Reklama

Krzysztof Ojczyk - Lepiej unikać nieodpowiedzialnych ludzi

Z Krzysztofem Ojczykiem, który przeszedł najdłuższy szlak słowacki, rozmawia Kuba Terakowski.

 

Tematem jednego z poprzednich numerów magazynu „Na Szczycie” były szlaki długodystansowe. Ty jesteś ich koneserem...

Ale nie przeszedłem ich zbyt dużo.

 

A konkretnie, które?

Mój ulubiony to Niebieski Szlak Karpacki z Rzeszowa do Grybowa, o długości 430 km. Poza tym pokonałem Sudecki Szlak Graniczny, dwie ponad stukilometrowe, górskie Ekstremalne Drogi Krzyżowe - z Rzeszowa do Kalwarii Pacławskiej oraz do pustelni błogosławionego Jana z Dukli. Mam też na koncie pięć Pielgrzymek Niecierpliwych z Krakowa do Częstochowy non stop, których trasy prowadziły przez Jurę. Natomiast ostatnio przeszedłem Cesta hrdinov SNP.

 

Nie ma polskich opracowań

O tym ostatnim chyba w ogóle mało kto w Polsce słyszał...

Też mam takie wrażenie. Cesta hrdinov SNP, czyli Szlak bohaterów Słowackiego Powstania Narodowego, zwany tam zdrobniale "SNP-čką", to zdecydowane najdłuższy szlak turystyczny na Słowacji. Liczy 764 km, podczas gdy druga w kolejności, Rudniańska Magistrala to ok. 250 km. "SNP-čka" prowadzi przez większość miejsc, w których toczyły się walki Słowackiego Powstania Narodowego i wiedzie niemal wyłącznie przez góry. W doliny schodzi tylko wtedy, gdy łączy kolejne pasma. Zaczyna się na Przełęczy Dukielskiej, kończy w Bratysławie. Prowadzi przez Beskid Niski, Góry Czerchowskie, Rudawy Gemerskie, Niżne Tatry, Wielką Fatrę, Góry Kremnickie, Żar, Góry Strażowskie, Białe Karpaty i Małe Karpaty.

 

Niżne Tatry, odcinek Cesty SNP z Kotlisk na Polanę,
fot. archiwum Krzysztofa Ojczyka

 

Skąd pomysł na przejście "SNP-čki"?

Po powrocie ze szlaku Rzeszów - Grybów zacząłem rozglądać się za nieco dłuższą, lecz podobną trasą. Podobną, czyli nieznaną mi, niezbyt ruchliwą i dość słabo zagospodarowaną turystycznie. Cesta hrdinov znakomicie spełnia te oczekiwania. A gdy w polskojęzycznych materiałach nie znalazłem żadnego szczegółowego opracowania "SNP-čki", to już wiedziałem, że trafiłem w dziesiątkę... (śmiech).

 

Jak zatem przygotowałeś się do wyprawy?

Na początku, gdy uświadomiłem sobie ogrom nieznanych mi terenów, byłem bliski rezygnacji. Potem jednak, kiedy znajdowałem w sieci kolejne relacje ze słowackich przejść tego szlaku, wizja wyprawy zaczęła nabierać realnych kształtów. Natomiast moja kondycja nie wymagała przygotowań, podobnie jak sprzęt - wystarczyło, że otworzyłem szafę...

 

I co z niej wrzuciłeś do plecaka?

No cóż, mam skłonność do zabierania niezbyt potrzebnych drobiazgów... Na starcie mój plecak ważył blisko 14 kg, w tym prowiant na cztery dni i półtora litra wody.

 

Jedna do kawy, druga do herbaty

Co zatem konkretnie zabrałeś?

Z rzeczy bez których mógłbym się obyć? Na przykład dwie kuchenki - gazową i na drewno. Chciałem bowiem gotować naturalnie, lecz - na wypadek deszczu lub braku czasu – trzeba mieć w rezerwie drugie źródło. A skoro miałem kuchenkę na drewno, to znalazła się też piła. Zabrałem również minidrona, bez którego też mógłbym się obyć oraz niewielki aparat fotograficzny – z kolei bez niego nie ruszyłbym w drogę. Miałem też telefon komórkowy oraz power bank, trzy ładowarki oraz akumulatory. Lubię też zdjęcia nocne, do których potrzebne są dodatkowe źródła światła, nie wystarczy więc czołówka. Zabrałem zatem dwie minilampki, dzięki którym mogłem rozświetlać pierwszy plan. Znalazły się również dwa kubki: jeden do kawy, drugi do herbaty, którą bardzo lubię, lecz nie smakuje mi, gdy pachnie kawą. Łyżeczki też miałem dwie...

 

Widok z Borovniaka na zachmurzoną Kralovą Holę, Niżne Tatry,
fot. archiwum Krzysztofa Ojczyka

 

Niech zgadnę: osobną do kawy, osobną do herbaty?

Oczywiście... (śmiech). Za to menażkę miałem jedną, z jedną pokrywką do odsączania makaronu, bo to podstawa mojej wyprawowej diety. Poza tym kijki, które służyły mi także jako statyw oraz do podtrzymywania tarpa, gdy akurat spałem na ziemi.

 

A z ekwipunku niezbędnego?

Zabrałem hamak, tarp, karimatę, trzystugramowy śpiwór puchowy, polar i dwie zmiany bielizny i skarpet.

 

A coś przeciwdeszczowego?

Zabrałem płaszcz z folii, którego nie używałem oraz parasol, który częściej chronił mnie przed słońcem, niż deszczem.

 

Butów też miałeś dwie pary?

Tak.

 

Jakie?

Przez wiele lat byłem pewny, że już do końca życia będę używał butów ponad kostkę, z membraną. Ale na Niebieskim Szlaku Karpackim, pomimo świetnej pogody, po trzech dniach stopy miałem zmasakrowane jak nigdy w życiu. Było bardzo ciepło, a przy wysokich temperaturach rosy jest rano tyle, że żadna membrana tego nie wytrzyma. Na "SNP-čkę" zabrałem więc buty niskie, lekkie, bez membrany, które wprawdzie przemakały błyskawicznie, lecz równie prędko wysychały, zapewniając stopom świetną wentylację. Wybrałem markę używaną przez długodystansowców amerykańskich, sprawdziła się znakomicie. A dodatkowo wziąłem na zmianę minisandały.

 

Ścieżka jest zaniedbana

Wiemy już, jak byłeś ubrany i co miałeś w plecaku. Wyruszmy zatem w drogę...

Wystartowałem 19 lipca tego roku z Devina, na przedmieściach Bratysławy, a na Przełęcz Dukielską dotarłem 14 sierpnia. Miałem więc kilka dni opóźnienia, w stosunku do trzytygodniowego planu. Szedłem w przeciwnym kierunku niż znakomita większość turystów, których spotykałem na trasie. Kierunek "od stolicy" jest jednak oficjalnym, obowiązującym na trasie dla osób, które kompletują pieczątki w książeczce, aby zdobyć odznakę "SNP-čki". Bo szlak ten ma swoją własną odznakę.

 

Nie próbowałeś jej zdobyć?

Nie, nawet mi to do głowy nie przyszło.

 

Czy "SNP-čka" jest oznakowana analogicznie do naszego GSB?

Tak, znakami czerwonymi. Poza tym na każdym węźle szlaków, na tabliczkach kierunkowskazów są napisy Cesta hrdinov SNP.

 

Cesta SNP spod Kečki prowadzi na Kozi Chrbat i dalej na Velką Chochulę,
fot. archiwum Krzysztofa Ojczyka

 

A jest dobrze oznakowana?

No, cóż... Nie można powiedzieć, że jest zaniedbana, ale standardy znakowania na Słowacji są chyba inne niż u nas. Powiedziałbym, że nieco więcej w nich nonszalancji. Nie używa się tam na przykład znaku wykrzyknika sygnalizującego miejsce wymagające szczególnej uwagi. Jeżeli więc szlak prowadzi główną, leśną drogą i nagle skręca w wąską ścieżkę, to można mieć pewność, że "myk" ten nie będzie oznakowany. W efekcie przynajmniej raz dziennie znajdowałem się dość daleko od szlaku... (śmiech). Poza Tatrami Niżnymi, w których idzie się granią i nie bardzo jest gdzie skręcić.

 

Posługiwałeś się mapą, czy nawigacją?

Przyznaję, że z przyzwyczajenia mapy skompletowałem, bo do tej pory chodziłem wyłącznie z nimi. Ale zrezygnowałem z ich zabrania, gdy okazało się, że komplet arkuszy pokrywających "SNP-čkę" waży kilogram... Nauczyłem się więc posługiwać nawigacją.

 

Ładowanie ważniejsze od snu

Wspomniałeś o opóźnieniu na mecie. Czy to oznacza, że miałeś zawczasu zaplanowane dzienne etapy?

Trasę zaplanowałem tak, aby co cztery, pięć dni nocować w miejscu, w którym mogę naładować baterie. Można powiedzieć, że cały harmonogram był podporządkowany elektronice... Zawsze po wejściu do wnętrza, w którym znajdowały się gniazdka, podłączałem najpierw wszystkie ładowarki, reszta mogła poczekać.

 

Głód i odpoczynek nie były tak ważne?

Sen też nie, bo nastawiałem budzik, aby nocą wymienić akumulatory w ładowarkach...

 

Startując, zabrałeś zapas żywności na cztery dni. Czy przez całą wyprawę musiałeś tyle dźwigać?

Na początku, w Małych Karpatach, szlak poprowadzony jest tak, że rzeczywiście przez cztery dni nie schodzimy do żadnej miejscowości. Ale nawet tam trafiłem na dwa miejsca, w których można było zjeść obiad. Potem, co dwa - trzy dni udawało mi się uzupełniać zapasy. No i jeszcze w Tatrach Niżnych trudno było o sklepy, ale tam w utulniach oferowano ciepłe posiłki.

 

W utulniach? Myślałem, że to niewielkie, samoobsługowe schrony.

Generalnie tak, ale od kilku lat, w Tatrach Niżnych, część utulni ma swojego sezonowego chatara.

 

Piwo za jedno euro

A jakieś schroniska są na tej trasie?

Tylko trzy: Velká Javořina w Białych Karpatach, Kráľova Studňa w Wielkiej Fatrze oraz Kľak na Fačkovskom Sedle.

 

Nocowałeś w nich?

W pierwszym zatrzymałem się tylko na obiad, w drugim planowałem, lecz nie było miejsc. Dopiero w trzecim udało mi się przenocować.

 

Gdzie zatem ładowałeś baterie? W utulniach przecież nie ma prądu.

Co cztery, pięć dni na kwaterach - w miasteczkach, przez które prowadzi szlak. Pozostałych noclegów szukałem z dala od cywilizacji - z założenia, bo im dalej, tym bezpieczniej. Ze strony natury nic nam bowiem nie grozi, natomiast nieodpowiedzialnych ludzi lepiej unikać. Mnie nic złego nie spotkało, ale czytałem w relacjach, że lepiej jest na przykład ominąć romską osadę w Zborowie. Tak też zrobiłem. Najczęściej nocowałem w niezaplanowanych wcześniej miejscach, które szczególnie przypadły mi do gustu: w lesie, na polanach, graniach, lub wieżach widokowych. Miałem też kilka z góry upatrzonych punktów, polecanych w relacjach, które czytałem przed startem.

 

Na przykład?

Na stryszku nad bramą w kamiennym ogrodzeniu XIV-wiecznego kościoła nad wsią Kremnické Bane. W pierwszej chwili wydawało mi się, że poddasze jest zamknięte, więc poszedłem do pobliskiego klasztoru. Furtian nie tylko wyjaśnił, że trzeba tam wejść po drabince i popchnąć klapę, lecz zaprosił też na kolację i zaoferował prysznic. Bardzo miło wspominam to miejsce. Podobnie jak dwa zawczasu zaplanowane noclegi w utulniach Žľab i Galova.

 

Nadal funkcjonuje tam samoobsługowy sklepik z piwem?

Tak, nadal. W kącie, na stoliku stoi kilka zgrzewek, skarbonka i tabliczka z prośbą o wrzucenie przynajmniej jednego euro.

 

Skorzystałeś?

Tak, chociaż miałem swoje, ale w źródle obok schłodziłem je tak bardzo, że nie nadawało się do picia. Odłożyłem więc zapas na następny etap.

 

Wody też nie brakowało na trasie?

Codziennie mijałem przynajmniej dwa, trzy zagospodarowane źródła, z których mogłem czerpać wodę.

 

Polaków na szlaku nie było

Był ruch na szlaku?

Oblegana była tylko Mała Fatra i Niżne Tatry, poza tym spotykałem od kilku do kilkunastu osób dziennie.

 

Polaków też?

Nie, tylko Słowaków, a być może także Czechów, bo w krótkiej rozmowie nie potrafię ich odróżnić.

 

A zwierzęta? Używałeś kijków w obronnej funkcji, przed niedźwiedziami lub psami?

Nie. Na Słowacji, w porównaniu z naszymi górami, znacznie mniej jest wałęsających się psów, a po wsiach nie biegają luzem. Natomiast niedźwiedzie stronią od ludzi.

 

Nawet komary Ci nie dokuczały?

Nie, zabrałem ze sobą moskitierę, lecz jej nie używałem. Na otwartych przestrzeniach przeganiał je wiatr, a w lesie nocowałem po burzach, więc także ich nie było. Spotkani turyści narzekali jednak na plagę.

 

Żona spadła mi z nieba

A Ty nie narzekałeś na nic?

Nie, chociaż... 11 samotnych dni na niebieskim szlaku z Rzeszowa do Grybowa minęło tak przyjemnie, że wydawało mi się, że mógłbym wędrować samotnie bez końca... Tymczasem - co mnie zaskoczyło - pod koniec "SNP-čki" izolacja przestała być wartością dodaną. Jeszcze mi nie doskwierała, ale już zaczynałem rozglądać się za towarzystwem. Żona na ostatnich etapach spadła mi wówczas jak z nieba... (śmiech).

 

Na mecie odetchnąłeś więc z ulgą, czy czułeś jeszcze niedosyt i poszedłbyś dalej, gdyby szlak był dłuższy?

Niedosytu nie czułem. Powiem więcej, wrażeń miałem już tak pełną głowę, że osiągnąłem barierę ich percepcji, więc kolejne dni byłyby na swój sposób stracone, niepełnowartościowe. Przed Cesta hrdinov SNP myślałem, że następna wyprawa będzie jeszcze dłuższa. Teraz jestem pewny, że wędrując dłużej niż trzy, cztery tygodnie, przekroczyłbym limit rejestracji wrażeń. A nie chciałbym, aby niecodzienność mi spowszedniała.

 

Krzysztof Ojczyk

50 lat, mieszka w Krakowie. Z wykształcenia geodeta. Współorganizuje Pielgrzymki Niecierpliwych i PoMarszony. Zdjęcia i filmy z wypraw publikuje w Internecie. Żonaty, ma dwójkę dzieci.

 

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do