„Umarłym na pamiątkę, żyjącym ku przestrodze" - tak brzmi motto tego osobliwego miejsca, znajdującego się po słowackiej stronie Tatr. Warto zajrzeć na cmentarz pod Osterwą właśnie jesienią, gdy nasze myśli naturalni płyną ku wieczności.
Poniższy tekst ukazał się w wydaniu nr 08/2020
Ilekroć jestem w Tatrach Wysokich nad słowackim Popradzkim Stawem (1494 m n.p.m., słow. Popradské Pleso), zawsze na cintorin zachodzę. "Cintorin" to po słowacku cmentarz, choć w tym wypadku wyjątkowy, bo nikogo na nim nie pochowano. Podkreśla to zresztą oficjalna jego nazwa - Tatrzański Cmentarz Symboliczny. Są na nim tylko tablice. Wiele tablic - aktualnie ponad 370, przybitych do skał świadectw górskich dramatów.
Pewnie niektórzy z Was zwrócą mi uwagę, że w polskich Tatrach też mamy takie miejsce. Mowa o tablicach wieszanych przy Sanktuarium na Wiktorówkach pod Rusinową Polaną. Tyle że u nas pierwsze tablice pojawiły się dopiero w 1971 roku, podczas gdy u naszych sąsiadów nie dość że jest ich dużo więcej, to tradycja ich wieszania jest kilkadziesiąt lat dłuższa.

Jedna z tych tablic na cmentarzu pod Osterwą upamiętnia polskich wspinaczy, którzy w roku 1974 zginęli w górach Kanady. Zdjęcie Monika Witkowska
Pomysł założenia symbolicznego cmentarza wysunął w 1922 roku Otakar Štáfl - czeski malarz, a zarazem taternik, który w okresie międzywojennym zasłynął obrazami pokazującymi urok gór. Štáfl zwrócił uwagę, że zamiast tablic montowanych tam, gdzie ktoś zginął, lepiej będzie je zebrać i umieścić w jednym miejscu, dostępnym dla zwykłych turystów.
Swoim pomysłem zainteresował Alojzego Lutonskýego - grotołaza i równocześnie działacza turystycznego. Jednak na decyzję co do lokalizacji trzeba było poczekać kolejnych 12 lat. Przez jakiś czas brano pod uwagę schodzące do Doliny Mięguszowieckiej stoki Skrajnej Baszty. Ale ponieważ były to tereny ochrony kozic, ostatecznie postawiono na znajdujące się na wysokości 1525 m n.p.m. obecne miejsce, czyli w pobliżu Popradzkiego Stawu, na zachodnich zboczach Osterwy.
Trzeba przyznać, że Štáfl był w swoich działaniach zdeterminowany. Kiedy okazało się, że nie ma co liczyć na obiecane wcześniej fundusze, razem z Václavem Fišką, z którym współdzierżawił w tym czasie chatę nad Popradzkim Stawem, sporo wydatków pokryli z własnej kieszeni. Mało tego, aby zejść z kosztów robocizny, obaj panowie własnoręcznie przy tworzeniu cmentarza pracowali. Wreszcie udało się - 1 sierpnia 1940 roku cmentarz został oficjalnie otwarty.
Jak na ironię Štáfl, jako Czech, ze względów formalnych nie mógł na tę uroczystość przyjechać. Już rok wcześniej III Rzesza utworzyła marionetkową Pierwszą Republikę Słowacką. Mało tego, prawdopodobnie w ogóle po otwarciu nie widział już swego dzieła, jako że w lutym 1945 roku razem ze swoją żoną Vlastą, również aktywną taterniczką, zginęli podczas alianckiego nalotu na Pragę. Oczywiście uhonorowano ich na cintorinie stosowną tablicą - Václava Fiška również.
Z około 500 osób upamiętnionych na cmentarzu niemal wszyscy to Słowacy, Czesi, no i Polacy. Co ciekawe, pierwszą tablicą przeniesioną tu z gór, była ta ku czci 23-letniego Witolda Wojnara i rok starszego, mającego na koncie wiele trudnych dróg wspinaczkowych Wiesława Stanisławskiego. Obaj w 1933 roku zginęli na skalistej turni zwanej Kościółkiem. Ale to nie ich tablica jest najstarsza. Rekord bije pochodzący z 1911 roku memoriał ku czci Jenö Wachtera, węgierskiego taternika, który w roku 1907 zabił się, zjeżdżając na linie z Żabiego Konia.
Z wiadomych względów moją uwagę na cintorinie przyciągają w pierwszej kolejności tablice upamiętniające polskich wspinaczy. Przewija się na nich cała plejada wpisanych w historię taternictwa znanych nazwisk. Przykładem skromna, zupełnie nie rzucająca się w oczy tablica ku czci Jana Długosza - wspinacza-literata, którego zbiór opowiadań "Komin Pokutników" kojarzy chyba każdy miłośnik tatrzańskiej literatury – zginął w 1962 roku na Zadnim Kościelcu. Albo artystyczna w wyrazie tablica Mieczysława Karłowicza, utalentowanego kompozytora i dyrygenta, który również należał do grona miłośników Tatr - w 1909 roku zasypała go lawina. I jeszcze ta, "Pamięci Klimka Bachledy - króla Przewodników Tatrz." (pisownia oryginalna) który przypomnijmy, w 1910 roku poświęcił życie dla ratowania wymagającego pomocy wspinacza. Ma też swoją tablicę Tadeusz Strumiłło, muzykolog, który zginął w czasie zimowej próby przejścia głównej grani Tatr w 1956 roku i wielu, wielu innych naszych rodaków.

Jeśli uważnie się przypatrzymy, to znajdziemy m.in. tablicę upamiętniającą Wawrzyńca Żuławskiego. Zdjęcie Monika Witkowska
Oprócz tablic na cmentarzu moją uwagę zawsze zwracają też wysokie krzyże. Ale nie takie jak na grobach, depresyjne i jednoznacznie kojarzące się ze śmiercią. Te są drewniane i kolorowe. Czerwone, niebieskie, brązowe, dodatkowo pokryte motywami kwiatowymi czy serduszkami, ożywiające cmentarz w przenośni i dosłownie. Mam wrażenie że nie tylko upiększają to miejsce, ale przypominają też, że ci, którzy w górach zginęli, kochali i cieszyli się życiem. Oni pewnie sami by pragnęli, aby górskie otoczenie kojarzyło się nie z tragediami, ale z radością i pozytywnymi emocjami.
Krzyże nie są przypadkowe - reprezentują autentyczny słowacki folklor, którym w 1912 roku, podczas swojej pierwszej podróży w Tatry, Otakar Štáfl się zafascynował. To właśnie on zamówił, sprowadził, a nawet osobiście wkopywał pierwsze 47 krzyży wykonanych przez Jozefa Fekiača-Šumniego i jego młodszego brata Jána, ludowych artystów ze wsi Detva. Kolejne krzyże, a jest ich łącznie 77, robili już inni twórcy, ale wszystkie są w podobnym stylu. Niedawno je odnowiono, stąd też szczególnie żywe ich barwy, dzięki którym odcinają się od zieleni okolicznego lasu.
Szczególne gęsto od krzyży jest przy ustawionej w centrum cmentarza białej, krytej gontem kaplicy. Jej projektantem, a zarazem i całego cmentarza, był pochodzący z niedalekiego Popradu Róbert Vosyka. To on zdecydował że będzie miała typowo spiski styl. Jej wnętrze od 1961 roku zdobi drzeworyt stanowiący reprodukcję obrazu, który swego czasu namalował Otakar Štáfl z myślą właśnie o kaplicy, ale… obraz został skradziony. Tytuł dzieła to "Znoszenie rannego wspinacza", przy czym ciekawostką jest fakt, że jako jeden z drzeworytowych ratowników przedstawiony został… Štáfl.
Idąc kamiennymi chodnikami przyglądam się tablicom. Większość z tych około 500 upamiętnionych na nich osób, to bardzo młodzi wspinacze. Miejsca w których zginęli to kalejdoskop nazw: Krywań, Kieżmarski, Lodowy, Staroleśny i wiele innych. Na jednej z tablic czytam: "20 września 1993 zginęli w ścianie Lodowego Zwornika Karolina Kaiper, lat 17, podczas zejścia granią i Zbigniew Koperczak, lat 36, w odruchu niesienia pomocy". Robi mi się gorąco, bo dzień wcześniej robiłam właśnie grań Lodowego Szczytu…
Szczególna kumulacja nazwisk jest na tablicy upamiętniającej ofiary najbardziej tragicznej tatrzańskiej lawiny, jaka zeszła 20 stycznia 1974 roku w Mieguszowieckiej Dolinie. Oficjalnie ogłoszony był pierwszy stopień zagrożenia lawinowego, a mimo to zginęło wtedy 12 osób, głównie młodych narciarzy. Uwagę zwraca też zdeformowane śmigło. To smutna pamiątka po samolocie, który w 1944 roku roztrzaskał się o Zachodni Gerlach. Zginęli wszyscy którzy nim lecieli - oprócz trzyosobowej załogi jeszcze 21 czechosłowackich i rosyjskich żołnierzy. Wszyscy na tyłach frontu mieli wesprzeć słowackich partyzantów. Wątek lotniczy jest też w zakątku ku czci polskich ratowników. Chodzi o załogę helikoptera, który w 11 sierpnia 1994 roku leciał na pomoc dwóm turystkom. TOPR-owski "Sokół" spadł do Doliny Olczyskiej. Ofiarami katastrofy byli wówczas wszyscy, którzy byli na pokładzie - dwóch ratowników, czyli Janusz Kubica i Stanisław Torbiarz oraz dwaj piloci - Bogusław Arendarczyk i Janusz Rybicki.
Jednak nie wszyscy upamiętnieni na tablicach stracili życie w Tatrach. Na przykład Słowak Peter Šperka, który był himalaistą, narciarzem wysokogórskim, przewodnikiem oraz zawodowym ratownikiem. On akurat został zastrzelony przez talibów w 2013 roku w czasie zamachu w bazie pod Nanga Parbat. Swoją drogą prochy Petera miały zostać rozsypane nad Gerlachem, na którym prowadząc turystów, stanął ponad 600 razy. "Kochał góry i ludzi w nich " - napisano na tablicy.

W tym zakątku aż roi się od polskich nazwisk. Kukuczka, Rutkiewicz, Morawski, Berbeka... Zdjęcie Monika Witkowska
Z kolei z grona polskich wspinaczy, jacy owszem, z Tatrami byli związani, choć życie stracili daleko od nich, jest choćby Wawrzyniec Żuławski. Zginął w 1957 roku w masywie Mont Blanc, gdy włączył się w akcję ratowniczą na pomoc innym wspinaczom. Sporo tablic poświęconych jest himalaistom. W tym gronie jest m.in. Jerzy Kukuczka (spadł w przepaść zdobywając Lhotse w 1989 roku), Wanda Rutkiewicz (w 1992 roku zaginęła na himalajskiej Kanczendzondze), Piotrek Morawski (w 2009 roku spoczął na zawsze w szczelinie na Dhaulagiri), Tomek Kowalski i Maciej Berbeka (stracili życie w 2013 roku, schodząc z Broad Peaka) czy wreszcie Olek Ostrowski (zginął w 2015 roku, zjeżdżając na nartach z Gaszerbruma II w Karakorum).
Nie jest jednak tak, że każdy kto chce, może na cintorinie powiesić jakąkolwiek tablicę. Są one akceptowane, jak i montowane za zgodą dyrekcji TANAPu, czyli słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego. Cóż, na pewno dobrze że takie miejsce jest, niedobrze że z roku na rok, w efekcie kolejnych tragedii, tabliczek przybywa.

Dojazd
Samochodem z przejścia granicznego w Jurgowie k. Bukowiny Tatrzańskiej w kierunku na Szczyrbskie Jezioro – około 50 km i ok. 50 min jazdy. Komunikacją publiczną - z Łysej Polany słowackim autobusem do Starego Smokovca (rozkład jazdy na www.sadpp.sk), a potem kolejką do przystanku Popradské Pleso (rozkład na www.vysoketatry.sk) - czas dojazdu ok. 2,5 godz. Z powodu COVID-19 nie kursują autobusy firmy Strama z Zakopanego do Popradu.
Z przystanku kolejki wygodny spacer asfaltem ok. 50 min., którym można też wjechać rowerem. Uwaga! Cmentarz jest czynny od 16 czerwca do 31 października.
Noclegi
Schronisko nad Popradzkim Stawem
Hotel Popradské pleso
tel. +421 908 761 403
Szlaki:
niebieski: Zastavka Popradské pleso (przystanek Popradzki Staw) – cintorin (cmentarz pod Osterwą) - Popradské pleso (schronisko przy Popradzkim Stawie) 1 h 40 min ↑ 1 h 20 min ↓
czerwony, zielony: Štrbské Pleso (Szczyrbski Staw) - Popradské pleso 1 h 40 min ↑ 1 h 30 min ↓
czerwony (Tatrzańska Magistrala, czynny jesienią i zimą, jeśli warunki atmosferyczne pozwalają): Popradské pleso - Sedlo pod Ostrvou (Przełęcz pod Osterwą) Batizovské pleso (Batyżowiecki Staw), Sliezsky dom (Dom Śląski) 4 h 45 min ↓↑
Uwaga! Szlaki powyżej schronisk zamknięte od 1 listopada do 15 czerwca!
W wydaniu drukowanym ten artykuł znajdziesz pod tytułem "Krzyże są tu kolorowe"
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!