Reklama

Dieta na Spitsbergenie - Kuchnia na wyprawie polarnej

Mam nadzieję, że wiosna cieszy Was tak samo jak mnie. Dłuższe dni to więcej możliwości. I choć jeszcze nie ruszyłam na kolejną wyprawę, wspomnienia same się odświeżają. 

 

O diecie na krańcu świata

 

Jednym z najciekawszych momentów w moim życiu była 42. Wyprawa Polarna Instytutu Geofizyki PAN na Spitsbergen w 2019 roku. Spędziłam tam trzy miesiące – od czerwca do września – i był to czas pełen wyzwań. Jednak dziś nie o krajobrazach, a o czymś równie istotnym – jedzeniu.

Myśleliście może o tym, czy dieta może utrudnić Wam udział w jakiejś wyprawie? Nie chodzi przecież o miejski food court, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, ale o miejsce, gdzie dostawy są raz na rok, a kucharz gotuje dla całej ekipy. Po raz pierwszy pomyślałam o tym podczas rozmowy kwalifikacyjnej na wyprawę.

Kucharz postawił na seler naciowy

Z natury jestem optymistką, więc uznałam, że po prostu podczas tej wyprawy nie będę jeść mięsa. Pierwsze dni na statku upłynęły mi na chlebie z masłem i powidłami, bo w menu królowały jajecznica na smalcu, pomidorówka na mięsie, gulasz i parówki. Przynajmniej nie miałam choroby morskiej – czego nie mogli powiedzieć niektórzy uczestnicy siedmiodniowego rejsu statkiem Horyzont II. Kiedy kucharz zauważył roślinożernych pasażerów, do menu dołączył… seler naciowy. W takich ilościach, że do dziś go unikam.

O tym, co dokładnie jadłam na Spitsbergenie i jak wyglądało życie wegetarianki wśród mięsożernych polarników, napiszę kolejnym razem. Dziś oddaję głos ekspertce, którą jest Joanna Perchaluk, kierowniczka naszej wyprawy. 

Nie każdy umie ugotować coś smacznego

Generalnie dieta wegetariańska, wegańska lub jakakolwiek inna nie może wykluczyć z udziału w takiej wyprawie jak na Spitsbergen. Jest jednak kilka "ale". Statek z jedzeniem przypływa dwa razy w roku. W czerwcu, kiedy nowa wyprawa zmierza na Spitsbergen i wiezie zaopatrzenie na letni sezon oraz pod koniec sierpnia/na początku września, gdy przypływa po ekipę letnią i dostarcza zapasy na resztę roku.

Problem zaczyna się, gdy nie wiemy wcześniej o czyichś ograniczeniach dietetycznych lub gdy ktoś w trakcie wyprawy postanawia nagle przejść na wegetarianizm. Mamy to, co mamy. Jeśli ktoś zadeklaruje dietę bezmięsną, zabieramy więcej mrożonych warzyw, nabiału i warzyw w słoikach. 

Z wegetarianami i weganami na wyprawie jest też ten problem, że nie każdy umie ugotować coś smacznego. Ja osobiście miałam z tym spory kłopot i zawsze zastanawiałam się, czym ich nakarmić. Wszystko da się jednak rozwiązać – ważna jest komunikacja i trochę dobrych chęci.

Najlepsze (i najgorsze) dania wyprawowe 

Kuchnia na wyprawie to spore pomieszczenie, zawsze pełne ludzi i zapachów. To także miejsce, gdzie dzieje się magia. Czasem czarna, ale ciągle magia. Kucharz nie przebywa na stacji cały rok. Pojawia się na wiosnę (kwiecień–maj) i zostaje do odpłynięcia ekipy letniej, czyli na początku września. Przygotowuje trzy posiłki dziennie: śniadanie o godz. 9, obiad o 14 i kolację, którą każdy je, kiedy chce (z przygotowanych składników).

Po jego wyjeździe zaczyna się tzw. „kuchnia smaków odważnych”. Nie każdy wcześniej gotował coś więcej niż zupkę chińską, a tu nagle trzeba przygotować posiłek dla 10 osób. Po kilku dyżurach każdy specjalizuje się w jednej potrawie, a niektórzy ukrywają produkty, by ktoś inny ich nie zużył.

Po roku na stacji posprzątanie mieszkania na błysk i ugotowanie obiadu w godzinę to już bułka z masłem. Najlepsze (i najgorsze) dania wyprawowe to zatem: 

Risotto z grzybami – pyszne, ale wyglądało jakby już raz ktoś je zjadł.

Kandyzowane kabanosy – kto by pomyślał, że to możliwe?

Placki ziemniaczane z gulaszem – zawsze spóźnione, ale warte czekania.

Przypalony pad thai – klasyk wyprawowy.

Gołąbki bez zawijania – odkrycie czwartej wyprawy.

Szakszuka w niedzielę – tradycja, którą kultywuję do dziś.

Zupa krem z parówek – nigdy więcej.

Zasada jest prosta: na wyprawie nie tęskni się za jedzeniem, dopóki ktoś nie zacznie o nim mówić. A jak już zacznie, to wszyscy kombinują, jak to ugotować. Zwykle się nie udaje, bo brakuje podstawowych składników.

Aplikacja magazynnaszczycie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 06/05/2025 21:29
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo magazynnaszczycie.pl




Reklama
Wróć do