Reklama

Chłopek czy Plebanek – historia pierwszego wyjazdu w Tatry i niebezpieczne szlaki w Tatrach. Tragedia pod Czarnym Stawem pod Rysami okiem taterników. Filar Kazalnicy i Ambona – znana ściana. Możliwości tras górskich w polskich Tatrach. TOPR i najtrudniejsza akcja ratunkowa.

Rysy. Te cztery litery i magia najwyższego szczytu działają jak magnes. Ale mam dla Was inną propozycję. Skręćcie nad Czarnym Stawem w prawo. Turystów będzie mniej, a zdobędziecie słynną Kazalnicę. Wędrówka na Przełęcz pod Chłopkiem na pewno Was nie rozczaruje.

 

Pamiętam pierwsze spotkanie z Chłopkiem sprzed dekady. Namówiłem wtedy na wyjazd swojego kolegę Przemka, prawdziwego nowicjusza tatrzańskiego. To był jego pierwszy wyjazd w najwyższe polskiego góry, a słowo Tatry podziałało na niego jak grom z jasnego nieba.

[middle1]

 

W towarzystwie mojego kompana czułem się trochę jak przewodnik. Opowiadałem mu rzeczy najbardziej oczywiste, od Piątki począwszy, przez Morskie Oko na Rysach skończywszy. To właśnie wtedy poszliśmy na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m n.p.m.). Przemek tak się wtedy nakręcił, że z Chłopka zrobił Plebanka. I tak wędrowaliśmy przez kilka dni po Tatrach z Plebankiem w głowie. Takie rzeczy dzieją się tylko w górach. Zdecydowałem się wrócić w to miejsce po 12 latach.

 

 

I tak źle, i tak niedobrze

 

Tegoroczne zdjęcia z tatrzańskich szlaków nie napawały optymizmem. Ludzi tylu, że odniosłem wrażenie, że cała Polska tu przyjechała. Ale nie ma co narzekać, tylko trzeba jakoś się w to wszystko wpasować. Szerokim łukiem omijam zatem Zakopane, w myśl mojej zasady - albo jedziesz do Zakopanego albo w Tatry.

 

Od razu kieruję się na Palenicę Białczańską. Jestem tym szczęśliwcem, który zarezerwował sobie miejsce na parkingu przez internet. Owszem, to duża wygoda, ale z drugiej strony ogromna loteria. Planujesz wyjście w góry, rezerwujesz miejsce, a pogoda na przykład płata ci figla i leje deszcz. A gdy rezerwacji nie zrobisz, to w piękny dzień jesteś skazany na busy. A te przed świtem nie kursują – i tak źle, i tak niedobrze. Ale obiecuję, że to już moje ostatnie dziś narzekania.

 

Ruszam samotnie na szlak jeszcze przed tłumami turystów. Ponad 8 km asfaltem do Morskiego Oka (1410 m n.p.m.) pokonuję jak automat – im prędzej do celu. Jest godzina 7, gdy schronisko budzi się do życia. Kilkunastominutowa przerwa na śniadanie w otoczeniu najwyższych gór Polski. Napawam się widokiem na Mięguszowieckie Szczyty oraz Mnicha. Gdy jest cicho i spokojnie jak teraz, człowiek czuje się szczęśliwy.

 

Ciała znaleziono dopiero wiosną

 

Kieruję się na lewą stronę Morskiego Oka i czerwonym szlakiem podążam brzegiem jeziora. Zimą wydaje się być szybciej i prościej, bo można przejść przez sam jego środek. Przy końcu stawu kończy się spacerowa trasa, a szlak skręca pod górę. Nie jest trudno, ale i tak pot leci z czoła, choć to wczesny ranek.

...

Płatny dostęp do treści

Dołącz do grona naszych prenumeratorów aby przeczytać tekst w całości.

Pozostało 75% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 29/07/2024 15:10
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do