyś było jakoś piękniej".
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!